Tablica Ogłoszeń

Zapisy do szkoły otwarte!
---
Uczniowie zostali przydzieleni do pokojów w akademikach drogą losowania. Proszę zaznajomić się z listą znajdującą się po prawej stronie w zakładce "Akademik".

sobota, 29 września 2012

Chcesz gumy?



Me Imię brzmi Kazuhiro. Nazwisko Akai. Imienia sobie nie wybierałem i nazwiska również więc proszę nie wytykać mnie palcami!
Posiadam już dowód i prawko na motor-dlaczego nie na samochód zapewne spytacie. W samochodzie nie poczujesz tego wiatru i przypływy adrenaliny. Czyli 19 lat na karku mam a urodziny obchodzę 24 kwietnia.

Ma matka Japonka a ojciec Irlandczyk. Tak jest- mieszkałem w Irlandii. Lecz ma mama obudziła się iż posiadam rodzinę w Japonii i wypadało by ją odwiedzić i „wrócić do korzeni”..I tak dalej-mniej więcej wiecie o co chodzi? A więc jestem tutaj, kaleczę piękny język Japoński. Nie zabijajcie mnie za to.
Chodzę do klasy III C, czyli rozszerzenie przyrodnicze. Z zajęć dodatkowych wybrałem to co najbardziej mnie interesowało czyli prawo i polityka. Może być ciekawie.
Jestem trochę jak ogień-jeśli próbujesz przygasić mój zapał czy też chęci to uwierz iż nic z tego. Szalony to trochę na pewno jestem, o czym na pewno każdy z was ze spokojem się przekona. Wesoły czasami aż za bardzo-czyli wieczny optymista nie widzący żadnej ponurej drogi. Strasznie uwielbiam rozmawiać z innymi ludźmi; to jest po prostu coś co kocham- gdy mogę poznać innych ludzi i wyciągnąć wnioski z ich zachowania nawet w tych najnormalniejszych sytuacjach. Jestem niczym nieskończony wulkan energii, który wiecznie nie potrafi usiedzieć w miejscu. Zawsze coś przeskrobię i zawsze obrywa mi się gdyż nie potrafię się bronić z postawionych mi zarzutów. Uważam iż każdy człowiek zasługuje na drugą szansę, dlatego nie powinno oceniać innych po przysłowiowej okładce. Wszędobylski, jeśli gdzieś mnie dziś nie było lub nie rozmawiałem z kimś, spokojnie nadrobię to z dniem jutrzejszym! Praktycznie nie mam zahamowań przed niczym. Mówię to co akurat siedzi mi w głowie, a co za tym idzie jestem szczery, czasami aż przesadnie. Mimo iż wiecznie wesoły, jak to wiadomo nawet i święty czasami miewa gorsze dni. Jeśli taki u mnie się zdarzy to po prostu zostawcie mnie i dajcie w spokoju popłakać. Sam nie lubię jak ktoś mnie takiego widzi więc zapewne będę przesiadywał cały dzień w pokoju.
Moja historia jest normalna. Tata poznał mamę, zakochali się, wzięli ślub, urodziłem się w Irlandii i tam wychowywałem aż do teraz. Nic ciekawego się nie wydarzyło, na dom nie najechali bandyci, mamuś i tatuś żyją i są szczęśliwi jak reszta mojego rodzeństwa których jest pięciu.

Jakieś dodatkowe informacje co do mojej osoby:
-tatko strasznie mnie pilnował więc dzięki niemu tańczę przeróżne tańce irlandzkie.Jak to mama powiedziała "podryguję" po irlandzku.Po ludzku po prostu stepuję;
-szaleję za truskawkami, za ich zapachem, smakiem.Zrobię dla nich prawie wszystko;
-noszę kolorowe szkła kontaktowe aby mieć inny kolor tęczówki;
-mierzę 1,85;
-mruczę gdy jestem zadowolony;
-w wolnych chwilach uwielbiam grać na perkusji (co nawet nie zgorzej mi wychodzi);
-uwielbiam wyzwania typu "nie żebym Cie podpuszczał/a,ale nie zrobisz...";
-jestem biseksualny i to raczej widać, bez kozery;
-lubię zaskakiwać;
-uwielbiam rumieńce u kogoś innego;
-wszędzie ze sobą noszę gumę… do żucia, wy zboczuszki!
-kocham zwierzęta i nie mogę  pozwolić aby działa im się jakaś krzywda;
-śmiać się, uśmiechać i zarażać tym pozostałą część ludzkości;
-palę nie dlatego że lubię… osoby które kiedyś miały styczność z narkotykami powinny zaczaić bazę;
-jeśli jest mi naprawdę źle(co się rzadko zdarza)to powracam do narkotyków;
-gdy nic się nie dzieje to ja się dzieję; to coś wysadzę moimi petardami, a to zrobi się ognicho przed budynkiem szkoły;
-mym zaiste znakiem szczególnym na pewno są rubinowe włosy i czerwono brązowe oczy;
-sam jestem odważny i jeśli zetknę się z drugą taką osobą od razu staram się zniknąć jej z oczu. Nie lubię konfliktów tego typu-tego skrępowania które mnie ogarnia.
Ta część której nie lubię, czyli moje nie ulubione rzeczy:
-ludzi którzy obrażają się o byle co;
-wody..po prostu się jej boję, nie umiem pływać, tak, wielki ze mnie tchórz
-gdy ktoś traktuje mnie jak powietrze, wtedy od razu po prostu idę od takiej osoby jak najdalej;
-obgadywania kogokolwiek za czyimi kolwiek plecami! Mam zasadę iż jeśli o kimś rozmawiam to mówię tak jakby ta osoba stała obok mnie;
-palę..staram się rzucić lecz jak na razie nie mam odpowiedniej motywacji ku temu;
-jeśli ktoś znęca się nad drugą osobą to od razu wkraczam do akcji. Nienawidzę patrzeć na ludzkie cierpienie.

190 komentarzy:

  1. [ Zdajesz sobie sprawę, że szkoła znajduje się w Japonii, nie Chinach?' ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej, masz ochotę na wątek w komentarzach?..]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cieszę się ^^]
    Po całym dniu przepełnionym nauką, przesiadywaniem z ludźmi, których nadal niezbyt dobrze znał oraz nauczycielami, za którymi nie przepadał, poczuł się, jakby właśnie wstąpił do raju, kiedy okazało się, że w pokoju nikogo nie ma. Jako osoba z natury dość ruchliwa, postanowił, że skorzysta z braku jakiejkolwiek widowni, aby poćwiczyć grę na erhu. Zaraz znalazł odpowiedni podkład, założył słuchawki na uszy i zaczął grać. Niestety, tak bardzo był pochłonięty grą na instrumencie, że nie usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju. Zobaczyć też tego nie mógł, głownie przez fakt, że siedział tyłem do drzwi.
    [Nie wiem, czy może być. Jak coś, to pisz.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy usłyszał brawa odwrócił się gwałtownie, niemal upuszczając instrument. Zarumienił się lekko. Nie lubił tego typu niespodzianek, a słowa chłopaka i jego brawa jeszcze bardziej go zawstydziły. Uśmiechnął się lekko. - Umm... Dzięki. Na erhu gram od... - zastanowił się chwilę, przygryzając lekko dolną wargę. Zmarszczył odrobinę brwi i opuścił spojrzenie, zastanawiając się, kiedy to zaczął. - ... To będzie chyba już siedem lat. - powiedział i wzruszył ramionami. Odłożył instrument i usiadł wygodniej, odwracając się bardziej w stronę Kazuhiro.

    OdpowiedzUsuń
  5. Westchnął cicho i zaczął wymieniać. - Gram na skrzypcach elektrycznych, pianinie, śpiewam, trochę rysuję, ale niezbyt mnie to kręci. - Zaśmiał się cicho na jego słowa. - Taaak. Tak szkoła jest pełna artystycznie uzdolnionych uczniów. - Przeczesał dłonią włosy, które postanowiły zmniejszyć mu pole widzenia i stawiały czynny opór przy jakichkolwiek próbach ułożenia ich. - A ty? Jakież umiejętności w sobie chowasz? - Uniósł pytająco brew i przekrzywił lekko głowę na bok, nie przestając się uśmiechać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uniósł brwi i uśmiechnął się odrobinę szerzej. - Perkusja?.. A co byś powiedział, gdybym zaproponował ci dołączenie do zespołu? Bo wiesz, szukamy osób które grają na... czymkolwiek. - Zaśmiał się cicho. Ponownie przekrzywił głowę i wbił spojrzenie zielonych oczu w chłopaka, wsłuchując się dokładnie w to, co mówił. - Znaczy... Denerwuje mnie tylko ta grzywka, ale dzięki. - Ponownie się lekko zarumienił, słysząc komplement o włosach. Powoli zaczynał się zachowywać jak dziewczyna. Przeklął się w myślach i stwierdził, że musi się wziąć w garść.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiał się widząc reakcję chłopaka. - Spokojnie... Jak na razie szukamy chętnych, potem się pomyśli. Ja gram na skrzypcach. Może czasem pogram na pianinie, kto wie. - Wzruszył ramionami. - A co do spinania ich, to dobry pomysł. Chyba wypróbuję. - Jeszcze przez chwilę uśmiechał się, ale słysząc kolejną wypowiedź Kazuhiro, opuścił kąciki ust. - Bez takich... - przyjął poważny wyraz twarzy i uniósł lekko brwi. Mógł wyglądać, jakby lekko się naburmuszył. Mimo to, nie przestawał się lekko rumienić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie umiał się w jakikolwiek sposób złościć lub denerwować, kiedy jego rozmówca był tak roześmiany i optymistycznie nastawiony do wszystkiego. Przewrócił oczami i opuścił ramiona bezradnie. Spojrzał na chłopaka kątem oka i westchnął cicho. - Przepraszam... - wymamrotał. - Ja zawsze tak reaguję na komplementy i takie komentarze jak ten. - Wzruszył lekko ramionami. Możliwe, że robił tak, ponieważ rzadko kiedy zdarzało mu się takowe słyszeć. Postanowił zmienić temat. - A co cię sprowadza w me skromne progi? - odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechnął się lekko. Po poprzednim naburmuszeniu nie było ani śladu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnął się lekko. - Ależ oczywiście, że można. A ja nie mam nic przeciwko takim odwiedzinom. Tylko więcej mnie nie strasz, jak będziesz wchodził bez pukania. - Uniósł mocniej kąciki ust i oparł się dłońmi o łóżko, tuż za swoimi plecami, przez co wygiął się odrobinę do tyłu. Wzruszył lekko ramionami, słysząc jego słowa. - Lubię. Ale... właściwie, to najbardziej w fotografii podoba mi się to, że dzięki zdjęciom można zatrzymać wspomnienia. - Westchnął cicho i przeniósł swój wzrok na sufit, odchylając głowę do tyłu. - A ty? Co o tym myślisz? - Nawet nie odwrócił spojrzenia. Uniósł jedynie jedną brew ku górze i wydał z siebie ciche westchnięcie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Prychnął cicho, lecz nadal się uśmiechał. - Jak będziesz chciał usłyszeć, jak gram, to wystarczy powiedzieć. Nie musisz próbować przyprawić mnie o zawał serca czy jakieś uszczerbki psychiczne. - Wzruszył ramionami. - Tak... Dokładnie o to mi chodzi. Ale czy to nie jest świetny sposób na właśnie zapamiętywanie takich... - zamyślił się chwilę, szukając odpowiednich słów. - ... takich jedynych w swoim rodzaju momentów? A tak ogólnie, to nie znam innego dobrego sposobu na zapamiętanie ludzi, których , przykładowo, poznałem w innym kraju, czy coś. - Przekrzywił lekko głowę, mówiąc to. - A jak będziesz chciał, to mogę pożyczyć ci aparat, to sobie popróbujesz. - powiedział, nadal zapatrzony w sufit.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Dobra, rób jak uważasz. - zaśmiał się cicho i przewrócił oczami. Nie chciało mu się już dłużej dyskutować. - Ale wiedz, że nigdy nie gram czegoś, na co nie mam ochoty. Wolę improwizować. - ponownie się zaśmiał i położył na łóżku, na którym siedział. O mały włos nie grzmotnął tyłem głowy w ścianę, co już kilka razu mu się zdarzyło. Perfekcyjnie jednak zapamiętał odległość brzegu łóżka od ściany, dzięki czemu uniknął urazu. - Spokojnie. Filmu nie zużyjesz, bo ma kartę pamięci, muszę dodać, że dość dużą. A zepsuć też nie zepsujesz. Tyle miesięcy ze mną już wytrzymał, to i u ciebie mu się nic nie stanie. - Spojrzał na Kazuhiro i uśmiechnął się delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przewrócił oczami. -No, nie może być aż tak źle... Zobaczysz, że ten aparat przetrwa. - Spojrzał na niego z uniesioną brwią. - No, i tu nie ma w czym szkolić... To raczej samo wychodzi, po jakimś czasie. Chyba. - powiedział z lekkim uśmiechem i chwycił jego dłoń, wstając. Kiedy już ustał na własnych, osobistych nogach, przeciągnął się leniwie i podszedł do szafki po swoją bluzę i bandanę, które zaraz założył. Podreptał do łóżka i pogrzebał chwilę pod nim. Z triumfalnym uśmiechem wyciągnął futerał w którym był aparat. - Możemy zacząć naukę od razu! - Stwierdził z uśmiechem, nadal klęcząc przy łóżku. - Ale ostrzegam, że ja jestem tylko amatorem, nie znam się na fotografii zbyt dobrze. - Wstał, nie przestając się szczerzyć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uniósł lekko brwi i spojrzał na niego bardzo poważnym wzrokiem. - Mi zawsze jest zimno, więc temperatura zewnętrzna nie ma tu wielkiego znaczenia. - odpowiedział równie poważnym głosem. Po chwili uśmiechnął się lekko. - Pewnie, że wiem. - Wyjął szybko aparat z futerału i palcem pokazał przełącznik pod jednym z największych przycisków. - O, tu masz włącznik. - Zaśmiał się cicho, ale dźwięcznie. - Nie martw się. To tylko kawałek złomu, który naprawdę ciężko zniszczyć. Nie raz myślałem, że już go całkowicie zepsułem, a nadal działa. A jak coś, to zawsze mogę sobie kupić nowy. - Wzruszył ramionami i wyszczerzył się. Jeśli o kasę chodzi, to nigdy nie miał z tym problemów. Rodzinka wszystko kupi, załatwi co potrzebne. Wystarczy powiedzieć, że to do szkoły. Przewiesił sobie aparat na szyi, bo potrzebował w tym momencie obu dłoni, by zawiązać bandanę.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Uwierz mi, że może. A rumienienie się nie ma nic do tego. - odpowiedział, unosząc lekko kąciki ust. - No cóż, ja nie przywiązuję większej uwagi do spraw materialnych. Aparat jak aparat. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się odrobinę mocniej. - Bardziej by mi go było szkoda, gdybym stracił przez to jakieś ważne zdjęcia, ale kartę pamięci też ciężko zniszczyć, więc to raczej mi nie grozi. - Zaśmiał się cicho i uniósł lekko brwi, słuchając chłopaka. - Jesień jest. Na zimę mam kurtkę, a teraz wolę jeszcze zakładać bluzę. Nie lubię tej części jesieni... Wiatr, deszcz... Brr... - Mimowolnie wzdrygnął się na samą myśl wyjścia na gdziekolwiek bez ciepłej bluzy. Zaśmiał się ponownie, widząc gest chłopaka. - Właściwie, to wizja własnego, osobistego i przenośnego grzejnika nie jest zła. A chociaż ciepły jesteś?.. - zapytał, unosząc lekko brwi ku górze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Prychnął z rozbawieniem widocznym w zielonych oczach. - Może i jesień bywa kolorowa, przyjemna, słoneczna, ale tylko na początku. A dziś jest zimno. - Uniósł brwi i przyjął poważny wyraz twarzy. Pokiwał lekko głową, jakby na potwierdzenie własnych słów. Po chwili jednak spojrzał na chłopaka z widocznym już rozbawieniem i uśmiechem czającym się w kącikach ust. - Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. - Spojrzał na jego wyciągnięte ręce i powstrzymał dość diaboliczny uśmiech, który chciał mu wypłynąć na twarz. Zamiast tego spojrzał na niego poważnie i położył lodowate dłonie na jego przedramieniu. Miał nadzieję, że chłopak będzie rzeczywiście odpowiednim grzejnikiem. Większość osób niemal panikowała, kiedy miał aż tak zimne dłonie, jak dziś. Temperatura ciała umarlaka. Zaśmiał się w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnął się zadowolony. O tak, w końcu było mu ciepło w dłonie. - Zazdroszczę Ci... Też bym chciał, żeby zawsze było mi ciepło. Ale nieee... - przerwał na chwilę, nadal ogrzewając łapki. Pokręcił lekko głową z miną osoby, która została skrzywdzona przez życie. - Mi zawsze musi być zimno. - powiedział, mocniej akcentując drugie słowo. - Oczywiście, że się przydasz. Szykuj się na pracę 24/7. - Zaśmiał się cicho i oderwał od niego dłonie. Trochę dziwnie zaczął się czuć, obejmując tak jego rękę. Odsunął się od niego i zapiął bluzę, wyjmując aparat na wierzch. Chwycił go w obie dłonie i włączył szybko. Skierował obiektyw na chłopaka, lecz w taki sposób, aby jego zamiary nie były pewne. - No dobra, to teraz... Uśmiech! - Zrobił mu zdjęcie, zanim ten zdążył zareagować.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnął się zadowolony. - Cieszę się z tego powodu. Ale wiedz, że nie będzie to łatwa praca. Często bywam nieznośny. Nawet bardzo często.- Przekrzywił lekko głowę na bok i przymrużył oczy z szelmowskim uśmieszkiem. Opuścił spojrzenie na aparat i spojrzał na podgląd zdjęcia. Pokiwał głową zadowolony, widząc efekt. - Co ty gadasz. Jesteś bardzo fotogeniczny. Zresztą, sam zobacz. - Zdjął aparat z szyi, z czym miał przez chwilę problem, bo zahaczył o bandanę. Jednak zaraz trzymał w dłoniach aparat, odwrócony obiektywem w swoją stronę. - Świetnie wyszedłeś. - Uśmiechnął się promiennie w jego stronę. Co jak co, ale chłopak wyglądał na fotografii naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przyjrzał się zdjęciu ze zmarszczonymi lekko brwiami. - ...Jeśli to była jakaś próba skomplementowania moich nikłych umiejętności, to dziękuję. Teraz mam ochotę poprosić kogoś, kto jest naprawdę dobrym fotografem, żeby zrobił Ci zdjęcie. - Powiedział i uniósł wzrok na chłopaka. Uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. - Ja się podporządkuję. Możemy iść, gdzie będziesz chciał. Tam się zobaczy, czy jest coś do sfotografowania. - Uśmiechnął się odrobinę mocniej. - Tylko, że mamy pewne ograniczenie... Nie wolno uczniom wychodzić poza teren szkoły. Ale zawsze można to zignorować, nie?..

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaśmiał się cicho, widząc jego zachowanie. - Ufam Ci, ufam. - Pokiwał lekko głową, nadal się uśmiechając i pozwolił się prowadzić. Nie sprzeciwiał się, bo dłoń chłopaka była ciepła, a dzięki temu i jego nadgarstek robił się cieplejszy, więc miał z tego jedynie korzyści. - Okej, chętnie zobaczę to miejsce. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem i zerknął na chłopaka. Dreptał obok niego, rozglądając się dookoła. Nie miał problemów z łażeniem po krzakach, bo w podobny sposób spędził większość swojego dzieciństwa i poprzednie lata we Francji. Nie należał do tych ludzi, którzy potrafią usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Mimo to, był wdzięczny chłopakowi za to, że przytrzymywał część gałęzi, bo dość szybko zauważył że ten robi to specjalnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy Kazuhiro puścił jego nadgarstek i poczuł na nim chłodne powietrze lekko zmarszczył brwi. Musiał przyznać, że dłonie to chłopak miał przyjemnie ciepłe. Prychnął z rozbawieniem. - Spokojnie. Nie takie rzeczy w życiu robiłem. - powiedział rozbawiony jego słowami i wspiął się zgrabnie na ogrodzenie. Rozejrzał się dookoła, kiedy jeszcze był na samej górze i zerknął na chłopaka z góry. Uśmiechnął się lekko i przerzucił nogi na drugą stronę. Po chwili puścił się jedną ręką płotu, drugą zaś przytrzymał aparat, żeby przypadkiem go nie stracić po drodze. Zeskoczył i wylądował obok chłopaka na ugiętych nogach. Szybkim gestem poprawił bluzę, z lekkim uśmiechem na ustach. Aż taką kaleką życiową nie był, żeby po ogrodzeniach nie umieć chodzić.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnął się dumnie. Co jak co, ale w chodzeniu po różnych dziwnych miejscach był naprawdę dobrze wprawiony. Nie raz musiał ratować się ucieczką, a wtedy tylko różnego rodzaju skróty mogły go ratować. Delikatnie zacisnął swoją dłoń na dłoni chłopaka. Pokiwał lekko głową na jego słowa. Właściwie, to mógłby sobie jeszcze pochodzić po takich miejscach, ale był zbyt ciekawy miejsca, które miał zobaczyć. Odwzajemnił uśmiech, jednak z lekkim zawahaniem. Poszedł za nim, nadal rozglądając się dookoła. Już mechanicznie zaczął zapamiętywać różnego rodzaju szczegóły, jak na przykład kilka złamanych gałęzi w odległości pięciu kroków od płotu. Niemal przewrócił oczami, przypominając sobie o powodzie takiego zachowania.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaśmiał się cicho. - Nie martw się. Nie Ciebie się boję. Ufam Ci, nie? - Spojrzał na niego z uśmiechem, tym razem już lekkim, całkowicie naturalnym. Nie bał się chłopaka, w żadnym wypadku. Może było to trochę nierozważne, że podążał tak za nim, choć dobrze go nie znał, ale mało się tym przejmował. Bardziej bał się swoich wspomnień. - Okej, przyda się taka chwila odpoczynku. - Odpowiedział ze śmiechem w głosie. Również klęknął i zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się, co zrobić, żeby nie zniszczyć aparatu. Po chwili namysłu chwycił pasek, na którym wisiał w zęby i zaczął się czołgać. Uważał bardzo na sprzęt, bo tym razem nie mógł pozwolić sobie na zepsucie go. Już był przy samym końcu, kiedy ujrzał ponownie dłoń chwycił ją i wstał, rozglądając się otwartymi szeroko oczami dookoła. Wypuścił aparat z ust i Podszedł kilka kroków do przodu. Oczy mu zaczęły błyszczeć. Miejsce było po prostu bajeczne. Nie mógł przestać rozglądać się dookoła. - Łaaaał~ Jak znalazłeś to miejsce?.. - zapytał z delikatnym uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie zauważył, że chłopak do niego podchodzi. Za bardzo był zajęty rozglądaniem się dookoła. Kiedy poczuł, że ten się do niego przytulił, niemal podskoczył zaskoczony. Spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie rozumiał, czemu to zrobił, ale po chwili wzruszył tylko ramionami, kiedy ten mówił. Ponownie wrócił do rozglądania się dookoła. Nie mógł z siebie słowa wydusić, chociaż zwykle miał tyle rzeczy do powiedzenia, że ludzie próbowali go uciszyć na siłę. Tym razem wsłuchiwał się w głos Kazuhiro. Po chwili przeniósł na niego swoje spojrzenie i uśmiechnął się lekko. - To miejsce jest niesamowite... - Chwycił aparat i podszedł kilka kroków w stronę chłopaka. Przykucnął, żeby mieć lepszy widok na niego i ponownie zrobił mu zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Również się zaśmiał. Przeniósł spojrzenie na zdjęcie, które również wyszło niezgorzej. Jak na fotografa-amatora miał naprawdę dobrego modela. Ponownie podniósł spojrzenie i uśmiechnął się lekko, w iście przesłodki sposób. Nadal kucał, ale po chwili oparł jedno kolano na ziemi i przekrzywił lekko głowę na bok, słuchając Kazu. - Naprawdę?.. No cóż, to jest Twoje miejsce, więc nie chciałbym Ci przeszkadzać. Tym bardziej, że przychodzisz tu w chwilach, kiedy potrzebujesz spokoju. ja raczej do spokojnych nie należę, więc nie wiem, czy to dobry pomysł. Ale mimo to, dziękuję. - Ponownie się lekko uśmiechnął. Zrobiło mu się jakoś... miło. Cieszyło go, że dostał takie przyzwolenie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeszcze przez chwilę klęczał. Kiedy Kazu przywołał go do siebie, wstał i podszedł do niego z lekkim uśmiechem czającym się w kącikach ust. W żaden sposób nie poczuł się urażony. Usiadł obok niego, na tyle blisko, że ich nogi oraz ramiona stykały się. Oczywiście, zrobił to tylko po to, żeby poczuć ciepło. - Nie wiem, czy umiem wyciągać ludzi z dołka, ale postaram się zrobić, co w mojej mocy. - Zerknął na niego kątem oka i uśmiechnął się odrobinę mocniej. Niemal od razu poczuł różnicę temperatury. Przysunął się odrobinę bliżej i podał mu aparat i włączył podgląd zdjęć. - Nie wyszedłeś śmiesznie, tylko naprawdę dobrze. Nie wiem, skąd Ci przyszło do głowy, że jesteś niefotogeniczny. - Wzruszył ramionami z dezaprobatą. Kazu na zdjęciach wychodził naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pokiwał głową z uśmiechem. - Od razu lepiej... - Odchylił głowę do tyłu i przeniósł spojrzenie na niebo. - Miło mi słyszeć, że poprawiam Ci humor. - powiedział, uśmiechając się lekko. Zaraz jednak kątem oka zerknął na Kazu. Przyglądał się chłopakowi oglądającemu zdjęcia. - Czemu nie lubisz?.. Chociaż, właściwie ja też nie lubię. - Wzruszył ramionami i ponownie spojrzał na niebo, kiedy usłyszał dźwięk mówiący mu, że właśnie został sfotografowany. Kiedy tylko to usłyszał, zmarszczył lekko brwi, ale nie przestawał się uśmiechać. - Ej no, bez takich. Tylko ja tu mogę robić zdjęcia z zaskoczenia! - powiedział i zaśmiał się cicho. - Rób jak uważasz. Ja Ci nie bronię, też sobie Twoje zdjęcia wywołam. - Usiadł prosto i wycelował w chłopaka palcem, zadzierając lekko głowę do góry.

    OdpowiedzUsuń
  27. Założył aparat na szyję i po chwili powrócił do poprzedniej pozycji. Spodobała mu się ta zabawa. Uniósł lekko brew. - A co ja jestem? Twoja dziewczyna, żebyś moje zdjęcia w ramki oprawiał?.. - Prychnął cicho i odchylił się odrobinę do tyłu. Oczywiście, był to dla niego żart. Miał nadzieję, że chłopak nic sobie dziwnego nie umyśli. Postanowił więc szybko zmienić temat. - Jeśli to zrobisz, to ja roześlę Twoje zdjęcia do uczniów i nauczycieli. Ewentualnie wywieszę je gdzieś na tablicy informacyjnej. - Uśmiechnął się zadziornie, czekając, co na to Kazu. Przekrzywił lekko głowę na bok, pozwalając ponownie opaść swojej grzywce na oczy. W jego głowie zrodziło się kilka kolejnych pomysłów na wykorzystanie zdjęć chłopaka, ale te zachowa na później, jakby mieli nadal się przekomarzać.

    OdpowiedzUsuń
  28. Uniósł brwi i uniósł ręce ku niebu, w geście bezradności. Właśnie takiego odebrania jego wypowiedzi się bał. Czuł, że na polikach ma delikatne rumieńce. No cóż, chłopak trafił w czuły punkt. - Nie przyznałem, że jestem Twoją dziewczyną. No, i nie będę nią. Głównie dlatego, że jestem facetem, jeśli nie zauważyłeś. - Opuścił ręce i prychnął. Po chwili uniósł lekko jeden kącik ust i wbił spojrzenie w chłopaka. - No cóż, Twoje zdjęcia z ogłoszeniami matrymonialnymi na tablicy informacyjnej mogłyby być ciekawym widokiem. Na pewno dużo osób by to sobie zapamiętało. Może nawet chciałoby skorzystać... A to, że dobrze na tych zdjęciach wyglądasz, jedynie przysporzy Ci większą popularność~! - Uniósł drugi kącik ust i skrzyżował ręce na piersi. - Nie martw się. Nie muszą znać autora, wolę być anonimowy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mimowolnie zarumienił się mocniej. Odwrócił głowę, starając się to ukryć. Prychnął cicho. - Chyba w snach. Nie interesują mnie faceci. - odpowiedział, zupełnie poważnie. Powoli zaczynała go drażnić ta wymiana zdań. Oczywiście, był tolerancyjny dla takich osób, ale po pewnym czasie przebywanie wśród osób o homoseksualnych zapędach niemal męczyło chłopaka. - Bardzo się cieszę, że pomysł przypadł Ci do gustu. Może zarobisz na własny aparat, to wtedy porozmawiamy o "innych pozach". Żadnej rekomendacji Ci nie dam, ale nie martw się. Bez tego też będziesz miał wielu chętnych. - powiedział i poczuł, że stąpa po cienkim lodzie. Nadal nie odwracał głowy w jego stronę. Czuł, że mówienie w przestrzeń po drugiej stronie jest o wiele wygodniejsza, niż ukazywanie jego zaczerwienionych polików.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nadal na niego nie patrzył. -A kto Cię wie... - wymamrotał ledwo słyszalnie pod nosem. Mimowolnie zadrżał, kiedy chłopak odszedł. Zmarszczył lekko brwi, czując nieprzyjemny chłód. - Ej, nie za to Ci płacę~! - powiedział z wyrzutem. Westchnął cicho i poczuł zapach papierosów. Uniósł brwi, odrobinę zaskoczony. Przeniósł spojrzenie na chłopaka. - Inny temat?.. No cóż, nie wiedziałem, że palisz... - Powiedział przekrzywiając lekko głowę na bok. Postawił stopy na ławce i oparł brodę na kolanach. Miał nadzieję, że jak się trochę skuli, to nie będzie mu aż tak zimno. Oplótł rękoma nogi i zapatrzył się na chwilę w papierosa. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na Kazu. - No tak, wiem, że jestem geniuszem. Tylko ja potrafię wymyślić coś tak niesamowitego. - powiedział i przewrócił oczami. - A tak ogólnie... miałbyś coś przeciwko, gdybym się poczęstował?.. - zapytał, wymownie zerkając na papierosy. Zaraz jednak spojrzał na chłopaka szczenięcymi oczami, mając nadzieję, że ten się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  31. Prychnął lekko, rozbawiony. - To jest akurat mało ważny szczegół. - Wzruszył ramionami z lekkim uśmieszkiem czającym się w kącikach ust. Spojrzał na siadającego obok chłopaka z odrobinę mocniejszym uśmiechem. No, w końcu znowu będzie mu ciepło. Nie postawił jednak stóp na ziemi, nadal siedział sobie skulony. - Dzięki~ - Poczęstował się jednym papierosem i odpalił go, osłaniając zapalniczkę jedną dłonią od wiatru. Zaciągnął się raz i wypuścił powoli dym z płuc, odchylając głowę lekko do tyłu. Przymknął powieki, czując, jak trucizna opuszcza jego płuca. - Lubię zaskakiwać. - Uśmiechnął się lekko i ponownie otworzył oczy. Wyciągnął w jego stronę dłoń z zapalniczką. - I lubię palić. - Wzruszył ramionami, nadal się uśmiechając. Przysunął się odrobinę bardziej do swojego osobistego grzejnika, mając nadzieję na odrobinę więcej ciepełka.

    OdpowiedzUsuń
  32. Uśmiechnął się odrobinę mocniej, czując, że grzejnik wziął swoją pracę na serio i zaczął ogrzewać. Zaciągnął się po raz kolejny i wzruszył lekko ramionami. - Tak mi przykro, że Cię zawiodłem. - zironizował i przewrócił oczami. Strzepnął niedbałym gestem popiół z papierosa i westchnął cicho. - Lubię zapamiętywać jak najwięcej szczegółów z nowych miejsc. - powiedział spokojnie. Nie była to cała prawda, ale nie chciał zszokować bardziej chłopaka. Właściwie, to nawet niezbyt miał ochotę mówić cokolwiek o prawdziwym powodzie swojego zachowania. - No, po części to też z przyzwyczajenia. - dodał po chwili i ponownie wzruszył ramionami, przykładając filtr papierosa do ust.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zamarł w bezruchu, słuchając dziwnego wywodu chłopaka. - Kicia?.. Arsen?.. - Przerwał na chwilę i zmarszczył brwi - Dzień dobry, Aric jestem. - Odwrócił głowę odrobinę mocniej w jego stronę. Widocznie chłopak ma sklerozę, albo coś w tym stylu. - To nie jest tak, że nie chcę Ci mówić "bo nie". Nie chcę Cię stresować ani nic takiego. No, i za dużo by opowiadać. A ja jestem zbyt leniwy. - Wzruszył lekko ramionami. - Ale skąd Ci się ta "Kicia" wzięła, co?.. Już wolę Zorro. - powiedział z rozbawieniem słyszalnym w głosie. Odwrócił się trochę bardziej na bok i oparł wygodniej plecami o bok chłopaka. Ponownie zaciągnął się głęboko, wypuszczając powoli obłoczek dymu z ust.

    OdpowiedzUsuń
  34. Starał się jak najwięcej z wypowiedzi Kazu wyłapać i zrozumieć. Kiedy wydawało mu się, że zrozumiał cokolwiek, zmarszczył lekko brwi. Zamyślił się chwilę. W końcu chyba doszedł do jakiegoś wniosku, bo postanowił przemówić. - Co jak co, ale ja i "Kicia", pasujemy do siebie jak pięść do nosa... - powiedział spokojnie i zaciągnął się jeszcze raz. - Bardzo się cieszę, że pamiętasz jak mam na imię. Dostajesz więc specjalne pozwolenie do nazywania mnie właśnie nim. - Zaśmiał się cicho. Nie wiedział, czemu, ale ta sytuacja bardziej go rozbawiła, niż zdenerwowała. Może było to spowodowane zakłopotaniem chłopaka i tym, że właśnie to wcześniej chciał osiągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jeszcze raz wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia, czemu akurat to Ci się skojarzyło. No, ale nie wnikam. - Zaśmiał się cicho i oparł głowę o tors chłopaka. Zaciągnął się głęboko i wypuścił dym z płuc. - Nie zabronię, nie martw się o to. - Przez chwilę milczał i w końcu uśmiechnął się mocniej, nie mogąc się przed tym powstrzymać. - Wiesz, dużo różnych przezwisk tu już słyszałem. Ale tak to jeszcze mnie nie nazwali. - Zaśmiał się. ponownie. Postanowił, że przez całe życie będzie to teraz chłopakowi wypominał. W końcu, nie codziennie udaje się komuś aż tak wpaść przez to, że nie kontrolują swojego języka.

    OdpowiedzUsuń
  36. Prychnął z rozbawieniem. - Polemizowałbym. Nie mam pojęcia, w którym miejscu niby można mnie... tak określić. - Zarumienił się lekko i zgasił papierosa, wyrzucając peta gdzieś daleko, za ławkę. - Wiesz co?.. Jeśli masz zamiar gryźć się w język, to go sobie szybko odgryziesz, znając Twoje tempo wygadywania różnych dziwnych rzeczy, które powinieneś zachować dla siebie. Proponuję Ci za to, żebyś zaczął myśleć! - Uniósł brwi i wbił spojrzenie w krzaki przed nim. Nadal się rumienił i miał nadzieję, że chłopak tego nie zauważy. - Taaak... To zdecydowanie bardzo dobrze... - wymamrotał cicho, przymykając oczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Przewrócił oczami. - Zabawne, albo zawstydzające. Chociaż, po części to się łączy... - zastanowił się chwilę i wzruszył ramionami, nadal się lekko rumieniąc. - Nie ważne. Ale wolę, żebyś języka nie stracił, bo z kim będę wtedy rozmawiał? Nie martw się, i bez tego typu rozmów Cię zapamiętam. Mam zdjęcia. - Uśmiechnął się delikatnie i odchylił lekko głowę do tyłu. Spojrzał do góry, prosto w oczy Kazu. - No tak, naciesz się i nie wypominaj mi potem skłonności do rumienienia się. - Nadal się lekko uśmiechał. Postanowił dać chłopakowi możliwość oglądania jego polików, skoro go to tak cieszy. Niech ma nagrodę, za przyprowadzenie go tutaj. - No właśnie... Przyszliśmy tu robić zdjęcia a nie dyskutować na różne dziwne tematy i wylegiwać się na ławce. Wypadałoby zrobić jeszcze kilka fotek. - Nadal nie odrywał oczu od chłopaka. Uniósł lekko brew, niemo zadając pytanie o to, co chłopak myśli o tym pomyśle.

