Tablica Ogłoszeń

Zapisy do szkoły otwarte!
---
Uczniowie zostali przydzieleni do pokojów w akademikach drogą losowania. Proszę zaznajomić się z listą znajdującą się po prawej stronie w zakładce "Akademik".

czwartek, 4 października 2012

Alayna Feindre


Imię: Alayna
Nazwisko: Feindre
Wiek: 23 lata
Narodowość: Francuzka
Przedmiot nauczany: Muzyka, z zajęć dodatkowych także śpiew i gra na instrumentach.
Wychowawczyni klasy artystycznej.

Charakter: Robi to co się jej podoba, ewentualnie to co jest jej na rękę. Źle znosi autorytety, a bycie takowym - co zaskakujące - jeszcze gorzej. Najchętniej rzuciłaby tą robotę, ale nigdy nie łamie obietnic danych najbliższej rodzinie. A przynajmniej się stara. Poza tym, przebywanie wśród tylu interesujących osób płci obu rekompensuje czas spędzony na przygotowywaniu zajęć. Wszyscy zgodnie sądzą, że zachowuje się bardziej jak uczennica niż nauczycielka. Ba, ona sama uważa, że jest za młoda na tą posadę. Jeśli zagadasz ją na odpowiedni temat, nie da ci szansy na zakończenie rozmowy.
Historia: Idealny przykład niespełnionych nadzieji starszych pokoleń rodziny Feindre'ów. Świetnie zapowiadająca się wiolonczelistka, która wolała grać w nieciekawych pubach na gitarze basowej. Nieznaczy to jednak, że zrezygnowała z muzycznego wykształcenia, wręcz przeciwnie. Do szkoły trafiła z prośby starszego brata, który chciał żeby miała oko na jego syna, Arica.


- Niewysoka (167 cm)
- Śpioch
- Miss Ironia
- Flirciara
- Gdy chce się komuś spodobać, nieświadomie zaczyna świecić pokaźnym dekoltem. Ot, taki ułatwiający życie nawyk.
- Ogólnie, większość rzeczy mało ja obchodzi.
- Nie lubi stałych posad, gdyby nie rekomendacja rodziny to wykształcenie nie zapewniłoby jej tej pracy.
- Nie tylko Aric miał "przygody" z nielegalnymi używkami...
- W jej żyłach płynie espresso (to chyba rodzinne).

3 komentarze:

  1. [ Czy Pani nauczycielka ma ochotę na jakiś wątek z uczennicą? ~ ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Zacznę z miłą chęcią. Obym nie zawiodła xD' ]
    Pierwszy raz wyjechała gdzieś sama na dłuższy czas, a właściwie można powiedzieć, że została przymusem za morze wysłana, kiedy była swego rodzaju malusim brzdącem, mającym zaledwie pięć lat. Mama oddała ją dziadkom pod opiekę na dwa tygodnie w czasie letnich wakacji, żeby się choć na chwilę dziecka pozbyć, opcjonalnie, by czegoś się tam od starszych ludzi nauczyło. W każdym bądź razie dobrze pamiętała ten jeden, wyjątkowy dzień, gdy babcia zawitała u progu drzwi do jej pokoju z prezentem, ot, niedbale zawiniętym w gazetę okrągłym pakunkiem. Dziś była to dla Marie najważniejsza rzecz pod słońcem, coś, z czym nigdy się nie rozstawała, chyba, że rzeczywiście, bezwzględnie musiała.
    Z dumą kroczyła przez wielki hall, odbijając swoją pierwszą piłkę do kosza od czystej jak łza posadzki szkolnej. Tak, to był ze strony babki strzał w dziesiątkę. Dobrze jej przez te lata służyła, właściwie to właśnie w tamtym momencie zapałała nagłą żądzą do owej gry, jakby ją nagle stu aniołów naraz olśniło. Hallelujah.
    Tak zatracając się w tym jakże pochłaniającym umysł zajęciu nie zauważyła, kiedy nogi ją nieświadomie poniosły na ostatnie piętro budynku. Zorientowała się dopiero słysząc dziwnie znaną jej melodię, dobiegającą gdzieś z przeciwległej strony korytarza. Rozejrzała się dookoła, szukając źródła pięknego dźwięku instrumentu, po czym poczęła iść w stronę, z której wydawało jej się, że dobiega, czyli przed siebie. W miarę jak szła muzyka stawała się głośniejsza, wyraźniejsza, co znaczyło, że prawdopodobnie zbliżała się do celu. W końcu stanęła przed wejściem do jednej z mniej znanych jej sal w tym skrzydle, następnie ostrożnie zaglądając do niej po cichu, jakby bojąc się, że coś komuś zaraz ważnego przerwie, a to pociągnie za sobą straszne w skutkach konsekwencje. Z ulgą jednak odkryła, iż oto przy fortepianie siedziała młoda nauczycielka muzyki, pani Feindre. Cóż, przedmiot, który wykładała, nie był Marie sercu zbyt bliski, daleko mijając się z dziewczyny kręgiem zainteresowań, lecz musiała przyznać tej kobiecie - grała niesamowicie. Fakt, nie znała się na klasyce i tych innych pierdołach, bo w końcu jej umysł ciasno zaplatał się wokół treści sportowych, ale przecież nie musiała być drugim Szopenem, żeby stwierdzić, co się jej podoba, prawda?
    Nieśmiało podeszła bliżej, kurczowo zaciskając dłonie na pomarańczowej piłce. Nie chciała się narzucać lub coś w tym guście, toteż stanęła trzy kroki za plecami pani profesor, uważnie nasłuchując. Brzmienie klawiszów, drżących pod długimi palcami nauczycielki, było nad wyraz cudowne, że nawet ona dała się na chwilę ponieść, nucąc cicho pod nosem w rytm. Kiedy piosenka zakończyła się równie wspaniałym akcentem, westchnęła z podziwem.
    -Bardzo ładnie pani gra.
    [ Przepraszam, jeśli nie widziałaś swojej postaci jako pianistki. xD Można założyć, że tylko coś ćwiczyła, nie wiem, jakoś mi tutaj fortepian pasował. Z góry proszę o wybaczenie za ewentualny kłopot ._. ]

    OdpowiedzUsuń
  3. (Heej~~ To co powiesz na to, żeby ukazać Arica i Al "cudowną" relację poprzez wspólny wątek?..)

    OdpowiedzUsuń