Tablica Ogłoszeń

Zapisy do szkoły otwarte!
---
Uczniowie zostali przydzieleni do pokojów w akademikach drogą losowania. Proszę zaznajomić się z listą znajdującą się po prawej stronie w zakładce "Akademik".

środa, 10 października 2012

Gimme the sweets & no one gets hurt:)





Imiona : Naomi Joana (dla rodziny Sevi)

Nazwisko : Sanders

Wiek : 16 lat (zaczęła wcześniej szkołę)

Narodowość : oficjalnie Irlandka

Klasa : F - sportowa

Dodatkowe zajęcia : Taniec, jazda konna



Charakter:  Nadpobudliwa, nieustraszona (w teorii), słodka i urocza - to pierwsze co przychodzi na myśl patrząc na tą drobną istotkę. Choć Naomi jest proporcjonalna, smukła i ma kobiecą figurę, jest nizutka i delikatnej urody. Jej infantylność i styl ubierania potęgują wrażenie, że jest jeszcze dzieckiem. I chociaż czasami wydaje się nieśmiała... to wszystko pozory. Sevi jest wulkanem energii, bezczelna, uparta, łatwo się irytuje i naburmusza, ma cięty język. Jest dobrze zorganizowana i nadmiar enegi wkłada w niezliczone zajęcia. Instynktownie czuje potrzebę pocieszania tych, którzy tego wymagają (zazwyczaj poprzez przytulanie się). Uwielbia pomagać innym, ale sama niechętnie przyjmuje pomoc i troskę - przez to, że jest malutka, stara się być silna i polegać na sobie, by udowodnić wszystkim, że nie jest słaba. Jeśli czegoś chce zazwyczaj to otrzymuje. Jeżeli tradycyjne metody zawodzą, posługuje się tajną bronią - parą wielkich, niebieskich oczu, o błagalnym spojrzeniu szczeniaka (jak dotychczas skutecznie opierają się mu tylko babcia i ojciec). Czasami nie może zrozumieć, że nie każdego stać na wszystko, a "bezzwrotne pożyczki" wprawiają ludzi w zakłopotanie...


Historia: Naomi urodziła się na zielonej wyspie, choć jej mama jest Amerykanką polskiego pochodzenia, a ojciec ma matkę Rosjankę, w bardzo bogatej szlacheckiej rodzinie (posiadają firmę energetyczną, mającą niemalże monopol w tej gałęzi przemysłu).  Ku jej niezadowoleniu do jej wychowania w dużej mierze przykłada się babcia (od strony ojca). To właśnie z jej inicjatywy Naomi znalazła się w Japonii, w szkole z internatem, po tym jak dziewczyna skorzystała z okazji i zwiała w Ameryce, by pożyć trochę "prawdziwym życiem". Babcia, niestety, uparcie próbuje ją swatać (odkąd tylko skończyła 4 lata). Bezskutecznie. Dziewczyna jest nieczuła na wytwornych, nadmiernie szarmanckich paniczyków (niosących ze sobą korzyści polityczno-finansowe),  a tacy właśnie zazwyczaj są "odpowiednią partią" w mniemaniu pani Olgi.  To, oraz matka pochodząca z "plebsu", w dużej mierze wpłynęło na to, że Naomi nie stała się typową panną z dobrego domu, a małym buntownikiem. Na szczęście mogła sobie pozwolić, bo jej starsze rodzeństwo (bliźniacy: Izabella i David) jest idealnym wzorem szlachectwa. Swój dom w Irlandii nazywa Kryształowym Pałacem. Mieszka tam z rodzicami, dziadkami i rodzeństwem (bliźniacy i czteroletni Olivier). Jej największym autorytetem  był dziadek z Ameryki, którego śmierć bardzo przeżyła.


  • ma 147 cm, choć uparcie twierdzi, że ponad 150 cm, waży 36 kg, zodiakalny Lew, posiada irytującą grzywkę,
  • jest dramatycznie złym kucharzem,
  • uwielbia słodycze, można by rzec, że stanowią treść jej życia, 
  • boi się ciemności (ale nikomu o tym nie mówiła),
  • fanka muzyki filmowej,
  • kompletne zero talentu plastycznego, za to jest finalistką olimpiady z fizyki,
  • nie najlepiej znosi horrory,
  • ma tendencję do przypadkowego wpadania na ludzi (przez co często ląduje na ziemi),
  • ubóstwia samochody - zwłaszcza szybkie - ma garaż niczym Bruce Wayne,
  • ma lwa,
  • raczej nie rozstaje się ze swoim Nintendo,
  • nienawidzi jak ktoś porównuję ją do dziecka, albo zwraca uwagę na jej wzrost, a największą zbrodnią jest dołączenie do tego "czułego" klepania po głowie (nie lubi jak dotykają jej włosów),
  • wszystkie jej kosmetyki mają zapach truskawek (stąd nadany przez ojca pseudonim Sevi - po celtycku oznacza truskawkę),
  • fanka koszykówki i pływania, trenuje karate (okazjonalnie ze starszym bratem ćwiczy też inne sztuki walki), jeździ na desce, rolkach, nartach i snowboardzie, ćwiczyła gimnastykę artystyczną,
  • uwielbia Shakespeare'a (czytać, oglądać, sama jest beznadziejną aktorką),
  • nie lubi swojej babci (matki ojca) i większości warzyw i grzybów,
  • raczej nie powinna pić kawy,
  • ma talent do języków: mówi płynnie po japońsku, koreańsku, chińsku, hiszpańsku, włosku i francusku, kaleczy jeszcze parę innych (polski, rosyjski, niemiecki, łacinę, grecki, arabski),
  • tańczyć zaczęła wcześniej niż chodzić: ma na koncie mistrzostwo świata i europy w tańcu towarzyskim; spełnia się w każdym stylu, choć ostatnio jest zafascynowana streetem (głównie hip-hop), 
  • codziennie rano biega i ćwiczy jogę (na tyle wcześnie, by zdążyć na poranne kreskówki)


82 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy dzień jest zawsze najgorszy. Nowy kraj, nowa szkoła, nowi ludzie – czuła się obco. Lot był długi i nużący, a gdy w końcu dotarła na miejsce już się zmierzchało. Uczniowie zdążyli już pozawiązywać nowe przyjaźnie, a ona nie miała nawet czasu by poznać swoje współlokatorki, które teraz siedziały skupione przy lampkach nocnych. Wymówiła się zmęczeniem, ale to nie była prawda. Wtulała głowę w poduszkę z nadzieją, że sen nadejdzie, zanim zgasną światła.

    Obudziła się, gwałtownie siadając na łóżku. Potrząsnęła głową próbując pozbyć się wspomnień koszmaru, jednak gardłowy śmiech, którego nie potrafiła przypisać do twarzy, dalej dzwonił w jej uszach. Dookoła panował gęsty mrok. Przez deszczowe chmury nie przebijało się nawet światło księżyca. Serce zaczęło kołatać jej jak oszalałe. Coraz trudniej było jej złapać oddech. Czuła jak drżące ręce mimowolnie zaciskają się na kołdrze, a po jej plecach przebiegały dreszcze. ‘Spokojnie’, szepnęła w myślach, lecz ogarniał ją coraz większy, paraliżujący strach. Pokonując mdłości, nerwowo sięgnęła pod materac i odszukała ukryte tam wcześniej dwa przedmioty. Chwyciła pled i bezszelestnie wystrzeliła z pokoju. Gdy tylko znalazła się na korytarzu, zapaliła latarkę i chwiejnie ruszyła przed siebie. Słabe światło dodało jej odrobinę otuchy, jednak świat dookoła wydawał się dziwnie zmieniony. Zapach piwnicy, przeszywając, oddalony śmiech, który równocześnie zdawał się dobywać zewsząd. Ściany wydawały się umykać spod jej rąk, gdy próbowała się na nich wesprzeć. Nie do końca wiedziała gdzie idzie, ale gdy dotarła do miejsca, które ewidentnie służyło za salon ucieszyła się jak głupia. Zapaliła lampę stojącą i otulona kocem osunęła się na puszysty dywan, plecami oparta o sofę. Dopiero teraz uchyliła wieczka pozytywki i pozwoliła, by delikatna melodia koiła jej nerwy i oddalała strach. Oplotła nogi ramionami i kiwała się w takt muzyki w głowie nucąc słowa kołysanki. ‘Spokojnie, tylko spokojnie, jesteś bezpieczna’, powtarzała sobie. Ile by dała za kubek gorącego kakao lub mleka z cukrem waniliowym. Ale to nie był dom. No właśnie. Służba na nocnej zmianie nie przybiegnie na zawołanie. Ale właśnie dlatego, że to nie był Kryształowy Pałac, w ogóle czuła potrzebę by korzystać z ich usług. W domu nikt się nie przejmował lampą rzucającą łagodne cienie gwiazd na ściany w jej pokoju. Gdy subtelne nuty płynnie przeszły w rytm walca, nieco spokojniejsza już dziewczyna poderwała się i zaczęła wirować z gracją po salonie. Kiedy tańczyła, świat przestawał istnieć. Nie było głosów, nie było strachu , nie było problemów i nie było ciemności. Jej dusza rozbrzmiewała tysiącami świetlistych barw. Pozwoliła się nieść melodii i zatraciła się w tańcu.

    Gdy muzyka ponownie zwolniła, Naomi była wyzwolona od strachu. Położyła pozytywkę na szklanym stoliku, podniosła pled i otuliwszy się nim, ułożyła się do snu na kanapie. Nie sądziła, żeby ktoś był na tyle ambitny, by wstawać ćwiczyć o piątej tak jak ona, więc nie martwiła się, że współlokatorki zauważą jej nieobecność lub ktoś ją tu przyłapie. Przymknęła oczy zatapiając się w kołysance i truskawkowym zapachu szamponu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obudziła się jak zawsze o piątej. Do salonu wkradał się już szary poranek. Wciąż jeszcze było dość ciemno, ale nie przerażająco, jak nocą, tak więc Naomi zareagowała na to obojętnie. Pozbierała swoje rzeczy, zgasiła lampę i błądząc przez dłuższą chwilę, wróciła do pokoju. Dziewczyny wciąż spały. Sevi ubrała się w legginsy i buty do biegania, sportowy top, na który narzuciła luźną szarą bluzkę z długim rękawem, ustawiła zestaw Nike+ i iPod na ‘time’ i związała włosy w długą kitkę. Rozgrzała się już na korytarzu i ruszyła w codzienny maraton. Wbiegła na szkolną bieżnię, ale szybko się znudziła. W Kryształowym Pałacu mieli hektary ziemi, po której mogła swobodnie biegać. Tu było mniej opcji, więc gdy zbliżyła się do dość wysokiego muru, rozpędziła się, odbiła od drzewa i wdrapała na krawędź. W duchu dziękowała Mikey’owi za codzienne dręczenie jej parkourem i saltem zeskoczyła na drugą stronę, lądując nisko na nogach. Zaczęła biec przez park. Jesienny krajobraz nabierał kolorów. Alejki wiały pustką, a jedynymi dźwiękami były jej miarowe kroki i muzyka rozbrzmiewająca ze słuchawek. Minęła plac zabaw i uśmiechnęła się z satysfakcją – znalazła swoje nowe sanktuarium. Zawsze kiedy czuła się źle, lubiła przesiadywać na huśtawce. Dobrze było wiedzieć, że w okolicy jest takie miejsce. Gdy program poinformował ją o upłynięciu połowy czasu zawróciła, trochę zmieniając trasę, na tyle, żeby się nie zgubić. Z powrotem wdrapała się na mur, tym razem jednak przysiadła na nim, głęboko oddychając. Wyłączyła odtwarzacz. Patrząc na falującą, pożółkłą już trawę, pomyślała o domu. Rozejrzała się, czy w okolicy nikogo nie ma i zamknęła oczy, wystawiając twarz na poranne słońce. Przez chwilę zbierała myśli, po czym zaczęła śpiewać czystym sopranem.

    Dreaming in the night
    I saw a land where no man had to fight...