    OdpowiedzUsuń
  38. Uniósł lekko brew. - Cierpieć?.. Czemu miałbyś cierpieć?.. - zapytał, niezbyt rozumiejąc. Zadrżał lekko, czując po raz kolejny zimny powiew powietrza. Usiadł prosto, opierając się ponownie plecami o oparcie ławki. - A więc trafiłeś. Podoba mi się tutaj, nawet bardzo. - Uśmiechnął się do niego ciepło i oplótł rękoma nogi, przyciągając je bliżej do siebie. - Nie jestem zbyt dobrym modelem. A jeśli chcesz poćwiczyć, to może porób zdjęcia... No, chociażby ławce. - zaproponował. Był w stanie zrobić wszystko, żeby tylko nie być fotografowanym. - Wiesz, jeśli chcesz nauczyć się robić dobrze zdjęcia, to może lepiej zacząć od łatwiejszych rzeczy... - kiedy mówił, nie odrywał oczu od Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  39. Pokiwał lekko głową. Skoro chłopak nie chciał mówić, to znaczy, że widocznie miał powód. - Mówiłem Ci. Mi zawsze jest zimno. - Zaakcentował mocniej drugie słowo i zaśmiał się cicho. - Oczywiście, będę pamiętał. - powiedział z uśmiechem czającym się w kącikach ust. Westchnął cicho, podając mu aparat. Nie lubił być fotografowany. Dziwnie się czuł, mając wrażenie, że osoba, która właśnie ma w rękach aparat dokładnie mu się przygląda. Zaraz jednak zaczął grzecznie "pozować", czyli nie uciekał ani nie chował się za niczym. Uśmiechał się lekko, w naturalny i niewymuszony sposób. - I jak? Sprawdzam się jako model?.. - roześmiał się odrobinę nerwowo, czując lekkie zażenowanie tą sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
  40. Nadal siedział grzecznie na ławce. Opuścił stopy na ziemię i przekrzywił lekko głowę na bok. Zerknął w stronę chłopka i ponownie rozległ się dźwięk robionego zdjęcia. Roześmiał się cicho. - Tak, będę robił za złodzieja! Wiedziałem, że moja przyszłość w tej szkole będzie bardzo ciekawa. - Nadal nie przestawał uśmiechać się lekko, rozbawiony wypowiedzą chłopaka. - Dziękuję. - Uśmiechnął się i uniósł głowę z dumą. Kolejne zdjęcie. - Wiesz co... To ty powinieneś być Kicia, nie ja. To ty mruczysz. - zaśmiał się cicho i odwrócił głowę w stronę Kazu, kładąc rękę na oparciu ławki. Uniósł lekko brew, wpatrując się w oczy chłopka.

    OdpowiedzUsuń
  41. Zamyślił się na chwilę. - Ale... Jak mogę być osobistym złodziejem, kradnącym ciepło ze swojego osobistego grzejnika?.. - Przygryzł dolną wargę, myśląc nad tym. Po chwili wzruszył ramionami. Później to przemyśli. Nadal wpatrywał się w chłopka, nieruchomymi oczami. - Jak to, przeze mnie? - Przekrzywił lekko głowę na bok. Zauważył odrobinę dziwne zachowanie chłopaka. Nadal nie odrywał od niego spojrzenia zielonych oczu. Chciał zrozumieć, co miał na myśli Kazu, ale za nic w świecie nie potrafił. Leciutko zmarszczył brwi, zastanawiając się ciągle nad tym zachowaniem i dziwnym spojrzeniem, którym został obdarzony. Dopiero dźwięk aparatu wyrwał go z zamyślenia. Zamrugał kilkakrotnie i przeczesał palcami dłoni włosy.

    OdpowiedzUsuń
  42. Uniósł brwi do góry i prychnął. - Może się powtórzę, ale bycie uroczym i ja pasujemy do siebie jak pięść do nosa. - stwierdził, uśmiechając się mimowolnie. Również przeniósł spojrzenie na niebo. - Hmm... Dobry pomysł. - Chwycił jego dłoń i Wstał z ławki. Puścił jego rękę i przeciągnął się leniwie. - No, to już jest bardziej prawdopodobne. Od dziś jestem ławką i trawą, ewentualnie krzakami. - Zaśmiał się i poszedł za nim w stronę gąszczu, który teraz nie wyglądał aż tak... przyjemnie. Całe to miejsce miało teraz dość przygnębiającą aurę. Zwłaszcza, że chyba zaczynało już lekko kropić.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Bardziej pasują pięść i oko. Nos zazwyczaj musi zostać poszkodowany, żeby pasował do pięści. - mówił biegnąc za Kazu. Miał trochę słabszą kondycję, głównie przez te wszystkie używki, ale póki co, nadążał za chłopakiem. Zatrzymał się przy płocie i wspiął na niego zręcznie. Już nie rozglądał się, będąc na górze. Zeskoczył i wylądował na ziemi. Podszedł do Kazu, oddychając odrobinę głębiej, jak zwykle po przebiegnięciu jakiejkolwiek odległości. Chyba trzeba znowu zacząć ćwiczyć... Naciągnął kaptur na głowę i włożył dłonie do kieszeni. Pamiętał już dobrze drogę powrotną, więc skierował swoje kroki w odpowiednim kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  44. Zaśmiał się cicho, widząc papierosa wyciągniętego w swoją stronę. - Dzięki, chętnie. - Zapalił go i zaciągnął się głęboko. Przymknął powieki i pozwolił, aby dym, który wypuścił z płuc owinął jego twarz. Kiedy usłyszał pytanie, czuł, jakby serce mu się zatrzymało. Na zewnątrz jednak nic po sobie nie pokazał. Ponownie się zaciągnął i zaraz wypuścił truciznę z organizmu. - Co masz na myśli?.. - zapytał. Brzmiał niemal niewinnie. Odwrócił spojrzenie w stronę Kazu. Szybko opanował mimikę twarzy i wyglądał na całkowicie spokojnego, wyluzowanego. Jednak, jego serce waliło jak oszalałe. Dość szybko zauważył, że Kazu też nie wyglądał na świętego. Uniósł lekko brew, czekając na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  45. Miał ochotę odejść i nigdy więcej nie patrzeć na Kazu. Jak on mógł mówić o tym tak... spokojnie. Teraz, na twarzy Arica nie było widać żadnych emocji. Zaciągnął się po raz kolejny, starając uspokoić. - Trzy lata. - odparł krótko, wypranym z emocji głosem. Podał mu jedynie ile lat brał na poważnie. U niego również zaczęło się dość gładko. - Cieszę się, że przestałeś. Nigdy więcej tego nie rób. - W jego głosie, można było wyczuć, że naprawdę zależy mu na tym, żeby Kazu nie ćpał. Widział, że chłopakowi widocznie niewiele w życiu zabrały narkotyki. Zbyt spokojnie o tym mówił. Odwrócił od niego głowę i ponownie zaciągnął się trucizną.

    OdpowiedzUsuń
  46. Wyrzucił peta, nawet go nie gasząc i wybuch śmiechem. Był to... niemal histeryczny napad śmiechu. Po chwili otarł łzy, które pojawiły mu się w kącikach oczu. Odwrócił się w jego stronę z uśmiechem. - "Robi się nudne"?.. To tak jak powiedzieć z uśmiechem, że kiedyś tam zabiło się człowieka, albo kilkoro ludzi. - Uśmiech zszedł mu z twarzy. Nadal nie mógł sobie wybaczyć za grzechy popełnione w przeszłości. - Dam Ci znać, jak wezmę się w garść. Jak już przestaną mi się śnić osoby, którym to ja pierwszy raz dałem narkotyki, i które przeze mnie teraz nie żyją. - Podszedł do niego tak blisko, że niemal stykali się ciałami. Włożył dłonie do kieszeni. - A ty? Ilu ludzi zabiłeś, pozbawiłeś życia lub rodziny? Ile osób, które kochałeś opuściło ciebie? - zapytał i zacisnął usta w wąską linię, powstrzymując łzy, napływające do oczu. Ponownie uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  47. Słuchał go. Wiele razy miał ochotę przerwać i powiedzieć, co sam o tym myśli, ale nie miał wystarczająco siły. Chciał też dowiedzieć się czegoś o przeszłości Kazu. Czyli przynajmniej potrafił się opanować, powiedzieć ludziom, jak złe są narkotyki. Aric nigdy nic nie mówił. Nawet nie był dilerem. Ale wystarczyła jedna prośba, aby komuś władował działkę, a on to robił. Wolał sam dopilnować, żeby ktoś nie wstrzyknął sobie za dużej dawki. Jeszcze chwilę wiódł spojrzeniem za Kazu. Otarł szybko oczy i odetchnął kilka razy, próbując przegonić wspomnienia. Teraz liczyła się tylko chwila obecna. Już nigdy, nikomu nie da narkotyków. Tego był pewien. Teraz miał inne zadanie. Przecież miał nie pozwolić, aby czerwonowłosy był smutny. Musiał coś zrobić. Pobiegł za nim. Zagryzł zęby na dolnej wardze i przyśpieszył. Wbiegł przed Kazuhiro i spojrzał mu w oczy. I co teraz?.. Przez chwilę stał tak przed nim, nie wiedząc, co począć. - Przepraszam... - wyszeptał. To było pierwsze, co przyszło mu do głowy. Czuł, że po prostu musi to powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  48. Kiedy poczuł, że Kazu przytulił go, otworzył szerzej oczy, zaskoczony. Niezgrabnie również go przytulił, ale po chwili zabrał dłonie z jego pleców. To było zdecydowanie dziwne. - Nikt nie mówił, że codziennie "szlocham pod mostem". Ja po prostu wolę unikać tego tematu, niż udawać, że wszystko jest w porządku, że nic złego się nie stało. Dlatego nie chciałem nic mówić. - Spojrzał na niego smutno i wzruszył ramionami. Tak, czy owak, nie chciał już więcej rozmawiać o narkotykach. Skoro oboje wiedzieli, jak bardzo boli ich rozmowa o tym, Aric miał nadzieję, że czerwonowłosy nie będzie już więcej o tym wspominał. - Jeśli potrzebujesz płakać- zrób to. Jeśli chcesz się wygadać- proszę bardzo. Jeśli jest cokolwiek, co mógłbym zrobić, żebyś poczuł się lepiej- powiedz mi o tym. Zrobię wszystko, żebyś poczuł się lepiej. - powiedział cichym, poważnym głosem. Cały czas obserwował dokładnie chłopaka, ale w tym momencie zatrzymał spojrzenie na jego oczach. - Wystarczy, że powiesz mi, co mam zrobić. Nie chcę, żebyś przeze mnie czuł się źle. A wiem, że to moja wina i nie wmawiaj mi, że tak nie jest. Lepiej wiem. - Uniósł lekko kąciki ust, w czymś, co przypominało pocieszający uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  49. Przekrzywił lekko głowę na bok. - Może i trzeba, ale ja jeszcze nie mam na to siły. Może kiedyś, jak z tym skończę. - "o ile skończę..." dodał w myślach. Miał wrażenie, że już się z tego nie wygrzebie. Teraz tylko może czekać na wystarczający napływ odwagi, aby świadomie wziąć dużo za dużą dawkę. - Sam wiem, jak niewygodne jest okazywanie prawdziwych uczuć. Zwłaszcza tych, które wskazują na to, że jest się słabym. Rób jak uważasz. - Przygryzł lekko dolną wargę, słuchając go. - Nie masz za co przepraszać. To ja nie potrafię o tym mówić. Od razu atakuję i uderzam w najbardziej bolesne tematy. Ale jeśli Tobie w jakiś sposób mówienie o tym pomaga, spróbuję opanowywać się, kiedy będę chciał znowu coś takiego powiedzieć. - Przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Starał się po sobie nie okazywać żadnych emocji. Nie wiedział, na ile mu się to udało, ale nadal starał się dokładnie przemyśliwać to, co miał zamiar powiedzieć. Ponownie przeniósł spojrzenie na twarz chłopaka. Strasznie źle się czuł wiedząc, że to przez niego Kazu jest smutny. Nawet, jeśli czerwonowłosy starał się to ukryć, nadal dobrze to widział. - Więcej nie zakładaj tej maski. Przy mnie nie musisz, bo i tak zauważę, ze coś jest nie tak. Wolę, żebyś na mnie nawrzeszczał, popłakał się, zrobił cokolwiek, co sprawi, że będziesz czuł się lepiej. Nawet jeśli w przypływie desperackiego smutku postanowisz kogoś zabić, pomogę Ci ukryć trupa... - zamilkł na chwilę i zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś. - ... chyba, że to ja będę tym trupem... - dodał ciszej, jakby nadal zamyślony. Zaraz jednak westchnął. - No, ale wiesz o co mi chodzi. I nie masz za co dziękować. To ja dziękuję, że słuchasz, co tu teraz bredzę. - Ponownie lekko uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu. - To co? Gdzie idziemy posiedzieć?.. Bo wiesz, trochę tu już zimno, no i deszcz pewnie zaraz zacznie padać... - zapytał, wkładając dłonie do kieszeni bluzy. Przekrzywił głowę na drugi bok i przygryzł lekko dolną wargę. Chyba właśnie dostał swojego sławnego słowotoku.

    OdpowiedzUsuń
  50. Westchnął cicho. - Nic nie obiecuję. Nie mam zamiaru okłamywać Cię, mówiąc, że na pewno nigdy więcej nie zaćpam. - opuścił wzrok. Zaraz jednak ponownie spojrzał na chłopaka. - Nie jestem Twoim przeciwnikiem, ale wiem, co twój trener miał na myśli. - Westchnął cicho i pokiwał głową. Chłopak miał rację, właśnie tak to u niego wyglądało. Najpierw milczy i udaje, że nic się nie dzieje, aby potem nagle zaatakować. Postanowił nic już na ten temat nie mówić, wszystko było jasne. Kiedy usłyszał jego kolejne słowa, przez chwilę milczał, chcąc ponownie zapanować nad swoją mimiką i ogólnym zachowaniem. Zaraz mu się to udało i powiedział z neutralnym wyrazem twarzy, którego Kazu raczej nie mógł widzieć, bo Aric opuścił głowę. - Nie jest mi lepiej, kiedy wiem, że mogę kogoś zranić swoimi słowami. Wolę jednak się powstrzymywać. - Pokiwał lekko głową, jakby chciał potwierdzić własne słowa. Nie było to łatwe. Dawno nie rozmawiał z kimś tak otwarcie i tak szczerze. Opuścił ramiona, myśląc, że Kazu mam zamiar odejść w stronę szkoły. Ten jednak, zamiast zrobić krok w bok, podszedł do niego i przytulił. Najpierw, jego naturalnym odruchem była chęć odepchnięcia chłopaka. Zaraz jednak się powstrzymał, pamiętając, że Kazu jest dla niego już niczym przyjaciel. Czerwonowłosy wiedział o nim więcej, niż ktokolwiek inny, więc mógł mu na to pozwolić. Co prawda, już kilka razy dzisiaj pozwolił na taki uścisk, co stawało się powoli niemal irytujące, ale... Nie mógł go teraz odtrącić. Nie po tym, jak sprawił, że Kazu był przez niego smutny. Stał tak, pozwalając się obejmować, sam jednak go nie przytulił. Zmarszczył lekko brwi, czując, że oddech chłopaka jest odrobinę bardziej nierówny. No, na pewno różnił się od tego spokojnego, który zapamiętał, kiedy Kazu przytulił go na polanie. Nie pytał jednak o nic, bo wiedział, że to na pewno nie będzie wygodny temat do rozmów dla czerwonowłosego. - Nie masz za co. - powiedział cicho i uśmiechnął się bardzo delikatnie, choć chłopak nie patrzył na niego. Widział ogromną zmianę w zachowaniu Kazu. Teraz już był pewien, że musi bardziej kontrolować to, co mówi. - Okej, niech będzie biblioteka. - powiedział dość cicho, nadal dokładnie obserwując zachowanie chłopaka. Ruszył w jego stronę, zastanawiając się, co dokładnie tak bardzo zasmuciło Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  51. Szedł w stronę biblioteki w całkowitej ciszy, całkowicie pogrążony we własnych myślach. Dopiero kiedy stanęli przed drzwiami, ocknął się z tego dziwnego stanu. Zdziwiło go odrobinę to, że mieli siedzieć bez światła, ale pominął ten fakt. Oparł się biodrem o biurko, nadal trzymając w ręku koc, który podał mu chłopak. Westchnął cicho. - No cóż, nie mam zbyt wielu pytań. Tylko jedno, ale wymagam wyczerpującej odpowiedzi. - Przerwał na chwilę i rozłożył koc, po chwili zarzucając go sobie na ramiona i owijając się nim. - Czemu jesteś tak smutny? To chyba nie tylko przez to, że rozmawialiśmy o tym, co przywołało jakieś... złe wspomnienia, prawda? - Uniósł lekko brew, przyglądając się badawczo czerwonowłosemu. To, że chłopak powrócił do tematu narkotyków, lekko zbiło go z tropu. Milczał, szukając odpowiednich słów, aby odpowiedzieć na pytanie Kazu. Nie chciał ponownie w jakikolwiek sposób sprawić mu bólu. - Nie, dzięki... - rzucił w jego stronę, kiedy ten poczęstował go gumą. Po chwili, zamiast zacząć mówić, podszedł do biurka, na którym siedział Kazu. Usiadł obok niego i zarzucił połówkę koca na chłopaka. W końcu materiał był na tyle duży, że obaj mogli się pod nim zmieścić, a czerwonowłosy był ciepły. Oparł się o niego ramieniem i zaczął mówić. - W narkotyki wciągnął mnie mój przyjaciel. Zaczęło się pięć lat temu. Trawa, kwas, opium... Czyli standard. - Wzruszył ramionami. Mimo, że nie powiedział zbyt wiele, maił wrażenie, że ujawnia część siebie. Część, której nigdy nikt tutaj miał nie poznać.

    OdpowiedzUsuń
  52. Siedział w ciszy, całkowicie skupiając swoją uwagę na tym, co mówił chłopak. Bardzo dobrze rozumiał, co czuje, jednak zaskoczyło go trochę, że miał siłę opowiedzieć o tym tak... otwarcie. Co prawda, sam tego chciał, ale i tak nie spodziewał się tego. Siedział z kolanami podkulonymi aż pod brodę, którą na nich oparł. Co jakiś czas marszczył delikatnie brwi, niezbyt pewien, czy poprawnie łączy fakty. Kiedy Kazu skończył i zadał pytanie, Aric lekko wzruszył ramionami. - Po pierwsze, nie masz powodu, by mi dziękować. Przyjmijmy, że jest to wymiana: Twoje ciepło, czyli służba mi jako grzejnik za moje wysłuchiwanie tego, co masz do powiedzenia. - Spojrzał na niego i uniósł pytająco brew. - Nie jestem jakimś psychoterapeutą, ale wysłucham i będę się starał pomóc, jeśli tylko będę mógł. - powiedział cicho i opuścił wzrok. Sam nie umiał się tak wygadywać. Przeszłość to przeszłość. Trzeba o niej pamiętać i nawet cierpieć za to, co się zrobiło, ale mówić o tym... To już inna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnął się lekko. - Nie mam zamiaru dawać Ci rad. Mówiąc o pomocy, czy czymś w ten deseń, myślałem... No nie wiem. Mogę posiedzieć z Tobą, ciastko Ci przynieść, cokolwiek, co poprawi Ci humor. - powiedział całkowicie poważnie, choć mogło to wyglądać dość zabawnie w jego wykonaniu. - Powiem Ci, że tak właśnie się nad tym zastanawiałem. Ale skoro Ci to pomaga... To zazdroszczę Ci, że możesz sobie z tym poradzić w taki sposób. Ja tak nie umiem. - Wzruszył lekko ramieniem. - I nie jesteś "zbyt otwarty". Gdybyś przy naszym pierwszym spotkaniu zaczął mi o tym opowiadać... Wtedy tak, byłbyś za bardzo otwarty. Ale skoro znamy się, wiesz, że miałem podobne problemy... Po prostu w ten sposób sobie pomagasz. - Uśmiechnął się lekko i po chwili dodał - Już się chyba przyzwyczaiłem. Nie przeszkadza mi to. - Zadrżał lekko z zimna i zmarszczył brwi. Chyba było mu tak zimno przez mokrą bluzę, którą ciągle miał na sobie. Zdjął ją i położył na biurku, żeby wyschła, a przynajmniej przeschła. Chwycił swój kawałek koca i owinął się nim szczelniej.

    OdpowiedzUsuń
  54. Uśmiechnął się odrobinę mocniej. - Nawet całą paczkę możesz dostać. Al ma zawsze tyle żarcia, że nie zauważy, jak jej ciastka znikną. - Jego uśmiech przybrał teraz bardziej szelmowski wyraz. Kiedy słuchał chłopaka, zastanawiał się przez chwilę, jak to w ogóle możliwe. Zmarszczył lekko brwi i przymrużył oczy. - No, a ja po prostu nie czuję się na siłach, by o tym mówić. - wzruszył ramieniem, a delikatny uśmiech powrócił na jego usta. Kiedy chłopak rozwiesił jego bluzę, uśmiechnął się odrobinę mocniej. - Dzięki. - rzucił i ponownie oparł się o swój osobisty grzejnik. - Tak tak, czuję przecież! - zaśmiał się cicho i oparł polik na jego ramieniu. - Tyle wygrać... - wymruczał cicho. Zaraz jednak ponownie się zaśmiał. - Trudno. Katar jakoś przetrzymam. Gorsze rzeczy musiałem znosić. Najważniejsze, że mogłem w jakikolwiek sposób pomóc. - Przymknął oczy i westchnął cicho, czując, że robi mu się już cieplej.

    OdpowiedzUsuń
  55. Również zaśmiał się cicho. - Tak, będziemy się zajadać ciastkami. Jeszcze termos z kawą przyniosę i będzie idealnie... - Uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu. Westchnął cichutko. - Okej, jak tylko będę czuł się na siłach. Ale ostrzegam. Wtedy pewnie będę Cię zanudzał moimi długimi wywodami. - Uśmiechnął się odrobinę mocniej. Kto jak kto, ale Aric potrafił "lać wodę". Nie był typem osoby, która mówi krótko, zwięźle i na temat. Chyba, że nie chce o czymś opowiadać. Również przeniósł spojrzenie w stronę ich ubrań. - Jeśli masz się okaleczać przy tak podstawowych czynnościach, to może uprasuję za Ciebie?.. - powiedział, patrząc na niego z pobłażliwym uśmiechem. Zraz jednak się roześmiał. - O tak, Twoja misja jest, wbrew pozorom niesamowicie ważna. Zależy od niej moje zdrowie psychiczne i fizyczne! - Pokiwał głową, całkowicie poważny. - Jeśli będzie mi zimno, będę zły, nerwowy i niemiły, a na dodatek mogę się przeziębić. - dodał po chwili, na wypadek, gdyby chłopak miał jakikolwiek wątpliwości co do tego. - No, ja też niby tak łatwo nie choruję. Żebym się rozchorował trzeba czegoś więcej, niż siedzenia w deszczu, czy też w mokrych ubraniach. Ale dziękuję i zapamiętam to sobie. - zaśmiał się, nie podnosząc głowy z jego ramienia.

    OdpowiedzUsuń
  56. Zaśmiał się. - Okej, pozwalam. Zaznaczam jeszcze, że pijam espresso. - Uniósł lekko brwi, patrząc na chłopaka. Żeby nie było, że mu jakąś cappuccino przyniesie... Chociaż i to niezłe. - No tak, zanudzę Cię na śmierć a nadal będziesz uważnie słuchał. - Zaśmiał się cicho. - To by było do Ciebie podobne... - stwierdził, kiwając lekko głową, przez co potarł lekko polikiem jego ramię. - No tak, mnie też przedmioty nieożywione nie lubią... - mruknął cicho, ale po chwili również się uśmiechnął. - Żebym się rozchorował?.. No, cóż... Trzy dni zimą, bez dachu nad głową, jedynie z cienką kurtką skończyły się u mnie zapaleniem płuc. Myślę, że to i tak dość... dobrze się skończyło. - Wzruszył ramionami. - Ale żebym złapał przeziębienie raczej muszę mieć kontakt z osobą chorą, bo tak to sam z siebie się raczej nie rozchoruję. - Zaśmiał się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  57. Przewrócił oczami. - To może Ci to zapiszę, czy coś?.. - zaśmiał się cicho. Nie czekał na odpowiedź, tylko zaczął grzebać w kieszeni, w poszukiwaniu jakiejś karteczki. Zaraz znalazł karteczkę i jakiś ołówek i zapisał na karteczce nazwę kawy. - No, proszę~ - podał mu ją z uśmiechem. Oparł dłonie za plecami i odchylił głowę do tyłu, patrząc na sufit. Westchnął cicho. - Nie będzie. - Zaśmiał się cicho. - Też niezbyt mi się uśmiecha przesiadywanie na mrozie, ani generalnie chorowanie. Bo zawsze jak już jestem chory, to pełny pakiet: kaszel, katar, zawroty głowy, senność, bóle głowy, gardła, wszystkiego... - zaczął wymieniać i przewrócił oczami. - Więc nie, nie spełnisz się jako pielęgniarka... - zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnął się lekko. Ponownie odchylił głowę do tyłu i zapatrzył się w sufit. - Cóż, żeby spełnić się jako pielęgniarka, możesz znaleźć sobie kogoś, kto często choruje. No, chyba nie muszę to być konkretnie ja. - zaśmiał się lekko. Przeniósł spojrzenie przymkniętych lekko oczu na okno. - Hmm... Rzeczywiście... - Przekrzywił lekko głowę na bok. - A ty? Zostajesz tu, czy idziesz?.. - zapytał cicho. Raczej nie miał ochoty wychodzić stąd. W dużej mierze, było to spowodowane ciepełkiem, którym emanował Kazu. Sprawa mogłaby wyglądać inaczej, gdyby poszli razem. Zadrżał lekko na myśl o tym, jak zimno musi być teraz na dworze.

    OdpowiedzUsuń
  59. Uniósł lekko brwi ku górze. - O. A czemu właśnie konkretnie ja? Praca to praca~! Sam sobie pacjentów nie wybierzesz. - zaśmiał się melodyjnie i spojrzał na chłopaka kątem oka. Obserwował dokładnie jego poczynania. - Ej, nie pognieć bardziej tej bluzy, bo będę miał więcej pracy przy prasowaniu! - ostrzegł go i ponownie się zaśmiał. - No dobrze, mogę iść. - zgodził się łaskawie i zeskoczył z biurka. Podszedł do niego iście arystokratycznym krokiem i poważną miną. Położył swoją dłoń na jego i uśmiechnął się lekko. - Tańczymy poloneza? - zapytał, unosząc lekko brew ku górze.

    OdpowiedzUsuń
  60. Zaśmiał się i spojrzał z pobłażliwym uśmiechem na Kazu. - Praca ze mną nie będzie przyjemnością. Co do tego jestem pewien. - pokiwał głową i przewrócił oczami, słysząc jego słowa. - Niech Ci będzie. Jak coś mi się stanie, to będę Cię wołał... - Uśmiechnął się do Kazu ciepło. Był lekko zaskoczony, kiedy ten obrócił nim i złapał w pasie. No co jak co, ale to było odrobinę dziwne. Zamrugał kilkakrotnie i zaśmiał się, poprawiając sobie jego koszulę na ramionach. - Nie ma prostszego tańca, niż polonez. - zaśmiał się lekko i spojrzał na chłopaka. - Niby potrafię, ale to tylko przez to, że musiałem się tego nauczyć. Nic więcej. A ten obrót jakoś nie przypominał mi "twardych podskoków Irlandzkich"... - Spojrzał na niego unosząc brew ku górze. Szedł obok niego, nie przejmując się tym, że idą za rękę.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Skoro już musisz... - wymamrotał, niby obojętnie, ale zaraz na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. - Ja musiałem nauczyć się kilku tańców, bo rodzinne "ceremonie" i spotkania wymagały, żebym tam tańczył. Jakkolwiek na to nie spojrzeć, pochodzę z dość znanej rodziny... - mruknął i nadal maszerował obok chłopaka. - Też zdecydowanie wolę tańczyć z kimś, niż sam. Może dla tego, że nie umiem tańczyć, więc zwykle to moja partnerka przyciągała uwagę. - Przewrócił oczami. Przemilczał fakt, że kilka razy to on był "partnerką", a to głównie przez wzrost oraz budowę ciała. Zmarszczył lekko brwi, słysząc słowa, których nie zrozumiał. Zaraz jednak uśmiechnął się lekko, słysząc znaczenie jego wypowiedzi. Miał ochotę wypomnieć mu, że nie jest kobietą, i że nie trzeba go przepuszczać w drzwiach, ale z racji, że w środku było cieplej, wkroczył tam. - Merci beaucoup. - odpowiedział z pięknym, francuskim akcentem.

    OdpowiedzUsuń
  62. Przez chwilę zastanawiał cię, co odpowiedzieć. - Właściwie... To chyba lubię tańczyć. Jednakże, nigdy nie zainteresowałbym się tym, gdyby nie przymus nałożony przez rodzinę. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. - Nie umiem tańczyć tak... na luzie. Znam się tylko na tańcach klasycznych, więc raczej trzymam się zasad i tyle. To jest tylko wyuczenie się kilku układów, ale nawet podoba mi się to. - Ponownie uniósł kąciki ust. Kiedy weszli do budynku odwrócił się twarzą do Kazu i uśmiechnął się słodko, przekrzywiając lekko głowę na bok. - Tak, to było po francusku. Urodziłem się we Francji. - wyjaśnił. - Było to podziękowanie, w tym wypadku akurat za przytrzymanie drzwi. - Nadal uśmiechał się w ten sam sposób. Uwielbiał język francuski. Używanie go sprawiało mu ogromną radość, zwłaszcza, że teraz był zmuszony do mówienia po japońsku, co nie było zbyt wygodne.

    OdpowiedzUsuń
  63. Pokiwał głową. - Chętnie~ - Przemilczał fakt, że potrzebuje do tańca partnerki, ale to się już potem załatwi. Szedł za nim po schodach i słuchał, co mówi. - No cóż, można się było domyślić, zwłaszcza słysząc, co tańczysz. - przewrócił oczami, chociaż czerwonowłosy nie mógł tego dostrzec. Przez chwilę zastanawiał się, co może powiedzieć. Zaraz jednak uśmiechnął się lekko. - Ne vous inquiétez pas. Ce n'est pas une langue difficile. Vous allez apprendre. - Ponownie uśmiechnął się słodko, patrząc w jego oczy.

    OdpowiedzUsuń
  64. Obserwował dokładnie reakcję Kazu. Zmarszczył lekko brwi i przekrzywił głowę na bok. Po chwili ruszył za nim po schodach. - Zwyczajne, ale trzeba przyznać, ze po francusku wszystko brzmi dostojniej. - zaśmiał się cicho. - No idę, idę... - Przewrócił oczami i westchnął cicho. Powiedziałem, żebyś się nie martwił,bo jest to łatwy język i nauczysz się go. - Wzruszył ramionami. - W końcu francuski jest tu jednym z nauczanych przedmiotów, więc problemu z tym raczej nie będzie. - Uśmiechnął się lekko. Weszli już na górę i białowłosy delikatnie rozmasował swój kark, który bez żadnego wyraźnego powodu zaczął go boleć.

    OdpowiedzUsuń
  65. Zarumienił się lekko, słysząc stwierdzenie Kazu. Zamrugał kilkakrotnie. Nie spodziewał się takiego stwierdzenia z ust chłopaka. - Ummm... Patrząc po przydatności, bardziej przyda Ci się niemiecki, ale to Twój wybór. - Powiedział, odwracając nadal lekko zarumienioną twarz. Zaraz skorzystał z rady czerwonowłosego i zaczął uciskać w odpowiednim miejscu. Rzeczywiście, pomogło. Spojrzał na Kazu szerzej otwartymi oczami, zaskoczony faktem, że zadziałało. - Nie, dzięki, już nie trzeba. - uśmiechnął się lekko. Miał ochotę rzucić coś jeszcze po francusku, ale zrezygnował w ostatnim momencie.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uniósł lekko brwi, słuchając chłopaka. Może i wykorzysta to przeciwko niemu, ale na pewno nie teraz. Może któregoś dnia, jak zajdzie mu za skórę... - Przechodziłeś kurs masażu?.. - zapytał unosząc lekko brwi ku górze. Nie spodziewał się tego po Kazu, ale miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł skorzystać z jego usług. Słysząc kolejne słowa zmarszczył lekko brwi. Już miał nadzieję, że chłopak tego nie zauważył. Przewrócił oczami z odrobinę mocniej zaciśniętymi ustami. - Wydaje Ci się. - rzucił i skrzyżował ręce na piersi, odwracając głowę na bok, żeby chłopak nie widział jego polików.

    OdpowiedzUsuń
  67. Spojrzał na niego. najpierw tylko kątem oka, ale potem powoli odwrócił twarz w jego stronę, słuchając jego słów. Patrzył an niego swoimi zielonymi oczkami i przekrzywił lekko głowę na bok, jak zawsze, kiedy się nad czymś skupiał. Szybko domyślił się, że chłopak sięga po swoją bluzę, w końcu nie miał ani powodu, ani pozwolenia żeby go objąć. Odebrał swoją bluzę. - Dzięki. - Uśmiechnął się lekko i poczynił krok w stronę pokoju. - Do jutra, będę pamiętał. Bonne nuit. - Ponownie uśmiechnął się słodko i wszedł bezgłośnie do pokoju.
    (Zaczniesz kolejny wątek, czy masz już Arica i mnie dość?..)

    OdpowiedzUsuń
  68. (No, niby tak~ A ja nie mam zamiaru się Ciebie pozbywać, o nie~! huhuh... trzeba pobijać rekordy, a co!)

    Mimo, że był osobą nad wyraz leniwą, to przez swoje skłonności do marznięcia i bardzo płytki sen zawsze budził się rano. Nawet za rano, bo przez to zawsze kiedy wstawał było mu niesamowicie zimno. Jak co ranka, wstał z łóżka, nie budząc Andrewa, z którym od jakiegoś czasu sypiał, umył się i już miał się ubierać, kiedy przypomniał o tym, że ma pokazać Kazu jak tańczy. Wybrał więc dość wygodne spodnie i trampki. Co z tego, że będzie tańczył walca czy poloneza?.. Garnituru czy fraku nie będzie zakładać. Żadnych dziwnych butów też nie włoży. Co to, to nie. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie w stronę blondyna i wyszedł z pokoju z zamiarem przyszykowania sobie kawy. Stanął jak wryty widząc Kazu siedzącego przed jego drzwiami. Zamrugał kilkakrotnie i cicho zamknął za sobą drzwi do pokoju. - Hej... - powiedział cicho, żeby nie zbudzić reszty śpiących i skacowanych osób w innych pokojach.

    OdpowiedzUsuń
  69. Ruszył za nim. Był lekko zaskoczony tym, że chłopak na niego czekał. Skupił spojrzenie na jego butach, które wyglądały naprawdę... interesująco. Już nie mógł się doczekać, aby zobaczyć, jak Kazu tańczy. Również stanął pod drzwiami do kuchni. No, to nie napije się dziś swojego ulubionego napoju. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na czerwonowłosego, który dzisiaj chyba postanowił zrobić mu dzień dobroci dla zwierząt. Sam wskazał na swoją torbę. - No, a ja mam ciastka i trufle, mon ami. - Uśmiechnął się lekko. - To jak? Idziemy? - zapytał, ruszając w stronę wyjścia z budynku.

    OdpowiedzUsuń
  70. Zaśmiał się pod nosem, słysząc jeszcze, jak czerwonowłosy powtarza po nim słowa. - To znaczy "przyjacielu". Czasem dodaje się to, jeśli zwracasz się do kogoś, kto jest dla Ciebie ważny. - Wyszedł na dwór zaraz za Kazu. Podskoczył, kiedy poczuł powiew zimnego wiatru. - JEZZZZ... - Niemal krzyknął, trzęsąc się z zimna. Założył kaptur na głowę i nasunął bandanę na nos. Podszedł w stronę czerwonowłosego i spojrzał na jego dłoń. - Pozwolę, ale tylko dla tego, że masz ciepłe dłonie. - Wyjaśnił z powagą i położył dłoń na jego ręku. Miał cichą nadzieję, że w bibliotece będzie ciepło, a przynajmniej cieplej, niż tu. Niemal zamruczał cicho, czując, że jego dłoń powoli nagrzewa się od Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  71. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  72. Zaśmiał się lekko, słysząc go. - No tak, ale nad wymową popracujesz sobie od p o d s t a w ~! - Maszerował obok niego, przebierając szybciej nogami, żeby było mu cieplej. Dawało marny skutek, ale i tak było choć odrobinę lepiej. Żeby tak brutalnie, z ciepłego łóżeczka na taki mróz wyrzucić... No dobra, może sam wyszedł, ale i tak zmiana była okrutna. Otoczony ciepłym ramieniem wszedł do budynku. - Przynajmniej nie wieje... No i jest cieplej. - zaakcentował mocniej przedostatnie słowo i uśmiechnął się lekko. Obserwował, jak chłopak wyjmuje różne przedmioty z torby. Koc, który podał mu chłopak rzeczywiście był milszy w dotyku. Zarzucił go sobie na ramiona i usiadł obok Kazu Wyjął z torby ciasteczka czekoladowe, toffi, praliny z jednej z najbardziej ekskluzywnych cukierni oraz słodkie makaroniki domowej roboty. - Częstuj się. Dobrze, że nic nie dodawałeś do kawy, bo pijam czarną, bez cukru, mleka ani śmietanki~ - Stwierdził, uśmiechając się lekko. Zaczął machać nogami, które swobodnie zwisały mu z biurka i zerknął kątem oka na Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  73. Mężczyzna siedział przy biurku i przeglądał plan lekcji oraz program nauczania, kiedy ktoś poprosił go, aby wyszedł z pokoju, gdyż jakiś uczeń chce się z nim widzieć. Odłożył wszystko na kupkę i ruszył płynnie w kierunku drzwi, myślał sobie, o co chodzi. Wyszedł na zewnątrz pokoju nauczycielskiego i zobaczył chłopca o czerwonych włosach. Pewnie był to uczeń jego klasy.
    Nauczyciel uśmiechnął się szeroko. - Tak? - Zapytał serdecznie, gdyż nie był wrogo nastawiony do uczniów, a co dopiero do własnej klasy.