    Westchnęła - najwyższy czas wracać. Wylądowała z gracją na terenie szkoły. Zastanawiała się czy wrócić do pokoju, ale przyszło jej na myśl, że tylko będzie przeszkadzała współlokatorkom. W końcu miały jeszcze godzinę na sen… Wchodząc do salonu jej uwagę przykuł duży telewizor. Na jej twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Włączyła cicho kanał z kreskówkami. Dzisiaj zaczęło się od Atomówek. Niewiele myśląc, rzuciła bluzkę na oparcie sofy i ułożyła się w balasanie, wykorzystując dywan jako matę. Kilka głębokich oddechów, koci grzbiet, adhomukha śvanasana, rolowanie przez okrągły grzbiet do bhujangasany. Powoli przeniosła ciężar do przodu i zaczęła przechodzić do stania na rękach, by po paru głębokich wdechach stanąć w uttanasanie. Zwinęła się w malasanie drugiej, po czym przyciągnęła nogi blisko w kakasanie, by ponownie wejść w adho mukha vrksasane i przez kruka przejść do salamba sirsasany. Po dłuższej chwili opadła bezpośrednio do kumbhakasany i wykonała kobrę. Przez kilkanaście oddechów odpoczywała w pozycji dziecka. Pies z głową w dół, kolejny raz przeskok do stania na rękach, w którym splotła nogi w pozycji lotosu, przyciągnęła je do brzucha, po czym oparła na ramionach, żeby zaraz wystrzelić do pozycji deski. Krótka przerwa, pies z jedną nogą wyciągniętą do góry, przejście na ręce ze szpagatem w powietrzu i wylądowanie w koundinyasanie drugiej, z której płynnie przeszła do bhuja vrischikasany. Położyła się, oddychając głęboko. Przyglądała się mknącej po ekranie Rainbowdash. Każdy szanujący się jogin wyśmiałby ją za taki ‘relaks’, ale ona się tym nie przejmowała. Była prawie siódma, gdy bajka dobiegła końca. Wyłączyła telewizor i wróciła do pokoju, żeby wziąć gorący prysznic.

    [Jeżeli ktokolwiek to czyta, zdaję sobie sprawę, że to powyżej prawdopodobnie brzmi jak czarna magia:D Tutaj macie filmik, który starałam się maksymalnie odwzorować (żeby nie było, że jestem leniwa), choć przyznaję, że mogłam coś pokręcić. Plus osoba ćwicząca wytrzymuje w większości asan trochę dłużej – kilka, kilkanaście długich oddechów. http://www.youtube.com/watch?v=loszrEZvS_k&feature=relmfu ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [a tu jest fragment piosenki, który śpiewa Naomi - w zamyśle miała być to cała ta zwrotka, moje niedopatrzenie:)
    Dreaming in the night
    I saw a land where no man had to fight
    Waking in your dawn
    I saw you crying in the morning light
    Laying where the falcons fly
    they twist and turn all in you air blue sky
    Living on your western shore
    Saw summer sunsets, asked for more
    I stood by your Atlantic Sea
    And sang a song for Ireland

    http://www.youtube.com/watch?v=oRdDnpkR3AQ#t=03m35s

    OdpowiedzUsuń
  5. Młody pan Rainer wieszał ogłoszenie dotyczące konkursu chemicznego, który będzie odbywał się w dniach 18-19 listopada bieżącego roku w sali chemicznej w naszej szkole. Konkurs był raczej dla uczniów klasy biologiczno-chemicznej, ale nauczyciel chemii miał nadzieje, że jego dotychczasowe lekcje wzbudziły spore zainteresowanie jego jakże ciekawym przedmiotem. Konkurs nie był jakiś trudny. Właśnie przypinał listę, na której mogli zapisywać się chętni do wzięcia udziału, kiedy to nagle jakaś siła z boku przewróciła go na ziemię, Rainer raczej nie miał zwyczaju do ciągłego myślenia, że zza rogu może zaraz wyskoczyć napastnik i rozłożyć go na łopatki, był w szkole, a nie trwała właśnie przerwa, na której to zazwyczaj uczniowie obijają się o niego jak małe piłeczki. Wylądował na ziemi, usłyszał tylko jakieś głośne narzekania.
    - Em, - lekko się skrzywił, wstał pierwszy i pomógł warczącej na niego dziewczynie, aby ta też mogła wstać z podłogi. - Przepraszam, ale ja stałem spokojnie... - powiedział spokojnie. - Nie ścina się tak zakrętów... - dodał po chwili z lekkim uśmiechem, dziewczyna chyba nie miała zielonego pojęcia, że krzyczy na nauczyciela i to jeszcze nauczyciela nie byle jakiego, bo nauczyciela chemii, Ralph rozpoznał w niej nową twarz, bo jeszcze nie widział tej gwiazdy na swoich lekcjach chemii w sali 115. Ponownie się uśmiechnął i już miał coś powiedzieć, ale ta znowu mu przerwała falą wyrzutów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lekko zmieszany nauczyciel chemii nie wiedział w sumie o co chodzi, no ale nie był on raczej taki, żeby wydzierać się na pół szkoły swoim dziarskim i dźwięcznym głosem, że jakaś niezdarna uczennica na niego wpadła i jeszcze odstawia sceny. Raczej tylko się uśmiechnął lekko.
    - Tak, wszystko dobrze. - powiedział rozciągając zdanie i poprawił swoją marynarkę, rzeczywiście można go było pomylić z tym jakby to powiedzieć kto kibluje rok albo nawet dwa. Ale młody pan Rainer to już absolwent jednej ze szkół wyższych i tutaj wykłada trudny przedmiot jakim jest chemia. - A ty jesteś cała? - nauczyciel zapytał troskliwie, bo uczennica była niezwykle drobna, tak samo jak jego koleżanka z czasów liceum. Przypomniał sobie te czasy i raczej zapomniał o tym, że właśnie miał lekki wypadek na korytarzu szkolnym i jakaś nieznana mu jeszcze uczennica przygląda mu się niezwykle wnikliwie i bacznie swoimi oczami. Ocknął się i powrócił na ziemię ze swoich dalekich wspomnień. - Nie wiem, może się znamy, ale ja cię jakoś nie kojarzę, bo albo jesteś tutaj nowa, albo chodzić na wagary na moich lekcjach. - powiedział poważnym tonem i chłodnym spojrzeniem zmierzył dziewczynę. - A z której jesteś klasy? - zapytał nagle.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiał się pod nosem, kiedy zaczął wysłuchiwać tych wszystkich przeprosin, że ktoś nie chciał na niego wpaść, a jednak to zrobił. No nic, i dalej słuchał i tego się obawiał, że będzie wyglądał młodo, czasami przechodziła mu przez głowę myśl, czy nie zrobić sobie jakiejś operacji plastycznej, która doda mu lat, no ale to była głupota, bo młody pan Rainer rzeczywiście nie wyglądał na nauczyciela.
    - Nic się nie stało, już do tego przywykłem. - powiedział dziarsko i uśmiechnął się do dziewczyny, która tak poetycko i płynnie tłumaczyła się i przepraszała za swój nietakt. Jak dla niego nic wielkiego się nie stało. Na pewno nie będzie wyciągał z tego żadnych konsekwencji. Ale dziewczyny ze swoich lekcji ciągle nie kojarzył, próbował przypomnieć sobie jej imię, albo chociaż nazwisko, ale chyba widział ją po raz pierwszy. Skinął głową, wagary na chemii? No to nie jest dobry pomysł pomyślał sobie.
    - No teraz to już zapamiętam cię dokładnie... - powiedział dziarsko. - Chyba masz jakieś zaległości z chemii, bo z klasą 1F już sporo przerobiłem mimo ich wielkich braków z chemii. - dodał lekko zakłopotany, bo zadał sobie wiele trudny, aby podgonić program nauczania dla klasy z podstawową chemią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ skąd, ja? - powiedział przykładając dłoń do piersi w geście niezrozumienia i złej interpretacji jego słów, oczywiście robił to dla komizmu sytuacji. - Ja się nigdy nie śmieję z ucznia. - dodał po chwili już całkiem poważnie, jednak wyraźnie można było zauważyć, że kąciki jego ust lekko się unosiły. - Chyba, że opowiada bzdury przy tablicy - wyrwał nagle i zaśmiał się cicho. - Niektórzy uczniowie bredzą czasami jak po dużym piwie. - oznajmił dziarsko, chyba jak każdy nauczyciel nawet tak młody jak pan Rainer miał już swoje stałe, sytuacyjne powiedzonka. Na jego lekcjach często uczniowie musieli wychodzić ze stanu anabiozy, albo stawali się amebami. Na chwilę się wyłączył, bo chciał ogarnąć wszystkie swoje teksty, jednak kiedy usłyszał swoje przekręcone nazwisko wrócił na ziemię.
    - Rainer, R-A-I-N-E-R - przeliterował swoje nazwisko powoli i wyraźnie, dokładnie wymawiając każdą literę, która wchodziła w skład jego ulubionego nazwiska. - Tak, jestem z Wielkiej Brytanii. - oznajmił akcentując wszystko, jak na pospolitego Brytyjczyka przystało. Usłyszał dźwięk dzwonka telefonu, raczej nie była to jego komórka, bo zastawił go na zapleczu. Dziewczyna odebrała, a on sam nie zwrócił na to zbytniej uwagi, tylko wrócił do wieszania ogłoszenia o konkursie chemicznym, powiesił już samą treść, jeszcze lista chętnych, wyciągnął z pudełka pineskę i wbiłą w tablicę razem z kartką. Spojrzał na swoje dzieło i lekko się uśmiechnął, Rainer nie należał do artysów, nie miał talentu do dobierania kolorów, dlatego też spodobało mu się nawet to, w jaki sposób powiesił te dwie kartki. Kiedy dziewczyna skończyła rozmawiać ponownie nawiązała się nić rozmowy. - Jeśli chodzi o czas spędzony na wyspach to było to tylko 17 lat, później wyjechałem do Stanów Zjednoczonych na studiach. - powiedział obojętnie, bo nie chciał wracać do historii swojej snobistycznej rodziny. Słowa uczennicy jakoś nie zrobiły na nim większego znaczenia, bo młody mężczyzna stronił raczej od wielkich spędów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nauczyciel uśmiechnął się, często przekręcano jego nazwisko, a jeśli chodzi o zapamiętanie jego imion było z tym jeszcze gorzej, dlatego nie zapadło to głęboko w pamięć Ralpha. Zauważył, że dziewczynę wyraźnie coś ją zmartwiło, przyjrzał się jej uważnie, kiedy nagle usłyszał przeszywający ciało grzmot, nie było to dla niego jakieś straszne, uwielbiał burze, ale wtedy kiedy był zadała od niej. Uwielbiał obserwować iskrzące się po niebie pioruny i dudniące w płucach grzmoty, kręcący w uszach wiatr i ten zapach świeżego powietrza po burzy. Zaczerpnął łyk powietrza i próbował sobie przypomnieć ten stan. Ale z zamyślenia wyrwało go pytanie uczennicy. Zastanowił się chwilę, bo próbował sobie przypomnieć, czym ostatnio zajmował się z klasą 1F na lekcji chemii. - Em, chyba właściwości materii. - powiedział krótko. - Eksperymenty? Pewnie jakieś będą, kiedy uporam się z odczynnikami chemicznymi, jeszcze tego nie zrobiłem, bo ostatnio sprzątałem zaplecze z uczeniem. - przypomniał sobie, jak sprzątał i uśmiechnął się wyraźnie. Ponownie pytanie wyrwało go z stanu, tym razem, raczej stanu zadurzenia. - No nie było jeszcze żadnego sprawdzianu. - oznajmił dziarsko. - Tak, konkurs chemiczny. - odwrócił się i jeszcze raz spojrzał na swoją piękną informację.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na weekend akademik opustoszał zupełnie. Niby też mogła wrócić do Irlandii, ale spędzenie ponad 30 godzin na lot w tę i z powrotem, wydawało się absurdalne. W sumie była zaskoczona, że nawet jej się tu podobało. Choć jej współlokatorki (dwie Japonki) były starsze i głównie zajęte zakuwaniem, to je polubiła. Miała też sympatycznego nauczyciela od chemii i uroczego fizyka. Matematyczka mogłaby być najmilszym człowiekiem na świecie (choć nie była), a i tak gdy ją spotykała, jeżyła się jak kot na widok psa. Po przemierzeniu całego żeńskiego skrzydła, nie znalazła żadnych jej podobnych niedobitków. Doszła do wniosku, że większość uczniów musi mieć jakąś rodzinę czy znajomych w Japonii, bo zróżnicowanie etniczne w szkole było na tyle duże, iż śmiała sądzić, że nie była jedyną, której powrót do domu zajmowałby tyle czasu. Ponieważ perspektywa siedzenia samej w pokoju albo zwiedzania miasta na własną rękę chwilowo jej nie zachęcała, usiadła w salonie, oparta plecami o podłokietnik z książką opartą na kolanach. Zupełnie pogrążyła się w lekturze "Po drugiej stronie lustra", a blond kitka i błękitna bluzka o długich, naciągniętych na dłonie rękawach i dekolcie w łódkę sprawiały, że sama wyglądała jak główna bohaterka powieści. Na szklanym stoliku leżało pudełko zbożowych ciasteczek z kawałkami czekolady i suszonych truskawek, do którego co chwilę sięgała. Przez oparcie przewiesiła czarne pointy, ponieważ planowała potrenować dzisiaj trochę klasyki. Dawno nie tańczyła baletu, skupiając się tylko na towarzyskim, streecie, a teraz głównie na współczesnym i jazzie. Nie należała do zwolenniczek baletu, głównie dlatego, że jej babcia była emerytowaną primabaleriną i kochała ten taniec, a wiadomo, że Naomi musiała robić jej na przekór. Poza tym wymagał on przestrzegania sztywnych reguł, co nie przychodziło dziewczynie łatwo. Tak więc postanowiła skorzystać z okazji, że nikogo nie było i poćwiczyć. Ale to później. Na chwilę obecną dużo bardziej ciągnęło ją do alicjowych przygód. Z uśmiechem na ustach śledziła świat dziwów prezentowany jej przez Carrolla. Odkąd pamiętała bardzo często utożsamiała się z małą marzycielką. Nagle naszła ją szalona myśl i przekartkowała książkę do pierwszego rozdziału, gdzie znajdował się poemat o Jabberwocky'ach. Normalnie by tego nie zrobiła, ale skoro była sama, bez skrupułów zaczęła melorecytować swoim sopranem. Dziwaczny wiersz sprawił jej dużo radości i śmiechu, kiedy próbowała dostosować melodię do jego 'podniosłego' tonu. Poderwała się i zaczęła pląsać z książką po całej sofie, robiąc stójki, piruety i wymachy w takt melodii swojego głosu, co wcale nie było proste w wąskich czarnych rurkach. Nawet pokusiła się na aerial, co o mało nie poskutkowało wylądowaniem na ziemi, gdyż zatrzymała się na niestabilnym podłokietniku. Wyciągając do przodu ręce z książką, opadła sztywna jak deska do tyłu na miękkie siedzienie sofy i roześmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  11. Młody nauczyciel przechadzał się korytarzem w ramach dyżuru w czasie przerwy lekcyjnej. Szedł sobie powoli bacznie obserwując uczniów, którzy spędzali przerwę na zabawie i rozmowach. Pan Rainer ciągle musiał odpowiadać na czyjeś "dzień dobry panie profesorze", "witam pana profesora", "panie Rainer on mniej bije!", nie sprawiało mu to broń Boże żadnego problemu, uśmiechał się do każdego, kto go ciepło powitał i odpowiadał natychmiast. Szedł sobie tak tym długim holem, kiedy dostrzegł na parapecie zeszyt, rozejrzał się to w prawo to w lewo i nie zauważył nikogo, kto mógłby być jego potencjalnym właścicielem, dlatego podszedł szybszym krokiem w kierunku parapetu, aby zgarnąć zeszyt. Był on dużego formatu, na okładce były jakieś rysunki ołówkiem. No jeśli to jest zeszyt do chemii, to już ktoś nie żyje, pomyślał sobie, bo jak to można tak gubić zeszyt do tak ważnego przedmiotu. Otworzył i zerknął na podpis "Naomi Sanders, klasa F", uśmiechnął się w duchu i zamknął zeszyt, nie był to zeszyt od chemii, dlatego nie miał nawet odwagi sprawdzić, czym jest dalej zapełniony, wziął go i ruszył do pokoju nauczycielskiego, bo właśnie dzwonił dzwonek, miał w tym momencie lekcje z klasą Naomi. Oddam jej to po lekcji, stwierdził, kiedy wychodził z pokoju z dziennikiem, ruszył w kierunku pracowni chemicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (zakładam, że albo Pan nie zauważył mojego poprzedniego wpsiu Panie Rainer;) albo uznał Pan temat za zakończony, skoro zaczynamy nowy wątek *słowiczy śmiech* nie żeby mi to przeszkadzało;))

      Z ciastkiem w zębach biegła przez korytarz, żeby nie spóźnić się na zajęcia ze swoim ulubionym nauczycielem. Gorączkowo się zastanawiała, gdzie w beztrosce zostawiła swój zeszyt do matematyki. Z przerażeniem pomyślała, że gdyby nie daj Boże trafił w niepowołane ręce (jak np. ręce piekielnej pani Nakamoto), to nie tylko oberwie jej się od nauczycielki, ale też będzie musiała wysłuchać trzygodzinnego wykładu Stevensona, a w najgorszyp przypadku kazania babci. Wzdrygnęła się na samą myśl. Ruszyła na piętro przeskakując po dwa stopnie na raz, z jakimś niewyobrażalnym szczęściem nie wpadając na innych uczniów. Dalej miała mały problem z orientacją w tej szkole. Gdy była już blisko sali 115, widząc znajomych z klasy wciąż czekających na nauczyciela odetchnęła z ulgą i doszła do klasy już spokojniejszym krokiem. Poprawiła jeden z kucyków, który zaczął się rozłazić podczas szaleńczego biegu i obciągnęła t-shirt ubrany na mundurek. Był to czarny męski podkoszulek z napisem 'THANK YOU MARIO! BUT OUR PRINCESS IS IN ANOTHER CASTLE!' z podobizną bohatera z gry między tymi zdaniami. Jeśli dobrze pamiętała, wygrzebała ją w garderobie brata. Wchodząc do sali pomachała znajomym na powitanie i usiadła w swojej ulubionej ławce pod oknem, wyciągając paczkę amerykańskich ciasteczek, zeszyt do chemii i piórnik w kształcie cukierka.

      ( http://img90.imageshack.us/img90/9883/nchan.jpg ;D )

      Usuń
  12. (a niech mnie, rzeczywiście, nie zauważyłem, przepraszam, no ale uznajmy, że zostałem wezwany przed dyrektora ;D)

    Nauczyciel dziarskim krokiem wszedł do klasy i wszedł za wielkie biurko, sala chemiczna wyglądała trochę inaczej niż każda, nauczyciel stawał przed biurkiem, gdzie odbywały się różnego rodzaju doświadczenia, za nim wisiała wielka tablica, gdzie do pisania używano mazaków, na ścianach wisiały liczne tablice stałych chemicznych oraz układ okresowy pierwiastków chemicznych. Przez okna wpadało dużo światła. - Dzień dobry państwu. - powiedział dziarsko do uczniów i otworzył dziennik na przedmiocie "chemia". - No dobrze, zapiszmy temat lekcji. - odwrócił się do tablicy, chwycił za jeden z mazaków, wybrał tym razem czerwony i zapisał "Stężenie molowe roztworu". Dokładnie i powoli wytłumaczył temat lekcji, podał wszystkie wzory dotyczące obliczania stężenia molowego i przeliczania. - Zadanie numer... - zamyślił się, kiedy otworzył zbiór zadań. - numer 125. - dodał i uśmiechnął się lekko. - Jest jakiś chętny? - zadał pytanie typowo retoryczne, bo klasa F nie garnęła się do rozwiązywania zadań. Dlatego nie wiele myśląc sam je rozwiązał na tablicy. Po chwili zadzwonił dzwonek, jednak głos nauczyciela przebił się przez niego i jeszcze dał radę powiedzieć, żeby uczennica Sanders została na chwilę w klasie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nauczyciel odetchnął po skończonej lekcji, kiedy wszyscy uczniowie powoli opuszczali salę lekcyjną, tylko mała istotka o nazwisku Sanders została w sali dłużej, no niedziwne, sam ją o to poprosił. Pan Rainer usiadł sobie na obrotowym fotelu, bo właśnie takie był w sali chemicznej. - No Naomi, niedługo zgubisz głowę. - powiedział do niej dziarsko wyciągając z szafki znaleziony na przerwie zeszyt uczennicy. - Proszę, znalazłem go dziś na parapecie. - powiedział i dokładnie opisał okoliczności zajścia. Wręczył zeszyt dziewczynie. No mam nadzieję, że zeszytów od chemii tak nie gubisz. - powiedział poważnym głosem, jednak nie wytrzymał długo i uśmiechnął się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nauczyciel patrzył z uradowaniem, jak uczennica ogląda starannie zeszyt, cieszył się, że go znalazł, chyba nawet uznał się za szkolnego bohatera, bo gdyby nie on, to zeszyt mógłby wpaść w ręce jakiegoś szalonego naukowca, który go wykorzysta do swoich niecnych planów zniszczenia całej planety. A tak młody nauczyciel chemii pokrzyżował mu plany. - Też się cieszę. - powiedział dziarsko do uczennicy jednocześnie wpisując temat lekcji do dziennika zamykając wszystko swoim wielkim podpisem, którym wyszedł aż poza wyznaczony obszar podpisowy. - Nikogo przy nim nie było, kiedy to znalazłem na parapecie. - jeszcze raz opisał dokładnie moment, w którym zobaczył samotny zeszyt na parapecie. Nie dlatego, że zapomniał, chciał jeszcze raz zobaczyć siebie jako bohatera. Kiedy usłyszał o tym zeszycie od chemii uśmiechnął się ciepło do uczennicy i sięgnął po ciasteczko z pudełka, po chwili już mlaskał cały zachwycony. - Pardzo dopfre. - powiedział z pełnymi ustami przymykając swoje zielone oczy, przełknął ciastko. - Ależ ja jadam, jadam... - powiedział dziarsko.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Och, ja tylko znalazłem zeszyt. - powiedział całkiem skromnie, ale i tak dalej czuł się jak bohater kreskówki. Kątem oka spoglądał na pudełko z ciastkami, były one niezwykle smaczne i dobre, były ogólnie takie, jakie Rainer lubił najbardziej i za jakimi przepadał. - Och, nie trzeba, nie trzeba. - powiedział z uśmiechem machając ręką na znak tego, że ciastka są niepotrzebne, a w głębi ducha pragnął je mieć, no ale nie powie, że chce, to byłoby totalnie nietaktowe. - No ale skoro tak nalegasz. - powiedział i przysunął pudełko do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  16. - No już dobrze, dobrze. - powiedział lekko zakłopotany, jednak oczy już mu się świeciły na samą myśl o tych ciasteczkach, on też był wielkim fanem tego, co jest słodkie i jadł takie rzeczy na potęgę, mimo że nie było po nim tego widać, bo ciągły stres albo ruch wywołany szkołą, pracą powodował, że nie tył i to było dla niego błogosławieństwem. - Och, jaki tam ze mnie bohater. - powiedział dziarsko przymykając oczy, powoli zaczął wkradać się do jego umysłu zachwyt nad samym sobą. - Dziękuję za ten słodki prezent. - powiedział uprzejmie i lekko się skłonił w kierunku uczennicy. Nagle rozległ się dzwonek na kolejną lekcję. - Eh. - westchnął cicho. - Jak to czas szybko leci w tak dobrym towarzystwie. - powiedział i zerknął na plan lekcji, klasa 2C, pomyślał sobie, o matko, znowu ta natrętna dziewczynka... - Naomi, było mi bardzo miło, ale muszę już iść na kolejną lekcję. - powiedział wstając. - Mam nadzieję, że nie będziesz gubiła zeszytów. - dodał po chwili z entuzjazmem, chociaż miał nadzieję, że jeszcze jakiś kiedyś znajdzie to może znowu dostanie pudełko ciasteczek.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wstał i chwycił dziennik klasy F. - Em, sala 31? - zapytał zdziwiony. - A jaką masz lekcje? - zapytał jeszcze raz bo nie przypominał sobie, aby była sala lekcyjna nr 31. Chociaż nigdy nic nie jest pewne, może gdzieś taka była... no ale zawsze lepiej mu było określić, gdzie odbywa się jakaś lekcja.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Matematyka. - powtórzył to słowo i jego ciało oblał zimny pot, matematyka?! On nienawidził tego przedmiotu, normalnie cierpiał na matematofobię, mimo wszystko często musiał się z nią spotykać na lekcjach chemii, bo tam też się często liczy, ale wtedy widział, co ma liczyć, a nie jakieś całki, jakieś wielomiany, jakieś sinusy, cosinusy i tangensy, cotangensy. Aż ciarki przechodziły po jego ciele, kiedy sobie o tym przypominał. Otrząsnął się z transu. - No nie mam pojęcia, ale poczekaj na zapleczu mam plan lekcji całej szkoły, bo czasami planuję zastępstwa. - odparł lekko zirytowany, bo czasami wydawało mu się, że jest w tej szkole wice dyrektorem. Wskoczył za drzwi na zaplecze i odnalazł klasę Naomi. - Chemia, 115 i godzina następna to będzie matematyka, sala 27. - powiedział do siebie pod nosem i wrócił do uczennicy. - No Naomi, masz matmę w sali 27, to na parterze. - powiedział dziarsko z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Do widzenia! - powiedział dziarsko do uczennicy i ruszył razem za nią w kierunku wyjścia z sali. Na zewnątrz czekała już klasa 2C, nie lubił mieć z nimi lekcji, ale jako jedyny chemik w szkole był na nich skazany. - Zaraz przyjdę, możecie wejść do sali. - powiedział do kilku osób, które siedziały przy drzwiach totalnie bez entuzjazmu i dogonił jeszcze Naomi. - powodzenia na matmie. - powiedział dziarsko i pobiegł szybko w kierunku pokoju nauczycielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  20. (ja też się trochę nudzę, bo jakoś nie mam nic większego do zrobienia, a jutro tylko poniedziałek ;d)