    OdpowiedzUsuń
  74. Nauczyciel dokładnie przyjrzał się uczniowi, który właśnie mu się przedstawił. Rzeczywiście, może był lekko za młody i zlewał się z uczniem, ale nie przeszkadzało mu to. Młody mężczyzna uśmiechnął się z powodu, iż uczeń tak ciepło go przyjął.
    - Witaj Kazuhiro - powiedział dziarsko mrugając prawym, zielonym jak trawa okiem. Kiedy usłyszał swoje "nazwisko" poprawił uprzejmie ucznia. - Rainer, ale możesz mi mówić Ralph. - powiedział znów dziarsko, był bardzo wyluzowany jak na nauczyciela i to jeszcze chemii. Uśmiechnął się jeszcze raz, kiedy uczeń wspomniał, że chce go oprowadzić po szkole.
    - Em, dziękuję bardzo, ale już się zorientowałem mniej więcej, gdzie co jest. - odparł uprzejmie już raczej z nauczycielskim tonem. - Ale to miło z twojej strony - pochwalił ucznia. W głowie Ralpha krążyły ciągle te same myśli, czy uczniowie go polubią, jednak chyba na to wskazywało.
    - Na razie mam nic do roboty, więc nie będę cię wykorzystywał do jakiejś czarnej roboty - powiedział dziarsko z uśmiechem na ustach. - Ale będę pamiętał, że jesteś chętny. - dodał po chwili zastanowienia przecierając oczy.

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiał się pod nosem, widząc reakcję chłopaka na słodycze. Pokiwał twierdząco głową. - Mam. Trufle truskawkowe i kilka makaroników. - Wskazał palcem na pudełko z truflami, a po chwili na kilka różowych makaroników. - Nie musisz mi oddawać duszy. Zadowolę się kawą. A jak chcesz, to następnym razem złożę zamówienie na coś, gdzie będzie więcej truskawek. - Uśmiechnął się lekko i sięgnął po termos. Odkręcił do i zamruczał cicho, wdychając aromat kawy. Przymknął powieki rozkoszując się tym zapachem. Przez chwilę zastanawiał się, czy Kazu nie pije kawy z jakichś konkretnych powodów. - Czemu nie pijasz? Masz jakieś... problemy z sercem, czy coś?.. - Zapytał go, unosząc lekko brew do góry. Nie odrywając od niego wzroku upił łyczek gorącego napoju, a w kącikach jego ust pojawił się delikatny uśmiech. Chwycił jedno z ciastek i odgryzł kawałek. Uśmiech powiększył się minimalnie, kiedy poczuł jak czekolada rozpuszcza mu się w ustach. - I wiesz co?.. Podoba mi się ten język, Irlandzki, il me plaît, mon ami. - dodał jeszcze po francusku, z racji, że miał dobry humor i miał ochotę odrobinę podrażnić się z Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  76. Obserwował chłopaka z lekkim niedowierzaniem. Tyle radości przez zwykłe słodycze?.. No dobra, sam podobnie reagował na kawę, ale bez przesady. Mimo to, zachowanie czerwonowłosego miało w sobie coś zabawnego. Uniósł lekko kąciki ust ku górze i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Sam upił kolejny łyk kawy, widząc, że nic raczej nie poradzi na jego truskawkową manię. Ale kawę przyniósł całkiem dobrą, więc nie ma co narzekać, a jedynie starać nie wybuchnąć śmiechem z jego zachowania. - Rozumiem, mam to samo z kawą, więc wiem co czujesz. - zaśmiał się pod nosem i ponownie pokręcił głową. - Skoro sobie tego życzysz... Będą i świeże truskawki i trochę słodyczy z nimi. - Pokiwał głową, nadal się lekko uśmiechając. Przez chwilę zastanawiał się, czy dobrym pomysłem byłoby upieczenie jakichś ciasteczek z kremem i truskawkami... No, ale tym się zajmie już w domu, jak pojedzie na weekend. Kto by pomyślał, że umiejętności kucharskie będą jednak potrzebne. A przynajmniej przydatne. Spojrzał z troską na Kazu, słysząc nazwę choroby. Niezbyt dobrze kojarzył, na czym dokładnie polega ta choroba, ale brzmiało dość groźnie. Spojrzał zdezorientowany na swoje dłonie, kiedy poczuł, że odebrano mu kawę. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na chłopaka z mieszanką odrobiny złości, dezorientacji i zaskoczenia w oczach. Tylko Aric potrafił przekazać tyle emocji jednym, krótkim spojrzeniem. Powiódł spojrzeniem za swoją dłonią, kierowaną ręką Kazu i zmarszczył mocniej brwi. No tak, serce biło mu spokojnie, a czerwonowłosemu szybciej. Czyli ta choroba, to musiał być rodzaj... arytmii?.. Pokiwał lekko głową, rozumiejąc już, na czym mniej-więcej polegała choroba. Już wiedział, skąd kojarzył tą nazwę. Jego przyjaciel dostał tachykardii od narkotyków. - Urodziłeś się z tym, czy dopiero po jakimś czasie ujawniła się u Ciebie ta choroba?.. - zapytał z nutą troski w głosie. Tak naprawdę, chciał się jedynie dowiedzieć, czy było to od narkotyków, czy też nie. Uśmiechnął się lekko. - Powiem tak- Irlandzki brzmi ciekawie, zupełnie inaczej, niż francuski czy japoński. - Zaśmiał się widząc reakcję Kazu. - Tak~ Dokładnie to powiedziałem. To znaczy "podoba mi się". - Uśmiechnął się łobuzersko, ale zaraz przewrócił oczami. - Jesteś gorszy, niż ja. Nie wiedziałem, że tak łatwo sprawić, żebyś się zarumienił. - Ponownie zaśmiał się pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  77. Przewrócił oczami i spojrzał na niego poważnie. - Jak to nie?.. Może być słodka, jeśli dodasz cukru. Ma cudowny aromat. Zupy nie zrobię, ale mogę przygotować kawę na mnóstwo różnych sposobów! - Wyprostował ręce nad głową i uśmiechnął się szeroko. - Na co dzień piję zwykłą czarną, bo nie mam czasu przygotowywać sobie żadnej specjalnej, choć w domu zwykle pijało się cafe allange. Ale poza tym uwielbiam... No, na przykład karmelową latte-macchiato, frappe czy mocha~ - Rozpoczął swój wywód na temat ulubionego napoju, gestykulując przy tym dość zabawnie. Uśmiechał się rozmarzony, przypominając sobie różne gatunki kaw, które kiedykolwiek pijał. - O! Albo... kawa po irlandzku~! - Przypomniało mu się nagle. Pokiwał entuzjastycznie głową. - Widzisz?.. Może zupy nie zrobię, ale na ile sposobów przygotuję jeden napój?.. Oczywiście, do tego dochodzą słodycze, do których można użyć kawy... - rozmarzył się, kładąc sobie dłoń na sercu. Przewrócił ponownie oczami, opanowując się. - Skoro tak, to coś tam wymodzę, jak będę w domu... - Stwierdził, wzruszając ramionami. Jedną dłonią poprawił koc, który opadł mu z jednego ramienia, kiedy tak żwawo gestykulował. Zamilkł, słuchając opowieści chłopaka. Czyli to jednak od narkotyków. Pokiwał lekko głową, marszcząc minimalnie brwi. Przekrzywił głowę na bok, dokładnie starając się zapamiętać wszystkie fakty. Kto wie, czy kiedyś nie będą mu te informacje potrzebne?.. - Nie martw się, jeśli chcesz, to mów. Tylko nie wymagaj jakichkolwiek komentarzy ode mnie, bo znowu powiem coś... złego. Rozumiem Twoje podejście tylko... - Zamilkł na chwilę i westchnął. - No dobra, nie rozumiem. Ale mi to nie przeszkadza. - Wzruszył lekko ramieniem. Słuchał chłopaka i uniósł lekko brwi. - No doooobra... Już nie będę. - Westchnął cicho, lekko rozbawiony. - Ale teraz poprosiłbym o zwrot termosu, bo się stęskniłem... - Spojrzał mu w oczy z miną, niczym błagający o coś szczeniaczek.

    OdpowiedzUsuń
  78. Uniósł lekko brwi, zadowolony, że przekonał chłopaka do swojej racji. - Jest jeszcze więcej rodzajów. A po Irlandzku jest wspaniała. Tylko trzeba mieć do niej dobry alkohol... - Pokiwał głową w zamyśleniu. - Jakiś tani "łiskacz" i cała kompozycja się wali... - Westchnął i zmrużył lekko oczy. Chętnie by sobie kiedyś zrobił taką kawę, potrzeba mu tylko składników... Ale to załatwi Al. - Nie pij, jeszcze Ci pikawa padnie i na mnie będzie... - uniósł brwi i skrzyżował ramiona na piersi. Może i na głos żartował sobie z tego, ale tak naprawdę czuł niemal troskę w stosunku do chłopaka. Choroby z sercem raczej nie należą do takich, które można bagatelizować. Zaraz się uśmiechnął, słysząc jego słowa. - Skoro tak bardzo tego chcesz, to mogę odświeżyć sobie cukiernicze umiejętności i coś tam zrobić, ale nie licz na cuda. - Przewrócił oczami, nadal się lekko uśmiechając. Jak dawno nic nie piekł, ani nie "bawił się" w kuchni. Trochę się za tym stęsknił. Westchnął ciężko. - To, że dużo się tego nasłuchałeś, nie znaczy, że możesz jeszcze więcej. Nie mam zamiaru sprawiać Ci przykrości. - Przygryzł na chwilę dolną wargę i zamilkł. - Wiem, jak łatwo jest udawać, że jakieś słowa wcale nie ranią. Tyle, że czasem może się zdarzyć, że to, co ktoś powie jest jednak prawdą, którą dopiero wtedy sobie uświadamiamy. Ja nie jestem od tego, żeby prawić Ci kazania, czy pouczać. - Wzruszył ramionami, nadal skupiony na swoich myślach, których część wypowiadał na głos, przez co jego wypowiedź mogła być trochę nieskładna. - Może i masz dobry humor, ale nie chcę ryzykować. Nawet nie wiem, co mógłbym powiedzieć, a skoro tak jest, to znaczy, że powinienem milczeć. A ja ciągle pieprzę, jak potłuczony. - Westchnął ciężko i opuścił ramiona zrezygnowany. Chyba naprawdę dobrym pomysłem byłoby zamilknąć. Szkoda, że tego nie potrafił. - Nie jestem taki jak ty, czyli?.. - zapytał cicho. Podkulił pod siebie nogi, usiadł po turecku i oparł łokcie na kolanach. Rozpromienił się lekko, kiedy dostał termos w swoje łapki. Prychnął cicho na jego słowa i wpił w niego spojrzenie swoich zielonych oczu. - Taki był zamiar: szantaż emocjonalny... I nie. Mnie się nie przytula. Mnie się co najwyżej ogrzewa własnym ciepłem. - Pokiwał głową na potwierdzenie własnych słów.

    OdpowiedzUsuń
  79. Spojrzał na niego poważnie. Zacisnął odrobinę mocniej usta i minimalnie ściągnął brwi, co oznaczało, że był naprawdę zdenerwowany, ale starał się to zamaskować. Trzeba przyznać, że dość dobrze mu to wychodziło. - Więc jestem nikim. - powiedział, niemal sucho. Skinął lekko głową, potwierdzając tym własne słowa. Westchnął głęboko i uspokoił się. Nienawidził pokazywać ludiom, jak bardzo mu na nich zależy. Jakoś tak... to nie było w jego stylu. - Lubisz słodkie kremy?.. Czekoladę?.. Wymień coś więcej, poza truskawkami, bo to już wiem. - przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko. - Wiesz, tu nie chodzi tylko o Ciebie. Sam też bym się źle z tym czuł. nie lubię sprawiać innym przykrości. - Wzruszył lekko ramieniem. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, może było to odrobinę egoistyczne podejście do sprawy, ale skoro miał mówić wszystko, to nie ma sprawy. - Nawet jeśli ty mi wybaczysz, ja sobie nie. Nie chcę mówić Ci nic niemiłego. Wolę to po prostu przemilczeć. - Uniósł lekko kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Upił drobny łyk kawy, która nadal była przyjemnie ciepła. Westchnął ciężko. - Nie. Nie jestem "dobrym człowiekiem". Jak ktoś taki jak ja może być dobry?.. - zastanowił się na głos. - Ja tylko "dobrego" udaję. - Opuścił głowę i zapatrzył w swoje dłonie, pierwszy raz przyznając się do tego, że okłamuje ludzi. Może nie zrobił tego całkowicie otwarcie, ale jednak Kazu pewnie się domyśli o co chodzi. - Jeśli będę chciał coś powiedzieć, to to zrobię. Jeśli jednak nie będę tego chciał, to nie zmusisz mnie do tego. - Uśmiechnął się lekko i wzruszył ramieniem, patrząc w stronę czerwonowłosego. Pozwolił przytrzymać swój podbródek, jednak zamrugał kilkakrotnie, odrobinę zaskoczony tym gestem. - No cóż, co do tego muszę się przyznać. Nie jestem Tobą. No i nigdy nie będę. - Westchnął i zaczął cytować, słysząc kolejne słowa chłopaka. - "Ja – to katalog czytelni, fonograf kupiony na raty, księgarnia; ja – to wszystko, co sobie kto życzy, byle nie taki ja jednolity, taki, który wie, skąd, dlaczego i po co, taki ja, świadomy siebie, swych dążeń, myśli, czynów." - Przekrzywił lekko głowę na bok i przymknął powieki, mówiąc ten fragment prozy. - Ja nie jestem wyjątkowy. Jestem całkowicie zwykły. A ty? Poza tym, że jesteś największym fanatykiem truskawek, masz najbardziej nienormalne podejście do swojej przeszłości i masz najlepszą pracę w tej szkole, czyli moja pielęgniarka oraz grzejnik, co jest w Tobie wyjątkowego? - zapytał, unosząc lekko kącik ust ku górze, w lekkim uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  80. Mężczyzna uśmiechnął się na znak tego, że nic wielkiego nie siało się z powodu przekręcenia nazwiska.
    - Nic nie szkodzi, tyle tych imion mam, że sam mam czasami problem, żeby się przedstawić. - Powiedział dziarsko klepiąc chłopaka po ramieniu. Na pewno zastosuje się do tego, aby mówić do ucznia Kazu. W sumie to nawet było dla niego na rękę. Uśmiechnął się tym razem szerzej, kiedy usłyszał o tym, iż nauczyciele "mogą" narzekać na chłopaka, jednak stwierdził, że to jest totalnie nierealne, gdyż taki miły chłopczyk nie jest w stanie sprawiać jakichkolwiek problemów wychowawczych.
    - Pewnie będą sobie tylko tak żartowali. - dodał po chwili zastanowienia ciągle z uśmiechem na ustach. Jego oczy świeciły się jak dwie świeci o zmroku.
    Wpadł w lekkie zakłopotanie, gdyż rzeczywiście miał mnóstwo papierkowej pracy, ale jakoś nie chciał kłopotać tym ucznia, gdyż jak dobrze wiedział sam pewnie miał wiele sprawdzianów i prac domowych to wykonania.
    - No jakoś tak się składa, że wszystko już zrobiłem. - powiedział sztucznie się uśmiechając, bo wcale tak nie było. Kupa dokumentów czekała na niego w pokoju nauczycielskim i sprawdziany klasy 1E do sprawdzenia z działu "Kwasy beztlenowe i tlenowe". Nauczyciel westchnął cicho, na samą myśl o tym dostawał skrętu dwunastnicy.
    - A właśnie, nie sprawdziłem jeszcze, na czym skończyliście materiał z poprzednim nauczycielem. - powiedział nauczycielskim tonem mierząc ucznia wzrokiem typu "ale fajnie, że ktoś tutaj lubi pana Rainera, albo chociaż udaje".

    OdpowiedzUsuń
  81. Przymknął lekko powieki, słuchając słów chłopaka. Kąciki jego ust ułożyły się w minimalny uśmiech. - Miłe, czy nie... - Wzruszył ramionami i przeniósł spojrzenie na chłopaka. - Prawdziwe. A jeśli rzeczywiście przestanie ci bić serducho, to oczekuj mnie w miejscu, w którym się znajdziesz po śmierci. Osobiście wrócę po Ciebie, ożywię i własnoręcznie sprawię, że będziesz chciał ponownie wrócić tam, skąd przybyłeś. - Dzięki dobrym wykorzystaniu swojej mimiki, jego słowa mogły zabrzmieć, jak groźba. Cóż, taki był zamiar. Może i był pacyfistą, ale i tak wobec osób, które w jakikolwiek sposób go zdenerwowały, co nie było łatwym zadaniem, naprawdę żałowały swojego postępowania. Na jego twarzy pojawił się niemal dumny uśmieszek. - Czuję się zaszczycony. A więc spodziewaj się różnych, być może czasem nawet dziwnych, kombinacji smakowych. - Przekrzywił lekko głowę, pozwalając włosom opaść swobodniej na jego twarz. Zmierzył czerwonowłosego uważnym spojrzeniem. "Jak na razie"... Czyli mógł mieć przynajmniej chwilowy spokój. Tylko, co potem?.. To się już jakoś załatwi. Westchnął i pozostawił jego kolejne słowa bez odpowiedzi. Co mógł powiedzieć? Na pewno nie, że przestanie udawać i "grać". Tego nie byłby w stanie zrobić. Przynajmniej, jak na razie. Wyciągnął dłoń po waniliowy makaronik, którego słodki smak idealnie pasował do goryczy kawy. Ugryzł kawałek, a jego uśmiech poszerzył się odrobinę. Może i kawę lubił gorzką, ale do tego napoju ubóstwiał mieć coś, co złagodzi ten specyficzny aromat. Wanilia nadawała się do tego idealnie. - ...Nic z tego, co wymieniłeś nie czyni mnie wyjątkowym. - Przewrócił oczami, pewny sowich słów. W końcu, jak on mógłby się mylić?.. Przynajmniej pod takim względem. Ponownie ugryzł kawałek makaronika i upił łyk kawy. - Są to jedynie... umiejętności i wyuczone rzeczy, cechy charakteru i wyglądu. - Przewrócił oczami i zatrzymał wzrok na Kazu. Wysłuchał spokojnie jego słów. Wbił w niego spojrzenie swoich soczyście zielonych oczu. - Wygląda na to, że nikt nie jest wyjątkowy, bo to, co wymieniłeś o mnie, można by odrobinę zmienić i przypisać Tobie. Więc, zgodnie z Twoim sposobem myślenia, albo wszyscy są wyjątkowi, albo nikt. - Uśmiechnął się lekko, w ciepły sposób. Pochylił się nad nim i dźgnął go w brzuch, w odwecie za tykanie jego klatki piersiowej. - Ale ja uważam, że jesteś wyjątkowy. Jesteś pierwszą osobą, przy której mówię prawdę. A to już jest coś, uwierz mi. - Ponownie się uśmiechnął, tym razem z odrobiną dumy. Odsunął się od chłopaka odrobinę i upił kolejny łyk kawy, nadal się uśmiechając. Sięgnął po truflę czekoladową i wgryzł w nią zęby z nadzieją, że sprosta jego oczekiwaniom. W końcu, nie mógł podać Kazu czegoś, co nie miało dobrego smaku.

    OdpowiedzUsuń
  82. Młody Rainer uśmiechnął się miło do ucznia, sam kiedyś był niezwykle nieznośny w szkole, dlatego rozumiał go całkowicie. Przypomniały mu się niezłe draki, kiedy wynosili tablice z sali albo zostawiali w klasach śmierdzące jaja w szufladach. Od tych wspomnień zrobiło mu się trochę wstyd, no ale nic. Nauczycielem jest raczej od niechcenia, bo wolał być dentystą.
    - Myślę, że jakoś sobie z tobą poradzę. – powiedział lekko zadziornie spoglądając na twarz ucznia. Jakoś nie miał ochoty prowadzić tutaj batalii między społecznością uczniów, bo szkoła to nie więzienie, ale porządek przynajmniej na jego lekcjach musiał być.
    - No rzeczywiście, pracy mam trochę. – zaciął się na moment i wypuścił strugę ciepłego powietrza. – jakby trochę sporo. – powiedział zrezygnowany. – no ale jakoś sobie dam radę, jeszcze tylko dziennik do wypełniania, sprawdziany na dzień dobry i jakieś papiery odnośnie zatrudnienia – kiedy zaczął wymieniać to wpadł w swój typowy trans. – ponownie wypuścił powietrze, kiedy skończył mówić, wyglądało to jakby ktoś odwiązał balon, z którego powoli uciekało powietrze. Zaczął teraz słuchać historii o byłej wychowawczyni klasy C, no tak jak myślał, pani nie lubiana przez klasę, o matko, przez jego głowę przeszła myśl, że skończy tak samo, jak ona. Jednak on był chyba bardziej śmieszny, bo rzeczywiście często wygłupia się z uczniami.
    - No tak, ale to chyba materiał z biologii, ale ja chciałem wiedzieć coś o chemii. – powiedział wyłapując kilka informacji.

    OdpowiedzUsuń
  83. Widząc, że rozbawił chłopaka, również lekko uniósł kąciki ust, układając je w rozbawiony uśmieszek. Uniósł lekko brwi. A więc chłopak nie brał na poważnie jego groźby. Jeszcze się przekona, że w razie ma zamiar wprowadzić swój plan w życie. Chociaż wolałby tego nie robić. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, wolał, żeby chłopak był z nim w dobrych stosunkach, a swoim odejściem zdecydowanie nie poprawiłby ich relacji. Jeszcze zaskoczy chłopaka. Czy to w „niebie”, czy też w „piekle”. Zielonooki miał wtyki wszędzie i do każdego miejsca jakoś by się załapał. – Tak, tak… Teraz się śmiej, ale wiedz, że obietnicy dotrzymam~! Ale wolałbym nie być zmuszony do tak drastycznych kroków, jak sprowadzanie Cię z jakiegoś świata pozagrobowego. – Machnął lekceważąco ręką. – Więc zrób mi tę przysługę i nie zmuszaj mnie do nadwyrężania się. – Uśmiech na jego ustach poszerzył się odrobinę. Uniósł lekko brodę i spojrzał na chłopaka w swój firmowy sposób- mimo, że z dołu, to i tak patrzył na niego z wyższością. Pokiwał zadowolony głową. – Zrobię co w mojej mocy. – Uśmiech zmienił się w bardziej przyjazny, odrobinę szerszy i zdecydowanie bardziej swobodny. Przysłuchiwał się słowom czerwonowłosego z odrobinę przekrzywioną głową. – No widzisz. O tym mówiłem. Jeśli te cechy, które wymieniłeś mają składać się na „wyjątkowego” mnie, to znaczy, że każdy może być, a właściwie to jest wyjątkowy. Ale wtedy słowo to traci na swoim znaczeniu, czyż nie? Skoro każdy jest tym wyjątkowym, to wszyscy są tacy sami i nikt się nie wyróżnia. – Spojrzał na chłopaka, unosząc lekko brwi. Nie był pewien, czy Kazu rozumie jego tok myślenia. – To, że się nie zmienię, nie czyni mnie wyjątkowym. Chociaż… Właściwie, to się mylisz. Część wymienionych przez Ciebie cech mógłbym w sobie zmienić i wtedy byłbym zupełnie inną osobą. Ale to nie zmieniłoby faktu, że niczym się nie wyróżniam. Moim zdaniem, jeśli miałbym określić, co to znaczy, czy ktoś jest wyjątkowy, powiedziałbym, że musi mieć w sobie coś, co wyróżnia go całkowicie od innych. Ale, skoro przyjmujemy, że wyjątkowość określa połączenie wszystkich cech, to potwierdzam, że ty również jesteś wyjątkowy. Z resztą, zgadza się to również z moim stwierdzeniem. – Westchnął cicho, marszcząc lekko brwi widząc wyraz twarzy chłopaka. Nie skomentował tego jednak. – Ale miło mi, że uważasz mnie za wyjątkowego. No i… Nie martw się. Zdecydowanie nie mam zamiaru Cię okłamywać. – Spojrzał na niego z niemal… słodkim uśmiechem. O ile białowłosy potrafił się słodko uśmiechać. Przeniósł spojrzenie na jego buty. Dawno nie oglądał, jak ktoś tańczy, a osoby, która stepuje nie widział na żywo jeszcze nigdy w życiu. Po części nie mógł się już doczekać, ale wyuczone zachowanie kazało mu czekać spokojnie. Przysłuchiwał się słowom chłopaka, ale ten chyba tylko na głos wyrażał swoje myśli, więc czerwonowłosy chyba raczej nie oczekiwał na nie odpowiedzi. Zwłaszcza, że odpowiedział sobie sam, na dodatek poprawnie. Zeskoczył z biurka i podszedł do czerwonookiego, aby mu pomóc. Nie mógł pozwolić, aby cała praca spadła na Kazu. Może i nie był bardzo silny, ale chyba liczy się gest, nie?.. Wrócił na „swoje” biurko i usiadł na nim grzecznie, przyglądając się przygotowaniom chłopaka. Sam był już ubrany w strój, w którym miał zamiar tańczyć, więc pozostało mu jedynie poczekać. Chociaż nogi zwisały mu wolno z biurka, dla wygody skrzyżował je w kostkach. Spojrzał w oczy czerwonowłosego i uśmiechnął się lekko, dając mu tym znak, że może zaczynać.

    OdpowiedzUsuń
  84. Westchnął cicho i przewrócił oczami. Widział, że chłopak twardo trzyma się swojego zdania i raczej go nie zmieni. - No, ale jeśli każdy jest wyjątkowy, to słowo te traci na znaczeniu. Wyjątkowość staje się codziennością, której już nie zauważasz. Myślę, że lepszym słowem na to, co opisujesz będzie "niepowtarzalny". A to, że każdy jest niepowtarzalny, wcale nie znaczy, że jest również wyjątkowy. Przynajmniej moim zdaniem. - Wzruszył ramionami i wsunął się głębiej na biurko, żeby było mu wygodniej. Przekrzywił lekko głowę, nadal zastanawiając się nad pojęciem słowa "wyjątkowość". Uśmiech na jego twarzy odrobinę przybrał na sile, kiedy usłyszał kolejne słowa po Irlandzku. Bardzo lubił uczyć się o obcych kulturach, językach, zwyczajach. O Irlandii prawie nic nie wiedział, więc był zadowolony, że dzięki Kazu będzie miał możliwość poszerzenia swoich wiadomości o tym kraju. - C'est moi qui vous remercie. - Przekrzywił głowę na drugą stronę. - To ja dziękuję. - przetłumaczył, nie przestając się uśmiechać. Skoro czerwonowłosy mógł posłużyć się ojczystym językiem, to i on pozwolił sobie ponownie powiedzieć coś po Francusku. Posłusznie wbił w niego wzrok, obserwując, jak chłopak tańczy. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to to, że ułożenie stóp w niektórych momentach przypominało mu te w balecie. Nie odrywał od chłopaka spojrzenia, dokładnie obserwując jego postawę, ale główną uwagę skupiał na nogach. Trzeba przyznać, że było to naprawdę interesujące, ale sam raczej nie byłby w stanie tego zatańczyć. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się, jak wiele treningu wymaga taki rodzaj tańca. Zaraz jednak porzucił tę myśl, na rzecz ponownego wbicia spojrzenia w stepującego Kazu. Kiedy skończył, uśmiechnął się swobodnie i wzruszył lekko ramionami. - No, nie wiem, co powiedzieć. To było świetne, ale o tym na pewno wiesz, więc... - Uniósł lekko ręce w geście bezradności i uśmiechnął się przepraszająco. - Nic konstruktywnego w tym wypadku nie powiem. Moim zdaniem było niesamowicie. - Zaśmiał się cicho.

    (Slip jig wygląda niesamowicie. Muszę kiedyś zobaczyć go na żywo. I nie martw się, szybko wybaczam, więc nie ma sprawy~)

    OdpowiedzUsuń
  85. Zakończył swoje długie przemówienie i teraz zaczął słuchać wnikliwie Kazu. Zacisnął lekko wargi i przyłożył dwie ręce do torsu, kiedy tylko usłyszał, że chłopak będzie grzeczny na jego lekcjach.
    - Cóż za ulga. – powiedział ciągle trzymając ręce w geście podziękowania i lekko się śmiejąc, mimo że był nauczycielem, bardzo trudne dla niego było zachowywanie się poważnie, dlaczego, bo jeszcze kilka miesięcy temu sam był studentem i chyba jeszcze nie przestawił się na nauczycielski tryb pracy. Ogólnie rzecz biorąc pan Rainer był rzeczywiście lekko dziwny, to znaczy, był dziwny, bo nie zachowywał się jak nauczyciel, ale swoje obowiązki takie jak wypełnianie ankiet i innych dokumentów oraz samo nauczanie przedmiotu realizował bez zarzutu, co już kiedyś sprawdził, gdy miał praktykę jednej z amerykańskich szkół.
    - No gdybyś miał czas. – powiedział przeciągliwie, spojrzał początkowo na podłogę a później przeniósł wzrok na twarzyczkę ucznia. Może i miał jakąś nadzieję w sercu na to, że uczeń w czymś mu pomoże, na przykład będzie wypełniał ankietę pt. „Przeszłość zawodowa”, ale Rainer nie miał przeszłości zawodowej… albo ankietę pt. „Co byś zrobił gdyby…” spadła kometa na szkołę? pomyślał sobie w głowie i zrobił kwaśną minę. Otrząsnął się i wrócił do rozmowy. – No właśnie tak, ale jeśli nie masz czasu to się oczywiście nie obrażę. – powiedział dziarsko do ucznia. Uśmiechnął się, kiedy usłyszał, że chłopak lubi sobie posiedzieć w papierach. No tak, bliskość natury nie szkodzi. Młody nauczyciel był wyraźnie zachwycony postawą chłopaka. Przetarł lewy policzek prawą ręką, po czym schował ją do kieszeni, gdzie był klucz do sali chemicznej.
    - Nie dziękuję. – odparł dziarsko, jakoś nie miał ochoty na gumę, zresztą to trochę nieelegancko żuć gumę i z kimś rozmawiać. Obserwował, jak uczeń zrobił sporej wielkości balonik z gumy do żucia, jego nozdrza pobudził zapach gumy, wciągnął jeszcze trochę, bo bardzo lubił ten zapach, mimo że same gumy nie za bardzo. Uśmiechnął się, kiedy balonik pękł, oczywiście, nie był to uśmiech złośliwy, jednak taki, który wskazywał na to, iż nauczycielowi się to podobało, pękanie balonika i ten zapach. Skinął głową i zaczął układać w głowie tematy do zrealizowania na następnej lekcji chemii z jego kochaną klasą. Długo myślał spoglądając na okno, jednak nagle poczuł mrowienie, a to był znak, że ktoś na niego patrzy, to był Kazu.
    - Nie, nie. – powiedział szybko lekko zakłopotany.

    OdpowiedzUsuń
  86. Teraz, kiedy już był w normalnym stanie nastawił się na odbiór, przejechał ręką po kruczoczarnych włosach i wprowadził je w stan totalnego bałaganu, co było dla niego naturalne.
    - Kiedyś razem zrobimy wielkiego balona z gumy. - powiedział z uśmiechem wyciągając ręce na boki w celu zobrazowania wizji wielkiego balona z gumy do żucia, ponownie zacierały się granice nauczyciel-uczeń, co nie było dla niego większym problemem. Młody nauczyciel nie będzie siedział cały czas w pokoju nauczycielskim i sprawdzał sprawdzianów albo prac domowych, młody nauczyciel, a takim był właśnie Rainer wolał raczej gadać z uczniami. Otworzył szerzej oczy, teraz zielone tęczówki wypełniała gama barw. Kąciki ust podnosiły się wyżej i wyżej. Coś przeszło mu przez myśl, swoją drogą pan Ralph Rainer był wielkim marzycielem i posiadał chłonną wyobraźnię.
    - No tak, te papiery. - powiedział dziarsko ciągle się uśmiechając do ucznia. - Chciałbym się z tym uporać do godziny 15. - dodał wzdychając ciężko, zerknął na zegarek, było południe. - Ale ty nie masz teraz lekcji? - zapytał z nauczycielską nutą w głosie spoglądając na niego, nie znał jeszcze swojego planu lekcji na pamięć, a co dopiero swojej klasy.

    OdpowiedzUsuń
  87. Zaśmiał się pod nosem. Bawiła go reakcja czerwonowłosego na ten język. Ciekaw był, jak Kazu wyglądałby na lekcjach francuskiego tu, w szkole. O! Albo gdyby wyjechał do Francji. To mógłby być niesamowicie zabawny widok. Ponownie się zaśmiał, tym razem odrobinę bardziej otwarcie, do swoich własnych myśli. Zeskoczył z biurka i szybko zdjął buty. - Muszę się odrobinę rozciągnąć. - stwierdził i wzruszył ramionami, podchodząc do parapetu. Zarzucił na niego jedną nogę i schylił się najpierw do jednej, potem do drugiej. Nie potrzebował dużo ćwiczeń, bo zwykle trenował w wolnym czasie, albo z nudów. Albo, kiedy był naćpany. - Widzisz, większość tańców, które umiem, wykonuje się w parach. - mówił, nie patrząc na chłopaka, skupiając się na jak najmocniejszym skłonieniu się. Przyłożył czoło do kolana nogi, którą miał postawioną na podłodze. - Dążę do tego, że albo nie zatańczę za wiele, albo będziesz musiał to zrobić ze mną. - wzruszył ramionami i w ten sam sposób zaczął rozciągać drugą nogę. Po chwili stanął na podłodze obiema stopami i skłonił się do tyłu. Oparł dłonie na podłodze, robiąc mostek. Był zadowolony, że nawet nie strzelało mu w kręgosłupie. Sprawnie oderwał stopy od ziemi i stanął na rękach. Bluzka, która odrobinę mu opadła, odsłoniła fragment jego lekko umięśnionego brzucha. Nie przejął się tym. Ponownie stanął poprawnie na podłodze. Odetchnął i przeczesał dłonią włosy. - To będzie coś... zahaczającego o balet. Może. Coś zaimprowizuję. - zaśmiał się i wyjął z kieszeni jakiś notesik, ołówek, odtwarzacz mp3 oraz kilka różnych innych rzeczy. Włączył muzykę. Był to remiks "J'y suis jamais allé". Zaczął tańczyć, całkowicie improwizując. W "układzie" znalazło się kilka piruetów oraz kroków typowo baletowych, ale również wiele nietypowych rzeczy, jak na przykład Roger Rabbit, jeden z podstawowych figur hip-hopu. Kilka razy powtórzył również mostek, opierając się jedną dłonią na podłodze oraz zrobił salto. Kochał ten moment, kiedy odrywał się na chwilę od podłogi. Uwielbiał to robić. Jednak, w jego improwizacji przeważał balet. Nie całkowicie klasyczny, sztywny i poukładany. Był o wiele bardziej swobodny, choć nogi miał ciągle w jednej linii. No cóż, poza figurami, które nie pochodziły z tańca klasycznego.

    (Moje serce również. Chyba. A muzykę znajdziesz na yt jako "Yann Tiersen - Violin and Beat". Wbrew pozorom, to co tam jest opisane jako taniec jest możliwe i wygląda całkiem spójnie. Przynajmniej w wykonaniu mojego kolegi...)

    OdpowiedzUsuń
  88. Kiedy usłyszał brawa, zarumienił się odrobinę mocniej. Cóż, można było udawać, że to tylko przez taniec, ale kiedy słuchał słów chłopaka, można było zobaczyć, że rumieniec się odrobinę nasila. Nienawidził takich sytuacji. Nie dość, że był zawstydzony, to jak zawsze nie miał pojęcia, co powinien odpowiedzieć. Oddychał głęboko, jak zawsze po tańcu. Przeczesał palcami włosy, aby odgarnąć je z twarzy. Patrzył gdzieś w stronę okna z dość nieobecnym wyrazem twarzy. Myślał o swoich początkach, jeśli chodziło o taniec. To zdecydowanie nie były dobre wspomnienia. Zgiął najpierw jedną nogę w kolanie, potem drugą. Jakoś mu trochę... zesztywniały. Postanowił przemilczeć słowa chłopaka jednak... Zmarszczył lekko brwi. - Bałeś?.. Czego się bałeś? - Zapytał, przenosząc spojrzenie na chłopaka. Nadal niezbyt równo oddychał. Podszedł w jego stronę, nadal lekko zamyślony. Stawiał ostrożne, lekkie kroki. Zawsze tak chodził tuż po tańczeniu. Może jakieś przyzwyczajenie z jego dawnych lekcji tańca. Zamrugał kilkakrotnie, starając się powrócić do rzeczywistości. Chyba nawet mu się to udało, bo niemal całkowicie odgrodził swoje wspomnienia od myśli. Uśmiechnął się lekko, zaintrygowany, co odpowie Kazu.