    Wracał jak to każdego dnia po skończonych lekcjach do domu. Szedł sobie spokojnie z torbą na ramię wypełnioną licznymi sprawdzianami i innymi papierami, z którymi młody nauczyciel chemii musiał się zmierzyć w domu. Już sobie myślał, co dziś Tom mu powie, nauczę go dziś wszystkich aminokwasów, pomyślał sobie i natychmiast buchnął z niego niepohamowany śmiech, tak że o mały włos nie wywalił się na chodnik, oczywiście wywołał tym spore zainteresowanie dwóch kobiet, które siedziały na ławce, pewnie sobie pomyslały, że to jakiś zbieg z zakładu psychiatrycznego. Rainer jednak tylko otrząsnął się i ruszył dalej. Kiedy nagle usłyszał ten głos, poznał go od razu, Naomi Sanders, 1F. Odwrócił się w kierunku źródła dźwięku i uśmiechnął się, no to już mam pół godziny zajęte. - Dzień dobry Naomi! - wydarł się równie głośno jak dziewczyna i ponownie dwie panie zwróciły na niego uwagę, kiedy wstawały z ławki wyraźnie coś szeptały, ale Ralph się tym nie przejął. Ruszył w kierunku uczennicy. - Jak tam poszła lekcja matematyki? - zapytał ją zainteresowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (kto by się przejmował poniedziałkiem xD)

      Usuń
    2. (no pewnie, ja się już nim nie przejmuję, bo i tak wiem, że to będzie świetny dzień, wg trzeba mieć dobre nastawienie do poniedziałkowych lekcji i wszystko będzie super rozegrane, np. jutro mam sprawdzian z biologii, myślę sobie, pff, biologia, spraawdzian, ale śmieszne, idę, piszę i 5-, ogólnie rzecz biorąc działa tutaj siła podświadomości, jest taka bardzo fajna książka o tym, polecam)
      [...]
      (ale jutro jest właśnie matematyka, i to matematyka jest straszna, jak dobrze, że mam tylko 3h w tyg.)

      Usuń
    3. (Jak można mieć tylko 3h matematyki w tygodniu?xD powodzenia na sprawdzianie :P będę trzymać kciuki w przerwach między rysowaniem i udawaniem, że słucham tego co dzieje się na zajęciach)

      Usuń
    4. (jejku, ale ja jestem nienormalny, przepraszam, że tak opowiadam o swoich dziwnych, wyimaginowanych problemach, ale ja właśnie nie mam się komu wyżalić, zaraz dostanę jakiegoś ataku, jeśli nie zjem czegoś słodkiego i w ogóle obrażam się na panią Kasię ze sklepu, bo zapewniano mnie tam, że ta farba jest najlepsza)

      Usuń
  21. (no biochem pozdrawia :D, 3 matematyki, 5 godzin biologii, ale w zasadzie to dla mnie to obojętne, bo i tak się nudzę... ;/, ah dziękuję, przyda się, bo to jakiś trudny dział podobno jest, tak bynajmniej twierdzi moja klasa, ja nie widzę w tych tematach nic trudnego, no ale...)

    OdpowiedzUsuń
  22. Szedł zamyślony.Z jakiej lekcji?No oczywiście iż z prawa!Nie rozumiał tego w ogóle i wszystko mu się mieszało.Nauczyciel twierdził że po prostu trzeba to poukładać sobie w głowie..-jakby było co..-wymamrotał sam do siebie i w tym momencie ktoś prawie na niego wleciał gdyby nie wyhamowali oboje było by niezłe zderzenie czołowe.Zamrugał parę razy i spojrzał w dół.Zaśmiał się donośnie słysząc komentarz dziewczyny-Nic się nie stało-nadal wpatrywał się w nią z promiennym uśmiechem numer trzy.Miał ochotę odciąć się od wszystkiego a tu proszę.O mało nie wpada na niego mała dziewczyna o włosach jak promyczki słońca i odrazu humor się poprawia-Promyczek słońca gdzieś się spieszy?-uśmiechnął się przymykając jedno oko-Kazuhiro Akai..chyba Cię prędzej nie widziałem a mam dobrą pamięć do twarzy-uśmiechnął się uważnie przyglądając się dziewczynie.Aż dziwne że prędzej jej nie zauważył.Może to był ktoś z pierwszaków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Jak zwykle opóźniony zapłon jeśli chodzi o pisanie w nawiasach >.< Absolutnie nie mam nic przeciwko^^A nawet jestem za! :D)

      Usuń
  23. - Potwór to był straszny, ale cel święty, pokonać potwora i zdobyć odmęty królestwa Ci przyszło dzielny rycerzu! W nagrodę dostaniesz... - zatrzymał się na chwilę w swoim układanym na poczekaniu wierszu, jeśli wierszem to można było nazwać. - Dostaniesz rękę córki mojej. - i wyciągnął z torby opakowanie żelków o kształcie ludzkich części ciała, kupił je kiedyś na jakiejś wystawie dotyczącej zdrowej żywności i tak go zainteresowany, że kupił 5 paczek. - Częstuj się. - wyciągnął do niej paczkę, on sam też wylosował ucho, po czym odwrócił się w kierunku tych dwóch kobiet. - A panie też mają ochotę na oko? - zapytał głośno, tak że mogły go jeszcze usłyszeć i gryzł żelkowe ucho kawałek po kawałku.

    OdpowiedzUsuń
  24. Szybko się wytłumaczył-Twoje włosy wyglądają jak promyczki słońca-Spojrzał na swój t-shirt i zaśmiał się ponownie-Nie jest mi zimno.Jestem chodzącym ludzkim grzejnikiem~-zamruczał przeciągle po czym wzruszył ramionami z nieschodzącym z twarzy uśmiechem-Ogrzewam innych.Jestem prawie jak superbohater-wypiął dumnie pierś do przodu i przybrał pozycję zwycięzcy z poważna miną-Nie spocznę póki po ziemi chodzą osoby którym jest zimno-przez chwilę wytrwał.Chwilę gdyż później zaśmiał się donośnie i wygiął lekko do przodu.Widząc grę w głowie już skakała mu myśl "czemu nie"-Aż tak ciężki dzień?-zagwizdał-To może się dołączę?-uśmiechał się niezwykle przekonująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (teraz to by mi się przydał taki grzejniczek T.T zwłaszcza dla moich wiecznie zmarzniętych nóżek. Cóż zadowolę się moim termoforem z reniferem;D)

      Usuń
    2. (na odległość przekazywać ciepełka nigdy nie próbowałem..ale nie zaszkodzi~Wyobraź sobie jak wszyscy w zimie mnie okrążają gdy przychodzę do szkoły.A w domu siostra do mnie dopada i zaciąga przed laptop aby jej ciepło było*zaśmiał się donośnie turlając po podłodze*)

      Usuń
  25. -Dziwne!Według mnie wyglądają jak co dopiero zdjęte z nieba-zaśmiał się cicho.Naprawdę się dziwił iż nikt jeszcze nie nazwał jej "promyczkiem".podniósł jedną brew do góry rozbawiony-Tak.Znaczy się często mówią na mnie kot-zaśmiał się-Przez moje mruczenie,przez to że nie lubię wody i przez to iż jak idę spać to zwijam się w kłębek albo przytulam do większego obiektu-uśmiechnął się promiennie-Chciałbym kiedyś spotkać się z tym Behemotem~-ponownie zamruczał przeciągle wyciągając ręce do góry.Słysząc pytanie zaśmiał się głośno zamykając przy tym oczy i garbiąc się lekko-Nie.Albo przynajmniej jak na razie nie-zostając pociągnięty przez mniejszą dziewczynę musiał uważać aby się nie wywalić-Bijatyki?Jak odpowiem nie to pewnie mnie nauczysz-zaśmiał się cicho-Tak jest!A potem podbijemy świat!-również zaśmiał się złowieszczo..a przynajmniej bardzo się starał.Pokręcił głową rozbawiony-Często żartuję.Ale rzeczywiście tym razem mówiłem szczerą prawdę;rzadko kiedy jest mi zimno~-uśmiechnął się pokazując rząd swoich białych zębów-Nawet sobie nie wyobrażasz jaki jestem zapracowany w zimę-zaśmiał się ponownie.Gdy wbiegli na drugie piętro stwierdził mrucząc przeciągle-Za każdym razem mnie dziwi dlaczego tutaj tak pachnie truskawkami~-spojrzał na Naomi z uśmiechem gdy zatrzymali się przed drzwiami.Zmarszczył lekko czoło i przerzucił wzrok na drzwi-Zaraz...to Twój pokój?Z niego zawsze najbardziej pachnie truskawkami-spojrzał ponownie na blond włosy pytająco.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Chętnie, aczkolwiek ostatnio mam niezły bajzel w życiu, więc nie licz na moją częstą obecność :C Ale będę się starać. Zacznę... coś.]