    (Ogólnie polecam serdecznie muzykę Tiersena [Sur le fil w jego wykonaniu~ Kocham.]. Podziwiam go za to, że bez słów potrafi przekazać tyle emocji. A tak btw, masz gg? )

    OdpowiedzUsuń
  89. No jasne, muszę się ponownie przekonać do żucia gumy. – powiedział dziarsko kręcąc nogą to w prawo, to w lewo, nie wiadomo dlaczego, ale nauczyciel jakby puścił uczniowi oczko. Pewnie będzie go bolała po tym żuciu szczęka, jak wtedy gdy zjadł kilogram krówek.
    - No tak, wszystkie te papiery mam na zapleczu. – powiedział spokojnie drapiąc się po łopatce, robił to z dziwnym wyrazem twarzy, jakby był psem. Ale swoją drogą to pan Rainer zawsze chciał mieć zaplecze do swojej sali, w tym przypadku sali chemicznej. Zawsze mógł tam wszystko przynieść, upakować, obecnie na zapleczu znajduje się jedna z jego szczoteczek od zębów, toster, słoiki majonezu oraz inne ciekawe rzeczy, głównie książki, zdjęcia ze studiów oraz szafa pełna czapek i szalików. Mimo wszystko zaplecze było zadbane, ale pewnie dlatego, że jeszcze długo tam nie siedział. Jednak Ralph bardzo ceni sobie porządek, więc na pewno owy tam zagości.
    - Czyli musisz się przetransportować pod zaplecze. – powiedział dziarsko uśmiechając się szeroko do ucznia. – będziesz coś tam wypełniał, a ja zajmę się klasą 3C. – dodał po chwili, to chyba miała być pierwsza lekcja z jego klasą, od rana myślał o tym, czy dobrze wypadnie i uczniowie go polubią, no ale nawet jeśli nie, to i tak będzie się tutaj świetnie bawił w wypełnianie dziennika i tłumaczenie, że wąchanie amoniaku może mieć śmiertelne konsekwencje, o których opowiadał mu jeden z profesorów na studiach. Przechylił lekko głowę na lewą stronę, bo coś przykuło jego uwagę, a tak to przecież był nie to inny, jak uczeń Kazuhiro Akai z jego klasy.

    OdpowiedzUsuń
  90. Zmarszczył lekko brwi, słuchając czerwonowłosego. Nigdy się nie przejmował tym, że coś sobie zrobi. Wszystko miał wyuczone do perfekcji i nie było tu mowy o potknięciu. Uśmiechnął się lekko. W jakiś dziwny sposób to, co mówił Kazu było nawet miłe. - Nie martw się. Nic sobie nie zrobię. Rzadko kiedy tak tańczę, a podczas walca raczej nie zrobię sobie krzywdy. No, ale dziękuję za pozwolenie. - Również uśmiechnął się ciepło. Przygryzł lekko dolną wargę, zastanawiając się jak odpowiedzieć na jego pytanie. Wzruszył ramionami. - Myślałem... o przeszłości. Jak tańczyłem wtedy, w domu. - Uśmiechnął się ponownie, ale raczej nie był w nastroju do uśmiechania się, kiedy o tym myślał.Ponownie odwrócił głowę w stronę okna, bo miał wrażenie, że jak będzie patrzył przed siebie albo w podłogę będzie wyglądał na smutnego. A tego oczywiście nie chciał. Uniósł więc delikatnie kąciki ust w lekkim uśmiechu.

    (Dziś to ja przepraszam za lenistwo. Jakiegoś przymuła mam, a chcę już odpisać... No, ale przynajmniej wiadomość na gg napisana~)

    OdpowiedzUsuń
  91. (sorry, że tak dawno nie pisałem, ale miałem małe zagęszczenie neta w powietrzu, ciekawe czy ty też jeszcze żyjesz ^^)
    - tutaj Ralph...

    OdpowiedzUsuń
  92. Młody pan Rainer uśmiechnął się bardzo szeroko, kiedy usłyszł tyle komplementów od ucznia, w zasadzie to chłopak był bardzo miły, aż nawet za bardzo, no ale trudno się dziwić, skoro jego nauczyciel jest starszy od niego może o pięć lat. Nauczyciel wyciągnął z kieszeni spodni klucz do zaplecza i dał go uczniowi do ręki.
    - Tutaj masz klucz, zaplecze wiesz, gdzie jest - powiedział ciepło i wcisnął uczniowi klucz do ręki i mrugnął do niego prawym okiem. On sam wrócił jeszcze na chwile do pokoju nauczycielskiego po teczkę z dokumentami do wypełniania i sprawdzenia, dziennik klasy 2A, z którą miał mieć w tym momencie lekcje. Odwócił się jeszcze i krzyknął z pokoju nauczycielskiego.
    - Nie martw się o lekcje, zwolnię cię z tej religii. - powiedział dziarsko do chłopaka. - i proszę mi nie grzebać po zapleczu, jest tam sporo niebezpiecznych rzeczy w tym kwas siarkowy (VI) może być groźnie... zaraz do ciebie dojdę.- dodał niezbyt poważnym głosem. W zasadzie na zapleczu było już sporo jego rzeczy, mnóstwo książek, gazetek, czasopism naukowych, jego fartuch oraz pełno papierów, odczynniki i sprzęt chemiczny, jak to na zapleczu chemika.

    OdpowiedzUsuń
  93. Wszedł jeszcze na krótką chwilę do pokoju nauczycielskiego, był tam profesor do matematyki, z którym nie miał dobrego kontaktu i jakieś dwie nauczycielki, który okazji nie miał jeszcze poznać i jakoś nie miał ochoty, bo wyglądały dziwnie. Zabrał ostatnie dokumenty ze swojego miejsca, zajął całkiem dobre, bo obok okna, gdzie zawsze była woń trawy, wziął ze sobą czerwoną teczkę i ruszył płynnym krokiem w kierunku wyjścia z pokoju nauczycielskiego, znalazł się na korytarzu, mijał po drodze uczniów, którzy jeszcze nie dotarli na swoje zajęcia edukacyjne, wszyscy o dziwo mówili mu "dzień dobry", ah, jak miło, uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha, kierował się w kierunku zaplecza sali chemicznej. Szedł sobie dziarskim krokiem nucąc coś pod nosem, kochał śpiewać, ale raczej w samotności, bo do tego przyzwyczaili go jego rodzice. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Obok parapetu zobaczył swojego ulubionego ucznia.
    - No widzę Kazu, że już coś czytasz. - powiedział dziarsko podchodząc do ucznia i spoglądając na książki, - ah, bardzo fajna książka - dodał po chwili - Ekologia roślin. - oznajmił, czytał tę książkę, wtedy kiedy pisał pracę badawczą z zakresu allelopatyczych interakcji roślin.
    - No ok, to mamy trochę tego do zrobienia... - odwrócił się i usiadł na krześle przy niewielkim stoliku, który stał pod ścianą. - Chcesz może kawy? Albo jakiegoś soku? - zapytał ucznia szukając jakiejś szklanki czy kubka. - A i ładnie ci w tych okularach - dodał z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  94. (jakim maleństwem? Oo')

    OdpowiedzUsuń
  95. Wyciągnął z torby swój zielony długopis... - Sok truskawkowy - powiedział lekko zakłopotany, w zasadzie to nie wiedział, czy ma taki towar na zbyciu na zapleczu, był jakieś soki, ale chyba truskawkowego nie było, ale jednak spojrzał trochę dalej i znalazł jeszcze karton z sokiem truskawkowym, było tam jeszcze trochę napoju, miał nadzieję, że wystarczy na jedną szklankę dla Kazu, sięgnął więc po karton, chwycił go płynnie i nalał soku do szklanki. Dla siebie nalał trochę wody mineralnej. Zabrał szklanki i postawił je na stole... - Trzymaj. - powiedział dziarsko i uśmiechnął się do ucznia, po czym sam usiadł na krześle i lekko się przeciągnął, bo było strasznie nie wygodne, zawsze miał problemy z siedzeniem tutaj, kiedy sprawdzał jakieś klasówki albo testy kompetencji. Ogarnął wzrokiem dokumenty i teczki rozłożone na stole i cicho westchnął. - No dobra, nie ma co, trzeba się za to brać. - powiedział i wziął pierwszą teczkę z napisem "Program nauczania", otworzył ją. - Tutaj chyba jest wszystko ok. - zamknął ją i rzucił na stos książek na parapecie. - Tutaj jest coś dla ciebie. - powiedział pokazując mu teczkę o kolorze niebieskim z napisem "Klasa 3C". - Tutaj są arkusze ocen, jakbyś mógł wpisać oceny z zeszłego roku do arkusza, bo wasz dawny wychowawca chyba tego nie zrobił . - powiedział lekko zirytowany. Poprawił się tylko na krześle i wziął plik dokumentów, były to jakieś luźne kartki papieru, gdzie nauczyciel musiał coś po wypełniać, jakieś ankiety i inne pierdoły. - Pytanie 1, jak się nazywasz? - powiedział pod nosem, trudne pytanie, Raphael Rainer - ciekawiło go to czy ma wpisać wszystkie swoje imiona, a miał ich kilka... przeszedł tak kilka pytań czasami zerkając na Kazu kontrolując jego zadanie. Pytanie 8 było ciekawe, czy masz skłonności do nałogów, jasne młody pan Rainer był nałogowym zjadaczem czekolady i majonezu. - Co za bzdury. - powiedział i cisnął kartką o stół.

    OdpowiedzUsuń
  96. Panu Rainerowi ankieta wyraźnie nie pasowała, zawsze łatwo wpadał w szał, kiedy coś nie szło zgodnie z planem, który sobie zaplanował, jednak nie mógł się denerwować na swojego ulubionego ucznia, który w skupieniu wpisywał rzędy ocen do arkusza, a ocen było sporo. Dodatkowo humor Ralpha poprawiała melodia, jaką uczeń nucił sobie pod nosem, nie przeszkadzało mu to zupełnie, bo uważał, że zawsze trzeba wypełniać ciszę muzyką. Zabrał się za kolejny plik papierów, teraz musiał wypełnić jakieś oświadczenia lekarskie, czyli kolejne bzdury, po co to komu? pomyślał sobie i leniwie podpisał się na arkuszu, Raphael I.E. Rainer, wiele imion, bo rodzice chorzy i ambitni musieli nadać mu wszystkie, jakie tylko mieli ich przodkowie, w zasadzie Rainer nie miał z tym problemów, bo łatwo się podszywać pod inne osoby, kiedy ma się kilka imion. Tymczasem wpisał kilka informacji odnośnie jest stanu zdrowia, które ocenił na 5, Ralph biegał sobie codziennie, dodatkowo znalazł w okolicy jakąś drużynę męską siatkówki, do której się zapisał. Skończył ocenę swojej kondycji i zerknął na Kazu. - No i jak idzie? - zapytał dziarsko ucznia odrywając wzrok od kartki papieru i przenosząc ją na chłopaka. Był niezwykle szczęśliwy, że ktoś pomaga mu się z tym uporać, bo sam siedziałby z tym do Świąt Bożego Narodzenia, a tak jest ktoś kto może przypilnować, czy pan Rainer się nie obija i nie wcina ciągle czekolady.

    OdpowiedzUsuń
  97. Zaśmiał się cicho pod nosem, bo niektóre pytania były tak idiotyczne, po co dyrektorowi infomacja o tym, na co Rainer jest uczulony, w ten sposób łatwie jest mu się pozbywać nauczycieli ze szkoły? W zasadzie nie dowiedział się jeszcze, co stało się z jego poprzednikiem, ale w zasadzie niewiele go to intersowało, wpisał wolno, że uczulony jest na paracetamol. Podpisał się czytelnie dla potwierdzenia wykonania zadania i złożył kartkę do teczki z podpisem "pierdoły". Jego współpracownik również skończył swoje zadanie, w zasadzie to nie miał już nic więcej dla niego, bo reszta dokumentów wymagała wiedzy o samym panu Ralphie Rainerze, aby je wypełnić. Toteż usilnie szukał w głowie jakiegoś zajęcia, aby zająć czymś ucznia, rozejrzał się po zapleczu, był tam jeszcze niezły bałagan. - Skończyłeś, tak? No to jakbyś jeszcze mógł mi pomóc poukładać wszystkie książki... - powiedział uprzejmie, w głębi ducha liczył na to, że uczeń się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  98. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył entuzjazm chłopaka w związku z układaniem książek na półki, nauczyciel był nawet lekko zakłopotany tą sytuacją, że uczeń sprząta za nauczyciela jego własne zaplecze, ale to nie była wina Rainera, że był tam taki bałagan, tak w naturze się dzieje, że układ dąży do największego nieuporządkowania, a bałagan można do takiego procesu właśnie zaliczyć. Nie czekając chwili dłużej, nauczyciel wstał i zaczął również otwierać wszystkie szafki i układać literaturę naukową, która zalegała na półkach. Przekładał razem z uczniem książki. - Wszystkie stare sprawdziany z ubiegłych lat do szuflady na dole. - powiedział spoglądając na pustą szufladę. W szafkach były różne rzeczy, od zwykłych śmieci po poważne dokumenty. - No, no, ciekawy był wasze ten dawny nauczyciel od chemii. - powiedział i lekko się uśmiechnął, kiedy zobaczył jakieś miłosne liściki zaadresowane do "pana profesora od chemii". Z dźwięcznego śmiechu wytrącił go odgłos telefonu, który ciągle dawał o sobie znać. - Możesz spokojnie odebrać. - powiedział dziarsko do Kazu. - to nie jest lekcja, i tak jestem ci już bardzo wdzięczny, że mi pomagasz. - powiedział i uśmiechnął się do czerwonowłosego chłopaka. On sam zajął się dalej porządkowaniem odczynników chemicznych, było sporo słojów, które nie były opatrzone żadnym napisem z informacją o substancji chemicznej. Ralph cicho westchnął, bo oznaczało to, że będzie z tym problem.

    OdpowiedzUsuń
  99. Ralph przyjrzał się dokładnie liścikowi, oczywiście on, jak syn największej rodziny z klasą w Reading nauczony tego, że nie wolno czytać cudzych korespondencji, co zrobi? oczywiście zrobił na przekór nauk rodziców, bo miał ich obecnie w głębokim poważaniu i przeczytał ów list miłosny. Nieźle się przy tym ubawił.
    - Kochany panie profesorze - zaczął recytować treść wiersza zmieniając głos na bardziej piskliwy, mniej więcej taki, jakiego używa jedna piegowata dziewczyna z klasy 2C, którą przypadłu mu uczyć. - Jest pan chyba najmądrzejszym człowiekiem na świecie, wpadałabym w pana ramiona na każdej przerwie. - dodał i teatralnie osunął się na podłogę, jakby chciał upaść do stóp kochanego ucznia, jednak zatrzymał się tuż przed kontaktem z podłogą. Przeczytał jeszcze dalszą część rymującego się tutaj wiesza z kategorii "poezja poziom zaawansowany" i zaśmiał się dźwięcznie. - No, no, rzeczywiście ta szkoła jest pełna miłosnego uniesienia. - powiedział dziarsko i odłożył list, aby zachować go na pamiątkę, bo może dawny nauczyciel się po niego zgłosi. Młody pan Rainer jakby rzucił w niepamięć historię z telefonami odbieranymi na lekcjach, a tym bardziej na jego lekcjach, ciekawe ile razy Kazu gadał z kimś, kiedy ten pochłonięty koniecznością wyjaśnienia tego, dlaczego miedź nie reaguje z kwasem chlorowodorowym. Skinął tylko głową, nie chciał za bardzo wnikać w prywatne sprawy chłopaka, jednak zauważył wyraźną zmianę humoru ucznia, po chwili jednak Kazu znów był uśmiechnięty. Może udawał tylko, żeby uśpić uwagę Ralpha, który mimo wszystko był pedagogiem i wyczuwał zmiany zachowania u uczniów. No ale, jak będzie chciał powiedzieć to sam ci to powie Rainer, tak właśnie sobie pomyślał i spojrzał na czyste i ogarnięte zaplecze. Zerknął na chłopaka i już miał zamiar dostać wylewu łez z powodu szczęścia, które ogarnęło jego duszę.

    OdpowiedzUsuń
  100. Ralph zaśmiał się dumny ze swojego występu, ukłonił się przed Kazu i wyprostował z gracją. Nawet sobie wyobraził to, w jaki sposób uczennica czytała to w sali chemicznej. Roześmiał się jeszcze bardziej, jednak kiedy usłyszał, że dziewczyna powiesiła się w pokoju po tym wszystkim zbladł na twarzy, dosłownie jego cała twarz stała się blada jak ściana, tylko powiększone źrenice zielonych oczu nadawały jej jakiś kontrast. W zasadzie to teraz był ten moment, którego Rainer najbardziej nie lubił. Nie wiedział, co powiedzieć. Bo kilka chwil wcześniej wygłupiał się z dziewczyny, a teraz dowiedział się nie żyje i to jeszcze popełniła samobójstwo w szkole, w swoim pokoju. Rainera przeszedł zimny dreszcz po całym ciele, zaczął lekko drżeć. Całe ciało pulsowało mu jakby ktoś podłączył go do prądu. Ralph był bardzo wierzący, i w dzieciństwie straszony przez swoich rówieśników, że duchy istnieją, teraz myślał o tym, że dziewczynka zacznie go nękać, bo on nabijał się z jej miłości do nauczyciela chemii. Bladość nie opuściła z jego twarzy, stał jak wryty przed Kazu i oddychał niezbyt płynnie, tylko próbował łapać łyki powietrza, jakby zaraz ktoś miał mu przebić płuco. Jednak ze stanu lęku wytrąciła go melodia zanucona przez chłopaka, lekko mu się poprawiło, ale ciągle miał wrażenie, że kiedy wyjdzie, zamknie zaplecze to spadnie mu cegła na głowę i już nie wstanie. W zasadzie nie skomentował całej sytuacji, bo czuł jakby język wpadł mu do gardła. Tylko głos chłopaka ponownie go ocucił. Tak, tak. - powiedział lekko się jąkać. - Na dziś chyba... - zaciął się w tym momencie. - wszystko. - dokończył po chwili urwane zdanie. Zawsze tak miał kiedy się denerwował. - Bardzo Ci dziękuję Kazu, nie wiem, jak ci się odwdzięczę. - powiedział już bardziej normalnie, jednak ciągle gdzieś widział dziewczynę recytującą swój wiesz z pętlą na szyi. - To leć już, bo robi się późno. - dodał po chwili. - może cię odprowadzę, co? - zaproponował i lekko się zakłopotał tym wszystkim. Chyba trochę się bał.

    OdpowiedzUsuń
  101. [przepraaaszam, że wczoraj nie odpisałem, ale byłem w chmurach ^^]
    Tkwił tak w bezruchu jak słup soli, drgał czasami to w prawo to w lewo, ogólnie rzecz biorąc jego stan można było przedstawić jednym słowem "strach". Nie chodzi tutaj o to, że Rainer się wszystkiego boi, nie boi się pająków, owadów, wody, ognia, wysokości, ale ma jeden lęk, on tak strasznie boi się duchów, w dzieciństwie często miewał koszmarne sny z duchami. Mimo dorosłego wieku on ciągle zachowywał się w takich sytuacjach jak małe dziecko, niestety, kiedy on budził się przerażony w nocy, jego matki ani ojca nie było w domu, bo albo byli na bankiecie, albo jeszcze pracowali, dlatego jedynym źródłem ratunku była jego opiekunka, która swoim ciepłem pomagała mu zasnąć ponownie.
    - Em. - wybełkotał przeciągliwe. - W porządku wszystko jest chyba. - powiedział całkowicie nieskładnie. Zatracał się coraz głębiej w tych lekach i już miał zacząć ciężko oddychać, spać, kiedy poczuł jak coś chwyciło go za ramię, już był martwy, nogi miał jak galareta, już widział tak jakaś grupa duchów prze ku niemu, jak wielki statek na małą łódeczkę, aby ją zatopić. Wytrzeszczył oczy do granic możliwości i zacisnął pięści. Żadne słowa do niego nie docierały.

    OdpowiedzUsuń
  102. Młody nauczyciel chybotał się cały czas we wszystkie strony, był jakby w głębokim transie, i właśnie teraz przeżywał wszystkie swoje koszmary z dzieciństwa, które pełne samotności i braku miłości ze strony rodziców uderzyło w niego jak fala sztormowa, jeszcze ta historia o dziewczynie. Cały lęk Rainera teraz pustoszył jego umysł, chłopak zawsze, ale to zawsze był, nigdy w życiu nie miał kogoś, komu mógłby zaufać, wyjątkiem była opiekunka, ale ona szybko odeszła, dlatego nigdy nie umiał sobie radzić ze strachem. Najgorsze wspomnienia wracały, ciągła krytyka ze strony rodziców, jak to wyglądasz? jak się zachowujesz? źle to zaśpiewałeś, niewdzięczne dziecko! Stał przed swoim uczniem jak kłoda, tylko ciągle dygotał i nie docierały do niego żadne słowa, tylko jego oczy, wielkie zielone błyszczały od napływających łez, które delikatnie spływały po policzku Ralpha w dół w kierunku ust, aby tam się zatrzymać a za chwilę spać na podłogę. Załkał cicho, teraz już słyszał krzyki rodziców, swój płacz i jakieś śmiechy. Kiedy nagle poczuł falę gorąca, jakby ktoś przyłożył mu rozżarzony węgiel do brzucha, mimo wszystko Rainer cały czas, mimo swojego wieku, bał się jak dziecko. Ciepło powoli ogarniało jego ciało, ale sparaliżowany nie mógł nadal nic zrobić, kiedy do jego umysłu wpadła melodia, którą Kazu nucił sobie godzinę temu, otworzył usta i zaczął dyszeć głęboko i szybko, jakby łapał chciał gdzieś złapać tę melodię, Dyszenie powoli stawało się płytsze i nieczęste, on sam jakby dochodzi do siebie. Mimowolnie opadły mu powieki i głowa runęła na ramię ucznia. Teraz nauczyciel oddychał już całkiem normalnie, ciągle czuł ciepło, przypomniał sobie swoje dzieciństwo, kiedy ratowany z opresji był pocieszany przez opiekunkę. Rozluźnił się, ręce opadły mu wzdłuż ciała i nogi przestały dygotać, stał równo na zapleczu w objęciach swojego ucznia. Minęła zaledwie chwila, kiedy spróbował otworzyć swoje usta, policzki ciągle były wilgotne od łez. - Przepraszam. - wybełkotał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  103. Ralph po chwili był już w normalnym stanie, ogarniał wszystko swoimi zmysłami, strasznie rozbolała go głowa od tego napadu strachu. Nie odkleił się od Kazu teraz on sam lekko go przytulił do siebie, mrużył często zmęczony, zielone oczy i szybkimi ruchami przecierał rozpalone policzki i czoło. I teraz dopiero zaczęła się gonitwa myśli w jego głowie, jak on mógł się tak dać ponieść emocjom? Dorosły facet zachował się jak małe dziecko, było by dobrze, gdyby nikt tego nie widział, ale to się stało na oczach ucznia, którego uczył chemii. Ralph przez chwilę nie mógł przełamać się, ale ostatecznie podniósł wzrok i spojrzał na Kazu, nie wiedział w zasadzie, co ma mu teraz powiedzieć, że moi się duchów? No przecież to chore. Ale tak bardzo chciał jakoś to racjonalnie wyjaśnić, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Zaczerpnął bardzo głęboki łyk powietrza przesiąkniętego zapachem odczynników chemicznych. - Wszystko już w porządku. - powiedział całkiem spokojnie wyrzucając gorącą strugę powietrza. Nauczyciel dalej tkwił w bezruchu i przyglądał się uczniowi, już słyszał jego myśli, "o kurde, ale się nasz nauczyciel przestraszył" i taki szyderczy śmiech, który tak często słyszał od kolegów, jednak Ralph wpatrzony w oczy czerwonowłosego chłopaka. Doszedł do wniosku, że chłopak nie widzi w nim niezdary i płaczka. Odetchnął cicho z ulgą. - Wytłumaczę. - wyszeptał po chwili dźwięcznym głosem, który rozległ się po całym zapleczu. Poczuł, że ma już czucie w nogach i chciał puścić, i tak już, zmęczonego sprzątaniem ucznia, ale czuł się tak dobrze, tak ciepło, że nie chciał go puszczać, jednak takie długi uścisk był trochę nietaktowny, toteż powoli puścił Kazu z cichym westchnięciem. Kiedy usłyszał, że uczeń chętnie go odprowadzi uśmiechnął się pierwszy raz od kilkunastu minut. - Nie musisz Kazu. - powiedział prostując się. Nie chciał, żeby uczeń sam później wracał w nocy, gdyby coś mu się stało to nie darowałby sobie tego. - Już wszystko dobrze. - odpowiedział na pytanie czerwonowłosego chłopaka, które wyrwało go z zamyślenia. - Wszystko w porządku. - powiedział i pokiwał głową, aby upewnić go, że rzeczywiście jest dobrze, bo było już okej. Tylko ciągle było mu strasznie głupio i wstyd z powodu tego, co się wydarzyło na zapleczu. Rainer ruszył się lekko i usiadł na krześle ciągle patrząc na Kazu, który bądź co bądź, ale uratował go przed jego lękiem.

    OdpowiedzUsuń
  104. Teraz już nie był nauczycielem, teraz był zwykłym człowiekiem, który jak każdy miał problemy i czegoś cholernie się bał, Ralphael Rainer przestał być dla Kazu nauczycielem, teraz chciał być jego przyjacielem. Westchnął cicho, jakby wdech miał przynieść mu siłę do rozpoczęcia rozmowy. - To wszystko było związane z moim dzieciństwem. - powiedział spokojnie spoglądając na podłogę, zaczął też zaciskać dłonie. - Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, moi rodzicie. - powiedział to z lekką ironią. - często wychodzili z domu i zostawiali mnie samego w domu. - dodał to z taką boleścią w głosie, jakby to było coś czego nigdy im nie wybaczy. Odchylił głowę i ponownie zaczerpnął powietrza. - Zawsze miałem bujną wyobraźnię, ciągle byłem straszony przez moim starszych kuzynów, że kiedy zasnę to przyjdą do mnie jakieś duchy i mnie porwą. - powiedział to zaciskając dłoń, która stała się czerwona. - Tak więc, w nocy często się budziłem. - dodał po chwili przerwy, przygryzł wargi, bo te wspomnienia ciągle przypawały go o dreszcze. - Często przybiegała do mnie opiekunka, która słyszała mój krzyk, bo mieszkała w domu obok. - ciągnął swoją opowieść dalej, musiał zawsze głośno krzyczeć, aby sąsiadka usłyszała jego płacz, dobrze, że kobieta miała zawsze przy sobie klucze. - Wpadała do pokoju i przytulała mnie mocno, śpiewała coś i kładła się obok mnie. - wyszeptał cicho, jakby bał się, że ktoś go usłyszy. - Dlatego się uspokoiłem, kiedy ty mnie przytuliłeś. - powiedział to i doznał swojego rodzaju oczyszczenia, wielkiej ulgi, że udało mu się to powiedzieć. - Dziękuję Kazu. - powiedział podnosząc wzrok w kierunku chłopaka, który stał pod drzwiami zaplecza. Nie wiedział teraz co sobie pomyśli o nim. - Przepraszam cię jeszcze raz, że cię wystraszyłem. - dodał z nutą skruchy w głosie. Uśmiechnął się ponownie delikatnie, kiedy Kazu powiedział mu, że jest jak grzejnik. To prawda, Ralph czuł uczucie przenikającego ciepła, pewnie dlatego nie chciał puszczać chłopaka. Zerwał się na równe nogi z krzesła. - Ale nie, już wszystko jest dobrze i chcę cię odprowadzić, przynajmniej tak się odwdzięczę. - powiedział już całkiem normalnie, jak to dla niego było naturalne. Jednak kiedy padło to pytanie "czego się przestraszyłeś" lekko się zakłopotał. - Ta historia o tej dziewczynie, która się powiesiła, ten list, z którego się wyśmiewałem. - przełknął ślinę, która smakowała teraz jak gorzki sok i paliła jego gardło. - Wspomnienia wróciły i dlatego zacząłem się zachowywać, tak jak się zachowywałem, zwyczajnie wyobraziłem sobie, jak jej duch do mnie przychodzi. - powiedział nie odrywając wzroku od chłopaka, było mu strasznie głupio, bo jak nauczyciel może się tak zachowywać, powtarzał sobie, że chyba zrezygnuje z posady, jednak patrząc ciągle w oczy chłopaka dochodziło do niego, że nie może odejść, jeśli nawet będą proponowali mu pracę w Instytucie Biologii w Tokio. Chyba pierwszy raz z kimś tak rozmawiał, już wiele razy próbował rozwiązać problem swoich lęków, jednak nigdy nikt mu nie pomógł, teraz chyba nastąpił jakiś przełom, otworzył się przed Kazu. Po paru sekundach ruszył w jego kierunku i stanął przed nim. - Dziękuję ci za wszystko. - powiedział z uśmiechem, jego oczy ciągle świeciły, ale chyba z uczucia radości. Lekko się zawahał, ale powoli wykonał gest, aby przytulić chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  105. Młody mężczyzna przytulony do czerwonowłosego chłopaka rozmyślał nad tym, co mu powiedział przed chwilą, że nie ma za co dziękować, jednak słowa podziękowania Ralpha dawały jemu samemu siłę do pokonania swojego strachu, słowa otuchy też działy na jego umysł jak kojący balsam, informacja o możliwości odwiedzin grobu tej dziewczyny przeszyła Rainera jak ponowna strzała strachu, jednak teraz już się panicznie nie bał, bo opowiedział o swoim lęku chłopakowi i w dodatku jeszcze ciągle czuł jego ciepło i uśmiech. Jednak, kiedy usłyszał, że to właśnie tylko Kazu odwiedza jej grób, zrobiło mu się jeszcze bardziej wstyd. Jak on mógł być taki głupi? Co mu strzeliło do głowy, że odstawiać taką szopkę? Nauczyciel, który naśmiewa się z uczennicy i to jeszcze takiej, która odeszła z tego świata. Rainer poczuł wstręt do samego siebie, jakby nie chciał już być pedagogiem. Jeszcze raz zacisnął wargi i zaczął żałować wszystkie bardzo mocno, jakby chciał cofnąć czas, tak aby, ta sytuacja się w ogóle nie powtórzyła. Czuł, jakby jego serce było z ołowiu i tak ciążyło mu w klatce piersiowej. Ulga jednak przyszła dość szybko i nieoczekiwanie. Pomyślał sobie, żeby jakoś wynagrodzić chłopakowi to co widział oraz oczyścić swoje sumienie w wyrzutów postanowił jednak pójść na grób dziewczyny. Zaczerpnął łyk powietrza i powiedział to dobitnie i pewnie. - Pójdę do niej. - zabrzmiał jego głos, nie był dziarski, jak zwykle, był poważny, taki jak na dojrzałego człowieka przystało. Ciągle trwała gonitwa myśli: zmówisz modlitwę za jej duszę, powiesz jak było i że żałujesz... jejku, jaki ze mnie idiota, jaki totalny głupek, który nie powinien w ogóle myśleć, albo pytać kogoś, czy może coś powiedzieć. Teraz dotarło do niego, że Kazu musiał bardzo szanować tę dziewczynę i przyjaźnić się z nią, dobiło go to jeszcze bardziej, ale też zmotywowało, aby jednak pójść tam, chciał też pokazać czerwonowłosemu chłopakowi, że nie jest słaby, że ma w sercu pokłady odwagi, bo w przypływie silnych emocji młody mężczyzna był w stanie zrobić wszystko, nawet skoczyć w ogień za tą osobą, na której mu zależy. - Jak dobrze, że jesteś. - powiedział ciepło, dziwne to było, poznał tego chłopaka dziś rano, a późnym wieczorem widział już w nim swojego przyjaciela, na którym może polegać, teraz chciał dać mu dowód, że to Kazu będzie mógł polegać na nim, że on też jest w stanie być dobrym, wiernym przyjacielem.

    OdpowiedzUsuń
  106. Uśmiechnął się lekko do Kazu, "gdyby tutaj była też by się śmiała razem z tobą", to zdanie zapadło mu głęboko w umysł, który był roztrzaskany jak statek po wielkim sztormie. Chciał naprawić swój błąd, jakoś odkupić swoje nietaktowne zachowanie, ba nietaktowe, nieodpowiednie, Ralph ogólnie był osobą, która była niezwykle pamiętliwa, dlatego też, ciężko będzie zapomnieć, ale postara się naprawić swój występek, "tak sobie postanowię!" powiedział w myślach, kiedy wpatrywał się w czerwonowłosego chłopaka. - Ok, niech to będzie ostatnie podziękowanie w tej sprawie. - powiedział z szerokim uśmiechem na ustach, mimo tej wesołości na jego twarzy ciągle w głębi serca czaił się żal i lekka obawa. - Bo to prawda. - powiedział z całkowitą powagę, gdyby nie Kazu... sam nie wiedział, co by było gdyby nie on, pewnie siedziałby całą noc na tym zapleczu sprzątał, albo wpadł w taką panikę, że biegałby po całej szkole. Młody mężczyzna mimo, że nie rozumiał tego ostatniego zdania, które wypowiedział chłopak, to kiedy czerwonowłosy przetłumaczył na język dla niego zrozumiały, uśmiechnął się do niego wdzięcznie. - Mieliśmy już nie dziękować. - powiedział spokojnie, z jego twarzy nie znikał uśmiech. Usłyszawszy, że pada deszcz, nie odwrócił głowy, aby się upewnić, całkowicie zaufał słowom chłopaka. - Lubię deszcz. - powiedział i zaśmiał się lekko, kiedy Kazu zrobił śmieszną minę. W naturze czerwonowłosego chłopaka, tak samo jak w charakterze Raphaela Edmunda Iana Rainera leżało wygłupianie się. Ciągnięty przed chłopaka w kierunku jego rzeczy, ruszył za nim, bo widać blokował jego ruch. - No to może już chodźmy, bo jest strasznie późno. - powiedział ospale. - Dobrze, że nie mam jutro lekcji, bo chyba wziąłbym sobie jakiś urlop, albo zwolnienie. - dodał po chwili dziarsko, ładnie nowy nauczyciel i już chce zwolnienia. - I odprowadzę cię oczywiście. - oznajmił natychmiast, kiedy Kazu chwytał swoją torbę.

    OdpowiedzUsuń
  107. No tak, i jak dobrze, że jutro sobota. - powiedział przeciągając się lekko jak kot, będzie mógł się wyspać i trochę odpocząć, raczej nic nie planował i cały weekend spędzi w swoim pokoju, bo zostało mu jeszcze trochę rzeczy do wypełniania i sprawdziany kilku klas, które zrobił. - Z panem woźnym? - zapytał z zaciekawieniem, ale później doszło do niego, że to była swojego rodzaju ironia, bo chłopak chyba nie ma planów, nie miał serca prosić go o pomoc, dlatego postanowił, że zajmie mu czas jakoś inaczej. Kiedy zniknęły mu z pola widzenia oczy czerwonowłosego chłopaka, on właśnie obmyślał plan działania. Padało i to już mocno. - Spokojnie nie zachoruję, dam ci kurtkę, a sam wezmę coś innego. - powiedział wyciągając z zapleczowej szafy na ubrania swoją ciemną kurtkę, on sam wygrzebał sobie jakiś stary sweter, który do niego należał, kiedy jeszcze studiował. Uśmiechnął się ciepło do ucznia, który de facto się o niego zatroszczył, dlatego on teraz chciał zatroszczyć się o Kazu. Zabrał teczkę i swoją torbę i płynnym ruchem otworzył drzwi zaplecza, i za chwilę znalazł się na pustym korytarzu, deszcz siekał szyby. Poczekał jeszcze na ucznia i wyrwał nagle. - Lubisz grać w ping-ponga? - zapytał go z płomiennym rumieńcem na policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  108. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył jak chłopak zakłada jego kurtkę, całkiem nieźle w niej wyglądał. Zamknął zaplecze na klucz, który schował do kieszeni spodni i ruszył korytarzem w kierunku wyjścia ze szkoły, odwrócił się na moment, aby zobaczyć, gdzie jest jego ulubiony uczeń, właśnie w tym momencie udający pingwina, Ralph zaśmiał się lekko i pokręcił głową, trochę żałował, że jest tutaj nauczycielem, a nie zwykłym uczniem, bo wtedy mógłby na całego wyłupiać się z czerwonowłosym chłopakiem, a tak obowiązują go tutaj pewnie ścisłe reguły, ale od czego są zasady, jak nie od tego, aby je łamać. Otworzył drzwi i wyszedł na dwór, padało dość mocno. - No tak, ping-pong. -powiedział z charakterystycznym akcentem i tonem odbijającej się piłeczki po stole. - No pytam, bo jutro właśnie wybieram się tutaj na salę gimnastyczną z kimś pograć, ale pan Raven, wasz nauczyciel od wf, jutro nie może ze mną pograć. - powiedział z grymasem na twarzy. - Może cię nauczę. - powiedział do niego słowa zachęty i spojrzał na chłopaka. - Kazu, załóż sobie kaptur. - powiedział z troską o ucznia, on sam naciągnął sweter na głowę. - No to biegniemy. - powiedział dziarsko spoglądając na niego, już zrobił pierwszy krok, żeby wejść na chodnik, ale zawahał się lekko, ale chłopak jakoś nie ruszył się, więc on sam też został pod dachem. - Może poczekamy, aż przestanie tak mocno padać, co? - zapytał na niego spoglądając teraz w zachmurzone i ciężkie od chmur niebo. Po chwili usiadł sobie na schodkach podpierając się z tyłu rękami.

    OdpowiedzUsuń
  109. Rozsiadł się wygodnie na schodach, były trochę zimne, dlatego szukał czegoś, co mógłby wykorzystać jako siedzenie, znalazł wycieraczkę leżącą pod drzwi do szkoły, chwycił ją i usiadł na niej, skinął na Kazu, aby ten też usiadł, bo nie chciał, aby niepotrzebnie marzł. Uśmiechnął się płomiennie, kiedy czerwonowłosy chłopak zgodził się z nim iść na ping-ponga. - Znakomicie. - powiedział uradowany. - Może być około 14 po południu. - dodał po chwili sprawdzając swoje inne plany w mózgownicy. Chyba wtedy właśnie miał wolne. - Oczywiście na sali gimnastycznej. - oznajmił lekko. Zaplanował już, że weźmie dla chłopaka rakietkę do tenisa stołowego. Po chwili milczenia wyrzucił z płuc strugę ciepłego powietrza, deszcz ciągle padał. Odgłos otwierającego się opakowania z cukierkami wytrącił go z zamyślenia o jutrzejszym dniu. - Dzięki. - powiedział wyciągając z paczki cukierka truskawkowego i powoli włożył go do ust. - Mymm... - wycedził, bo rzeczywiście cukierek był wyjątkowo dobry. Jadł tak swojego cukierka przez dłuższą chwilę, po czym zerknął na chłopaka. - Wiesz, ja jestem tobie też wdzięczny. - powiedział z uśmiechem i już miał dziękować chłopakowi, że tutaj z nim jest, kiedy ten wyrwał, że miało być bez podziękowań. Wtedy Ralph uśmiechnął się szeroko i sięgnął po kolejnego cukierka.

    OdpowiedzUsuń
  110. - No jeśli chcesz to może być wcześniej, albo ogólnie wcześniej możemy się spotkać. - powiedział, aby jakoś wypełnić czas czerwonowłosemu chłopakowi, który miał jak widać jego nadmiar. Skinął głową, kiedy dowiedział się, że Kazu tak wcześnie wstaje, on sam woli sobie pospać trochę dłużej, ale to wcale nie jest jego wina, że tyle śpi, to jego poduszka i kołdra wytwarzają pole siłowe, które trzyma go w łóżku, tak że nawet gdyby chciał to nie mógłby wstać przed siódmą rano. Młody mężczyzna zauważył, że chłopak często zmienia wyraz twarzy, raz jest wesoły i uśmiechnięty, a raz zamyślony, jakby był smutny, miał już zapytać o powód tych zmian, ale Kazu spojrzał na niego z pytaniem. - Raczej tak. - opowiedział automatycznie, bo w zasadzie nie miał jakiś super wspomnień z rodzinnego domu. Jako dziecko wstawał, kiedy chciał, bo raczej nikt nie miał go okazji budzić rano, w sumie tak jest do tej pory, budzi się sam, bez nikogo i bez porannego powitania. Westchnął cicho. - Mieszkam dwie ulice za akademikiem, w takim zielonym budynku... - powiedział i opisał dokładnie drogę ze szkoły do swojego domu. - Mieszkanie nr 23 na drugim piętrze. - dodał po chwili z uśmiechem. - Ależ skąd, to byłoby bardzo miłe. - uśmiechnął się wdzięcznie do chłopaka, który właśnie sprawdzał, czy jeszcze pada deszcz. Lekko kropiło, Kazu wstał i wyciągnął do niego rękę, Ralph chwycił ją delikatnie i dźwignął się. - Chyba tak, późno już... - powiedział z troską. - To odprowadzę cię do akademiku i sam dam sobie radę dalej. - dodał z entuzjazmem i zeskoczył z dwóch stopni. Ruszył wolnym krokiem, ale zatrzymał się po chwili, aby zaczekać na czerwonowłosego chłopaka. Zebrał się i zapytał. - Kazu, dlaczego tak posmutniałeś, kiedy bawiłeś się tym papierkiem od cukierka? - zadał to pytanie i oczekiwał na odpowiedź, nie wiedział nawet czy zrobił dobrze, czy nie uderzył w jakaś delikatną sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  111. [sorry, że wczoraj już nie odpisałem, ale mam napięty tydzień czym tylko się da ;/]

    Młody nauczyciel szedł równym krokiem z czerwonowłosym uczniem, który uradowany tym, że dowiedział się, gdzie mieszka jego nauczyciel od chemii zapowiedział wizytę następnego dnia o godzinie wczesnej dla pana Rainera, pewnie zastanie go w swojej niebieskiej piżamie w małe, święcące choineczki. - No może, tak, lepiej trochę później. - Powiedział już czując jak ciężko będzie mu jutro wstać, aby otworzyć drzwi uczniowi, ale teraz dotarło do niego, że będzie otwierał drzwi Kazu, od razu jakoś lepiej widział ten pomysł. Nawet wyobraził siebie jako zombie w tej swojej śmiesznej piżamie, całkowicie rozwalone czarne włosy, zaspane zielone oczy i te wolne ruchy, jak u żółwia. Zaśmiał się cicho. Skinął głową i spojrzał w niego, padła już tylko lekko. - Czyli nie lubisz deszczu... - powiedział jakby do siebie, on sam w zasadzie lubił deszcz, a najbardziej burze. Jednak zaśmiał się dźwięcznie, kiedy uczeń zaczął tak bardzo krytykować deszcze. Kiedy czerwonowłosy uczeń z klasy Rainera zaczął opowiadać o swoim problemie, kiedy Rainer usłyszał, to, że chłopak się śmieje, kiedy ten woli płakać, zmartwił się, on też tak miał, kiedy rodzicie woleli sobie wyjść i go zostawić, a ten musiał spędzać czas z nowymi opiekunkami. Ralph znał to uczucie, jednak chyba za bardzo pogrążył się w swoich wspomnieniach, aby coś odpowiedzieć Kazu. Jednak szybko wybił go z tego stanu wzrok Kazu. Nauczyciel energicznie przyciągnął ucznia do siebie, niby pod pretekstem, aby ten nie wpadł w kałużę. - Wiesz co... - zaczął mimowolnie i cicho. - Fajny z ciebie chłopak... - ciągnął dalej swoje zdanie. - i wiesz, co... jak chcesz to możesz sobie powyć ze mną. - powiedział spoglądając na jego oczy. Jednak Kazu zaczął mówić coś dalej. Teraz w Rainera walnęła fala gorąca, nie oceniał chłopaka, dla niego liczyła się teraźniejszość, on też popełnił liczne błędy, uciekł z domu, zostawił rodziców, oni nawet nie widzą czy on teraz żyje... dlatego tylko lekko przytulił chłopaka do siebie. Jedyną rzecz, za jaką był wdzięczny swoim rodzicom to to, że nauczyli go być wolnym od nałogów. Dlatego, kiedy Rainer, już nie jako biolog, który wiedział, że palenie czy branie narkotyków jest złe, ale jako przyjaciel? Chyba tak, jako przyjaciel zatrzymał się i chwycił Kazu. Wytrącił ruchem ręki papierosa z ust chłopaka. - Nie pal. - powiedział spokojnie patrząc prosto w oczy czerwonowłosego chłopaka dociskając papierosa butem. - Nie pal, bo... - tutaj się zawiesił na moment, chyba brakowało mu słowa zastępczego, na to co chciał powiedzieć, a chciał powiedzieć, coś czego się bardzo wstydził powiedzieć chłopakowi, co było związane z całym dniem, który spędził z Kazu. Wyciągnął tylko paczkę z kieszeni, była to paczka gum. - Niestety, tylko miętowe. - powiedział z lekkim uśmiechem, bo wiedział, jak chłopak lubi smak truskawek.

    OdpowiedzUsuń
  112. No i teraz Ralph czekał na to co się wydarzy, czy zły na niego Kazu rzuci się na niego za to, co młody mężczyzna zrobił, czy może wydarzy się coś innego. Trwało to jakąś chwilę czerwonowłosy chłopak patrzył na Ralpha, a ten nie wiedział czego ma oczekiwać. Jednak powoli wyraz twarzy chłopaka dawał Rainerowi do zrozumienia, że raczej zaraz nie zginie. W jego głowie plątały się liczne myśli, niektóre totalnie nie związane z sytuacją, miał takie tendencję to rozmyślania o rzeczach nieważnych w poważnych chwilach. Ralph próbował te mało znaczące myśli gdzieś zostawić i skupić się na chłopaku. Nie masz masz z kim pogadać, co? Gdzie są twoi rodzicie, znowu cię zostawili? Teraz zobaczył w oczach Kazu samego siebie, tego dzieciaka, którego rodzice zostawiali samego a on musił wysłuchiwać drwin ze strony kolegów i kuzynów. Widział siebie, jednak kiedy Kazu zaczął płakać, ten już chciał go przytulić, ale chłopak był szybszy, rzuciwszy się na Rainera płakał jeszcze bardziej. Ralph, który tak bardzo chciał mu pomóc, ale jakoś nie wiedział jak, bo sam kiedyś taki był, bez nikogo, pomyślał sobie, że teraz powinien zachować się jak starszy brat, którym tak zawsze chciał być. Przytulił mocno chłopaka do siebie i objął go, tak że wyglądało to, jakby byli zlepieni. Kazu zaczął mówić coś znowu po irlandzku, jednak czasami rzucał dla Rainera słowa zrozumiałe, to mu wystarczyło, żeby odczytać sens jego zdań. - Kazuhiro, już jestem tutaj, tylko nie płacz. - mówił to do niego chyba cały czas, przez kilkanaście sekund, powoli i troskliwie, on też miał ochotę się rozpłakać. Srebrne łzy czerwonowłosego chłopaka lały się po policzkach i spływały w dół. Deszcz jeszcze kropił i ciężkie, grube krople spadały na nich, Rainer nie dbał teraz o to czy zmoknie czy nie, chciał pomóc chłopakowi, bo on pomógł mu wtedy na zapleczu, teraz Rainer na środku drogi pomagał Kazu. Cóż, nie był dobrym psychologiem, chyba tak przyjaciół w przeszłości powodował, że nie umiał pocieszać ludzi, ale instynktownie zaczął cicho nucić jakąś piosenkę, nie wiedział nawet jaką, automatycznie wydawał z siebie przyjemne dźwięki. Czasami przerywał, aby powiedzieć coś do chłopaka, że już będzie dobrze, że on mu pomoże, śpiewał dalej głaszcząc chłopaka bo jego czerwonych włosach. Jakby chciał być dla niego właśnie tym starszym bratem, albo nawet ojcem, którego Rainer nie miał. Przytulił go jeszcze, aby ten przestał się trząść, Ralph cały czas gładził jego włosy śpiewając już pełnym gardłem piosenkę.

    OdpowiedzUsuń
  113. Ciągnął śpiewanie dalej swojej piosenki, chyba była to jakaś znana piosenka, ale kiedy jeszcze po ziemi chodziły dinozaury, Rainer uwielbiał takie stare kawałki. Śpiewał dalej, ciągle przytulał Kazu, który powoli zaczął się uspokajać. Ralph odetchnął z ulgą, bo poczuł się teraz jak ten prawdziwy starszy brat. Uśmiechnął się w duchu, kiedy chłopak coś do niego wreszcie powiedział. - Ale możesz przyjść, kiedy chcesz, albo... - urwał w tym momencie, bo znowu za szybko powiedział nie myśląc wcześniej o swojej całej wypowiedzi, dlatego ponowie zaczął szukać słowa zastępczego, jednak kiedy Kazu zaczął mówić o gumie, to wyciągnął z zaciśniętej pięści zdewastowane opakowanie po gumach, które były w opłakanym stanie, z tego wszystkiego tak mocno chciał pomóc chłopakowi, że biedne gumy ucierpiały z tego powodu i zapłaciły największą cenę. Em, gumy - powiedział lekko zakłopotany, kiedy pokazał chłopakowi paczkę z miętowymi gumami. - Mam w domu jeszcze jedną paczkę. - dodał po chwili i jakby uratował swoje wcześniejsze zdanie od dna. - Kazu. - spojrzał mu na niego. - Nigdy nie będę się z ciebie śmiał. - powiedział to tonem, jakby właśnie ślubował, że nie opuści go do końca życia, kiedy chłopak podniósł wzrok, on tylko uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył różnokolorowe oczy. - Ty mój mały... - powiedział targając czerwony włosy chłopaka. - em, mały przyjacielu. - dodał po chwili z wdzięcznym uśmiechem na ustach. Rainer czuł się nad wyraz świetnie. Ralph wiedział, że prędzej czy później padnie to pytanie, spiął się w sobie wciągając łyk powietrza po deszczu. - Bo cię za bardzo polubiłem... - powiedział gładko i dziarsko, w zasadzie to chciał powiedzieć coś innego, że Kazu nie może palić, bo to do niego nie pasuje, że to się nie łączy, już prędzej Rainer zapaliłby fajkę, niż jego ukochany uczeń. - No to idziemy? - zapytał spoglądając w kierunku akademika.

    OdpowiedzUsuń
  114. Zaśmiał się cicho, no to świadczyło o tym, że rzeczywiście chłopak bardzo lubił gumy, skoro miał ich karton w domu. Już nawet to sobie wyobraził, cały pokój wypełniony kartonami z gumami, on chętnie chciałby mieć taki składzik z majonezem. No ale, wrócił na ziemię i ponownie uśmiechnął się do ucznia, rzeczywiście mały nie był. A był nawet wyższy od Ralpha o całe 5 centymetrów! Ale różnica ta była mało widoczna, bo Rainer zawsze miał wysokie włosy i lekko zacierała się ta różnica wysokości między nimi. - No racja. - powiedział z uśmiechem na ustach ogarniając wzrokiem Kazu i ruszył w kierunku akademika razem z nim. No i ponowne pytanie, na które Ralph się wstydził odpowiedzieć, ogólnie Rainer był z natury wstydliwy i bał się mówić tego co myśli, bo nie wiedział jak zareagują na to inni, czy pomyślą, że jest jakiś dziwny, ta cecha właśnie nie pasowała do tego, że młody mężczyzna mówił zanim pomyślał. I tak właśnie było teraz. - No albo, em. - urwał w tym momencie. Chciał powiedzieć, więc zebrał się znowu w duchu. - No albo, jeśli jesteś... - kręcił głową w prawo i w lewo wyraźnie zakłopotany. - Albo jeśli nie chcesz być sam... - no i znowu milczenie i ten pełen niepewności głos. - Możesz zostać u mnie. - wyrzucił to z siebie i opuścił głowę spoglądając na kałuże. Jakoś się bał teraz spojrzeć na czerwonowłosego chłopaka, bo ten pewnie myśli sobie o nim różne rzeczy. Szedł sobie tak wpatrzony w te kałuże, kiedy jednak chłopak zaczął opowiadać o tym, że chciał rzucić palenie podniósł wzrok niepewnie. I ponownie uderzyło w niego to, że znowu nie wiedział, co ma powiedzieć z sensem. Kazu dokonał pełnej analizy jego wypowiedzi i Rainer nie miał jak się wykręcić od odpowiedzi, zaczerpnął znowu łyk powietrza. - No, chodzi o to, że lubię cię... - powiedział wyraźnie poważnie. Ale i tak pewnie nie powiedział wszystkiego, co chciał mu powiedzieć, bo on się bał! Bał się reakcji ludzi na to co powie, on zawsze miał świadomość tego, że ktoś go wyśmieje. - No bardzo cię polubiłem. - powiedział to jeszcze raz, jakby chciał się upewnić, że rzeczywiście powiedział to wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  115. Młody nauczyciel szedł sobie płynnym krokiem razem z uczniem późnym wieczorem w kierunku akademika. Ciągle rozmawiał z czerwonowłosym chłopakiem. - No coś ty... Kazu jesteś i niech tak zostanie. - powiedział dziarsko ponownie wczepiając dłoń w czerwoną czuprynę chłopaka. Wyszczerzył zęby do Kazu, był niesłychanie szczęśliwy, że może sobie z kimś pogadać w zasadzie to wszystkim, na każdy poważny i całkiem głupi temat, który miałby być istotny wpływ na losy całej ludzkości. - Przysięgam. - powiedział uroczyście wyciągając do góry dwa złączone palce, mimo wszystko nie wiedział nawet kim jest wspomnienia przez Kazu "Dagda", ale nie robiło mu to większego problemu. - To zostanie między nami. - dodał po chwili i uśmiechem na ustach. - Prawdę mówiąc, to bardzo ładnie wyglądasz, kiedy masz te dwa kolory. - ciągnął dalej swoje składne wypowiedzi w sposób dziarski i całkiem dźwięczny. Śliczne oczka, pomyślał sobie. On sam miał czasami jedną źrenicę większa i mniejszą, co uznawał za niezwykle ciekawy sposób na odstawianie od reszty społeczeństwa. Miał jeszcze inne defekty, takie jak chociażby odziedziczona po matce hemofilę. Kiedy zobaczył reakcję chłopaka i on sam był bardzo uradowany, bo już słyszał, jak Kazu odpowiada, że chyba jednak nie. On zawsze snuł sobie czarne scenariusze, a tutaj proszę. Będzie miał z kim pogadać, bo zazwyczaj prowadził jednowyrazowe konwersację z Tomem. - Jak chcesz to możesz się wprowadzić w sposób totalny. - wydusił z siebie łapiąc powietrze, bo chłopak docisnął go niezwykle mocno. - Mnie będzie jeszcze bardziej pana gościć w moich skromnych progach.. - powiedział uprzejmie i również lekko się ukłonił w kierunku ucznia z uśmiechem. W duchu pomyślał sobie, że rzeczywiście czasami wystarczy zaufać sercu a nie kierować się tylko rozum. - Skoro tak, to powiem ci coś. Masz śliczne te oczy. - odparł całkiem poważny, teraz chyba on uległ hipnozie wywołanej przez dwukolorowe oczy czerwonowłosego chłopaka, ale tak jak prosił go, tak nikomu nie powie o tym, że czasami pewien uczeń klasy 3C patrzy na świat przez różne tęczówki. Uśmiechnął się wdzięcznie do chłopaka. Był mu bardzo wdzięczny za to, że pozwolił mu być naturalnym, być sobą. Rainer udawał często, żeby tylko nie wyjść na kogoś dziwnego, a teraz był sobą, w zasadzie pierwszy raz od kliku lat. Nic nie odpowiadał, tylko uśmiechał się szeroko do Kazu. Nie dosłyszał burknięcia, którego źródłem był brzuch czerwonowłosego chłopaka, więc chyba na serio wziął informację o potworze i energicznie rozejrzał się na prawo i lewo, a nawet spojrzał na niebo, bo licho wie, skąd może nadejść potwór. Jednak kiedy zobaczył, jak Kazu się śmieje, zrozumiał, że głód to ten potwór i zaczął śmiać się razem z nim, fajnie, co? Pewnie gdyby ktoś ich tak zobaczył to pomyślałby, że jakieś dwa czuby stoją już parę minut i śmieją się nie wiadomo z czego. Ale zebrał resztki powagi. - No tak, lepiej chodźmy, bo jeszcze mi cię porwie a nie mam kasy na okup. - powiedział ciągle się śmiejąc. - ale pamiętaj, że gdyby cię porwali to zapłaciłbym wszystkim czym się tylko da za ciebie. - dodał po chwili i ruszył wolnym krokiem. - Mam w domu chyba coś dobrego. - powiedział i teraz zastanawiał się, czy jego lodówka nie świeci pustkami. Byli już blisko akademika.

    OdpowiedzUsuń
  116. No właśnie, tak to było, kiedy nie uważa się na lekcjach historii antycznej panie Rainer! Przypomniał mu się głos jego nauczycielki od historii, która zwykle tępiła młodego jeszcze Rainera, kiedy ten chodził do szkoły podstawowej. Pewnie dlatego Ralph nie miał wystarczającej wiedzy historycznej. Skinął głową, kiedy Kazu wyjaśnił mu, kim jest owa wspomnienia przez czerwonowłosego chłopaka Dagda i uśmiechnął się lekko, bo cały czas nie miał zielonego pojęcia czym się zajmował i takie tam sprawy dotyczące profesji bogów. Młody pan Rainer był tak bardzo zachwycony tym wszystkim, że uśmiech nie znikał z jego twarzy. Domyślił się, że chłopak wyraźnie się zawstydził, no ale o co chodzi? Dla Ralpha i tak w rumieńcach czy bez, w kolorowych oczach albo o jednym kolorze, czy nawet cały czerwony Kazu był zawsze fajny i uroczy. - No wiesz, nie wiem, kto mógłby cię porwać... - powiedział dziarsko kręcąc nogą. - Może to być jakiś szalony naukowiec... - ciągnął dalej swoją straszną opowieść powoli podchodząc do ucznia lekko się garbiąc i wyciągając po niego ręce. - albo na przykład... - tutaj się zatrzymał i zachwiał swój głos. - Ja! - krzyknął i rzucił się na chłopaka przytulając go do siebie z ciepłym uśmiechem, ale nie trwało do długo, bo było już późno, Kazu był głodny a Ralph nie chciał, żeby jego żołądek ciągle cierpiał i musieli jeszcze zabrać parę rzeczy. Śmiał się jeszcze cicho przez chwilę, jego zielone oczy płonęły jak żywe węgielki. Jednak kiedy Kazu poprosił go, aby ten mu pomógł z rzeczami, on szybkim dziarskim krokiem ruszył za czerwonowłosym chłopakiem, myślał sobie w tym momencie, że jakim on musi być cholernym szczęściarzem, że spotkał kogoś, kto jest prawie taki sam jak on. Kazu pobiegł do pokoju, a on wolno wchodził po schodach, jednak dodał trochę więcej gazu i dogonił czerwonowłosego chłopaka na długim korytarzu, który prowadził do pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  117. Kiedy był już przy drzwiach lekko dyszał, a w ankiecie podał, że ocena swój stan zdrowia na dobry, ale kłamca! Uśmiechnął się w duchu, ale wytłumaczył się tym, że ten dzień był pełen wraźeń toteż możliwa była zadyszka. Kiedy czerwonowłosy chłopak otworzył drzwi ten wślizgnął się nieśmiało i stanął w przedpokoju, rozglądał się zaciekawiony, aż go korciło zajrzeć dalej, no ale daj spokój Ralph, potarzał sobie w myśli. Mieszkanie było bardzo podobne do jego. Rainer wprowadził się do swojego około dwa tygodnie temu, dlatego u niego też było pełno kartonów, nie zdążył się jeszcze rozpakować, bo musiał szukać pracy, jak już znalazł to musiał pracować i tak czas leciał. Stał sobie tak w przedpokoju i przeskakiwał z nogi na nogę, aby jakoś sobie zająć czas, kiedy Kazu pakował swoje rzeczy. Przyglądał się pracy chłopaka, szybko pakował wszystkie swoje skarby do kartonów. Uśmiechnął się szeroko, kiedy Kazu powiedział mu, że nawet by się cieszył, gdyby szalony Rainer go porwał. Teraz on się mocno zawstydził, ale nie mimo wszystko na jego policzkach nie ukazały się rumieńce, on raczej nie rumienił się, a przynajmniej nie wiedział, kiedy może to nastąpić. - A ja cieszyłbym się z takiego zakładnika. - powiedział dziarsko do Kazu z nieznikającym uśmiechem. Rainer ruszył się i wyszedł na korytarz, ogarnął wzrokiem kartony i już czuł tę kolkę, no ale dla Kazu zrobi wszystko. Kartony nie były jakieś wielkie, dlatego chwycił jeden pod pachę i drugi tak samo. Powoli ruszył w kierunku schodów. - Będę czekał przed akademikiem. - rzucił już ciszej, bo nie chciał kogoś obudzić, było już późno. Schodził powoli po schodach, żeby się nie wywalić ze skarbami Kazu. Był już prawie na parterze, kiedy usłyszał jakąś rozmowę w niezrozumiałym dla niego języku, on sam też gadał płynnie na przykład po serbsku, ale nie miał rodziny ani znajomych w Serbii i dlatego nikt do niego nie dzwonił, ogólnie nikt do niego nie dzwonił. Zrozumiał, że to pewnie Kazu znowu rozmawia po irlandzku, ale z kim, no nic, nie będzie wnikał, pewnie ktoś do niego zadzwonił, albo żegna się z kolegą z Irlandii, ale tak głośno? Lekko zaniepokoiło to Rainera, że czerwonowłosy chłopak tak krzyczy o tej porze, kiedy ludzie śpią. Pchnął drzwi i wyszedł na zewnątrz, czekał na Kazu, jednak coś go tknęło i poszedł jeszcze raz na górę. Wrócił w odpowiednim momencie, bo kiedy wchodził po schodach Kazu właśnie się odwracał. - Wszystko w porządku? - zapytał uważnie przyglądając się chłopakowi. Ruszył z wolna w kierunku ostatnich kartonów i podniósł jeden. - Idziemy? - zapytał ciągle mając wrażenie, że Kazu jest lekko zdenerwowany. Może później o tym ci powie Rainer, pomyślał sobie. Uśmiechnął się do chłopaka i ruszył z kartonem.

    OdpowiedzUsuń
  118. Skinął głową, kiedy chłopak wytłumaczył mu to i owo na temat tego telefonu, była to jego prywatna, rodzinna sprawa, dlatego Rainer dalej nie pytał, o co chodzi i dlaczego tak się uniósł. Może zapyta o to, kiedy będzie do tego okazja. - Wiesz co, sam nie wiem. - powiedział komicznie, bo on serio nie wiedział, gdzie, ale spokojnie, pan Rainer zawsze miał świetnie pomysły. - No pewnie będzie ci ciepło. - dodał dziarsko i chwycił dwa kartony. - Ok, to chodźmy, bo jesteś głodny, prawda? - ruszył przed siebie i lekko odwrócił głowę z bystrym wzrokiem w kierunku czerwonowłosego chłopaka. Droga do mieszkania pana Ralpha Rainera była też bardzo prosta, od akademika prowadziła tam spokojna alejka przez niewielki par, na ławkach siedzieli tylko miejscowi bywalcy sklepu monopolowego na rogu. Kamienica była spora, wyglądała zewnątrz bardzo staro, ale pozory mylą. Ralph dostał w niej mieszkanie, jako miejsce, gdzie będzie mógł pracować nad swoim projektem od Instytutu Biologii musiał tylko opłacać rachunki za światło, wodę i gaz, o czynsz nie musiał się martwić. Pchnął ciężkie drzwi i wszedł do środka. Ruszył klatką schodową na drugie piętro, długi korytarz prowadził do ostatniego mieszkania na piętrze numer 23. Kiedy byli już pod zielonymi drzwiami, Rainer położył delikatnie kartony na podłodze i zaczął szukać kluczy, obmacał kieszenie spodni i lekko się zdziwił, gdzie są klucze. Ale wtopa! Zapomniał kluczy ze szkoły, ale wstyd i wtedy przypomniał sobie, że ma chował je do kurtki, a kto ma kurtkę? Kazu! Odwrócił się i uśmiechnął się do chłopaka. - W lewej kieszeni są klucze, podasz mi je? - powiedział uprzejmie.

    OdpowiedzUsuń
  119. Wyciągnął rękę w kierunku lewej kieszeni kurki i delikatnie wsunął ją do środka. Uśmiechnął się przy tym niezwykle szeroko. Powoli wyciągnął pęk kluczy, były to klucze do jego mieszkania, do pokoju nauczycielskiego, do sali chemicznej, na zaplecze i jeszcze inne małe kluczki pewnie do jakiś szafek i schowków. Zadudnił pękiem kluczy, aby odnaleźć jeden, długi cały złoty, bo to właśnie ten otwierał drzwi do mieszkania nr 23, powoli wsunął klucz w zamek i przekręcił w prawo dwa razy. Zamek charakterystycznym dźwiękiem otworzył się i Ralph kopnął drzwi, które natychmiast się uchyliły. - Zapraszam. - powiedział dziarsko do chłopaka podnosząc z podłogi dwa kartony. - Śmiało. - poczekał, aż czerwonowłosy chłopak wejdzie bo, zawsze go uczono, że goście wchodzą pierwsi, ale zaraz on tutaj miał mieszkać. No ale i tak jest tutaj pierwszy raz, to musi wejść pierwszy. Mieszkanie było nieduże, liczyło sobie dwa pokoje z kuchnią i łazienką. Pokój po prawej stronie od przedpokoju był znacznie większy, to tam Ralph spędzał głównie dzień, drugi pokój służył jako mały gabinet, bo cały zawalony był książkami i pustym jeszcze regałem, tam też młody mężczyzna spał. Kuchnia była duża i jasna, pełno było tam zieleni w postaci zwykłych roślin doniczkowych i przypraw, które rosły sobie w doniczkach jako mini ogródek. Łazienka na wprost, jak to zwykła łazienka, zawalona różnymi rzeczami Ralpha. Ogólnie w domu panował jeszcze lekki chaos, bo Rainer nie miał czasu wszystkiego poukładać i posegregować. Rainer wrócił! Rainer wrócił! Rainer wrócił! Jakiś skrzeczący głos, który dobiegał z dużego pokoju zaczął nadawać, kiedy tylko Ralph zapalił światło. - Zamknij się Tom! - powiedział ostro, jakby właśnie ktoś mu przeszkodził na lekcji.

    OdpowiedzUsuń
  120. Położył wszystkie kartony w swoim gabineto-syplani i wrócił na korytarz i wszedł za Kazu do kuchni, po drodze zdążył jeszcze trochę ogarnąć ten bałagan, ciągle słyszał, jak Tom skrzeczał w swojej klatce "Rainer ty głąbie!", "Rainer ty głąbie". - Tom, zamknij dziób i otwórz sobie klatkę. - powiedział stanowczo do swojego, jak do tej pory jedynego towarzysza do rozmowy, nagle na przedpokój wleciała papuga falista. Był to samiec o upierzeniu błękitnym oraz żółtym dziobie. - Tutaj jest. - powiedział z uśmiechem do Kazu. - Tom, to jest Kazu, Kazu to jest Tom, moja papuga. - powiedział dziarsko, kiedy papuga lądowała na jego prawym ramieniu, Rainer miał ją już od dwóch lat, kupił ją sobie jeszcze kiedy był na studiach tak, żeby mógł do kogoś otworzyć usta, jest bardzo związany z tym ptakiem, bo chyba dzięki Tomowi nie wpadł w głęboką depresję. Papuga była już niezwykle oswojona i do tego bardzo towarzyska, dlatego sfrunęła na ramię czerwonowłosego chłopaka, Ralph tylko uśmiechnął się, kiedy Tom zaczął kręcić się na barku chłopaka. - Chyba cię polubił. - powiedział z uśmiechem. - Em, może ja ci pomogę. - powiedział szybko, bo głupio mu było, że Kazu zaczyna gotować, a on sam stoi i gada z papugą. Chwycił swój fartuch i umył ręce. Poszedł do chłopaka i patrzy na to co robi. - To co mam robić? - zapytał dziarsko, czuł się właśnie jak pomocnik szefa swojej własnej kuchni. Ale nie przeszkadzało mu to w ogóle. Cieszył się, że w jego mieszkaniu jest jakieś życie i jakieś inne twarze, a nie tylko jedna twarz i jeden dziób Toma, kiedy Ralph coś tak kroił nagle skaleczył się, kiedy usłyszał to pytanie. - Za co? - zapytał zaciekawiony z nożem w ręku i palcem we krwi, to mu też w ogóle nie przeszkadzało, uśmiechnął się tylko, kiedy usłyszał o tym grzejniku, już nie raz się przekonał, że Kazu rzeczywiście był bardzo dobrym grzejnikiem. - Nie musisz za nic płacić, no coś ty. - powiedział nawet chyba lekko oburzony, ale tylko przez chwilę, bo jak on mógł się gniewać na czerwonowłosego chłopaka, który właśnie z nim gotował ryż. - A jeśli chodzi o spanie, to em. - zaciął się na moment. - Będziesz spał w moim łóżku, a ja na dywanie... mam bardzo miękki dywan. - powiedział dziarsko i oblizał palec z krwi, nie chciał aby Kazu pomyślał sobie o nim, że chce z nim spać, chociaż on chciał.

    OdpowiedzUsuń
  121. Skinął głową. On sam też raczej nie miał zwierząt w domu, bo pies zasika perskie dywany, a kto zniszczy antyczne meble, chomik ucieknie i wejdzie pod kanapę, ptaki będą wszędzie latały i zostawiały pióra, te wyjaśnienia słyszał od rodziców, kiedy i on chciał mieć zwierzaka w domu. Tom był jego takim... ptasim przyjacielem, teraz miał już kolejnego przyjaciela, tym razem bardziej w jego wymiarach i wydaniu, uśmiechnął się do chłopaka, kiedy ten bawił się z papugą, chyba uśmiech mówił wszystko za niego. Nawet zapomniał o tym skaleczeniu, niezbyt gęsta krew powoli ściekała po jego palcu. - Em, to nic. - wytarł palec o swój biały fartuch, na którym została czerwony ślad. - Będzie trochę długo lecieć... - powiedział spoglądając na niegłęboką rankę, ale mimo wszystko problemy z krwią nawet w takich sytuacjach były dla niego problemem. - Kazu, nie trzeba, zaraz przestanie. - powiedział dziarsko ciągle patrząc na ranę. - I nie będziesz płacił za nic. - powiedział stanowczym głosem z uśmiechem, który jak zwykle zabarwił komicznie jego poważny ton głosu. Kwestia spania była kwestią sporną. - No dobrze, to będziemy spali razem, ale na łóżku, będzie wygodniej niż na dywanie. - powiedział dziarsko do czerwonowłosego chłopaka, bo dywanów perskich nie miał. Kiedy minęło chwil kilka aż otworzył szeroko oczy, kiedy Kazu zaczął powoli wykładać wszystkie produkty na stół. No proszę, miał pewność, że zje coś dobrego i porządnego, bo zawsze jego każdym posiłkiem było coś gotowego, albo jakieś jedzenie na wynos z pobliskiego baru. Uśmiechnął się wdzięcznie i całkowicie zaufał chłopakowi w to co będzie gotował, ogólnie on mu ufał w każdej sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  122. Przecierał krew na palcu, aż ostatecznie postanowił przemyć ranę wodą utlenioną z apteczki, którą miał w szafce w kuchni, jeśli chodzi o sprawy zdrowotne to pan Rainer nie miał na tym punkcie jakiegoś fioła, jak inni nauczyciele biologii albo chemii, może był jeszcze za młody, dlatego tak późno zdecydował się na przemycie rany. - To u mnie normalne. - powiedział spokojnym głosem do czerwonowłosego chłopaka szukając apteczki w szafce. - Jest! - powiedział jakby do siebie i wyciągnął małą buteleczkę z wodą utlenioną, odkręcił korek i polał kilka kropel na ranę, nie skrzywił się nawet, bo ta czynność była w latach dzieciństwa dla niego normą. - Nie, to nie cukrzyca, to tylko hemofilia. - odpowiedział na pytanie postawione przez Kazu zakręcając butelkę i odstawiając ją na miejsce do apteczki i uważnie przyglądał się swojej poważnej ranie, było już z nią wszystko w porządku. I znowu zaczął z wielkim podziwem obserwować, jak Kazu gotuje. - Ja nie wiem co powiedzieć... - wybełkotał nagle, kiedy zobaczył, że czerwonowłosy chłopak czuje się jak ryba w wodzie w kuchni, w zasadzie Ralph też czasami gotował, ale jego gotowanie polegało na odgrzaniu czegoś w mikrofali albo piekarniku, bardziej zaawansowane gotowanie pojawiało się, kiedy musiał wykorzystać do gotowania jakieś garnki czy coś w tym rodzaju, dlatego był bardzo dumny z chłopaka i miał ochotę go przytulić, ale stwierdził, że nie będzie mu przeszkadzał. - Em, tak. - dodał do stwierdzenia chłopaka na temat łóżka. - Tylko, wiesz, moje łóżko jest dość ciasne, więc jeśli chcemy spać na nim razem, bo niewątpliwie będziemy musieli się trochę przytulić. - powiedział to i roztargał swoją czarną czuprynę, bo jakoś czuł się zakłopotany, jednak to uczucie przerwały słowa Kazu, zrobił tak jak mu chłopak przykazał i wyciągnął z szafki dwa talerze. Do kuchni ponownie przyleciał Tom. - Tom, co mamy w lodówce? - zapytał papugę, Tom odpowiedział jednym, wyćwiczonym już słowem, że w lodówce jest światło. Ralph uśmiechnął się do papugi a później zerknął na Kazu, który pracował jak mrówka. - No to co mam jeszcze zrobić szefie? - zapytał dziarsko i stanął na baczność.