    Nie, on zdecydowanie nie umiał usiedzieć na miejscu. Zawsze gdzieś musiał łazić, coś zrobić, coś zepsuć, kogoś spotkać, kogoś nawiedzić, komuś coś powiedzieć... Dużo tego. Tego dnia, na jednej z sal lekcyjnych znalazł zeszyt należący do Naomi. Leżał sobie pod ławką, bardzo dobrze się tam kamuflując. Ha! Czyli jest coś do zrobienia! W końcu, tylko jego klasa miała o tej porze zajęcia, a blondynka była na innym profilu. Wziął go ze sobą i wyruszył na poszukiwania dziewczyny. Nie było w szkole osoby, której nie znałby chociażby z widzenia, więc był pewien, że szybko ją odnajdzie. Jakie wielkie było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że dziewczyny nie ma w jej pokoju w akademiku. No dobra, przynajmniej się czymś zajmie. Rozpoczął więc poszukiwania, przy akompaniującej mu do tego muzyce w słuchawkach. Biegał sobie po akademiku, szkole i po dziedzińcu, poszukując blondynki. Już powoli zaczynał wątpić w powodzenie całej jego akcji, kiedy dostrzegł dziewczynę. Podbiegł do niej, po drodze zdejmując słuchawki z uszu. - Heeeej! - krzyknął, kiedy jeszcze był kawałek od niej. Odetchnął głęboko i przeczesał dłonią włosy, kiedy już był przy niej i był pewien, że Naomi go widziała. - Mam Twój zeszyt... - powiedział, starając się oddychać normalnie. No cóż, kondycja już nie ta sama... Wyciągnął do niej dłoń z zagubionym przez blondynkę przedmiotem.

    OdpowiedzUsuń
  27. W tym momencie urwał mu się wątek, jakoś nie miał dalej weny do kolejnej części dramatu z serii, potwór niszczy królestwo i biedny król szuka rycerza. Uśmiechnął się tylko szeroko i klasnął dwa razy w dłonie, aby dać wyraz uznania na dziewczyny, która tak pięknie i ładnie odegrała kawałek sztuki na ławce w parku. Jakoś wyraźnie posmutniał, nawet żelkowe ucho mu już tak nie smakowało jak wtedy, gdy zaczął je skubać i te dwie kobiety, jakby stały się dla niego nieważne, coś go ukuło prosto w serce, jakby jakaś niewidzialna igła nasączona jakimś jadem zatruła mu umysł i duszę. Westchnął cicho i usiadł na ławce, na której stała jeszcze uczennica. - Bardzo ładnie to wszystko wyszło. - powiedział opierając brodę na rękach, które położył w łokciach na nogach. Siedział tak chwil kilka, po czym wstał energicznie i kopnął z całej siły, jaką w tej chwili miał kamień, który leżał obok ławki. Użył takiej siły, że kamień przeleciał na drugą stronę chodnika i wylądował dalej na trawniku strasząc jakaś małą wiewiórkę. Rozgniewany na świat stał i gapił się przed siebie. Coś go mocno zdenerwowało, pewnie coś o czym zapomniał, bo ktoś kto czegoś zapomniał. Zamknął oczy i próbował się wyciszyć, zawsze tak robił, liczył sobie do dziecięciu, albo powtarzał jakieś wiersze po serbsku, jednak kiedy mu nie wychodziło on wkurzał się jeszcze bardziej i wtedy warto było zejść mu z drogi, aby nie narazić się na jakieś uszczerbki na zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
  28. -Naprawdę nigdy nie grałem.Miałem sześcioro rodzeństwa-roześmiał się w głos.Wszedł do pokoju z krótkim cześć do sąsiadki gotki.Pokiwał głową słuchając Naomi.Z jego ust wydobyło się tylko krótkie "wow" widząc tyle przeróżnych rzeczy..nic ze sobą nie było powiązane a przede wszystkim mimo panującego chaosu czuł się całkiem swojo w takich właśnie wesołych i kolorowych klimatach.Rozglądał się po jej połowie pokoju,jak małe dziecko które przypadkiem trafiło do wymarzonego sklepu z zabawkami.Podciągnął nosem..zaraz..czy on czuł truskawki.Przerzucił wzrok na biurko i powiedział ze śmiechem-Lepiej schowaj krem o zapachu truskawek bo go zjem-zaśmiał się donośnie-Uwielbiam truskawki więc skoro proponujesz coś słodkiego to proszę bardzo ładnie o coś truuskawkowego~-zamruczał przeciągle.Myślał o tym zdjęciu które mignęło mu przez chwilę w szufladzie biurka zanim promyczek ją zamknął.Wskazał skinieniem głowy na biurko-W szufladzie trzymasz zdjęcia nielubianych osób tak?To nie lepiej go wyrzucić?-wstrzymał oddech bojąc się w sumie reakcji dziewczyny.Przecież w końcu właził bezprawnie buciorami w jej życie.Wypuścił powietrze jakby zrzucił z siebie ciężar i uśmiechnął się promiennie do Naomi-wybacz.To Twoja sprawa...-rozglądnął się ponownie po pokoju.Tyle rzeczy,tak różnych zgromadzonych przez taką małą blondyneczkę.Uśmiech nie schodził mu z twarzy.Rozsiadł się wygodnie na łóżku..test jakości..było wygodne aż za nadto.Więc czuł się już jak u siebie.Obawiał się trochę tej gry-Szybko się uczę,więc się nie zdziw jak za drugim razem to ja będę uczy Ciebie~-delikatnie pokazał jej język po czym się zaśmiał.Miał setki pytań co zapewne było widać po jego oczach.Głównie dotyczące jej zdjęć choćby z lwami!Nie mógł się im nadziwić wlepiając w nie wzrok.Pierwszy raz spotkał tak żywą,kolorową i energiczną osóbkę.Miał nadzieję dowiedzieć się o niej czegoś więcej,lecz jak zawsze czekał z pytaniami..do czasu aż nie wybuchnie za jakieś dwie godziny.Zaśmiał się cicho.
    [rysunek pokoju >.< poskładany >D]

    OdpowiedzUsuń
  29. Pokiwał przecząco głową,iż nigdy w nic nie grał.Może też dlatego gdyż nie ciągnęło go tak do tego,albo zadziałał czynnik "rodzeństwo" a że rodzice zawsze byli sprawiedliwi..było by trudno kupić aż tyle konsol czy komputerów a posiadanie jednego wiązało się z nieustającymi kłótniami o to kto ma na nim siedzieć.Spojrzał na zatrzaskiwane drzwi przez gotkę,podnosząc jedną brew do góry pytająco.Zraz otrzymał odpowiedź co przed chwilą zaszło.Uśmiechnął się promiennie-Musisz mieć tutaj naprawdę przezabawnie-zaśmiał się donośnie.Spojrzał w kierunku łazienki i wyciągnął się w jej stronę-Ale ona mnie wooołaaa-przekrzywił głowę na bok otworzył usta przez co wyglądał całkiem jak zombie lecz zaraz roześmiał się.Zapatrzył się na suszone truskawki po czym porwał opakowanie z proszącym wzrokiem.Kątem okaz zauważył jak mina jej zrzedła po zadaniu pytania lecz,gdy dostał zapewnienie iż pogadają kiedyś o tym to zaraz uśmiechnął się od ucha do ucha-Nie musisz dawać forów.Przyjmę to na klatę-wypiął się do przodu ze śmiechem.Miał ochotę zagrać.A przede wszystkim miał ochotę spędzić czas z Naomi.Rozsiadł się wygodniej trzymając paczuszkę suszonych truskawek na kolanach-Też się tak czujesz jakbyśmy znali się od małego smarka?-zaśmiał się ponownie i spojrzał na blond czuprynę dziewczyny -Mieszkałaś w Irlandii lub byłaś tam kiedyś?-jak zwykle luźno brnął w temat.Chociażby po łokcie czy szyję.Uwielbiał przesiadywać właśnie z takimi ludźmi jak ta dziewczyna o oczach koloru oceanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (nahaha:D nie czytasz uważnie! Jun nie jest gothką! To druga współlokatorka (Aoi) nią jest:P ta, która siedzi na lekcjach czy coś, w każdym razie nieobecna xD)

      Usuń
    2. (Uh..to nie fair ;_; Już się gubię >.<)

      Usuń
  30. Otworzył paczkę i po chwili już zajadał się truskawkami mrucząc przy tym przeciągle.Dopiero po chwili odpowiedział jakby obudzony-Skrót mego imienia?Wszyscy wołają na mnie Kazu~Ty też możesz-zaśmiał się cicho patrząc na Naomi-Czyli reinkarnacja?-krzyknął za nią.Fajnie by było znaleźć przyjaciela z poprzedniego życia.W sumie czerwonowłosy nie miał obranego konkretnego typu myślenia czy też Religi więc miał otwarty umysł.Jedząc truskawki odpowiadał-Fakt proponowałaś mi odwiedziny Behemota ale czy mieszkasz tam do początku?-pacnął się w czoło-Jak zwykle nie potrafię się wysłowić i robię sobie skróty myślowe-zaśmiał się donośnie.Najczęściej skróty myślowe to był jego minus;a to nie mógł dogadać się z nauczycielem a to wytłumaczyć nie potrafił czegokolwiek prostego.Ale dzięki temu później mógł rozwinąć temat jednocześnie poznając bardziej osobę.Spojrzał na nią i pokiwał głową-Czyli Irlandczyk spotkał się z Irlandczykiem-zaśmiał się donośnie i skinął głową.Wziął pudełko od niej,chcąc już się pytać co dalej lecz wtedy usłyszał ten wspaniały śpiew wiec odrazu nabrał powietrza w płuca aby nawet nie oddychać.Wsłuchiwał się w każde słowo.Również wiele razy jego babcia to śpiewała gdy zmywała naczynia.Odrazu się uśmiechnął z lekko rozkojarzonym wzrokiem.Gdy skończył śpiewać z prawdziwą powagą odłożył pudełko na łóżko,po czym skłonił się nisko i powiedział-Był to dla mnie zaszczyt móc wysłuchać wspaniałego głosu-uśmiechnął się od ucha do ucha prostując się jednocześnie-Sam nie potrafię śpiewać lecz uwielbiam słuchać jak ktoś przepięknie i czysto śpiewa na żywo-uśmiechnął się przyjaźnie.Naprawdę mu się podobało i okazało się miłą niespodzianką.On przyszedł do tej szkoły praktycznie z blaku laku wiec nie mógł pochwalić się śpiewaniem czy czymś takim innym artystycznym.Był dumny iż zna kogoś z tak wspaniałym głosem.Ponownie chwycił karton i s błyskiem w oku spojrzał na Naomi-Idziemy do salonu madame?~-podał jej wolne ramię,chcą zaprowadzić jak prawdziwy dżentelmen.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnął się do niej lekko. No tak, wszyscy kochają uciekające przedmioty. - Kup mu obróżkę i smycz. Może wtedy będzie siedział grzecznie. - odpowiedział poważnie, choć w kącikach ust nadal czaił mu się lekki uśmiech. Zamrugał kilkakrotnie. - E-Eskimosie?.. - Przez chwilę myślał intensywnie. Zaraz jednak zaśmiał się cicho i skojarzył, że może to przez swój ubiór skłonił Naomi do nazwania go w ten sposób. - Jestem Aric, ale możesz też mówić na mnie "Eskimos", jak Ci wygodniej. - Wzruszył ramionami. Przeróżnie był tutaj nazywany, więc jedna ksywka więcej nie robiła mu raczej różnicy. Zaczął męczyć się z rozwiązaniem swojej nieśmiertelnej bandany, ale po chwili mu się to udało. O tak, w budynku było znacznie cieplej niż na dworze, co wcale nie znaczyło, że chłopak nie miał ochoty wtulić się teraz w kaloryfer.

    OdpowiedzUsuń
  32. Pokiwał głową. - No tak, matematykę ciężko polubić. Znam ten ból. - Westchnął z rezygnacją. Też nie żywił zbyt silnych uczuć do tej dziedziny nauki. Po prostu... nie umiał jej polubić. Po pewnym czasie nawet przestał próbować ją polubić. - Mnie również. I miło mi, że przynajmniej zostanę zapamiętany. - zaśmiał się krótko. - Cóż... znam większość osób w szkole przynajmniej z nazwiska. Ktoś coś wspomniał, pokazał mi Cię na korytarzu... No wiesz. - przewrócił oczami. - Znam Cię raczej ze słyszenia. Jak większość osób tutaj. - wyjaśnił spokojnie. Był typem obserwatora, więc często wiedział dość sporo o różnych osobach. - Hmmm... - zamyślił się na chwilę. - Gorąca kawa będzie idealnym wynagrodzeniem. - uśmiechnął się do niej przyjacielsko.