    OdpowiedzUsuń
  123. Poruszał palcem, aby sprawdzić czy rzeczywiście wszystko jest z nim dobrze. - To drobne skaleczenie. - powiedział z uśmiechem, był zawsze gotowy na to, że w każdym momencie może lecieć mu krew, taka była natura tej choroby. - Biorę różne leki, ale raz w miesiącu muszę przyjmować czynniki krzepliwości krwi. - powiedział jak nauczyciel na wykładzie o chorobach genetycznych. Bardzo zaimponowało to Ralphowi, że Kazu się o niego zaczął martwić z takim przejęciem. Uśmiechnął się do niego wdzięcznie. - Nie przepraszaj, też bym tak zareagował gdyby coś ci się działo. - wytłumaczył dziarsko i przetarł oczy, był już potężnie zmęczony, bo ten dzień był dla niego pełen wrażeń, jednak ciągle próbował obserwować bystrym wzrokiem sposób przygotowania sushi, by on sam kiedyś mógł je jakoś zrobić dla Kazu. Dostał nagle takiej energii, kiedy czerwonowłosy chłopak wspomniał jeszcze raz o sprawie spania, że podskoczył wysoko, że szafki zadudniły. Bardzo mu się spodobało to słowo "przylep". On sam nie uważał Kazu za przylepa, raczej za kogoś w rodzaju lubiącego przytulać innych. Ralph też mimo wszystko bardzo lubił się do kogoś przytulać, bawić się włosami i mruczeć jak kot. - Tom. - spojrzał na papugę, a papuga na niego. Papuga odpowiedziała krótko Ralph. - Kto jest twoim panem? - zapytał papugę dziarsko, a Tom odpowiedział tylko "Raphael Ian Edmund Rainer". Papuga umiała jeszcze gadać inne rzeczy, bo Ralph zawsze dużo do niej mówił, żeby nie stracić zmysłów. Głód i u Ralpha się odezwał, dlatego dosiadł się do niego z uśmiechem na twarzy. Sam nie wiedział jak jeść pałeczkami, bo mieszkał tutaj od niedawana, zawsze jadł za pomocą widelca, noża i łyżek, pałeczek używał może tylko kilka razy w swoim ciekawym życiu, dlatego chwycił widelec i nabił kawałek sushi na widelec i włożył do ust, po czym jego twarz przyjęła wyraz zadowolenia. - Mhym, pardzo dopfre. - powiedział ciągle jedząc kawałek sushi. Wstał nagle i wyciągnął jeszcze dwie szklanki. - Wiesz, że mam twój ulubiony sok. - powiedział dziarsko wyciągając z lodówki karton soku truskawkowego i nalał do dwóch szklanek, po czym wrócił do stołu.

    OdpowiedzUsuń
  124. Cieszył się, że jego papuga tak zadowoliła Kazu. -Em, jak ciągle mówisz do niej to samo pytanie i sam na nie odpowiadasz to zapamięta. - powiedział dziarsko głaszcząc papugę po skrzydle nabijając kolejny kawałek sushi na widelec, bardzo mu to smakowało, dlatego zjadł szybko ten drugi kawałek i sięgnął po następny. Nie potrzebował dużo, aby się najeść, kiedy dostrzegł, że Kazu zaczyna zmywać to zrobiło mu się znowu głupio, ale z ciebie Rainer, nie zrobiłeś nic do jedzenia, nie pozmywałeś i pewnie jeszcze jutro nie zrobisz śniadania, o właśnie, to był jego nowy cel, zrobić jutro śniadanie, ciekawe czy mu się uda. Nie zdążył nawet zaprotestować, kiedy Kazu skończył myć naczynia. On też sam skończył jedzenie i wstawił talerz i szklankę do zlewu. - Em, łazienka jest tutaj obok. - powiedział dziarsko i pokazał mu ręką drzwi, bo z kuchni do łazienki był dosłownie rzut beretem. Kiedy Kazu poszedł do łazienki on wziął się za zmywanie naczyń i innych tworów, które zostały zabrudzone w wyniku gotowania, ale sama kolacja była tego warta, posprzątał ze stołu i poszedł do pokoju, aby przygotować łóżku dla Kazu, kiedy szedł do pokoju gwizdał sobie pod nosem a Tom siedział mu na ramieniu, wyglądał trochę jak pirat, tylko brakowało mu przepaski. Gabineto-sypialnia była jeszcze w stanie surowym, pusty regał, biurko zawalone sprawdzianami i innymi rzeczami, książki w kartonach i rozwalona pościel na łóżku. Ogarnął trochę książki i kartony, poukładał papiery na biurku i zapalił lampkę. Chyba mam gdzieś świeżą pościel, pomyślał sobie i poszedł do dużego pokoju. Znalazł coś o kwiecistym wzorze i wrócił z nią do pokoju, ogarnął łóżko i był z siebie dumny, stał z rękami na boku i podziwiał, jak szybko ogarnął armagedon.

    OdpowiedzUsuń
  125. (W takim razie idźcie spać i chodź robić babeczki dla mnie!:D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Rozumiem iż trzeba będzie urządzić babeczkową imprezę >D)

      Usuń
    2. (Babeczki przyjmę w każdej ilości:) tak długo jak nie mają w sobie warzyw *wzdryga się*)

      Usuń
  126. Wodził wzrokiem po pokoju, jednak kiedy wszedł Kazu, odwrócił się w jego kierunku i uśmiechnął się szeroko. Jego czerwona czupryna wyglądała bardzo urokliwie, jak on cały w tych czerwonych bokserkach z truskawkami. Chyba w pierwszej chwili nie dosłyszał pytania, bo był zajęty spoglądaniem na czerwonowłosego chłopaka, po chwili dotarło do niego z wielkim opóźnieniem, pokiwał głową na znak zgody. - Tak, bitwa z papierami. - powiedział dziarsko nie odrywając wzroku do chłopaka. I tak się znowu zawiesił, kiedy Kazu wskoczył do łóżka, normalnie w nie wiedział, co się z nim dzieje i kolejne pytanie dotarły do niego z czasowym opóźnieniem. - W swojej klatce śpi Tom. - odpowiadał na jego pytania jak robot. No ale po pewnym czasie musiał się ogarnąć i on. - Dobra, to ja teraz idę do łazienki, Tom. - zwrócił się do papugi. - Masz ochotę na arię operową pod prysznicem? - zapytał go dziarsko, bo zawsze z nim śpiewał, on brał prysznic i śpiewał, a papuga siedziała gdzieś i próbowała razem z nim. - To ja zaraz wracam. - odwrócił się i ruszył w kierunku łazienki. Pomyślał sobie, ale fajnie, że Kazu z nim będzie mieszkał. Wszedł do łazienki, po chwili słychać było tylko odgłosy śpiewu na wysokich obrotach, raz nawet jedna niemiła sąsiadka z mieszkania obok zadzwoniła po policję po jednym z jego występów. Ogólnie zabrało mu to z pół godziny, zanim wziął prysznic, jeszcze ogolić się, umyć zęby, postać przed lustrem i poudawać prezydenta i pogadać z Tomem, no ale przypomniał sobie, że tam jest Kazu, dlatego wrócił do gabineto-sypialni przebrany w swoją piżamę w święcące choineczki i stanął przed łóżkiem. - Czyli śpimy razem, tak? - zapytał go, aby się upewnić.

    OdpowiedzUsuń
  127. [Chętnie . Zaczniesz ?*nie umie zaczynać '3'*]

    OdpowiedzUsuń
  128. (o!skoro ty też tu jesteś, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko;))

    Tanecznym krokiem przemierzała korytarz akademika, ściskając w rękach nowiutkie opakowanie Soul Calibura V. Dookła niej niemalże unosiły się skrzące gwiazdki i płatki moe kwiatów, a świat nabrał morelowo-różowych kolorów. Na twarzy miała wielkiego banana. Teraz tylko wystarczyło wprowadzić jej szatański plan w życie - mianowcie podpiąć ukryte pod łóżkiem, między pudełkami cukierków i ciastek, PlayStation do telewizora w salonie i cieszyć się, tak długo, aż stwierdzą, że za dobrze się bawi. Czyli najprawdopodobniej kiedy Steve sprawdzi jej kartę. W ostatniej sekundzie zauważyła, że pędzi na czołowe spotkanie z czerwonowłosym olbrzymem. Wyhamowała w ostatniej chwili, zatrzymując się z nosem prawie w jego koszuli. - Musisz przestać wpadać na ludzi Naomi - upomniała samą siebie półgłosem. - Przepraszam. - uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Choinki? - powtórzył zdziwiony, i wykonał charakterystyczny ruch głową, kiedy doszło do niego, że przecież on ma piżamę w choinki. Pokiwał głową na boki i zaśmiał się z własnego niezrozumienia. Ralph delikatnie podniósł kołdrę i wślizgnął się pod nią, tak aby nie obudzić zmęczonego już mocno Kazu. Położył się na plecach wygodnie i wypuścił strugę ciepłego powietrza, zawsze tak robił, bo gdy się kładł spać całe zmęczenie zebranie za dnia ulatywało z niego. Nie zdążył nawet zerknąć czy Kazu w ogóle śpi, kiedy chłopak przytulił go do siebie. Ralph uśmiechnął się lekko i też przysunął się do czerwonowłosego chłopaka, aby go przytulić, łóżko temu chyba sprzyjało, bo było wąskie, dlatego aby nie spać Ralph musiał się przysunąć. Kiedy młody mężczyzna poczuł ciepło ust na swojej skroni zrobiło mu się gorąco i też pocałował chłopaka w policzek. - Kolorowych snów Kazu. - powiedział cicho przyciągając chłopaka do siebie i przełożył rękę, tak aby objąć go całego. Odetchnął jeszcze raz. - Co jutro chcesz na śniadanie? - zapytał go cicho licząc na jakąś małą podpowiedzieć, nie wiedział nawet czy dziś zaśnie, bo po aby wstać wcześniej niż czerwonowłosy chłopak. Jednak nie czekając na odpowiedzieć wolną ręką zaczął głaskać go po włosach. - Wiesz, co ci powiem. Jestem cholernym szczęściarzem, że siedziałem sam w tym pokoju nauczycielskim, a ty przyszedłeś. - mówił do niego szeptem ciągle głaszcząc go po czerwonych włosach. - I ten dzień... normalnie jestem taki szczęśliwy. - dodał po chwili i jeszcze raz pocałował chłopaka w policzek.

    OdpowiedzUsuń
  130. - Promyczek? - Popatrzyła na niego zdziwiona, przez co wyglądała jak słodki przedszkolak, ze swoimi błękitnymi ślepiami wlepionymi w twarz górującego nad nią rudzielca. Zamrugała i odgarnęła z roztargnieniem pasemko jasnych włosów, które po chwili znowu wróciło na swoje miejsce. Gdzie się podziały moje maniery? - Naomi Sanders. - Przedstawiła się. - To możliwe, w końcu jestem tu niespełna tydzień. - Odparła wesoło. Chłopak posłał jej promienny uśmiech, więc odpowiedziała tym samym. - Nie jest ci zimno? - spytała, kiedy zobaczyła, że chłopak ma na sobie t-shirt. Sama miała ogrodniczki-szorty, ale przynajmniej ubrała rajstopy w kolorowe paski i czarną bluzkę z długim rękawem. Plus wciąż miała na sobie krótki płaszczyk i szalik, w których dopiero co była na zewnątrz i w cale nie było jej za ciepło. Wyciągnęła do góry obie ręce, podtykając mu pod brodę grę. - Trzeba korzystać póki czas! - szepnęła, jakby wszędzie dookoła byli tajni agenci jej babci.

    OdpowiedzUsuń
  131. Zaśmiała się i rozczesała palcami długie niemalże od ud włosy. - Wiele im cech przypisywano, ale o promyczkach jeszcze nie słyszałam. - Odrzuciła je lśniącą falą na plecy. Zmrużyła rozbawiona oczy słysząc mruczenie. - Zupełnie jak kot! Mój Behemot robi tak samo! Potrzebna ci w takim razie koszulka z wielkim LG... chociaż to już chyba jest zajęte. - Zaśmiała się. - Ale mam nadzieję, że nie biegasz po akademiku w majtkach naciągniętych na kolorowe rajstopy, w pelerynce ukradzionej młodszej siostrze i masce z papieru? - Zapytała z udawaną trwogą. - Ech... wiesz... piekielna matematyczka i te sprawy. Dzień jak co dzień. Będzie mi niezwykle miło jeśli dołączysz! Żywy gracz zawsze lepszy od komputera! Masz jakieś doświadczenie z bijatykami? - zapytała i pociągnęła chłopaka za rękę w kierunku drugiego piętra, gdzie mieściły się pokoje dziewcząt. -Chodź! Pomożesz mi przytachać konsolę do salonu. - Zaśmiała się złowieszczo, jakby właśnie wymyśliła sposób na podbicie świata. Zaskoczona popatrzyła na naprawdę ciepłą dłoń chłopaka. - Chyba nie żartowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  132. [Hej, kontynuujemy jakiś wącisz, czy masz mnie już dość?..]

    OdpowiedzUsuń
  133. [Ojej ;w; To może coś nowego, nawet mam pomysł. NIECH ŻYJE DRAMAT]

    Wszystko... wszystko, byleby mieć jak zaćpać. Kolejny ciężki dzień, kolejne nerwy... Powoli nie wyrabiał. Musiał wziąć. Cokolwiek. Najlepiej coś mocnego. Ostatni raz. Na pewno. Tym razem to już będzie ostatni raz. Już więcej nie weźmie. Nadarzyła się w końcu sytuacja awaryjna i potrzebuje chwili wytchnienia. Każdy czasem potrzebuje, a to, że białowłosy uspokajał się w taki, a nie inny sposób... No cóż, narkotyki akurat działały najlepiej, więc nie potrafił odrzucić swojej trucizny. Zabrał co trzeba, czyli heroinę, łyżkę, butelkę z odrobiną wody, zapalniczkę i strzykawkę. Wszystko, co trzeba do kompotu. Zamyślił się chwilę, chowając cały sprzęt. Gdzie by tu?.. No, na pewno nie w budynku szkoły. Trzeba gdzieś zwiać. Najlepiej jak najdalej. Miło by było iść sobie w miasto, na jedną z tych "ciemnych uliczek", ale to jednak jest dość niebezpieczne. Dobra, nieważne. Byle sobie władować... Ubrał się i wyszedł szybko z akademika w stronę zarośli. Dokładnie, w stronę miejsca, które pokazał mu Kazu. W połowie drogi się zatrzymał. Nie, nie ma nerwów, żeby iść dalej. Weźmie tu. Na pewno nikt nie będzie przedzierał się przez te krzaki. Przelazł jeszcze przez ogrodzenie i wlazł między jakieś rośliny, które dość dobrze go osłaniały. Przygotował kompot, choć miał z tym małe trudności. Cóż, drżące ręce nie są pomocne przy narkotyzowaniu się. Zaraz jednak było po sprawie. Zdjął kurtkę i odsłonił ramię. Raz, dwa, trzy... Wkuł się w żyłę i... Stracił przytomność. Najwyraźniej dawka była jednak trochę za duża. Po kilku godzinach powinien się obudzić i znając jego szczęście, wszystko będzie w porządku. Nie raz przeżywał już coś takiego. Leżał więc w krzakach, nieprzytomny. Nawet nie zdążył wyjąć strzykawki z ręki.

    OdpowiedzUsuń
  134. (Gome, jestem kiepska w opisywaniu rozmieszczenia w pomieszczeniach, więc się poddałam i zrobiłam ci schematyczny obrazek xD ale i tak przygotuj się na rozwlekły opis xp
    http://img338.imageshack.us/img338/6260/roomg.jpg )

    - Naprawdę nie grałeś? - To oznaczało mashowanie. Wzruszyła ramionami. - A co tam, pewnie, że cię nauczę... ale przygotuj się, że nie należę do osób cierpliwych. - Posłała mu zawadiacki uśmiech. Na słowa 'jak na razie nie' lustrowała go wzrokiem, z nieokreśloną miną. - Lepiej niech tak zostanie. - roześmiała się. - Cóż, jeżeli będziesz kiedyś w okolicy Killiney, to on pewnie też chętnie cię pozna. – Powiedziała, wspinając się po schodach. Uśmiechnęła się tajemniczo. – To pewnie przez moją łazienkę. Witaj w Narnii. – Otworzyła drzwi i wmaszerowała do pokoju. – Cześć Jun! Jun Kazuhiro, Kazuhiro Jun. – W odpowiedzi usłyszeli tylko jakieś niezrozumiałe warknięcie z nad książek. – Jest mało towarzyska. – Szepnęła. Tak jak strefa Japonki była minimalistyczna do bólu, z gołymi ścianami i idealnym, prawie że pustym biurkiem, tak strefa Naomi była całkowicie spersonalizowana. Nad dłuższym brzegiem łóżka wisiały plakaty: Bugatti Veyrona, Stinga z Top Geara, Minho z SHINee, Simple Planu i AC/DC/ Nad krótszym poprzyklejane były różne zdjęcia, m.in. z mistrzostw tańca z Willem, z całą grupą The Poltergeist, z Hansem Zimmerem, z jej lwem Arturem, z jej kociakami Behemotem i Levią i wiele, wiele innych. Na ramie powieszone były czarne i łososiowe pointy, a na pledzie z podobizną Lorda Vadera leżał termofor. Wzdłuż krótkiego boku były też poukładane różne inne buty do tańca. Przez oparcie obrotowego fotela przerzucony był męski podkoszulek z Mario, który zapomniała poskładać. Na schludnie uporządkowanym biurku, było oprawione w ramkę zdjęcie dziadka, piórnik-cukierek, turkusowe Nintendo, tubka kramu do rąk o truskawkowym zapachu i podręcznik do Warhammera. Jej nieobecna współlokatorka, jak na gothkę przystało, całą ścianę zawieszoną miała plakatami zespołów, których blondynka nawet nazwać nie potrafiła i różnych mrocznych dziwactw, a jej biurko uginało się pod stosem rzeczy ‘ważnych’. Włożyła do szafy płaszczyk i zawahała się przy wyjęciu swetra. W sumie samo przebywanie w pobliżu człowieka-grzejnika sprawiało, że robiło się cieplej, więc porzuciła ten pomysł. Zmieniła błękitne trampki, na niskie Converse’y ‘podomowe’ i podeszła do biurka. Otworzyła jedną z szufladek, w której dało się zauważyć ramkę położoną zdjęciem do dołu i pudełka z grami na konsolę, ale zatrzasnęła ją, zaraz jak wyjęła z niej gumkę do włosów, które związała w luźny węzeł. – Dobra. – mruknęła i w ułamku sekundy rozjechała się do szpagatu tureckiego, przyklejając się do ziemi, żeby zanurkować pod łóżkiem. Zwyczajnie położenie się było o tyle niewygodne, że było mało miejsca między łóżkiem i równolegle stojącym biurkiem. Pociągnęła pudło z PS do siebie, kiedy olśniło ją. – Reflektujesz na coś słodkiego? – Zawołała spod łóżka, równocześnie wypychając pudełko pełne paczek wszystkich smaków pocky, jakie tylko w sklepie znalazła. Wyciągnęła też jakieś ciasteczka.

    OdpowiedzUsuń
  135. Leżał tak sobie i patrzył w sufit, cały czas głaszcząc włosy Kazu, miał takie nawyk z dzieciństwa, mizianie kogoś po włosach. - Wiesz, chyba śmiało możemy rzecz, że jesteśmy szczęściarzami. - powiedział szeptem i próbował zwrócić oczy w kierunku chłopaka, ale nie mógł za bardzo ruszyć głową, bo czerwonowłosy wtulił się, a Ralph nie chciał, aby chłopakowi było niewygodnie spać. Kiedy Kazu zarzucił nogi na nogi młodego mężczyzny ten instynktownie oplutł się wokół nóg czerwonowłosego chłopaka, po czym zamruczał i uśmiechnął się. - No wiesz, jak my tak będziemy chodzili śpać to nie wiem czy wstaniemy rano. - powiedział dziarsko i przewrócił się na bok, tak że głowę miał skierowaną w kierunku Kazu, widział jego rozpromienione oczy, w zasadzie to jego zielone oczy też świeciły w ciemności jak u kota. Ciągle opleciony nogami chłopaka przejechł swoim nosem po jego policzku i zamruczał ponownie, chyba to mruczenie przejął właśnie od Kazu, bo nagminne mruczał w jego obecności. Dopiero teraz poczuł zapach truskawki, nie miał zielonego pojęcia, dlaczego nie czuł tego wcześniej. - Coś czuję, że jutro nie pójdziemy na tego ping-ponga. - powiedział z uśmiechem, bo ta noc zapowiadała się dla niego bez snu, i to z jakiego powodu, powód był jasny i prosty, tak zapatrzony w chłopaka z pewnością nie zaśnie, a nie zaśnie też dlatego, aby nikt go nie porwał. Jeszcze raz zaczerpnął łyk powietrza, aby zapamiętać zapach chłopaka, tak aby zapadł mu głęboko w pamięć. Sam był ciekaw, kiedy stanie się zazdrosny o chłopaka, ale ten moment chyba już nastąpił, tylko czekał na ujawnienie się gdzieś w bliskiej przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  136. (Sąsiadka gothka to jak na złość ta nie obecna:D ale nie szkodzi xD Z tego co czytałam są po 3 osoby na pokój:P)

    - Niesamowite… Nawet w Tekkena? Mam starszego brata, który jest fanem sztuk walki i konsolówek. To on mnie zaraził wszystkimi, powiedzmy sobie szczerze, chłopięcymi zainteresowaniami. - Jun wstała gwałtownie i wyszła niemalże trzaskając drzwiami, z podręcznikiem Villego pod pachą. – Jest naprawdę, miła, tylko strach do niej podejść jak się uczy. – Pośpieszyła z wyjaśnieniem Naomi. – Oj, to lepiej nie wchodź do mojej łazienki, bo będę musiała odwiedzić drogerię. – Odpowiedziała rozbawiona spod łóżka. – W takim razie mam coś w sam raz dla ciebie! – wynurzyła się, przy okazji zaliczając głową o ramę, super rozczochrana z mega promiennym uśmiechem. W rękach miała koszyk, w którym trzymała paczki suszonych owoców, które zdobyła na targu podczas porannego biegania. Wyciągnęła siateczkę pełną suszonych truskawek – jej zdaniem, lepszych nawet niż suszone mango. Rzuciła je na łóżko razem z pocky w polewie truskawkowej i ostatnim pudełkiem najlepszych na świecie zbożowych ciasteczek z czekoladą i truskawkami. Gdy usłyszała kolejne pytanie, uśmiech spełzł jej z twarzy. Dotknęła zaskoczona policzka, po którym spłynęła właśnie pojedyncza łza i starła ją roztargniona. ‘Weź się w garść! Nie będziesz mi się tu teraz rozklejać!’ upomniała się w duchu, mając nadzieję, że czerwono włosy niczego nie zauważył. Zaraz znów błysnęła zębami. – A skąd! Jeszcze zapomniałabym jak wyglądają! Ale to akurat zdjęcie kogoś innego… temat na inną okazję. – obiecała. – Oj nie bądź taki pewny siebie! Bo nie dam ci forów! - Zagroziła wstając. Otworzyła małą lodówkę, głównie wypełnioną jej ciastami. Wyjęła sok z czerwonych owoców. - Niestety to jest najbliższe sokowi truskawkowemu z tego co posiadam. - Uśmiechnęła się smutno. Znała chłopaka zaledwie od 15minut, a już czuła się, jakby znali się od piaskownicy. - Pójdę tylko ogarnąć włosy i możemy oddać Jun miejsce do nauki. - Powiedziała wesoło, znikając w łazience.

    OdpowiedzUsuń
  137. Wszystko w jej pokoju było do góry nogami . Panna Lucy (bo tak nazwała swojego kota ) znowu wybrała się na wycieczkę . Lilka sama nie wiedziała czy można tu przetrzymywać zwierzęta , prawdopodobnie Panna Lucy jest tu nielegalnie i to może ją wpakować w nielada kłopoty .
    Była bliska płaczu nigdzie jej nie było . Na łóżku , pod łóżkiem w szafie , szafkach ... Nigdzie !Raz jeszcze poczęła myśleć ,gdzie by była na jej miejscu . No jasne ! Że to wcześniej nie przyszło jej na myśl . Wybiegła na korytarz zostawiając drzwi otwarte . Mogła być teraz wszędzie . Doprawdy wszędzie

    OdpowiedzUsuń
  138. -Jest wesoło. Zwłaszcza jak pojawia się Aoi, co jest rzadkie. Takie przyjaciółki od serca, które równocześnie się nie cierpią. - Roześmiała się na widok 'zombie'. - Przestań, bo będziesz mi się po nocach śnił! - Na widok proszącego wzroku przytaknęła. - Nie krępuj się. Nie bądź taki hej do przodu, bo jeszcze będziesz uciekał z podkulonym ogonem! Preferujesz jakiś skrót swojego imienia? - Spytała. - Tak. Może spotkaliśmy się w innym życiu, czy coś... - powiedziała znikając już w łazience. Kazuhiro niesmowicie zarażał swoim uśmiechem, więc wcale nie zaskoczyło jej rozpromienione oblicze, które zobaczyła w lustrze. Chwyciła szczotkę próbując rozczesać włosy i szybkimi ruchami zaczęła wiązać je w gruby warkocz francuski. - A czemu pytasz? Czy mieszkałam? - Roześmiała się. - Czyż przed chwilą nie zaproponowałam ci odwiedzin Behemota w Killiney? Kryształowy Pałac znajduje się na samym krańcu, na wybrzeżu. Mój dziadek jest rodowitym Irlandczykiem. Rudzielec, jak ty! W sumie raczej był...bo teraz to głównie ma siwe włosy na głowie. - Odparła wesoło, wchodząc do pokoju. - Ja - powiedziała wskazując na jasne włosy - odziedziczyłam po nim tyko skórę. Sama jestem taką dziwną hybrydą tego, co się w okolicy znalazło. - Roześmiała się. - To skomplikowane. Zbierajmy się. - zaczęła zbierać wszystko co przygotowała, wciskając mu w ręce pudełko z konsolą. Nawet nie zauważyła, kiedy melodyjne słowa 'I'm Irish, I'm Irish what more can I say, I eat my potatoes I drink away my pain, if shamrocks and leprechauns sound ok to you, pour me a guinness you can be Irish too!' wydobyły się czystym sopranem z jej gardła. Dziadek Philip ją tego nauczył, kiedy była jeszcze małym dzieciakiem.

    OdpowiedzUsuń
  139. Szczęka jej opadła do samej ziemi. Ruszyła do chłopaka lekkim krokiem nie wiedząc czy ma się śmiać czy płakać . Wolała to pierwszę bo gdy płakała wyglądała żałośnie .
    -Panno Lucy ! - powiedziała spokojnie do kota. Od środka wszystko ją rozsadzało ale nie dała dobie tego poznać .- Czy to ładnie się wymykać bez mojej wiedzy ? - pogłaskała ją po główce , lecz wolała by zacisnąć na jej czaszeczce swoje palce - Obiecaj mi ,że już tego nie zrobisz - wysyczała i spojrzała na nieznajomego mrużąc oczy - Nie wiem jak Ci dziękować - uśmiechnęła się sztucznie nadal głaszcząc kota. Ona sobie żyły wypruwa a Panna Lucy udała się na wycieczkę . Była naprawdę wkurzona lecz też uradowana . Od pokoleń jej rodzina miała Persy , a gdyby ona złamała tę tradycję , wyszły by z tego niezłe kompikacje

    OdpowiedzUsuń
  140. [TEŻ >D Ale w tym wypadku melodramat się do końca nie uda... nie z takim charakterkiem >.>]

    Był bardzo blady, a usta i powieki miał wręcz sine. Dobrze, że Kazu okrył go w pokoju kocem, bo inaczej temperatura jego ciała spadłaby pewnie jeszcze bardziej. A już była przerażająco niska, nawet mimo jego skłonności do marznięcia. Był całkowicie bezwładny, jakby spał. Tak też wyglądał. Miał spokojny wyraz twarzy, a w kącikach ust czaiło się coś, co przypominało lekki uśmiech. Cóż, był w swoim świecie, który znał lepiej od tego, w którym żył na co dzień. I zdecydowanie wolał narkotyczną rzeczywistość od tej codziennej. Ale wiedział dobrze, że nie mógł sobie pozwolić na to, żeby całkowicie odlatywać, bo wtedy umrze. A to jak na razie niezbyt mu się uśmiechało. Co jak co, ale życie sobie jeszcze cenił. Niezbyt drogo mu wychodziła ta wycena, ale jednak.
    Przebudził się rankiem. Dobrze wiedział, czemu "spał", ale nie miał pojęcia, czemu znajduje się w swoim pokoju. Oddychało mu się jeszcze trochę ciężko i wszystko go bolało, ale żył. Ciekawe zaskoczenie... Znowu był bardzo bliski przekroczenia tej cienkiej granicy pomiędzy życiem i śmiercią. Jak zawsze, zawisł pośrodku. Zdecydowanie, ciężko go było ubić. Wbijał spojrzenie w sufit, kiedy dostrzegł kątem oka coś czerwonego. Z trudem, ale jednak, odwrócił głowę i dostrzegł śpiącego Kazuhiro. Zamrugał kilkakrotnie. Czy to on go tu przeniósł?.. Przygryzł mocno dolną wargę i zaczął wbijać w niego spojrzenie, zastanawiając się, co powinien powiedzieć, kiedy chłopak się obudzi. Podziękować? Przeprosić? Wygonić? Dopytywać się o szczegóły?.. Może po prostu milczeć?

    OdpowiedzUsuń
  141. - Jeśli tylko w to wierzyć, to czemu nie? - Patrzyła z rozbawieniem na chłopaka zajadającego truskawki. Co za niesamowity człowiek, pomyślała. - Możnaby tak powiedziać. - odparła analizując w zamyśleniu swoje geny. Przechyliła delikatnie głowę, jak zawsze gdy o czymś rozmyślała. - Świat jest mały ,czyż nie? Prawie całe życie mieszkałam w Kryształowym Pałacu... Potem na pół roku wyjechałam do Ameryki. - Cień smutku przesunął po jej twarzy. Ale zaraz podjęła z łobuzerskim uśmiechem.- No a teraz zostałam zesłana tutaj! - Roześmiała się. Wykonała teatralny ukłon z niewidzialną suknią. - Cóż natura obdarzyła mnie dobrym słuchem, ale nie przesadzajmy. Moim konikiem raczej jest taniec. Mimo wszystko dziękuję... Kazu. To niemożliwe! Wszyscy Irlandczycy potrafią śpiewać. Inna sprawa, że reszta społeczeństwa niekoniecznie chce tego słuchać. - Mrugnęła do niego, choć ciężko było nie zauważyć delikatnego rumieńca na jej bladej twarzy. Zachwycona dała się poprowadzić do salonu, krzycząc po drodze do Jun, że już może wracać. Jak znała życie, Japonka siedziała na pobliskich schodach. Ich cel - salon - na całe szczęście był pusty. Naomi porozkładała wszystko na szklanym stoliku i zaraz zabrała się do montowania sprzętu do plazmy. - No klasa. - Powiedziała dumna z siebie, po dłuższej chwili zmagań z kabelkami. Włączyła PS i podała czerwonowłosemu pada. Pochwyciła w zęby pocky i usiadła na dywanie, opierając się plecami o fotel. - Zaczynamy?

    OdpowiedzUsuń
  142. Złapała kota - Mam Pannę Lucy od siedemnastu lat- powiedziała i przestała się uśmiechać . Była wielce zdziwiona zachowaniem chłopaka . Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i wróciła do pokoju , ale i tam nie miała co robić. Postanowiła porozmawiać z Kazuhiro - Dziękuję niezmiernię ,że odnalazłeś mojego kota - dygnęła co było nieco trudne i jednocześnie kotka wyrwała się z jej objęcia i dziarsko ( jak na swój wiek ) pobiegła znikając za rogiem . Dziewczynie opadły ręce i nie ruszyła się z miejsca . Stała bliska płaczu ,że znów musi szukać kota...

    OdpowiedzUsuń
  143. [Nie da się być "za bardzo wesołym" C: Miałam na myśli charakterek mój i idioty.]

    Wybrał opcję mówiącą o zamilknięciu. Przynajmniej, dopóki chłopak sam nie zamilknie. Nie chciał przerywać wywodu Kazu, żeby go jakoś nie zdenerwować. Co prawda, wiedział już, że ciężko to zrobić, ale i tak wolał tego nie robić, wiedząc, że wiele osób nie toleruje przerywania. Zwłaszcza, jeśli myślą na głos, a tak wyglądało to, co robił czerwonowłosy. Och, przyszła pora na pouczanie i wyjaśnianie?.. Nie, to chyba później... CO? - T-tłumaczył?.. - zająknął się. Miał lekką chrypę, spowodowaną poprzednim stanem. Patrzył na chłopaka lekko przerażony. Jak on nienawidził spowiadać się przed kimś... No, ale może zrobi tym razem wyjątek i powie, co się dzieje. Pokręcił lekko głową. Czuł jak wszystkie mięśnie mu się poruszają. Nieprzyjemne uczucie, bo dość bolesne. - Nie będę w stanie nic przełknąć... - szepnął, żeby nie było słychać, że ma chrypę. No i też mniej bolało, kiedy tak mówił. Spojrzał na Kazu z czymś w kształcie troski w oczach. - Już dam sobie radę. - zapewnił. - Kładź się spać, bo marnie wyglądasz. - nadal szeptał. Bał się nawet poruszyć palcami, bo wiedział, że będzie bolało, ale był też świadomy, że niedługo ten stan przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  144. -Lailiam - ruszyła za nim oblewając się rumieńcem . -Dziękuję ?- powiedziała niepewnie . Po chwili otrząsnęła się ze zdumienia i postukując obcasami butów ruszyła w stronę w którą wcześniej uciekła Lucy . Jak cokolwiek stanie się temu zakichanemu kotu to nie ręczy za siebie .
    Nie wiedziała co się z nią dzieje, od kilku dni jest nie do zniesienia . Oczywiście mówie o Lilce . Podciągnęła nieco długą do ziemi czarną , wąską , falbankową spódnicę . Jeszcze tego brakowało aby sobie coś złamała ...- Pierwszy raz Ciebie tutaj widzę - spojrzała na chłopaka kątem oka - Lecz nie jesteś nowy ?- przystanęła . Teraz miała do wyboru dwie drogi . Prosto albo lewo .

    OdpowiedzUsuń
  145. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  146. - Tylko pod warunkiem, że i ty dla mnie zatańczysz. - odparła. - Chodzisz na zajęcia z tańca? Ja się zapisałam... Mam strasznie dużo energii, a to idealny upust. Akurat zaczynamy jakieś współczesne duety, ale, o zgrozo, ponoć chcą zrobić jakieś zajęcia z tańca towarzyskiego. - Roześmiała się. Kiedy chłopak pochylił nad nią, jej policzki mimowolnie zaróżowiły się bardziej. Nie patrz tak na mnie... przemknęło jej przez myśl. Popatrzyła lekko w bok, żeby dać twarzy czas na powrót do pierwotnego stanu. - Etto... to jest pad! Służy do kontroli w grze. To tyle jeśli idzie o rzeczy oczywiste. - Sama szybko odpaliła grę, żeby mieć mu na czym tłumaczyć. Wybrała trening i szybko odszukała swoją ulubioną w SCV postać - Tirę. Ubolewała, że Amy z SC VI została zastąpiona Violą... cóż, życie. - Usiądź sobie. - Poklepała miejsce koło siebie. - Otóż. .. w Soul Caliburze interesuje cię L3, czyli ta gałka po lewej, dzięki której się poruszasz i zmieniasz trochę combosy, ale to zaraz. Teraz, najważniejsza dla ciebie część kontrolera to kolorowe przyciski. Zielony trójkąt to silne ciosy, różowy kwadracik słabe, czerwone kółeczko kopnięcia, niebieski krzyżyk blok. Ostatniego pewnie i tak nie będziesz używał...chociaż kto wie. - Zaśmiała się. Jak ona się uczyła, waliła w klawisze bez opamiętania i nigdy się nie osłaniała. - Naciskasz je w różnych kombinacjach, kręcąc przy tym w przeróżne strony gałką i puff tak powstał Chocapic, czyli combo. Pod R1 masz złapanie, a właściwie rzut przeciwnikiem - możesz to zrobić gdy się np. osłania albo liczyć na fart... - Zaczęła dokładnie tłumaczyć, krok po kroku, demonstrując równocześnie na ekranie. Pokazała mu, jak jej zdaniem wygodniej trzymało się pad, ale to głównie dlatego, że miała małe dłonie. Po chwili zmieniła komputerowego przeciwnika, na gracza i jeszcze raz powoli powtarzała Kazu, co, jak, gdzie, kiedy i dlaczego. Była zdumiona swoją cierpliwością. - Zaprawdę musisz być niezwykły Kazu, skoro jeszcz się na ciebie nie wydarłam. - Roześmiała się. - Teraz wybierz sobie postać, którą chciałbyś walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  147. Rainer dostał jakiejś jakieś szalonej gorączki, która polegała właśnie na głaskaniu czerwonowłosego chłopaka, jakoś tak się daleko zapędził, że w pierwszym momencie totalnie nie zdał sobie sprawy, że Kazu ucieka gdzieś wzrokiem, on musiał dobrze skupić wzrok, bo miał małą wadę, ale jakoś olał sobie noszenie okularów, a w ciemności był ślepy jak kret i tylko częste zamykanie i otwieranie oczu pomagało mu w orientacji o zmroku. Jednak skupił wzrok i dostrzegł, że chłopak jest wyraźnie zarumieniony. Przypomniał sobie, że Kazu nie lubi się rumienić, ale on i tak wyglądał z tymi rumieńcami tak słodko, że Ralph był gotowy go schrupać. Oczywiście, nigdy by tego nie zrobił, raczej w sensie przenośnym go przytulić i nigdy nie puścić. No ale stwierdził, żeby dalej nie zawstydzać chłopaka przestał bawić się jego czerwoną czupryną i opadł znowu na plecy wyrzucając strugę ciepłego powietrza jak wieloryb na otwartym oceanie. - Em, w zasadzie to nie mam pojęcia czemu, tak mi się coś wymknęło z gardła zanim przeszło przez moją pustą głowę. - powiedział dziarsko i zapukał o głowę, aby się przekonać, czy coś tam jest. Uśmiechnął się przy tym lekko. - Oczywiście możemy iść na ping-ponga. - dodał po chwili jak zawsze z tym ciekawym akcentem na słowa "ping-pong", uwielbiał grać w tę grę, dźwięk piłeczki, która odbija się po stole przyprawiał go o chęć wstania i wyciągnięcia paletki do odbijania. Jednak swoje marzenia zostawił na bok. - Kazu, wszystko gra? - zapytał go zaciekawiony szukając gdzieś jego oczu, które uciekały od wzroku Ralpha z szybkością światła. Co w tym momencie pomyślał sobie Rainer, o matko, ale z ciebie idiota Ralph, przestań gadać i bawić się jego włosami, bo on jest już potwornie zmęczony i chce iść spać! Doszło to do niego i pomyślał sobie, że racja, idiota ze mnie. Dlatego powoli wyciągnął rękę i poprawił poduszkę pod głową Kazu, aby ten mógł sobie spokojnie spać, on sam stwierdził, aby czerwonowłosy chłopak się wyspał to on prześpi się na swoim miękkim, nieperskim dywanie, dlatego podniósł powoli kołdrę, tak aby nie wywołać przy tym minimalnego dźwięku i ześlizgnął się z łóżka na dywan, opatulił się kocem, który leżał obok jakiegoś kartonu i wyglądałem przypominał poczwarkę, z której lada dzień miał pojawić się motyl. "Jaki motyl Rainer, chyba jakaś ćma i to tępa ćma!" Pomyślał sobie i uśmiechnął się do siebie w duchu kiwając przy tym głową i nucąc sobie jakąś miłą melodię na zaśnięcie. A poduszka? Zapytał sam siebie... bo nie miał poduszki. - Eh. - wycedził cicho i wyciągnął się maksymalnie w kierunku jakiegoś kartonu, gdzie mogłoby być wolne poduszki, znalazł tylko jakiegoś małego jaśka. No dobre i to... położył sobie pod głową i teraz chyba był gotowy, aby zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
  148. [Nikt nie mówi, że ktokolwiek ma tutaj charakter idioty >D Teraz to ja Ciebie mam~! Idiota to raczej... stan umysłu. Mój kot jest idiotą.]

    Na jego słowa pokiwał lekko głową. No dobra, to była wersja do przyjęcia. Mógł się na to zgodzić. Mimo to, wolał odkładać tę rozmowę tak długo, jak tylko mógł. Nawet, jeśli powie to wszystko tylko ogólnikowo i bez szczegółów. Nic jednak nie zmieni faktu, że w oczach Kazu przestanie być tym radosnym chłopaczkiem, który się niczym nie przejmuje. Właściwie, to chyba już jakiś czas temu stracił u niego tę wizytówkę, ale to akurat szczegół. Uśmiechnął się mocniej i przyjął spokojny, opanowany wyraz twarzy. Jak zawsze, wyuczony swojej mimiki. Gdyby nie lekko sine usta i powieki, oraz bladość większa niż zwykle, można by było powiedzieć, że na prawdę czuje się dobrze. Odkaszlnął, zasłaniając usta dłonią, aby pozbyć się chrypy. - Nie martw się o mnie. Poradzę sobie. - powiedział pewnym głosem, choć widmo słabości przejawiało się przez lekką zmianę w głosie. - Teraz Twoja kolej na odpoczynek. Nie pozwalam Ci, żebyś przeze mnie się rozchorował, czy nawet był zmęczony. - odpowiedział dość formalnym tonem. Tak jakoś... Mechanicznie mu się wyrwał taki jeden rozkaz. Nadal patrzył na niego poważnie. Cały efekt zniszczył ręcznik na jego czole, przez który aż zadrżał. Nie lubił zimna, więc jego ciało samo reagowało na taki nieprzyjemny chłód. Przeszedł go drugi dreszcz, aż chłopak przymknął powieki.

    OdpowiedzUsuń
  149. - Trzymam za słowo. - wyszczerzyła się. - Chodziło mi raczej o te zajęcia dodatkowe, które są po lekcjach. Musisz mieć fajnego tatę... mój zawsze miał mało czasu... Choć z drugiej strony spędza z nami każdą wolną chwilę. - Sprostowała, żeby nie pomyślał, że jest z jakiejś snobistycznej rodziny, gdzie dzieci są ozdobą na przyjęciach, a potem się o nich zapomina. - Robisz to specjalnie! - Wyrzuciła mu, zagryzając wargę. Tak bardzo żałowała, że związała włosy, a upiorna grzywka nie zasłania niczego... no może poza widokiem na świat. Chociaż odziedziczyła po mamie ten przywilej, że zazwyczaj rumieniła się tylko na policzkach, a nie jak większość ludzi, po całości twarzy i uszu, to i tak źle się z tym czuła. - Ochhh... nie spodziewam się, że będziesz robił coś poza mashiwaniem klawiszy... na początku. To troszkę irytujące, ale każdy musi przez to przejść. Zostawię ci grę, to ćwicz w wolnych chwilach. - Roześmiała się. - Ucz się kombosów!O... Xiba jest moją drugą ulubioną postacią... mr. food, jak do przezywamy. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - Ma silne ataki, nawet jak nie wiesz co robisz. Życzę powodzenia z padem na tej wysokości. - Roześmiała się. Sama miała kontroler oparty o udo. Uśmiechnęła się złośliwie. - A w życiu! Nawet nie wiesz jak ciężko pokonać mash... Człowiek się gimnastykuje, combo za combosem, a tu taki delikwent przychodzi i wali na ślepo. - Uśmiech Kazu po prostu ją rozbrajał. Jednak wpadanie na ludzi ma swoje plusy...

    (To była pierwsz postać, o której pomyślałam. W sumie jest jeszcze Hilda, jeśli wolisz grać kobietą, ale Xiba do ciebie pasuje;))

    OdpowiedzUsuń
  150. - Wow... dużo was! Ja mam trójkę rodzeństwa, w ogromnym domu i wydawało mi się to czasami utrapieniem. Zwłaszcza Dave... nie ma to jak kochany starszy braciszek. - Spojrzała na niego zazdrośnie. Jej tato nigdy nie opowiadał bajek. Co najwyżej czytał książki. Co innego dziadek Artur. Ale jego rzadko widywała, bo mieszkali z babcią w Ameryce. - Mój tato jest mega realistą, twardo stąpającym po ziemi. Nie ma za grosz wyobraźni. - Roześmiała się. Kiedy przyznał się do winy, dźgnęła go szybkim ruchem między żebra. - A masz! Za karę! -I na wszelki wypadek odsunęła się na bezpieczną odległość. Sama wybrała Tirę, z niewinnym uśmiechem. Niby jej ulubiona postać, ale jedna z trudniejszych do opanowania. - Mashowanie, czyli walenie w klawisze na ślepo i liczenie, ze coś ci wyjdzie... bo zazwyczaj wychodzi, ale nie intencjonalnie. - Czuła się jak nauczyciel. - Zaczniesz grać, to zobaczysz jak cię to wciągnie! A teraz zaczynamy!

    OdpowiedzUsuń
  151. (ale się trzeba naszukać, żeby był filmik rozpoczynający się tą kwestią u Xiby... Tira jest jakaś zmutowana...xD http://www.youtube.com/watch?v=hcDEaH8fuB8
    a tu masz jeszcze taki, żeby nie było, że wybrałam akurat wygrywającą Tirę xD
    http://www.youtube.com/watch?v=RfnnlE1HgbU)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (poskładałem się..i już mi się podoba postać Xiby >D Będę nią zawsze grać koniec kropka~I może kiedyś..kiedyyyś..Cię pokonam >.<)

      Usuń
  152. Odetchnął głęboko. Zabolało. Miał wrażenie, że nawet płuca miał jakimś dziwnym trafem poobijane, czy pozdzierane. No, ale to jeden z największych kosztów za przedawkowanie. Największym była, rzecz jasna śmierć, więc białowłosy nie narzekał. W końcu, wolał się cieszyć faktem, że jeszcze żyje, niż użalać, że boli. Ponownie odwrócił głowę w stronę sufitu. - No, to seryjka pytań. - szepnął. - Czy ktoś mnie widział? Czy bardzo długo tam leżałem? Która godzina? Co mówiłeś chłopakom z pokoju, o ile tu w ogóle byli? Jesteś na mnie zły? No wiesz, przeze mnie zarwałeś nockę, musiałeś mnie nieść, bo chyba tak się tu dostałem, i nadal nie możesz przeze mnie odpocząć. - Był autentycznie zawstydzony faktem, że chłopak aż tak się namęczył. Jakby nie mógł go zostawić w tych krzakach, żeby sam do siebie doszedł. Może potrwałoby to dłużej i byłoby trochę bardziej nieprzyjemne, ale przynajmniej nie czułby się winny. - Dalej. Jak mogę Ci się odwdzięczyć? W ogóle, po co to zrobiłeś, skoro nie musiałeś? No i... - zawahał się na chwilę. Skoro czerwonowłosy miał odpowiadać na wszystkie jego pytania, to może by mu od razu pomógł w pewnej dręczącej go sprawie. - ... Co byś zrobił, gdyby ktoś powiedział Ci, że Cię kocha, a ty nie mógłbyś mu odpowiedzieć tym samym? Warto tu jeszcze nadmienić, że nie chciałbyś stracić tej osoby. - Spojrzał w bok, rumieniąc się lekko. Powoli kolory wracały mu na twarz. Pytanie brzmiało banalnie, ale męczyło go to od długiego czasu. Cóż, miał nadzieję, że czerwonowłosy domyśli się, że to właśnie był jeden z powodów, dla których zaczął znowu ćpać. - Na razie podziękuję i za sałatkę, i za kawę też. Nie dam rady nic przełknąć. A ty naprawdę powinieneś odpocząć. - wyszeptał słabym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  153. [Teraz to ja odpisuję z opóźnieniem na nawias xD Cóż, jestem za, mój kot na wszystko się zgodzi. Czekamy teraz tylko na odpowiedź Twojego psa >D]

    OdpowiedzUsuń
  154. -Zazwyczaj zdarbiają Lilka ale Lai chyba ładniej - uśmiechnęła się lekko . Zaczęła się rozglądać i wtedy szczęka opadła jej do samej ziemi i myślała ,że zemdleje . Całkiem spory wentylator miał odkręconą kratkę .Podtrzymała się ściany i zaczęła wolno , bardzo wolno oddychać . Nie zdziwiło by ją gdyby zasłabła . Od czasu gdy wykryto u niej cukrzycę coraz cęściej jej się to zdarza . - Jak myślisz , gdzie wybrała się teraz Panna Lucy?- wychrypiała . Była skłonna wleźc do tego wentylatora lecz nie była to zbyt ciekawa perspektywa czołgania się wśród aluminiowych ścianek .Zaśmiała się chisterycznie i upadła na kolana opierając się dłonią o podogę

    OdpowiedzUsuń
  155. Wysłuchał wszystkiego, co miał mu do powiedzenia czerwonowłosy. Cóż, tamte informacje nie były mu raczej za bardzo potrzebne, ale wolał wiedzieć. Dopiero ostatnia wypowiedź go bardziej zainteresowała. Milczał przez chwilę. Nie miał zbyt dobrego nastroju, zwłaszcza, że myśli, które tak bardzo pragnął odgonić poprzez narkotyki powróciły. Poruszył lekko nogami, żeby sprawdzić, czy będzie go bardzo bolało. Nie było aż tak tragicznie. Nie, żeby specjalnie lubił ten stan, ale nie uśmiechało mu się już dłużej leżeć bezczynnie. Może i bywał leniwy, ale to tylko czasem. Teraz się już tego oduczył i wolał ciągle coś robić, żeby nie musieć za wiele rozmyślać, bo to przynosiło mu zwykle tylko gorsze skutki. Westchnął cicho i podniósł się do siadu. Nie był pewien czy powinien coś więcej ujawniać ze swoich problemów. - Widzisz... To właśnie zrobiłem, ale ta osoba... nalega. Twierdzi, że beze mnie nie da sobie rady. Ale to już nie ważne, poradzę sobie jakoś. - wyszeptał, nadal nie patrząc w stronę czerwonowłosego. Wolał wbijać spojrzenie w ścianę obok łóżka, niż w niego. Zwłaszcza po tym, czego chłopak się dowiedział. Uśmiechnął się jednak lekko. - Więc nawet nie będę próbował się Ciebie pozbyć. Dziękuję, że mi pomagasz. - Uśmiech na jego ustach odrobinę się powiększył. Był naprawdę wdzięczny. Przeniósł ręce za plecy i oparł się, żeby było mu wygodniej. Jakoś tak... Słabo się czuł. Nie miał zamiaru mdleć, czy coś w tym stylu. Było mu raczej słabo przez natłok myśli w głowie, którego wcześniej chciał się pozbyć, przynajmniej na chwilę, dzięki narkotykowi. Jak widać, niewiele pomogło. Wręcz pogorszyło sytuację, gdy w jego głowie pojawiło się mnóstwo "co by było gdyby"... Zamknął oczy, ponownie wzdychając. Może gdyby teraz znowu zaćpał, w końcu by się to wszystko skończyło. Razem z jego życiem, ale to akurat szczegół.

    OdpowiedzUsuń
  156. [No, to mój Haszysz (czyli kot. Tak, on am na imię Haszysz xDD) będzie do niej pasował. Oczywiście muszę zostawić drugi komentarz bo ja- to niestety ja.]

    OdpowiedzUsuń
  157. - O Boże... - Trzech Davidów? Toż to piekło. Postanowiła nie wnikać w prawdopodobnie złe wspomnienia. - Zasłużyłeś! - Wyszczerzyła się, sięgając po ciasteczko. Kiedy zaczęli walczyć, niespecjalnie się wstrzymywała. W końcu Tira w swoich atakach często raniła też siebie. Dzięki temu, gdy Kazu udało się doprowadzić do sytuacji, w której oboje mieli mało HP, wykonała ładny atak z kręceniem ringbladem jak hula i doprowadziła do double K.O.. Rzuciła okiem na wibrujący telefon. - Kazu, z okazji twoich urodzin zostajesz właścicielem PS3. - Klepnęła go przyjacielsko w ramię i odebrała, kładąc palec na ustach, by ewentualnie uciszyć protesty.

    OdpowiedzUsuń
  158. Już się ułożył w odpowiedniej i lubianej przez niego pozycji do snu, ziewnął tylko cicho, aby nie obudzić Kazu i sam zamknął oczy, z siły rzeczy Ralph bardzo szybko zasypiał, tylko zamknął oczy i powoli ogarniał go sen, jednak nagle coś wybudziło go ze stanu wprowadzającego do snu, jakieś szmery na łóżku, pomyślał sobie, że to Kazu się wierci, aby zając całą dostępną przestrzeń, dlatego nie otwierał oczu, ale kiedy poczuł ucisk w klatce piersiowej i ogólnie na całym ciele, od stóp do mniej więcej gardła otworzył nagle zielone oczy i zobaczył, że leży na nim czerwonowłosy chłopak. W pierwszej chwili pomyślał, że Kazu spadł na niego przez sen, dlatego w ogóle się nie uśmiechnął a raczej był zdziwiony całą sytuacją, jednak słowa chłopaka spowodowały, że od razu na jego twarzy zagościł uśmiech. - Ja myślałem, że śpisz i ci przeszkadzam tym głaskaniem i mruczeniem, dlatego odstąpiłem ci miejsce na łóżku, bo widziałem jaki jesteś zmęczony. - powiedział ospałym już głosem. Wpatrywał się w oczy chłopaka, czuł jego oddech na twarzy, ogólnie ta sytuacja wyglądała dość komicznie, ale dla Ralpha była bardzo przyjemna. - Ależ ja się nie śmieję z twoich rumieńców, w zasadzie to, em. - zaciął się w tym momencie zdania, jednak poczuł, że niemówienie tego co chce się powiedzieć jest błędem, dlatego postanowił, że dokończy swoją urwaną wypowiedź. - W zasadzie to wyglądasz w nich bardzo uroczo. - powiedział dziarsko z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ale jeśli nie chcesz to nie będę już ich prowokował. - chciał, aby Kazu czuł się przy nim dobrze, ale widać jego ciągle zalotne gesty wprawiały chłopaka w szereg zakłopotania. W zasadzie to trochę posmutniał, bo tak bardzo chciał być blisko czerwonowłosego chłopaka, ale ciągle coś mu nie wychodziło, bo on nie wiedział w zasadzie jak to jest być w kimś zakochanym, nigdy tego do nikogo nie czuł, ale może nie trzeba tego wiedzieć, kiedy jest się zakochanym, to może jest takie automatyczne. No i boom, wielka fala zimnej wody wylała się na serce Ralpha i zamarł, wpatrywał się w oczy chłopaka i jakoś nie wiedział co się z nim dzieje. Otrząsnął się z transu. - Em, tak, no chyba masz rację. - powiedział zachowując jakieś resztki racjonalnego myślenia. Jednak w zasadzie nie zarejestrował ostatnich słów Kazu, serce powiedziało mu jedno "no dalej Ralph, nie bądź idiotą tylko zrób to, pokaż mu, że ci zależy!" i nie wiadomo jakim cudem, Ralph powoli dźwignął swoją głowę z małej poduszki i zbliżył swoje usta do ust czerwonowłosego chłopaka, zamknął oczy i pocałował Kazu. Napłynęło do jego serca uczucie spełnienia, jakby wygrał jakąś nagrodę. Otworzył oczy i opadł na poduszkę z wielkim impetem i głowa Kazu też opadła na jego tors. - Em, to ja przepraszam. - wydukał ciągle czując smak truskawki, mógłby czuć ten smak cały czas. - Nie powinienem, przepraszam. - dodał po chwili, aby wyjaśnić swoje zachowanie, ale wyjaśnienia jakoś nie dostrzegał, głupie emocje, pomyślał, no tak on w przypływie wielkich emocji był zdolny do wszystkiego. Teraz sobie uświadomił, że tym pocałunkiem wprawi chłopaka w jeszcze wielkie zakłopotanie. - Przepraszam cię Kazu. - jeszcze raz powtórzył to słowo, i teraz nie wiedział, czy żałuje czy nie żałuje, ale raczej nie żałował. Tylko co czerwonowłosy chłopak będzie o tym myślał, to pytanie tłukło się w jego głowie i powodowało, że nie mógł zebrać innych myśli.

    OdpowiedzUsuń
  159. - Obawiam się, że musiałbyś poznać Dave'a, żeby zrozumieć. Czasami nawet udawał kochanego. Ogólnie to go uwielbiam. - Zaśmiała się. - Jak nie jak tak? - Pokazała mu język. - Sam chciałeś! - Zaprotestowała ze śmiechem. Dzwonił Steve. Oczywiście zdążył przejrzeć jej kartę i odkrył nowy zakup. Zaczęła tłumaczyć, że to prezent, a kiedy zażądał potwierdzenia, pociągnęła Kazu za rękawek. - Kazuuu~-mruknęła słodziutkim głosem. - Moja niania chce cię o coś zapytać. - Wyciągnęła smartfon w jego kierunku, z błyskiem w oku i wzrokiem mówiącym: nie narób mi kłopotów, bo pokażę ci czego nauczył mnie brat.

    OdpowiedzUsuń
  160. Był jakiś nieobecny, ten pocałunek tak go wytrącił ze świadomości, że ledwo co kontrolował swoje zachowanie, no ale przecież musiał jakoś kontaktować z otoczeniem i zachować trzeźwość umysłu, patrzył ciągle na Kazu, on też wyglądał na lekko zdezorientowanego, ale po chwili wykrył na jego twarzy uśmiech, odetchnął z ulgą, bo już się bał, że ten pocałunek był nietaktowny, ale kiedy chłopak zaczął działać, to i on się mocno do niego uśmiechnął bardzo wdzięcznym uśmiechem. Bardzo mu się to podobało, kiedy czerwonowłosy chłopak usiadł na nim i pochylił się nad jego twarzą, znowu czuł jego oddech, i te kosmki czerwonych włosów, które delikatnie muskały jego policzki. Kiedy usłyszał słowa, które wypowiedział Kazu zdążył tylko pomyśleć "nawet nie mam zamiaru się wywijać", nie doszedł do słowa, bo poczuł to samo uczucie, kiedy on całował chłopaka, to ciepło w klatce piersiowej i sercu, to wyłączenie myślenia i ten truskawkowy smak w ustach. Kiedy chłopak przestał, on już tak bardzo tęsknił za jego ustami, lekko podniósł całe ciało, tak że uniósł siedzącego na nim Kazu i delikatnie opadł znowu na dywan, Kazu wtulił się w niego, a on go do siebie tylko przytulił, ciągle się uśmiechał, bo czerwonowłosy chłopak delikatnie muskał go w szyję. Czuł jak chłopakowi mocno bije serce, sam stwierdził, że to nawet trochę za szybko, jak na tak młodego człowieka. Pogładził Kazu po jego czerwonej czuprynie i ucałował ją lekko, ale jego głaskanie przerwał szept chłopaka, taki bezsilny, ciężki, to już na samym początku spowodowało, że Ralph oprzytomniał momentalnie. Wstał delikatnie, nachylił się nad chłopakiem i delikatnie położył jego głowę na poduszce , przejechał ręką po jego czole, było gorące jak płonący węgiel, do tego cały blady. Nachylał się tak nad nim na kolanach podpierając się rękami i obserwował chłopaka. - Karton, tabletki. - powtórzył szybko i zerknął w tam gdzie były kartony, usłyszał tylko, to co powiedział Kazu do niego, oczywiście po irlandzku, tego dnia nie rozumiał nic, co chłopak mówił w tym języku, jednak to zdanie zrozumiał bez problemu, kiedyś, na jego roku panowała moda na to zdanie w kilku językach, Ralph opanował je w 10 językach, w tym był również język irlandzki. Uśmiechnął się do niego i łzy mu napłynęły do oczu, tak nagle, że jedna duża spadła prosto na czerwony policzek chłopaka. - Ja ciebie też kocham. - powiedział roniąc kolejne łzy. Jednak musiał działać i szukać tych tabletek, brak okularów mu w tym nie pomagał, nie mógł znaleźć odpowiedniego kartonu z czerwonym napisem. Rozgarniał wszystkie bardzo energicznie odwracając się w kierunku Kazu, który powoli zaczął gdzieś odpływać, zacisnął wargi i płakał jeszcze mocniej, bo nie mógł wyszukać tego chorego kartonu. W sercu panował totalny bałagan, w umyśle to samo, przerzucał swoje kartony i wywracał je do góry nogami, aby jak najszybciej znaleźć te leki dla ukochanego chłopaka. Zacisnął pięści i udało mu się, jest. Odetchnął z ulgą i szybko rozerwał taśmę, dostał takiej siły, że poszło mu to bez problemu. Wyciągnął szybko opanowanie z tabletkami zanim jeszcze wstał z klęczek już zaczął biec do kuchni po szklankę wody. Wbiegł tam i chwycił szklankę, która stała na blacie, przy okazji stłukł dwa talerze, nie dbał o to, nalał wody do szklanki i szybko wrócił do Kazu, kiedy wybiegał z kuchni wszedł jeszcze w szkło, ale nic nie poczuł. Wrócił do pokoju i upadł przez chłopakiem, który był już gdzieś daleko, ale ciągle się uśmiechał. - Już jestem. - powiedział całkowicie roztrzęsiony, podniósł mu delikatnie głowę i włożył mu tabletkę do ust. - Już Kazu, już. - powtarzał mu to ciągle i delikatnie przystawił mu szklankę do ust, aby chłopak upił łyk. Udało się, Kazu połknął tabletkę po popiciu jej wodą. Ralph opadł obok niego wylewając resztę wody na podłogę i wyszeptał jeszcze raz. - Kocham cię. - przełknął cały strach.

    OdpowiedzUsuń
  161. Otworzyła szeroko oczy i aż usiadła na ziemi ,gdy chłopak właził do wentylatora . Chciała coś powiedzieć , ale coś ściskało ją w gardle. Usta otwierały się milimetr po milimetrze . Czekała chyba z godzinę aż chłopak wyczołgał się z kotem . Chwiejnie wstała opierając się ramieniem o ścianę . Teraz to naprawdę nie wiedziała jak dziękować . Po prostu rzuciła mu się na szyję jak opętana przyduszając lekko Lucy która głośno miałknęła - Dziękujędziękujędziękuję- mówiła jednolitym głosem niczym robot. Nie wiedziała czy jej poczynania są taktowne , miała to gdzieś

    OdpowiedzUsuń
  162. Ściągnął z chłopaka kołdrę, jak o to prosił i położył się obok niego. Odetchnął z całkowitą ulgą, wyrzucił razem z tym powietrzem cały swój lęk, pozostawił sobie tylko to nieopisane uczucie kołatania serca, którego każde uderzenie rozprowadzało po jego organizmie smak pocałunku z Kazu. Uśmiechnął się lekko ciągle mając wilgotne policzki od łez, jednak już nie płakał. Ralpha ciężko było zobaczyć kiedy płacze, z reguły emocje chował gdzieś głęboko pod skórą i nie pozwalał im wyjść na zewnątrz, jednak teraz kiedy pierwszy raz powiedział całkowicie szczerze te dwa słowa "kocham cię" mógł stać się wrażliwym człowiekiem. Przytulony przez chłopaka tylko kiwał głową na znak zgody z nim, jednak ciągle z troską głaskał go po włosach, jak największy skarb. Kiedy znowu usłyszał wyznanie, ponownie jakaś dzika fala radości i ciepła uderzyła mu do serca, nikt nigdy w życiu mu tego nie powiedział, nawet jego własna matka czy ojciec, żadna dziewczyna z przeszłości, czy nawet chłopak, z którym mieszkał na studiach, nigdy w życiu, a teraz mówił mu do czerwonowłosy chłopak o imieniu Kazuhiro a nazwisku Akai, który uczył się w szkole, gdzie on pracował jako zwykły nauczyciel chemii. - Kazu, ja Ciebie też kocham. - wyszeptał dźwięcznie, ciągle jeszcze lekko drążącym głosem, zaakcentował imię chłopaka i słowo "kocham", jakby chciał dać dowód tego, że jego słowa są szczere. Poczuł, że chłopak próbuje się do niego jeszcze mocniej przytulić, jednak jak sam dobrze wiedział ze swojego doświadczenia, że Kazu jest zmęczony i nie ma siły na nic. - Nie przemęczaj się. - Wstał powoli z podłogi i kucnął przy chłopaku, po czym wziął go na ręce, nie czuł przy tym jakiegoś zmęczenia, mimo że chłopak był wyższy od niego, wyprostował się i delikatnie położył go na poduszce na łóżku. - Odpocznij sobie, ja posiedzę obok ciebie. - powiedział głaszcząc go ręką po policzku. Poprawił mu poduszkę i usiadł obok niego na łóżku, podparł głowę jedną ręką i jeszcze raz odetchnął z ulgą , kiedy widział, że Kazu czuje się już lepiej, drugą dłoń natomiast położył na jego dłoni i uśmiechnął się do niego. - Chcesz jeszcze wody? Nie jest ci gorąco?- zapytał go z troską w głosie, chciał, aby chłopak czuł się jak najlepiej i całkowicie bezpieczny, jednak widząc, że chłopak jest wyraźnie rozpalony przypomniał sobie, jak kiedyś kiedy miał gorączkę jego opiekunka zwyczajnie na niego dmuchała i on też tak postanowił zrobić, zniżył głowę i zaczął delikatnie dmuchać na brzuch chłopaka zimnym powietrzem z płuc, od tego dmuchania powoli poczerwieniał na twarzy, jednak ciągle wyrzucał chłodne powietrze na ciało chłopaka między kolejnymi głębokimi wdechami. Pomyślał sobie wtedy o jednej rzeczy, że chyba nigdy nie czuł tego co czuł w tym momencie, a czuł chyba motyle w brzuchu i ciepło w sercu. Teraz chyba już wiedział, że to prawda, kiedy miłość przychodzi wie się o tym bez żadnego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  163. Uśmiechnęła się promiennie i ruszyła w stronę swojego pokoju . -Mam smycz... ale Panna Lucy nie lubi w niej chodzić - powiedziała . i energicznie otworzyła drzwi do pokoju . Pomimo ,że był do góry nogami wyglądał dosyć czysto . Szkolna torba leżała na pościelonym łóżku .Tylko na biurku leżała sterta papierów . Praca jej ojca CIĄGLE nie była do końca sprawdzona . Westchnęła patrząc na nią z politowaniem . Ciekawe co dostanie na święta? Kolejny brulion ?

    OdpowiedzUsuń
  164. Patrzył chłopakowi prosto w jego kolorowe oczy. I zaczął go słuchać, tak ja już wcześniej pomyślał, że nigdy nie będzie go oceniał za przeszłość. Kiedy jego ręka spoczęła na torsie chłopaka Ralph wyczuł bicie serca, oczywiście on wiedział czym jest tachykardia zatokowa i czym skutkuje. - Kiwnął tylko głową na znak całkowitego zrozumienia. W momencie kiedy czerwonowłosy chłopak przejechał ręką po jego policzku uśmiechnął się do niego i pomyślał sobie, że dobrze zrobił goląc się dziś wieczorem, on też wracał do siebie po tej całej akcji, bo jego umysł znowu wypełniał się szeregiem dziwnych myśli, ale teraz doszła nowa myśl, a była nią dokładnie postać Kazu, tego chłopaka, w którym niewątpliwie szybko się zakochał. - Dobrze, ale ja się zawsze będę o ciebie martwił i troszczył. - powiedział lekko się uśmiechając. Chyba te wszystkie emocje, jakich dziś doznał były tak mocno skumulowane, poznanie Kazu przed pokojem nauczycielskim, czas spędzony z nim na zapleczu, i teraz, aż nie mógł uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się jednego dnia. A kiedy wstawał to pomyślał sobie, ale nudny dzień dziś będzie, ale mógł się mylić, bo ten dzień przejdzie dla niego do historii. Delikatny pocałunek Kazu wywołał u niego falę dobrej energii, w zasadzie to każdy jego pocałunek tak działał na młodego mężczyznę. Również długo patrzył na oczy chłopaka, widział w nich spokój, ciekawe co Kazu mógł odczytać z jego wyrazu twarzy i samych oczu, pewnie to samo, spokój i szczęście. - Wiesz co, nigdy tego nikomu nie mówiłem. - powiedział nagle, aby przerwać tę ciszę. - Nie mówiłem tego, że... kogoś kocham. - westchnął cicho i ucałował chłopaka w głowę, a dokładniej w jego czerwone włosy. Ralph z natury był osobą dość nieśmiałą, który stronił od ludzi, ale kiedy wiedział, że komuś może zaufać, stawał się otwarty. Czuł, że może zaufać właśnie Kazu, że może czuć się przy nim naturalnie i wszystko mu powiedzieć. Dręczyło go tylko jedno, jak każdy człowiek Ralph miał też swoje negatywne cechy, ciągle zazdrosny o ludzi, których darzy jakimś uczuciem, czy to przyjaźnią, czy jak w przypadku czerwonowłosego chłopaka miłością. Nie wiedział skąd się ta zazdrość bierze, przypuszczał, że z lęku przed tym, że ukochana osoba o nim przestanie pamiętać. Zamknął zielone, zmęczone oczy i wypuścił cicho strumień powietrza. - Chce ci się spać Kazu? - zapytał go z otwierając oczy i znowu zobaczył tę twarz, która dawała mu tyle radości, uśmiechnął się wdzięcznie i znowu miał ochotę się rozpłakać z poczucia szczęścia. Powtarzał sobie ciągle w myślach, jego imię, Kazu.

    OdpowiedzUsuń
  165. Kiedy usłyszała, że Kazu podjął rozmowe ze Stevensonem, uśmiechnęła się promiennie. Zdziwiona słuchała, jak dywagował z jej opiekunem, sprawnie pozbywając się problemu. Gdy oddał jej telefon, odpowiedziała krótkie 'tak, pa' na serię wywodów i rozłączyła się. Bez chwili zastanowienia rzuciła się czerwonowłosemy na szyję i pocałowała go w policzek. -Dziękuję! Dostaniesz ode mnie góóóóóóóóóóóórę truskawek! A PS3 naprawdę jest twoje! - Zaraz jednak odsunęła się od chłopaka. - O rany, Kazu! Czy ty się kąpiesz w dymie papierosowym? - Roześmiała się. Jej zwyczajowa aura truskawkowego zapachu dotychczas dość skutecznie tłumiła zapach papierosów.

    (Btw nie wiem czemu, ale sok truskawkowy krzyczał dzisiaj do mnie ze sklepowej półki. Jak na złość najwyższej... W każdym razie w jakiś magiczny sposób znalazłam się z nim (zamiast butelki wody) przy kasie...xD)

    OdpowiedzUsuń
  166. Wyraz twarzy czerwonowłosego chłopaka wskazywał na zmęczenie i chęć snu. Jego kolorowe oczy ciągle się otwierały i zamykały, jednak zawsze kiedy się otwierały napotykały uśmiech Ralpha, który mimo wyraźnego zmęczenia chciał poczekać, aż chłopak zaśnie. Skinął tylko głową na słowa Kazu i wyciągnął rękę w kierunku podłogi, aby wciągnąć na łóżko chociaż koc, aby przykryć chłopaka, bo okno było ciągle otwarte a noce nie zaliczały się już do ciepłych. Maksymalnie wyciągnął rękę i złapał koniec wciągając koc na łóżko, po czym nie zmieniając swojej pozycji nakrył Kazu i siebie. Serce biło mu już całkiem normalnie, pulsowało pod skórą i teraz Ralph poczuł jakieś bolesne pieczenie i ból w stopach, nie mógł nic zobaczyć, bo Kazu leżał mu na torsie, a nie chciał go przesuwać, bo chłopak powoli zasypiał, na jego twarzy pojawił się kwaśny grymas, przejechał stopą po białym prześcieradle i kątem oka dostrzegł krew, super pomyślał sobie, nie miał już najmniejsze ochoty wstawać i budzić swojego kochanego czerwonowłosego chłopaka, dlatego zignorował pokaleczone od talerza, na który wpadł stopy. Ralph spowolnił też oddech, aby jakieś gwałtowne ruchy klatki piersiowej nie obudziły Kazu, ciągle czuł ból wynikający z ran na stopach, ale postanowił, że wytrzyma do rana, zagryzł wargi i zamknął zielone oczy, ale jakoś nie mógł skupić się na tym aby zasnąć, a były tego dwa powody jeden totalnie dla niego nieważny, a mianowicie stopy, a drugi powód, to był właśnie Kazu, chciał czuć go cały czas i nie zasypiać, bo bał się, że gdy zaśnie i się obudzi okaże się, że to był tylko jakiś sen. Przełknął ślinę i wolno oddychając myślał o całym dniu. Najważniejsze było dla niego, że Kazu już smacznie śpi i odpoczywa.

    [Kazu, jeden dzień zajął nam miesiąc i jeden tydzień, bo piszemy od 11 października jakby w tym samym dniu xd, nieźle, może cały tydzień damy radę opisać do wielkanocy ^^]

    OdpowiedzUsuń
  167. [Oczywiście, że możesz~! Hmmm... nie mam gajerka dla idioty, ale mam muszkę! Będzie wyglądać doskonale, w końcu jest cały czarny, więc nie musi mieć żadnych specjalnych ubranek. Welonik się jakoś skombinuje i będzie cudownie! Napiszę Ci pewną ciekawostkę: Podobno ja, to stan umysłu, więc wiesz... xD]

    Nadal patrzył sobie na ścianę. Po chwili wzruszył lekko ramionami. Nie należał do osób, które lubią ujawniać cokolwiek o sobie, o tym co ich gnębi, boli. Zdecydowanie wolał zachowywać to w sobie i samemu się z tym męczyć. W życiu nie raz powiedziano mu, że tak na prawdę, nikogo nie obchodzi to, czy ma jakiekolwiek problemy, czy nie. Nauczyli go też, że nikt mu nie pomoże. Tak więc przez całe życie musiał sobie sam z tym radzić. Teraz nie umiał nawet mówić o tym, co czuje. Uroki metody "kijka i marchewki", z czego najczęściej otrzymywał kijek, a marchwi do teraz nie znosi. - Może kiedyś spróbuję. Ale uwierz mi, przerazisz się stanem mojej psychiki. - Dopiero teraz spojrzał na czerwonowłosego i uśmiechnął się do niego lekko, w dość przepraszający sposób. Już kilka razy zdarzyło mu się widzieć przeróżną reakcję na jego... poprzednie życie i sposób myślenia, którego do dzisiaj nie umiał w żaden sposób zmienić. Ale trudno, jakoś żył z tym do tej pory, da radę jeszcze trochę. Spojrzał w stronę okna, które otworzył Kazu. Skinął lekko głową, na znak, że mu to nie przeszkadza. Nawet podobał mu się ten pomysł. Może go trochę ożywi podmuch chłodnego powietrza. Na kolejne słowa Kazu przewrócił oczami i westchnął. - Jak chcesz. - szepnął i ponownie się położył, marszcząc lekko brwi z bólu. Miał jednak nadzieję, że nie było tego tak bardzo widać, jak sam to czuł. Wbił spojrzenie w sufit i zamyślił się na chwilę. Heroina go raczej nie lubiła, zawsze coś złego się po niej działo. Również to heroina zabrała mu wiele osób, wiele dni, wiele uczuć. Teraz to już na pewno będzie koniec. Nie może pozwolić na to, żeby przez ten rodzaj "znieczulenia", w jego życiu pojawiło się więcej problemów, takich jak martwiący się o niego ludzie. Bo on sam uważał to za problem. Nie przejaw jakichkolwiek uczuć, takich ja zwykłą troska, a zwyczajny kłopot. Takie właśnie było te dziwne myślenie białowłosego.