    OdpowiedzUsuń
  33. -To mi chyba został przekazany tylko gen tańczenia.A raczej stepowania-zaśmiał się-Świat jest ogromny tylko my maluczcy-przyglądał się dziewczynie z zainteresowaniem-W takim razie chciałbym kiedyś zobaczyć Cię w tańcu,nie nie ma od tej decyzji odwołania-zaśmiał się donośnie pochylając lekko do przodu.Zamruczał widząc jej rumieniec.Uwielbiał rumieńce u innych osób a wręcz ubóstwiał.W końcu gdy doszli do salonu zagwizdał widząc plazmę.Również był pod wielkim wrażeniem widząc jak szybko i sprawnie idzie podłączanie blondynce wszystkich kabelków.Gdy podała mu czarne "coś" zaczął nim okręcać na wszystkie strony przyglądając mu się uważnie.Spojrzał na Naomi przepraszająco-Niestety ale musisz mi pokazać jeszcze jak z tego korzystać.-pomachał wymownie padem.Nie był za nowinkami technicznymi.A szczególnie jeśli chodzi o granie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Młody mężczyzna stał tak jeszcze chwilę totalnie zdenerwowany, jego oczy płonęły dzikim, nieposkromionym ogniem, w zasadzie trudno było powiedzieć, dlaczego tak się stało. Dlaczego Rainer nagle pokazał, że potrafi się mocno wkurzyć i to nie na lekcji z klasą 2C, tylko ogólnie, poza szkołą i pracą, był też człowiekiem, a czasami to życie tutaj, w tym a nie innym miejscu go przerastało. Takie trudne wybory i decyzje ciągle nękały i pustoszyły jego mózgownicę. A jemu samemu ciężko było podejmować decyzje, czasami żałował, że wyjechał ze Stanów Zjednoczonych, bo tam przynajmniej miał jakieś bliskie mu osoby ze studiów. Odzywał się też u niego żal, że uciekł z domu, czasami mimo wielkiego gniewu i rozpaczy tęsknił za rodzicami i domem, za tymi samotnymi spacerami po lasach w Raeading, których tutaj nie ma, za te wycieczki rowerowe nad rzekę, które tutaj też nie ma, on nawet nie miał roweru. Zacisnął pięść i usiadł na ławce ciągle lekko zdenerwowany i rozgoryczony. Może wyjadę i wrócę do Reading... powtarzał sobie w myśli, ale co? zostawię tutaj tę szkołę, uczniów do których już się przywiązał, najchętniej to wyłączyłbym się ze świata na kilka dni i nie wychodził z domu, tylko kto zajmie się Tomem... Potrząsnął głową i zaciągnął się parkowym powietrzem, w którym czuć było delikatną nutę spalin samochodowych, żałował, że nie ma tu powietrza, którym oddychał w Reading, no ale panie Rainer, proszę się zebrać w garść. Zerknął na uczennicę. - Tak. - powiedział lakonicznie i wyciągnął nogi przed siebie, aby lekko się wyluzować po tym całym wewnętrznym spięciu jakiego doświadczył. Przymknął ponownie oczy wyrzucając strugę ciepłego powietrza i powtórzył tylko jedno zdanie bez żadnych emocji w swoim często dziarskim głosie, który w zasadzie nie był dla niego naturalny. - Wszystko jak zawsze jest okej.

    OdpowiedzUsuń
  35. Próbował się wewnętrznie wyciszyć, czasami to mu pomagało, oddychał równo, aby dotlenić skołowany natłokiem złych emocji i stresu mózg. Spojrzał zmęczony na uczennicę. - Mam już kupiony bilet lotniczy do Londynu. - rzucił krótko i odwrócił wzrok, ponownie spoglądał na ten kamień, który został przez niego niemiłosiernie kopnięty. Widział w tym kamieniu, jakby samego siebie, ciągle rzucanego po świecie, który nigdzie nie miał własnego domu i prawdziwej rodziny, przyjaciół. Tylko ciągle nauka, wyjazd, praca, wyjazd i tak w kółko, bez końca nakręcająca się spirala, która wkurzała go maksymalnie i którą chciał zatrzymać, tak jak kiedyś jego dowcipni koledzy włożyli mu kawałek kija między szprychy koła, kiedy jechał na rowerze, tak on teraz chciał jakoś zatrzymać tę spiralę. Nie wiedział czy mieszkanie tutaj mu w tym pomaga. Dlatego chciał na moment zmienić środowisko, ale czy będzie miał odwagę wrócić do Londynu, gdzie może jeszcze trwają jego poszukiwania. Zabawna historia, jak on tak długo ukrywał się przed policją i tym całym pościgiem, ah, to była wina jego rodziców, którzy dając mu aż trzy imiona dali mu drogę do ich ciągłego wykorzystywania, tak że czasami Rainer miał na imię Ralphael, czasami Edmund, a od czasu do czasu Ian. Nikt się jakoś jeszcze nie połapał. - Świat, taak, świat. - powiedział wzdychając ciężko, świat to jest taki sztuczny twór. - dodał po chwili, nigdy nie był humanistą, dlatego czasami jego filozoficzne zdania były totalnie pozbawione sensu i logiki. - No ale dobrze, wszystko świetnie, a ja cię tutaj zagadałem. - powiedział dziarsko i lekko się uśmiechnął. - Może cię gdzieś odprowadzę? - zaproponował jej wstając z ławki, dobrze zrobił mu trochę ruchu w towarzystwie tak przemiłej uczennicy jaką była Naomi Sanders z jego ulubionej klasy 1F, zaraz po klasie 3C, której był wychowawcą.

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiał się rozbawiony. - Bardziej jak baza danych. A tak poza tym... Mam wrażenie, że skądś Cię kojarzę, więc raczej zapamiętałem Cię. - Wzruszył ramionami. No cóż, był pewien, że gdzieś słyszał te nazwisko i kojarzył z nim te blond włosy. Pamięć miał dobrą, więc nie było mowy o tym, żeby mógł ją wcześniej znać. - I nie martw się, nie prześladuję innych jeśli nie mam do tego powodu. - uśmiechnął się zagadkowo. No cóż, zdarzały mu się wcześniej takie wybryki, ale mimo to, dziewczyna chyba mogła być spokojna. - Wystarczy, że przejdziemy do kuchni. A skoro nie pijasz kawy... to może skusisz się na coś innego? - zapytał, unosząc brwi. - Wiesz, nie mam zamiaru samotnie raczyć się jakimkolwiek napojem. - dodał z powagą.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Do Londynu. - opowiedział i z tą odpowiedzą znowu wróciły do niego te wszystkie niepewności, ale oni mnie zgarną na lotnisku, wsadzą w radiowóz i zawiozą prosto do Reading. - Eh -westchnął cicho. - Chyba jednak się nigdzie nie wybieram. - powiedział jakoś z większym entuzjazmem. Ale on był zmienny, jak kobieta w ciąży, ale w ciąży nie był, a kobietą tym bardziej się nie czuł. - W Londynie zawsze jest świetna zabawa. - powiedział dziarsko, chyba wracał mu humor, ale nastrój do wracania do Londynu jakby oddalił się trochę dalej i Rainer znowu był pewny, że chyba zostanie tutaj na dłużej, bo jednak kogoś tutaj miał i to nie byle kogo, uśmiechnął się tylko pod nosem i poprawił swoją czarną czuprynę, którą rozwiał delikatny, chłodny już wiatr. - Hmm... pomyślmy. - zawiesił palec na ustach i stanął w pozycji myśliciela. - W zasadzie to niedaleko mojego miejsca zamieszkania jest bardzo fajny bar, czasami ja tam jadam, bo też jestem kuchennym nierobem. - powiedział i wyobraził siebie, jako takiego właśnie bezrobotnego, który musi cały dzień siedzieć w kuchni i gotować dla całej rodziny. - W takim razie odprowadzę cię jednak, bo to w kierunku, w którym i ja idę. - odparł ciepło do uczennicy, chyba dzięki jej wrażliwości powoli wracał do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Oj tam bilet, bilet zawsze można komuś sprzedać, albo coś z nim zrobić. - powiedział i jakoś nie zastanawiał się co rzeczywiście przyjdzie mu zrobić z tym chorym biletem do Londynu. W zasadzie trochę tęsknił za tym powietrzem, które opływało mu zawsze twarz, kiedy stał na środku Piccadilly Circus, ten gwar turystów i gołębie. Uśmiechnął się w duszy, no ale teraz był w innym miejscu, innym czasie i trzeba było jakoś tutaj układać sobie, nieźle już rozwalone życie. Kiedy usłyszał propozycję zjedzenia z uczennicą obiadu, trochę się zawahał i przymknął prawe oko, no ale, w zasadzie, co miałoby być w tym dziwnego albo nawet złego w oczach innych osób, on nie przejmował się tym, co ludzie mówią na jego temat. Chciał aby tylko nikt sobie z niego nie robił żartów i traktował go poważnie. - Bardzo chętnie. - powiedział z entuzjazmem. - No to chodźmy. - rzucił szybkie zdanie, które zwiastowało drogę w kierunku tego fajnego baru, gdzie serwowali bardzo dobre sushi i inne przysmaki w tym również kuchni europejskiej.

    OdpowiedzUsuń
  39. -Przysięgam iż zatańczę-podniósł jedną dłoń a drugą umieścił na swojej koszuli w miejscu serca.Podniósł jedną brew do góry gdy opuścił dłoń na dół-Kurs tańca?..a nie.Tatko uczył mnie w Irlandii.Jigu najczęściej~A taniec towarzyski.Zależy z kim,jeśli z jakąś miłą osobą to czemu nie.Ale nawet jakbym chciał to nie potrafię-zaśmiał się cicho.Gdy zarumieniła się jeszcze bardziej to zamruczał przeciągle jak zadowolony kocur po czym zaśmiał się odsuwając-wybacz.Uwielbiam jak się ludzie ru-mie-nią~-specjalnie przeliterował z cichym śmiechem przyglądając się Naomi.No i zaczęło się tłumaczenie..pad.Jakieś skomplikowane skróty i nazwy w których Kazu nie łapał się w ogóle.Powoli zaczynał sobie wszystko przyswajać,jaki guzik do czego i co ma robić.Uważnie przyglądał się demonstracji zaprezentowanej przez blondwłosą wesołą dziewczynę.Skupiał się na maksa a mimo to na jego twarzy nadal błądził delikatny uśmiech.Za drugim razem tłumaczenia wszystkiego od początku już uśmiechał się szerzej gdyż nawet coś zrozumiał.Spojrzał wzrokiem niewiniątka na Naomi gdy skończyła mówić-Wiesz,kwestia czasu.Daj mi chwilkę a zaraz się wydrzesz-zaśmiał się donośnie i ciepło.Spojrzał na ekran i wybrał pierwszą lepszą postać.Nie pamiętał jeszcze jak się która nazywa.Wybrał wiec pierwszą postać z czerwonymi włosami.Z miną udamawiając skupienie i padem prawie przed samym nosem wyglądał komicznie.Skinął głową na znak iż jest gotowy do gry..a przynajmniej tak uważał-Tylko pamiętaj,bez forów~-powiedział melodyjnie z promiennym uśmiechem.Nie wytrzymał by bez uśmiechu chyba pięciu minut.

    OdpowiedzUsuń
  40. Skinął głową jakby na potwierdzenie słów o przysiedzę na taniec.Zaśmiał się pod nosem.Skoro tak śmiesznie brzmiało to w jego myślach to co dopiero wypowiedziane na głos-Dodatkowe?-podniósł jedną brew do góry i pokiwał powoli przecząco głową przyjmując wyraz twarzy mówiący "proszę nie..".Gdy usłyszał część o tacie zaśmiał się-No tatko miał nie lada zadanie!Wychować i wyżywić siódemkę dzieci~-pokiwał głową z uśmiechem-Każdemu z nas starał się poświęcać trochę czasu.Najlepiej mu wychodziło opowiadanie codziennie bajek na dobranoc.Wyobraź sobie jak siedzi na wielkim fotelu,a wkoło niego siedzi siódemka dzieciaków w różnym wieku-zaśmiał się donośnie po czym spojrzał na Naomi-Mieliśmy wesoło.Może i licznie,ale wesoło~-zaśmiał się ciszej i wypiął pierś do przodu-Tak!Robię to specjalnie!Ok,ok..już nie będę-przybrał minę niewiniątka.Ostatni raz spojrzał na nią ze śmiechem po czym wrócił wzrokiem do pada-Kombosy,mashiwanie...Dagdo,w co ja się wpakowałem..-skupił wzrok nadymając delikatnie policzki-Xiba?Mr.Food?-westchnął głośno z uśmiechem-no nie wszystko na raz..ok.Kapuję-ponownie wrócił do pozycji gotowego do walki.Spojrzał jak trzyma pada Naomi.Ułożył go mniej więcej tak samo lekko się przy tym garbiąc-To ma być przyjemność..chyba raczej jakieś drakońskie tortury..-zrobił poważny wyraz twarzy.Po chwili zaśmiał się.Wiedział że jeśli spróbuje to na pewno mu się to spodoba.Tylko musiał się skupić..-Gramy!-krzyknął wyciągając pieść w kierunku sufitu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (http://nyanyan.mangowe.pl/upload/105887_xvari3uyepsn571fb0mg4hcd9oj2wktl86qz.png.jpg xD)

      Usuń
    2. (no normalnie prawie identyczna poza >D)

      Usuń
  41. (Dlaczego ja zawsze dodaję komentarze w nawiasach osobno pytam się! >.< Skoro znawca mi mówi iż Xiba do mnie pasuje to tak jest *mina pełna wytrwałości i wary.Po chwili mem "bitch please"*Zginę i tak czy siak xD)

    OdpowiedzUsuń
  42. Wzruszył lekko ramionami. - Możliwe. Ale nazwisko gdzieś słyszałem... - zastanowił się chwilę. Nadal nie mógł sobie przypomnieć, skąd. Cóż, skleroza nie boli. - Nieważne. - Machnął lekceważąco ręką. Zaśmiał się cicho. - Nie martw się, to naprawdę ciężka sztuka sprawić, żebym się aż tak na kogoś uwziął. - powiedział, o dziwo, bardzo szczerze. Spojrzał na włosy dziewczyny. Oj, znał ten ból. Ha! I w końcu ktoś niższy od niego. Czekał na ten moment przez wiele dni. - Wiem, ale nie ma zamiaru sam korzystać z takiej okazji, więc musimy oboje mieć coś z tego wypadu do kuchni. - stwierdził rzeczowo. Nie było mowy, żeby sam siedział i popijał kawusię, kiedy dziewczyna będzie mogła tylko patrzeć i raczyć się jej cudownym aromatem. Chyba, że takowego nie lubi, w co jednak wątpił.- Właściwie, to mogę się z Tobą przejść. Jeszcze mi uciekniesz i nie dostanę mojej upragnionej kawy! - prychnął, choć po chwili się uśmiechnął, żeby nie było wątpliwości co do tego, że żartuje.

    OdpowiedzUsuń
  43. -Kochany starszy braciszek?Mam trzech starszych braci i jakoś mnie to nie cieszy-zaśmiał się donośnie po czym spojrzał na Naomi wielkimi oczyma-Nie mogę wyobrazić sobie tatko jako realisty..Zawsze opowiadał nam legendy Irlandii i sam wymyślał również większość bajek.Ale brakowało go w najważniejszych momentach,jak dorastanie czy pierwsza miłość.Wtedy z pomocą przychodzili siostry i bracia-zaśmiał się pod nosem-mnie często pomagała starsza siostra-powiedział z lekkim smutkiem.Jego uśmiech zmalał a sam zapatrzył się gdzieś w przestrzeń-Ale!-uśmiechnął się na nowo wywalając złe informacje ze swojej głowy.Spojrzał na Naomi miną zbitego psa-Dźgnęła mnie w żebra!-spróbował udawać smutek co wyszło iście komicznie.Zaśmiał się donośnie.Spróbował bardziej się skupić i z zapałem powiedział-Będę walić w jakie popadnie klawisze i liczył na cud szczęścia-przez chwilę miał poważna minę ze ściągniętymi brwiami.Zaśmiał się cicho-Jeszcze nie gramy a już się czuję jak po porażce-pokiwał rozbawiony głową.Gdy zaczęli walczyć Kazu starał się pamiętać jaki guzik do czego..ale często mu się mieszały.To zaatakował zamiast zablokować,albo zablokował zamiast zaatakować.Raz przywalił sobie padem w twarz co zaskutkowało dobrym combosem więc wybuchł donośnym śmiechem-Czyli to jest mashowanie?-wpatrywał się w ekran.Już raz został zabity..bardzo szybko zabity.Ale nie poddawał się,gdyż coraz więcej zapamiętywał;na przykład jak się bronić przed niektórymi ciosami Tiry..no na razie to tylko to,bo jeśli udało mu już się już walnąć to przez przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie, modą raczej się nie interesuję. - Zaśmiał się i poszedł za dziewczyną. Kiedy wszedł do pokoju, rzeczywiście czuć było truskawkami... Przyjemny aromat. Zdecydowanie lepszy, niż ten, który znał z pokoju Al, u której zawsze pachniało mieszaniną różnych perfum i marihuaną. Nieciekawe połączenie. Skinął głową do dziewczyn, które najwyraźniej niezbyt zainteresował i podążył wzrokiem za Naomi. Zerknął na jej część pokoju i uniósł lekko brwi, widząc zdjęcie z mistrzostw tańca. Więc to stąd ją kojarzył... Potem dopyta się o szczegóły. Usiadł na jej łóżku, parząc niepewnie na Vadera. Zaraz jednak jego spojrzenie powędrowało w stronę talerza z ciastami. Uśmiechnął się lekko. - No cóż... Mogę mieć. - zaśmiał się cicho, nadal patrząc na ciasta.

    OdpowiedzUsuń
  45. [A ja znowu piszę osobny komentarz... No cóż, widzę, że zajęcia bardzo interesujące C: "Odnośnik" pomógł. Nawet bardzo ^^]

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaśmiał się donośnie-No oni raczej nie byli jak Dawid...chociaż ten jeden to był zdecydowanie gorszy-ponownie się zaśmiał-Ale jak którykolwiek z nas potrzebował pomocy to reszta biegła za nim w ogień-westchnął i przyjął nadąsany wyraz twarzy-Nie zasłużyłem~Przeciez jezdem kochany~-powiedział przesłodzonym wręcz cukierkowym głosem po czym zaśmiał się cicho.Gdy tylko przegrywał podciągał nosem-Kobieta mnie bije!-zaśmiał się cicho.Absolutnie humoru mu to nie psuło więc tylko cały czas próbował chociaż uderzyć Tirę.Gdy powiedziała iż daje mu PS3 z okazji urodzin,wziął głęboki wdech chcąc zaprotestować głośno gdyż po pierwsze nie miał dzisiaj urodzin a po drugie to jest strasznie drogie lecz widząc iż odebrała telefon umilkł udając naburmuszenie.Pokręcił głową rozbawiony i gestami przekazał Naomi że ją zabije.Pacnął się w czoło i pokazał na PS3.Chodziło mu że zabije ją w grze.Zaśmiał cicho aby nie przeszkadzać w rozmowie dziewczynie.Zajadał się suszonymi truskawkami.Założył słuchawki na uszy i zaczął grać z komputerem chcąc się jeszcze bardziej wprawić przed następną grą.Kątem oka spoglądał na Naomi.Zrobił to też aby nie podsłuchiwać mimowolnie rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  47. Uśmiechnął się również i rozradował się niesłychanie, bo też był głodny, w szkole zjadł tylko jedną kanapkę z szynka i majonezem, którą zdążył jeszcze zrobić sobie przed wyjściem do pracy, a tak to nic więcej do tego pory nie jadł. - Nie, są tam różne rzeczy. - powiedział dziarsko i próbował sobie przypomnieć, co ostatnio tam jadł, chyba był to jakiś szaszłyk z papryką i ogórkiem. Zamyślił się lekko i nie zarejestrował tego, że uczennica coś właśnie analizuje, jednak wybudził się z zamyślenia. - No tak, to co? Idziemy? - zapytał dziarsko i ruszył w kierunku wspomnianego już baru, który w zasadzie był całkiem dobrą placówką żywieniową, w której stołowała się połowa ulicy, na której mieszkał.
    [ostatnie zdanie mnie rozwaliło xd, "Niby nauczyciel nie wyglądał na wegetarianina, ale z drugiej strony nie wyglądał też na nauczyciela"; minąłem się chyba z powołaniem ;x]

    OdpowiedzUsuń
  48. Gdy otrzymał telefon do ucha nawet Naomi nie musiała patrzeć na niego w ten sposób.Sam odpowiedział-Słucham?Coś się stało?-odpowiedział rozradowanym głosem.Nie wiedział z kim rozmawia,wiec wolał zachowywać się w miarę normalnie.Czekał na odpowiedź z drugiej strony słuchawki,nawet przejął telefon od blondynki.Zaraz powiedział-Ach PS3 świetnie się spisuje.Tak dostałem je jako prezent urodzinowy-puścił oczko do Naomi i zgrabnie kontynuował rozmowę.Nawet trochę się rozgadał po czym oddał jej telefon powstrzymując się od śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  49. Ruszył alejką, aby najpierw wydostać się z parku, a prowadził Naomi w kierunku tego zacnego miejsca gastronomicznego. Po chwili zostawili za sobą parkowe latarnie, ławki i ogromne drzewa, które dawały cień dla tych, którzy stronili od słońca, którego tego dnia było jak na lekarstwo, ogólnie pogoda była niezbyt zachęcająca, ale Rainer całkiem trawił taki klimat. Weszli na chodnik i posuwali się w kierunku baru, minęli akademik, gdzie z reguły mieszkała większość uczniów pobliskiej szkoły, w której przyszło uczyć panu Rainerowi. Kilka ulic dalej znaleźli się w nieco innej dzielnicy, tam właśnie mieszkał Ralph, w wielkiej kamienicy. - Teraz na prawo. - powiedział do Naomi zerkając na okna swojego mieszkania, zastanawiał się, jak się ma jego papuga, ale znając Toma to pewnie włączył sobie telewizor i oglądał jakąś kreskówkę albo program publicystyczny. Po paru chwilach byli pod drzwiami baru. Bar mieścił się na parterze jednej z kamienic. Szyld mówił jasno: "Bar u Khoury'ego". Nie było dużo ludzi, bo większość nie skończyła jeszcze pracy. Rainer pchnął przeszklone drzwi. - Panie przodem. - powiedział dziarsko przytrzymując drzwi ręką.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Spoko, rozumiem ^^]

    Jeszcze raz spojrzał na talerz z ciastami i uśmiechnął się mocniej. - Pewnie! - Skinął głową i zerwał się z łóżka. Odebrał od dziewczyny talerz z przysmakami, żeby jej pomóc i podreptał w stronę kuchni. Postawił tam talerzyk i od razu rzucił się na ekspres do kawy, ustawiając go na swoją ulubioną espresso. - Pomóc Ci jakoś z przygotowaniem czekolady, czy coś?.. - zapytał z uśmiechem. Sam aromat kawy, który zaczął się unosić w kuchni wprawiał go w dobry nastrój. Tak, to zdecydowanie najlepszy zapach, jak znał.

    OdpowiedzUsuń
  51. Wszedł za Naomi do środka i stanął obok niej, za barem był właściciel restauracji, znany już Rainerowi pan McLevis, również Brytyjczyk, który z rodziną przyjechał do Japonii, Ralph uśmiechnął się do niego i przywitał go uprzejmym ukłonem. - Dzień dobry. - powiedział taktownie, po czym zerknął na uczennicę. - Myślę, że będziesz dobrze usiąść tutaj przy oknie. - pokazał jej miejsce, gdzie były dwie czerwone kanapy po obu stronach i stolik. - Angus, czy możemy prosić karty? - zapytał kierując swój wzrok na właściciela.