    OdpowiedzUsuń
  168. Odwróciła się do niego unosząc brwi - Chcesz sobie sprawdzać cholernie długą prace mojego ojca i nic z tego nie mieć ? Coż , jestem osobą pracowitą ale i mnie się nie chce tego robić . - uśmiechnęła się krzyżując ręce na piersi .- Nje . Teraz to JA jestem winna przysługę TOBIE .- Odparła kiwając głową jak lalka . Nie miała bladego pojęcia jak mogłaby się odwdzięczyć za uratowanie kotki która teraz leżała sobie na łóżku

    OdpowiedzUsuń
  169. - To dobrze! Zdrowo! - Zaśmiała się. Nie robiła mu wyrzutu. Po prostu stwierdziła fakt. - Papierosy są be!- Pogroziła mu palcem. - Mimo, że niespecjalnie mi przeszkadzają. Choć nie jestem fanką zapachu. Znaczy, miałam na myśli palących, bo ja nie palę. Kondycja by mi upadła. - Skrzywiła się. - A górę truskawek masz jak w banku. - Mówiąc to wystukała smsa z życzeniem do Stevensona. On wszystko potrafił załatwić, nawet jeśli był na drugim końcu świata. Spodziewała się, że jutro do pokoju Kazu zapuka jakiś gość z wielkim koszem pięknych truskawek. - Chyba będziesz musiał wymienić całą szafę, skoro rzucasz... Oj będziesz czuł dym na pięć kilometrów... przynajmniej tak mówił Steve. - Jej oczy nabrały wyrazu zbitego szczeniaka. - Ode mnie nie przyjmiesz??? - Po czym nagle, na wszelki wypadek zrobiła minę obrażonej pięciolatki, co naprawdę genialnie jej wychodziło. - Nie przyjmuję 'nie', jako odpowiedzi. Ja i tak mam w domu trzy, więc na cóż mi kolejne? Nie musisz się odwdzięczać, bo to ty wyświadczyłeś mi przysługę. Choć w sumie już sam fakt, że cię poznałam, jest wystarczającą zapłatą. - Uśmiechnęła się zakłopotana. - Rany... Jakie cliché. Zabrzmiało jak z jakiegoś kiepiskiego serialu typu soap opera. Ale naprawdę się cieszę, że to właśnie na ciebie wpadłam. - Zaśmiała się.

    (A jak xD Nawet nie wiedziałam, że robią coś takiego jak sok truskawkowy... choć w sumie to był truskawkowy z jabłkiem, ale i tak... Spoko, spoko:D Rozumiem twój ból:P)

    OdpowiedzUsuń
  170. Zupełnie nie zrozumiała swojej reakcji, kiedy na jej twarzy wykwitł delikatny rumieniec, po usłyszeniu słowa 'promyczek'. - Naomi wystarczy... - Powiedziała przygryzając wardę i delikatnie odwracając głowę. - Dlaczego nie możesz? - Zmarszczyła brwi. - Nie było aż tak drogie. - W sumie to nie wydała na to nawet połowy swojego kieszonkowego. Jak tak teraz pomyślała, to chyba musiała dostawać za dużo pieniędzy. - To, że będzie twoje, nie musi oznaczać, że będziesz spędzał przed tym cały swój wolny czas. - Wystawiła język. Nie wyobrażała sobie Kazu, który podobnie jak ona był trochę nadpobudliwy, siedącego cały dzień przed konsolą. - Jesteś nie lepszym aktorem niż ja! - Zaśmiała się, widząć, że Kazu też ma problem z trzymaniem się roli. - To chyba ja powinnam dziękować. Nie sądziłam, że zdołam się tu z kimś tak naprawdę zaprzyjaźnić. -Kłamczucha! Nie nie sądziłaś, tylko nie chciałaś, a to duża różnica! Upomniała się w duchu. - W sumie, nie żebym poznała cię dzisiaj popołudniu... ale tak jakoś czuję, że mogłabym ci o wszystkim powiedzieć.

    (Właśnie jakoś nigdy go nie widziałam. Przynajmniej takiego, żeby faktycznie był sokiem i składał się głównie z truskawek, a nie, że truskawka była elementem składowym. W ogóle naszła mnie teraz wena na taką telenowelę, że szok!xD Popadłam w depresyjne klimaty, jak nasłucham się melancholijnych piosenek i wtedy dręczę moje OC...)

    OdpowiedzUsuń
  171. Z półsnu wybudził go pocałunek chłopaka, niby zmęczony, bo w ciągu całej nocy może spał tylko godzinę, to ten pocałunek dodał mu wewnętrznych sił. Uśmiechnął się również do Kazu szczerząc zęby i patrząc mu prosto w oczy, czuł wszędzie zapach truskawek. - Spałem... - powiedział z uśmiechem na ustach, po czym dodał słowo "trochę", no bo w zasadzie to nie spał, bo ból w stopach mu dokuczał prawie przez całą noc, jeszcze jakieś odgłosy z ulicy... Wyciągnął swoje ręce i zawiesił je na karku czerwonowłosego chłopaka. - Wszystko dobrze, tylko się trochę nie wyspałem. - powiedział mrużąc delikatnie oczy. Po czym pocałował go delikatnie i puścił ze swoich sideł, bo ponownie odezwał się ból w stopach, skrzywił się lekko, ale nie chciał, dać po sobie poznać, że coś mu doskwiera, szkoda że nie było koca na łóżku, wtedy schowałby stopy i byłoby dobrze. Jednak nic nie dało się ukryć przed wzrokiem czerwonowłosego chłopaka. Rainer tylko uśmiechnął się niewinnie i spojrzał na chłopaka. - Malowałem w nocy obrazy stopami i czerwona farba mi się rozlała. - powiedział dziarsko, jednak to chyba było nieśmieszne, bo Kazu zaczął opatrywać stopy Ralpha. - Ale z ciebie niezdara Rainer, za karę nie grasz dziś w ping-ponga. - powiedział do siebie szyderczym głosem... no bo z ping-ponga nici, pokiereszowane stopy raczej nie sprzyjają odbijaniu piłeczki. Usłyszawszy głos chłopaka z kuchni już wiedział, że jest tam bałagan. - Eh. - westchnął cicho. Wypił płyn ze szklanki, rzeczywiście smakował jak truskawka. Kiedy Kazu przystąpił do operacji Ralph lekko się uśmiechną, ciągle mu powtarzał, że to nic takiego, nic wielkiego, no ale jego słowo jakby odbijały się od chłopaka, który precyzyjnie wyciągał kawałki talerza, oczywiście trochę bolało, ale ból był rekompensowany łaskotkami, które Ralph miał na całym ciele, nie przestawał się śmiać i błagał chłopaka, aby ten przerwał, bo zaraz umrze ze śmiechu, jednak po chwili zacisnął zęby, bo trafił się oporny kawałek szkła. Jego stopy były już całe opatrzone. Oddał chłopakowi szklankę. Nakrycie kołdrą Ralpha było bardzo dobrym pomysłem, bo on szybko marzł. Teraz mógł się znowu owinąć w kołdrę jak poczwarka. Obserwował krzątaninę Kazu, jak biegał po pokoju w tych swoich słodkich, truskawkowych bokserkach, no właśnie, wyglądał w nim super, zresztą jak cały on. Serce mocniej mu zabiło, gdy chłopak wychylił się przez okno, co by było gdyby wypadł, to Ralph skoczyłby za nim. - Śniadanie? Obojętnie. - powiedział spokojnie przyglądając się czerwonowłosemu chłopakowi. - Zjem wszystko z twoich rąk. - dodał pospiesznie z szerokim uśmiechem, i już nawet stopy nie bolały. I kolejny pocałunek znowu mu pomógł. - Kazu. - powiedział,kiedy ten wychodził z pokoju. - Kocham cię, wiesz? - powiedział ze szczęściem w głosie. Odetchnął z ulgą i myślał o tym dniu, który właśnie się zaczął, a zaczął się bardzo dobrze, można rzecz, że wyśmienicie. Przekręcił się na bok przeciwnie do ściany i śpiewał sobie coś pod nosem, robił to zawsze kiedy był zadowolony, albo kiedy demonstrował swój ból. Teraz śpiewał sobie z powodu zadowolenia i ogólnie dobrego samopoczucia. Do pokoju wrócił Kazu, w tym fartuchu i bokserkach, które wprawiały Ralpha w stan lekkiego zakłopotania, teraz jego strój wprawił go w jeszcze większe zakłopotanie oczywiście to pozytywne. Ralph już wyciągał ręce, aby chwycić go za ten fartuch i wciągnąć pod kołdrę, ale chłopak zniknął za drzwiami. Młody mężczyzna słyszał ciągle jakieś odgłosy z kuchni, ciekawe, co on tam robi, myślał Ralph. Do gabineto-sypialni przyleciał Tom i usiadł na łóżku. - Tom, oglądamy dziś kreskówkę czy program publicystyczny? - zapytał dziarsko ptaka i uśmiechnął się. - Pora wstać. - odchylił kołdrę płosząc Toma. Wyprostował się wyciągając ręce, aby rozprostować mięśnie. Przetarł twarz i ruszył, jak pingwin, bo stopy bolały przy chodzeniu, do kuchni. Gotujący Kazu w fartuchu i bokserkach jeszcze raz wywołał u niego uśmiech, podszedł do niego i przytulił mocno. - Dzień dobry. - ucałował go w szyję. - Coś pomóc? - zapytał dziarsko ciągle tuląc chłopaka, ale pewnie znowu przyszedł na gotowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (nie szkodzi, nie szkodzi, nie szkodzi... chociaż już się bałem, że ci się znudziło pisanie ze mną ;( . em, no i takie tam xd, matura... no tak, dobrze, że mam jeszcze rok xd szpital? coś się stało?, ps. mam dla ciebie zagadkę, ale pewnie szybko zgadniesz ^^)

      Usuń
    2. (Nie mogło by mi się znudzić~Jaka zagadka?Lubie małe zagadki które nie obciążają umysłu >.< A nic poważnego^^Jestem,żyję więc jest git:D)

      Usuń
  172. [A ja będę księdzem, czy coś xD Przepraszam za taką przerwę, ale... no, dzieję się ja, więc nie mam czasu na życie ;n;]

    Westchnął cicho. Właściwie, to chyba był gotowy, aby ujawnić czerwonowłosemu, czym było i czym jest jego życie. Może coś o sobie ujawni?.. Tak, to chyba będzie najlepszy sposób. Zerknął na niego kątem oka. - Nie wiem, czy potrzebuję pomocy, ale... Jeśli chcesz, żebym spróbował coś o sobie opowiedzieć, to najpierw przestań się wychylać za okno, bo z szoku wypadniesz, jak usłyszysz kilka informacji. - Przewrócił oczami. Miał nadzieję, ze chłopak go posłucha, więc zaczął nawijać. - Nigdy wcześniej o sobie nie opowiadałem, więc nie umiem tego robić, wybacz. Po pierwsze, warto podkreślić, że miałem piękne, dobrze i łatwe dzieciństwo. Sam to zaprzepaściłem, z własnej woli. Kiedyś zobaczyłem, jak przyjaciel rodziny, Matt, ćpa. Był ostro spalony, więc mnie poczęstował. No, to w skrócie, jak wyglądał mój pierwszy raz. Potem coraz częściej się z nim spotykałem i ćpałem. Powoli wsiąkałem w coraz mocniejsze narkotyki... Rodzina wiedziała, że Matt bierze, ale mało, bo jest dilerem. Też o tym wiedziałem. On sprzedawał mi narkotyki, bo dzięki temu kontrolował ile biorę i wiedział, że mam czysty towar. Mówił mi zawsze, że powinienem kupować tylko od niego, bo inaczej mogę się wpakować w jakieś gówno u innych dilerów... No to go słuchałem. Wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej. - Zamilkł na chwilę i westchnął. - Rodzina postawiła mi ultimatum- albo mieszkam w ich domu i nie ćpam, albo mam się wynosić i mogę robić, co chcę. Wiedzieli, że jestem bardzo rozpieszczany, więc mieli chyba nadzieję, że będę wolał luksusy mieszkania. Ja jednak postąpiłem inaczej. Od razu wyszedłem z domu i poszedłem do Matta. Wyjaśniłem mu wszystko. Powiedział, że za darmo nie dostanę narkotyków. Dał mi kilka możliwości... Tu uważaj. - zwrócił się do Kazu. - I może lepiej usiądź, albo coś... Powiedział, że mogę skończyć z ćpaniem i nie mieć problemów, albo ćpać i zarabiać na towar kradnąc, bijąc się, albo się sprzedając. Ponownie był pewien, że będę wolał przestać, niż aż tak zmienić swój... tryb życia. Nie chciałem przestać grzać, więc rozważyłem tamte propozycje. Kraść nie umiem, a rodzina miałaby okropne problemy, gdyby mnie złapali. Odpada. Ja i bicie się?.. Moja postura mi w tym przeszkadza. Odpada. Powiedziałem, że mogę się sprzedawać. Wszystko, byle dostać narkotyki. Matt był ostro zaskoczony moją decyzją. Nie dziwiłem mu się. Zrobił mi niezłą awanturę o to, że nie powinienem tego jednak robić, ale go nie słuchałem. Wtedy... On mi zaproponował, że za każdym razem, kiedy będę chciał zaćpać, raz będę mu się oddawał. Wiedział, że nie będzie to dla mnie wygodne i będę chciał ćpać jak najmniej, żeby tego nie robić. Zgodziłem się. Ale ni myśl, że Matt był jakimś... złym człowiekiem. On robił wszystko, żebym wyszedł na prostą. Pomagał mi w lekcjach, robił mi detoksy, pomagał we wszystkim... Dzięki niemu też jestem tutaj. Wiedział, że będę chciał uciec od przeszłości... A więc, jak możesz się domyślić, nie mówiłem prawdy, kiedy powiedziałem Ci, że faceci mnie nie interesują. Ja po prostu czuję cię w jakiś sposób zobowiązany, żeby być z Mattem, bo nadal ćpam. On przekazał mi, że nie wolno mi wpakowywać się w jakiekolwiek związki, bo będzie to dla mnie niewygodne... Teraz muszę poradzić sobie jakoś z tą osobą, której pokochać nie mogę. - Westchnął głęboko. - To chyba wszystko. - szepnął.
    [Tak oto pełna historia Arica. Może trochę skrócone wątki pomiędzy Mattem, a nim, ale tak właśnie to wyglądało. Aric to dziwka xD]

    OdpowiedzUsuń
  173. Przewróciła oczami. - To następne kupisz sobie sam. Salon jest wspólny, a nie zamierzam tego ze sobą tachać. Poza tym możesz wpadać kiedy chcesz. - Uśmiechnęła się. - Nie potrzebujesz pretekstu. Ale jeśli już się uprzesz, to na przykład ciasteczka truskawkowe mogłyby taki pretekst stanowić. - Trochę się spłoszyła, ale w końcu wzruszyła ramionami i wyłączyła konsolę. Sama splotła nogi w lotosie i wyprostowała się, żeby chłopak jak najmniej narażał kręgosłup, a tak po prawidzie, żeby nie patrzym na nią nazbyt z góry. - Cóż... moje życie jest tak idealne, że nie ma w tym nic ciekawego... wiesz panienka z dobrego domu. - Roześmiała się. - Ja co najwyżej mogę spróbować się wykręcić czy zmienić temat, ale też odpowiem szczerze. W końcu coś za coś. - Zamyśliła się przechylając głowę. W sumie nie była pewna, czy czuje potrzebę poznawania dokładnej biografii chłopaka - cokolwiek by się w jego życiu nie działo i tak by się do niego nie zraziła, a mogła tylko zapałać większą sympatią. W każdym widziała dobro i może to był jej błąd. - Hmm... powiedz mi, jak się tu znalazłeś. - Spojrzała na niego z szelmowskim uśmiechem.

    (Po ostatnim zdaniu aż żal mi wprowadzać telenowelę:D A że na konwencie siedziałam na jednym nudnym panelu, to rozpisałam sobie całą:D wykorzystam ją chyba przy innej sytuacji w takim razie^^ no chyba, że twoja wypowiedź mnie nazbyt na to nakieruje...ale popsuję dzień T.T)

    OdpowiedzUsuń
  174. (Autentycznie się popłakałam... jeszcze poszedł mi akurat ten melancholijny kawałek, który nastroił mnie do telenoweli...)

    -Niech tak będzie. - Wystawiła język. Zaśmiała się. - Tak... miałam życie perfekcyjne do bólu, poza momentami, w których próbowałam żyć własnym życiem. - Powiedziała z delikatną nutą ironii wibrującą w głosie. Kiedy Kazu zaczął o sobie opowiadać, siedziała jak zahipnotyzowana, chłonąc każde słowo. Oczy jej się zaszkliły. Było jej wstyd, że wszystko tak łatwo jej przychodziło i kiedykolwiek wydawało jej się, że ma jakieś problemy. Jej ręce zaciskały się w piąstki, bo nie mogła pojąć, że ktokolwiek mógł go tak traktować. Kiedy klasnął, jej wzrok był utwiony w podłodze i zagryzała wargę. Zawahała się tylko przez chwilę, po czym w ułamku sekundy na klęczkach przytulała Kazuhiro. Powstrzymała łzy, ale potrzebowała krótkiego momentu, zanim była w stanie coś powiedzieć. - Ja... nie rozumiem. Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógłby mieć cię dość. Jak komukolwiek mogłoby być za ciebie wstyd. - Głos troszkę jej się łamał. Nie miała prawa oceniać jego rodziny, ale nie rozumiała tego. Niezależnie jak źle było, wciąż był ich synem. Tuliła chłopaka, jak największy skarb, w ogóle nie zwracając uwagi na zapach papierosów. Mógł mówić idealnie opanowany, jakby nic się nie działo, ale ona miała podobny mechanizm obronny, więc zakładała, że choć tego nie widać, Kazu cierpiał. - To niesprawiedliwe. Jesteś jednym z najbardziej wartościowych ludzi jakich poznałam. I nic tego nie zmieni... nic! Będziesz wolny... zasługujesz na to Kazu... - Z głową wtuloną w ramię czerwonowłosego umilkła. Wiedziała, że powinna go puścić, ale nie potrafiła się do tego zebrać. Nagle wszystkie jej tak zwane 'problemy' wydały się nieistotne. A właściwie jeden skrywany głęboko w sercu problem, którego nie odgrzebywała od miesięcy. I bała się, że mimo pełnej szczerości chłopaka, ona nie zdobędzie się na podobną, by poruszyć ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  175. Machnął na to ręką, poranione stopy to jeszcze nie koniec świata, da się przeżyć, ważne kto te stopy mu opatrzył. - Na talerzach? - zapytał lekko zdziwiony, wczoraj w nocy dwa mu się roztrzaskały, ale pewnie Kazu gdzieś znalazł inne... na samą myśl o tłuczonym szkle bolały go stopy. Pocałował jeszcze raz mocno Kazu tym razem w czoło. - Tak lubię truskawki. - pokiwał głową na znak zgody i uśmiechnął się szeroko, wiedział bowiem, że Kazu szaleje za truskawkami świadczyły o tym różne fakty, które Ralph zdążył już poznać. W zasadzie to Ralph to już sporo wiedział o chłopaku, może teraz pora, aby Rainer powiedział coś o sobie. Uśmiechnięty patrzył na Kazu, czuł zapach truskawek i tostów, myślał o tym, o co czerwonowłosy chłopak może go zapytać, no ale nieważne, Ralph na wszystko pewnie odpowie szczerze, bo czuł, że może zaufać temu świetnemu chłopakowi. - Wracając do truskawek. To bardzo lubię, no ale ciebie nie przebiję. - powiedział dziarsko i uśmiechnął się do niego, on się teraz często uśmiechał, już mu się zmarszczki od tego robiły. Zauważył teraz te kochane przez niego rumieńce na policzkach Kazu, znowu się uśmiechnął i chciał już go pocałować jeszcze raz, ale pomyślał, że czerwonowłosy chłopak będzie czuł się jeszcze bardziej zakłopotany, ale nie mógł się powstrzymać i ucałował go w prawy policzek. - Przepraszam, ale ty serio wyglądasz uroczo w tych rumieńcach. - powiedział szczerząc do niego zęby w geście kolejnego uśmiechu. Od tego patrzenia na chłopaka, nawet nie był głodny, ale chętnie skosztuje śniadania przygotowanego przez Kazu. Puścił go delikatnie ze swojego objęcia. - No dobrze, to może ja wyjmę te talerze. - powiedział dziarsko i ruszył niezgrabnie w kierunku szafki, gdzie potencjalnie powinny znajdować się naczynia. Odnalazł dwa czyste talerze, aż się zdziwił, że czyste, bo pewnie ich jeszcze nigdy nie używał. Postawił je płynnym ruchem na blacie stołu i oparł się o niego śledząc ruchy czerwonowłosego chłopaka.

    [tosty wyglądają bardzo apetycznie, ale chyba nie tylko one :D - to będzie zagadka, kto wygląda oprócz nich apetycznie)

    OdpowiedzUsuń
  176. (Ach, ja zawsze tak reaguję;D zwłaszcza na anime... nie przejmuj się kompletnie:* btw kiedy wróciliśmy do pokoju??:D)
    Pokiwałą smętnie głową. - Trzymam cię za słowo. - Powiedziała już drugi raz tego dnia, pociągając nosem, po czym uśmiechnęła się. - No nie wiem... chyba musisz na niego zasłużyć! - Przeciągnęła się jak kot i sięgnęła po pocky. - Hmm... czyli teraz moja kolej? -Uśmiechnęła się. - W takim razie, musisz przygotować się na długą i nudną historię mojego fascynującego życia. Ale żeby dobrze to zrozumieć opowiem ci pewną bajkę. - Powiedziała tajemniczym szeptem.

    OdpowiedzUsuń
  177. Zamyśliła się, po czym z łobuzerskim uśmiechem popatrzyła mu w oczy. - Dawno, dawno temu była sobie śliczna dziewczyna o imieniu Alicja. Jako Amerykanka polskiego pochodzenia nazywana była Alice lub Al. Smukła o złocistej skórze i lokach koloru słońca. W jej szmaragdowych oczach zagubił się niejeden. Alice była zwykłą istotką, która nie miała jakichś wygórowanych marzeń i planów. Jej rodzice - wuefista i właścicielka małego sklepiku warzywnego - byli z niej zawsze bardzo dumni. Zwłaszcza, że ich córka została modelką, rozchwytywaną przez agencje. W tym samym czasie po drugiej stronie Atlantyku żył sobie młody Irlandczyk o włosach niemalże bordowych dzięki rudemu ojcu i czarnowłosej matce Rosjance. Postanowił on na swoje dwudzieste urodziny wraz z przyjaciółmi pojechać na wycieczkę do Ameryki. Tak się złożyło, że trafili na jedną z imprez powiązanych z jakimś Fashion Weekem. I tak oto Max i Al się poznali i zakochali od pierwszego wejrzenia. Dosłownie. Jak się możesz domyślić, wszystko było pięknie i zmierzało do 'żyli długo i szczęśliwie', ale na horyzoncie pojawiła się zła macocha, która powiedziała, że nie przyjmie do swojego arystokratycznego domu przedstawicielki plebsu. Jednakże Max się uparł. Wtedy Olga przedstawiła pewną umowę jego wybrance, a ta bez zastanowienia i choćby przeczytania, podpisała ją. Czego to ludzie nie zrobią dla miłości, prawda? Maximilian przeczytał tę umowę i nieźle się zirytował. Mianowicie, Olga zastrzegła sobie prawo, do sprawowania pieczy nad wychowaniem, uściślając edukacją, ich dzieci i zawarła tam intercyzę. - Zapatrzyła się w okno. - Beztroskę odziedziczyłam po mamie. Dalej jesteś ciekawy czy już cię zanudziłam? - Spojrzała na Kazu. W sumie nie powiedziała jeszcze nic o sobie, bo po prawdzie nie lubiła za bardzo otwierać się przed innymi. Jeszcze przez przypadek doszukaliby się jakiejś jej słabości.

    (Przydatna umiejętność ^^ Swoją drogą zapomniałam ostatnio dodać, że N. nie cierpi jak się ją czochra/głaska po głowie - musisz sobie wyobrazić niemalże mordercze spojrzenie, jakie zliczył Kazu:P)

    OdpowiedzUsuń
  178. (Dopiero na 13:) ergo za chilę wychodzę.Ale wracam do domu po 22... Za to coraz ładniej kaszlę xD)

    - Etto... Cóż, nie bardzo sobie poradziła. Jedyną osobą, która mogła się przeciwstawić Oldze, był Philip - ojciec rodziny. Ale dziadek wiedział, że lepiej się jej nie narażać, więc niewiele miał do gadania. W sumie to nie tak, że babcia zamierzała odebrać Al dzieci, co nie znaczy, że nie mogła - po prostu chciała mieć kontrolę, by nie nabrały zbyt wielu 'plebsowych' nawyków. Kiedy mama urodziła bliźniaki, nawet nie było tak źle. W sumie babcia bardziej pomagała, bo mama otworzyła własną agencję - musiała się wykazać, żeby nie wyszło, że jest pasożytem. Jak się urodziłam, okazałasm się prawdziwym problemem. W przeciwieństwie do Belli i Davida, byłam bardzo podobna do mamy, więc babcia zarządała testu na ojcostwo. Bliźniaki mają oczy po mamie, ale włosy po tacie. Oboje są wysocy, grzeczni, ułożeni dokładnie jak mój ojciec, a Bella jest równie piękna co moja mama. Ja jestem niziutka, jak moja druga babcia i jestem bladą blondynką. Jedynie oczy mam takie jak mój tato. Charakter też odziedziczyłam po mamie. Nigdy nie należałam do uległych i nie podobało mi się ograniczanie mojej wolności. Nienawidziłam sztywnego baletu, który był miłością mojej babci, emerytowanej primabaleriny i obecnie również Belli. W wieku sześciu lat dostałam moją prywatną nianię-nadzorcę Stevensona, który łaził za mną krok w krok i pilnował, żebym zachowywała się jak na wychowankę domu O'Sullivanów przystało - obecnie używam nazwiska mamy, bo tak łatwiej unikać mi różnych harpii. Dzięki Steve'owi nauczyłam się szybko biegać. - Zaśmiała się. - Zwiewałam przy każdej nadarzającej się okazji, ale on zawsze potrafił mnie znaleźć.- Naburmuszyła się trochę. - Miał jakiś magiczny radar chyba. Zniknęłam z salonów, zanim skończyłam dziesięć lat. Źle się czułam w tej sztucznej atmosferze, gdzie niby wszyscy się uwielbiają, ale tak naprawdę to okazja, żeby pokazać kto co osiągnął, chwalić się, obgadywać i zawierać kontrakty. W przeciwieństwie do Belli reporterów unikam jak ognia... Ale Bells jest idealna. - Uśmiechnęła się trochę złośliwie. - I kobieca... ja jestem nadpobudliwa i nie interesuje mnie haftowanie serwetek. - Mruknęła ironicznie. - No a jakiś czas temu stwierdziłam, że chcę zobaczyć jak wygląda normalne życie i podczas wizyty w Ameryce tak jakby uciekłam... Miałam wsparcie w mamie i babci Joannie, nawet udało im się jakoś przekonać tatę, żeby dał mi z pół roku wolności. Nawet tam pracowałam, choć gotować dalej się nie nauczyłam. -Roześmiała się. - Ale babcia Olga to już zupełnie inna sprawa. Jak tylko moi rodzice wyjechali na tradycyjną powtórkę z miesiąca miodowego i przestali ją kontrolować, czytaj codziennie błagać, żeby nie dramatyzowała i nie stawiała wszystkich kontaktów na nogi, znalazła mnie i sielanka się skończyła. Tak oto trafiłam tutaj, najdalej jak się da od amerykańskiego zepsucia, pod pełną kontrolą babci. Wiesz, że jeżeli nie pojawię się do piętnastu minut na lekcji, nauczyciel ma obowiązek poinformować o tym kogoś i w ciągu kilku chwil mam miliard telefonów od Stevensona? Jeśli doprowadzę do tego, że babcia uzna to za wagarowanie albo moje oceny spadną, wbrew mojemu pierwotnemu przekonaniu nie wrócę do domu, a Steve zostanie wysłany tutaj i nie będę miała życia. Mówiłeś, że dostałeś ultimatum - zostajesz z nami albo idź być sobą gdzieś indziej. Miałeś prawo wyboru, nawet jeżeli wybór niekoniecznie był dobry. Widzisz... ja takiego prawa nie posiadam, nawet jeśli jestem dopiero piąta z kolei do dziedziczenia.

    OdpowiedzUsuń
  179. (Jeszcze trochę i posiedzę sobie z tobą xD Osobiście unikam wszelkich lekarzy jak ognia... Siedzę sobie na zajęciach, a przez ciebie łezka zakręciła mi się w oku!:P Chodzi ci o Uta no prince-sama? To takie totalne shoujo + pożywka dla yaoistek xD)

    - Widzisz, ja nie mam twojej odwagi i siły Kazu. Nie chcę nikomu robić problemów, zwłaszcza mamie. Poza tym to tylko brzmi tak dramatycznie... - Przyciągnęła nogi i oparła na nich brodę. Palcem zaczęła kreślić po podłodze. - Moje tak zwane 'problemy', to nie są prawdziwe problemy. - Uśmiechnęła się smutno. - Wszystko zawsze łatwo mi przychodziło. W sumie mam stosunkowo dużo swobody, przede wszystkim mogę tańczyć... Tak naprawdę na niczym więcej mi nie zależy. Mój partner William, ma na przykład dużo większy rygor, ale jemu to pasuje. Wiesz taki typowy paniczyk z dobrego domu. - Zaśmiała się. Kiedy ją przytulił, chciała się odsunąć. Lubiła pocieszać, ale nie lubiła być pocieszana. Jednak nie chciała, żeby źle to odebrał. - Dziękuję Kazu. - Powiedziała ciepło. Choć nie widziała, jak chłopak mógłby jej pomóc. Popatrzyła na niego zdziwiona. Teraz to ona pogłaskała go po włosach. - No i czemu płaczesz głuptasie? - Zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  180. (Mówiłam - tak mam xD Sorry będzie krótko, ale ktoś wisi mi jak sęp nad głową:d zaraz pewnie zginę:D)

    Zaczęła nerwowo bawić się łańcuszkiem. Przynajmniej nie drążył tematu. - Sama ich za nie nie uważam, więc ty też nie powinieneś. A skoro ich za nie nie uważam, nie potrzebuję pomocy, ergo nie musisz czuć się bezsilny. - Uśmiechnęła się ciepło. - Możesz wpaść na zajęcia z tańca. Będzie towarzyski i improwizacje jazzowe. - Roześmiała się uszczęśliwiona.

    OdpowiedzUsuń
  181. Zaśmiał się lekko, kiedy usłyszał, że Kazu może się dla niego ciągle rumienić, w zasadzie to całkiem niezły pomysł, bo czerwonowłosy chłopak podobał mu się bardzo w tych rumieńcach. Usłyszawszy swoje nazwisko otworzył szeroko zielone oczy, "jejku, zaraz umrę" pomyślał sobie, bo każdy kto wypowiadał to nazwisko miał coś do Ralpha i zawsze kończyło się to dla niego źle, dlatego prosił uczniów, aby mówili do niego zwyczajnie po imieniu - Ralph. Ale kiedy zobaczył uśmiech na ustach Kazu to uspokoił się szybko domyślając się, że to jakiś żart. - Nie będę robił z siebie jakiegoś obłożnie chorego. - powiedział kiwając głową na boki, jakby słyszał swoją matkę, żeby ubrał się ciepło, bo ona nie będzie z nim jeździła do lekarza i płaciła dodatkowe pieniądze opiekunce, żeby z nim została dłużej, a o tym, żeby ona sama z nim została w domu to już nawet nie wspomniał. - Tobie głupio? - zapytał dziarsko i pogłaskał go po czerwonej czuprynie. - To mnie jest głupio, bo ciągle wszystko robisz, a ja siedzę... - powiedział z lekkim wyrzutem, bo trochę czuł się jak gość w swoim domu, a tak bardzo chciał, żeby to właśnie czerwonowłosy chłopak odpoczywał sobie, jednak los działał na niekorzyść Ralpha i ciągle wymyślał nowe problemy, dla których Ralph rzeczywiście nie był w stanie nic zrobić. Uśmiechnął się, kiedy poczuł smak ust czerwonowłosego chłopaka i zamknął oczy w geście przyjemnego doznania. Zasiadł za stołem, gdzieś obok Kazu i chwycił tosta. Ugryzł, kiedy nagle usłyszał poważny ton czerwonowłosego chłopaka. Już miał powiedzieć "no chyba żartujesz, nie wyrzucę cię za nic w świecie", jednak przerywający gest sprawił, że słowa nie wyszły z jego ust. Postanowił, że wysłucha do samego końca tego, co ma do powiedzenia mu Kazu i wtedy dopiero będzie się na ten temat wypowiadał, jak to zwykle robił. Z każdy zdaniem czerwonowłosego chłopaka do umysłu Ralpha napływała fala niepokoju, najpierw też i współczucia po stracie siostry, miał już wtedy wstać, aby przytulić chłopka, ale miało być bez przerywania. Później fala gniewu i złości, aż tak mocno zacisnął zęby, że poczuł ból. Zamknął przy tym pięści, które stały się czerwone, i już miał wstać i prosić chłopaka, aby podał mu nazwisko tego idioty, bo miał w tej chwili ochotę wybić mu wszystkie zęby. Ale siedział, oddychając płytko i gniewnie. Ciągle widział tego chłopaka, który jest obok Kazu i widział właśnie czerwonowłosego chłopaka, słabego i wycieńczonego, wtedy ciągle zły na siebie, że wtedy go nie było jeszcze w życiu Kazu, chciał go złapać za rękę, a drugą ręką przywalić gościowi w twarz. On sam też zamknął oczy, nie wiedział na kogo teraz być zły? Na siebie? Na tę kolejną koleżankę? Na tego chłopaka? Na rodziców Kazu? Na kogoś z nich, ale na pewno nie na czerwonowłosego chłopaka. Otworzył oczy. Wstał energicznie odsuwając krzesło i podszedł do czerwonowłosego chłopaka, który ciągle z zamkniętymi oczami siedział przy stole. Ralph kucnął przy jego krześle i złapał go za rękę. - Nigdzie cię nie wyrzucę, rozumiesz to? - zacisnął delikatnie dłoń na jego zaciśniętej pięści. - Mówiłem ci, że liczysz się dla mnie taki jaki jesteś... bez znacznie czy ćpałeś, czy masz kasę, czy nie masz... - mówił do niego spokojnie i płynnie. - Gdybym wiedział, że jesteś ćpunem, że brałeś i w ogóle, to też bym się w tobie zakochał. - dodał po chwili lekko się uśmiechając. - Jestem z tobą i zawsze będę, zawsze ci pomogę. - ciągnął dalej swoją wypowiedź, ciągle jednak miał te wszystkie sytuacje z życia chłopaka przed sobą, a najbardziej tego chłopaka, którego znowu miał chęć zabić. Wstał i przytulił Kazu do siebie. - Nie musisz być dla mnie ideałem, bo ja też nim nie jestem. - powiedział całując chłopaka w czerwoną czuprynę. - Jestem o ciebie zazdrosny już teraz, cholernie zazdrosny. - westchnął cicho, bo ta zazdrość była dla niego bardzo trudna.

    (em, chyba Ty :D)

    OdpowiedzUsuń
  182. (Całusy z semantyki:D O dziwo wczoraj przeżyłam, ale dzisiaj umieram z nudów^^ Dzięki tobie nie dość, że jeszcze nie wyzionęłam ducha, to właśnie sobie przypomniałam, że dawno nie byłam na céilidh:D muszę się zorientować kiedy będzie <3)

    - Wy nie lepsi! - Zaśmiała się. - Dziękuję Kazu... naprawdę. Będę o tym pamiętać. - Zwłaszcza, jak będę chciała pogadać o Michaelu, pomyślała. - Och... tam będzie mnóstwo początkujących. Zwłaszcza, że to zajęcia obowiązkowe dla klas artystycznych, a jak powszechnie wiadomo, to że ładnie machasz pędzlem, nie znaczy, że umiesz tańczyć. - Uśmiechnęła się z miną znawcy. Klasnęła w dłonie. - Uwielbiam tańce irlandzkie. Wieki nie byłam na céilidh!Najlepsza zabawa jaką pamiętam! Oprócz wypadów z Poltergeistem... Oczywiście, że cię nauczę! Z PS'em sobie poradziłeś, to i z tym dasz radę! A ja będę miała partnera. - Roześmiała się, po czym zlustrowała go wzrokiem. - Musiałeś jeść strasznie dużo kurczaków, skoro tak wyrosłeś. Ale dam radę! W końcu po coś ma się te niecałe cztery cale obcasów...

    OdpowiedzUsuń
  183. Pokiwała głową i kucnęła obok jednej z mniejszych sterty ubrań już nic nie mówiąc tylko jedną ręką po omacku wyszukując obróżki . Po chwili wyciągnęła czerwoną tasiemkę z klamrą wybijaną małymi ćwiekami -Mam !-uśmiechnęła się uradowana i podeszła tanecznym wzrokiem do kotki nieco kiwając się na obcasach . Po chwili miała już dwa zadrapania na rękach a Lucy siedziała na szafie z napuszonym ogonem . -Fajnie . Czy nie wspominałam Ci już ,że panna Lucy nie przepada za swoją obróżką ?





    OdpowiedzUsuń