    OdpowiedzUsuń
  52. Nauczyciel uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał równie nieopisanym wzrokiem, bo jak było wiadomo, albo nie, był wielkim fanem J. K. Rowling i wszystkie tajemnice już na samym początku kojarzyły mu się z magią, a on kiedyś chciał kończyć Hogwart. - Nie poznane są zdolności nauczyciela chemii. - powiedział dziarsko i siadł sobie na czerwonej kanapie. Momentalnie pojawiły się przed nimi karty z daniami. - Dziękuję Angus. - rzucił dziarsko w kierunku odchodzącego od stolika właściciela knajpy. - No tak, często tutaj jadam, bo mam blisko i jest smacznie... - powiedział otwierając kartę, dziś miał ochotę na wypróbowanie czegoś nowego, bo zawsze praktycznie jadł to samo, rybę, frytki, jakąś sałatkę i wodę mineralną, albo jakąś dobrą zapiekankę i pudding, natomiast śniadania zawsze jadł według stałego schematu, pełne angielskie śniadanie, bekon, jajko, kiełbaska, fasola i tosty. A teraz naszła go ochota na jakieś nowe doświadczenie smakowe oczywiście coś z angielskiego stołu, bo inne smaki świata mu nie smakowały, no chyba, że jakieś amerykańskie jedzenie, do którego musiał przywyknąć będąc na studiach i jeszcze sushi. - No to ja chyba wezmę sobie... - zamyślił się i przeglądał dania, zmarszczył czoło i wydął śmiesznie usta. - Faggot. - uśmiechnął się, bo dawno nie jadł, po czym zerknął na uczennicę.

    (całkiem nieźle poszło, kciuki bardziej będą potrzebne jutro, bo jest turniej ping-ponga! xd)

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnął się-Nie.Palę,to pewnie dlatego~Ale już rzucam...-usiadł ponownie i zamachał nogami patrząc na PS3 z lekko nadymanymi policzkami.W końcu spojrzał na Naomi-Dobra.Na górę truskawek się zgadzam,bezdyskusyjnie~-zamruczał przeciągle na sam pomysł góry truskawek.Oooo tak,miał by ochotę na taką górę.Podniósł jedną brew do góry z uśmiechem-To jedna z moich koszul w której często paliłem.Pewnie przesiąknięta jest cała-wzruszył ramionami jakby było to coś normalnego.Raczej dla niego to było normalne-Nie będę mógł przyjąć od Ciebie tak drogiego prezentu..-przerzucił wzrok z PS3 na blond włosy z promiennym uśmiechem-Miną wieki zanim Ci się odwdzięczę!-zaśmiał się donośnie kiwając głową rozbawiony-Lubię po prostu spełniać dobre uczynki~-ponownie zamruczał-Ale co do truskawek nie będę się opierał-zaśmiał się cicho-Sprzedał bym duszę za truskawki-zaczął machać nogami z promiennym uśmiechem.Wyglądało to trochę śmiesznie bo żeby to zrobić to musiał dość wysoko podnieść kolana.Zaśmiał się donośnie;często zachowywał się jak zwykłe dziecko,co wcale mu nie przeszkadzało aby tak dalej robić.

    OdpowiedzUsuń
  54. (Jak zwykle zapomniałem odpisać w nawiasach-ach ja i mój opóźniony zapłon~No wiadomo-na wszystkich wpływam truskawkowo! >.< Mam trochę bieganiny [matura,problemy i tego typu inne poezje >.<]wiec wybaaaaacz za późne odpisanie ;_;)

    OdpowiedzUsuń
  55. Kiedy uczennica wspomniała o magicznych eliksirach uśmiechnął się szeroko, tak, często bawił się różnymi odczynnikami tworząc jakieś kolorowe roztwory, ale one raczej nie miały magicznych właściwości, chyba tylko były silnie trujące. - Em, bardzo dobra jest tutaj ryba z frytkami. - powiedział dziarsko, to była tutaj jego ulubiona potrawa, ale dla niego wszystko, co angielskie było dobre. - Ja kocham kuchnię angielską. - powiedział i przypomniał sobie te smaki, które zapamiętał z domu jako jedyną najlepszą rzecz, bo zawsze w jego domu gotowało się tradycyjne potrawy, może dlatego Ralph tak nieczęsto jadł inne potrawy z innych krajów. Jego rodzice byli konserwatystami i dlatego przywiązał się do całej kultury angielskiej. Trochę za tym tęsknił, jednak zawsze szukał jakiś akcentów poza granicami kraju. - Groszek jest bardzo zdrowy. - dodał dziarsko. - Kiedy już coś wybierzesz to daj znać, zawołam kogoś to przyjmie zamówienie. - powiedział uprzejmie i spojrzał przez okno na ulicę.

    (jutro, mniej więcej od 10 do 12, pewnie nie pogram długo, bo trafię na jakiegoś dobre zawodnika i polegnę na pierwszym meczu ;D, no ale nic, wazne, że gram xd;
    dodałem post pod moją kartą OO!, ale mam jakiś zwrot, to przez ten turniej *panikuje*)

    OdpowiedzUsuń
  56. Skinął głową i spojrzał w kierunku baru, nie było tam nikogo, bo jedna z kelnerek już wychodziła w kierunku jego stolika, była to ta kelnerka, za którą Ralph przepadał najbardziej, uśmiechnął się szeroko na jej widok, tak że nie usłyszał pierwszych słów Naomi. - Cześć Jessica. - powiedział do niej zalotnym głosem i poprawił szybko włosy. Kelnerka była córką właściciela restaruacji. Średniego wzrostu o prostych, długich brązowych włosach i ciemnych oczach. Opowiedziała mu tajemniczym, "cześć Ralph, to co zwykle?". Jednak Ralph zmienił swoje zamówienie. Po czym kelnerka skierowała to samo pytanie w kierunku Naomi, Ralph cały czas śledził jej ruchy i wlepiony w nią o mały włos nie rozsypał cukru na stole. Kiedy już kelnerka przyjęła zamówienie, Ralph odprowadził ją wzrokiem, aż zniknęła w kuchni, teraz wybudził się z transu i zerknął na Naomi. - Coś mówiłaś? - zapytał ją, bo chyba nic nie usłyszał. - Ah, tak... kuchnia angielska, masz rację, bardzo smacznie się tam gotuje. - powiedział z uśmiechem i zerknął przez okno. - O zobacz! Jaki śmieszny samochód jedzie. - zaśmiał się dźwięcznie spoglądając na różowego garbusa. Po czym ponownie zerknął na Naomi.

    OdpowiedzUsuń
  57. Nauczyciel w pierwszym momencie totalnie nie wiedział o co chodzi, jednak po chwili zastanowienia stwierdził, że pewnie jakiś żart musiał tak rozśmieszyć uczennicę, nie wnikał, co takiego śmiesznego powiedział. - Dokładnie. - powiedział kiwając głową, bo rzeczywiście samochód był straszny i on chyba nigdy by to takiego nie wsiadł nawet na środku pustej drogi na jakiejś pustyni. Tak sobie pomyślał o tym, kiedy usłyszał z ust Naomi imię kelnerki "Jessica". - Em. - wycedził i jakoś nie wiedział co powiedzieć, bo czuł się lekko zakłopotany. - No tak, to ta kelnerka. - powiedział lekko zawstydzony.

    (oczywiście XD)

    OdpowiedzUsuń
  58. Przewrócił oczyma i głęboko westchnął-Ale tak wszystkie koszule?Co ja będę nosił...-zamyślił się z tym lekkim nieschodzącym z twarzy uśmiechem.Uśmiechnął się rozanielony po czym wymruczał więc-Truuuuskkkaaaawwwwkiii~-zaśmiał się donośnie po spojrzał ponownie na blond włosy dziewczyny-Chyba do końca życia będę wołał na Ciebie promyczek~-zaśmiał się cicho po czym roześmiał się donośnie widząc jej naburmuszenie.Przestał się dopiero śmiać gdy stwierdziła iż zabrzmiało to jak z kiepskiego serialu-Nie mogę przyjąć czegoś tak drogiego.Uważam to za złodzieja czasu,wiec od czasu do czasu mogę przyjść do Ciebie pograć-uśmiechnął się promiennie-Tak trochę?Cliche?-podniósł jedną brew do góry iście zaciekawiony.Uśmiechnął się-Yey!Czyli ktoś się cieszy iż mnie poznał!Kolejny dzień zaliczam do udanych-pokiwał głową z rozpromienionym uśmiechem-JA wiem co by zabrzmiało jak z opery!-przyjął dramatyczną pozę-Nie!To ja siec cieszę iż na Ciebie właśnie wpadłem!Dziękuję!-wytrzymał chwilę z twarzą pełną nostalgii po czym zaśmiał się głośno zwijając lekko w kłębek.

    (Oh my cat! D: Jak można nie wiedzieć iż robią takie coś jak sok truskawkowy?Toż to nektar bogów jest.A jeszcze lepiej jak ma się własne truskawki jak ja i robi się koktajle np.z mleczkiem~Polecam!Albo sorbet~Ciastka~Torty~...Myśl mi uciekła..>//> A no-mój ból nie taki straszy skoro jeszcze daję radę odpisywać ^^)

    OdpowiedzUsuń
  59. Ponownie poprawił włosy, aby wywołać niego bałaganu na głowie, zawsze tak robił, uważał, że dziwna fryzura na głowie to oznaka szaleństwa. Skinął tylko głową, bo za bardzo nie zrozumiał o co chodzi Noami. A jeśli chodzi o tę kelnerkę to rzeczywiście, podobała mu się, co do jakiś dziwactw nie należało, jednak Ralph miał już sprecyzowane zamiary i na pewno nie należała do nich osoba ładnej kelnerki z restauracji w której tak często jadał. Jednak z myślenia o jego miłosnych zawrotach wyprowadziło go szybko pytanie Naomi. - Dlaczego Japonia? - powtórzył sobie pytanie. - Bo dostałem tutaj stypendium naukowe. - powiedział dziarsko cicho wzdychając, bo te badania należały do lekko nudnych, no ale czego się nie robi dla pieniędzy. - A jeśli chodzi o to... - tutaj na chwilę przerwał. - Użeranie się z dziećmi. - powiedział to dziarsko z śmiesznym akcentem. - To całkiem mi się podoba. - dodał z uśmiechem, bo rzeczywiście pokochał pracę nauczyciela. Przekazywanie wiedzy sprawiało mu sporo przyjemności, a i tak uczniowie mimo swojego nietaktu często byli gaszeni tekstami pana Rainera. - Ogólnie rzecz biorąc, praca nauczyciela przypadła mi do gustu. - dodał i poczuł zapach angielskich potraw, bo właśnie jakaś inna kelnerka niosła na tacy zamówienie dla Ralpha i Naomi.

    OdpowiedzUsuń
  60. Zaśmiał się ciepło. - Destrukcyjne?.. No dobra, mogę starać się pilnować, żeby nic nie ucierpiało, łącznie z nami. - Ponownie się uśmiechnął, upijając łyczek gorącej kawy. O tak, nareszcie ciepełko... Oparł się o blat w kuchni i ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Raczej nie było tu nic, co mogłoby sprawić, że akademik stanie w płonieniach, czy coś. Chyba, że nagle coś im obu odbije, i zaczną podpalać olej i wlewać do niego wody. To by było już niebezpieczne. Ale jaki ciekawy widok! - Konesera? - powtórzył, unosząc brwi. - Cóż, lubię kawę, ale za jakiegoś znawcę, czy coś, się nie uważam. - wyjaśnił lekko rozbawiony. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój. Kątem oka pilnował mleka, żeby się nie wydarzyła jakaś katastrofa.
    [Uch, przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale... Moje życie to aktualnie jedna wielka niewiadoma. W jednej minucie mam czas, żeby usiąść do kompa, a w kolejnej okazuje się, że mam milion spraw do załatwienia. Panie premierze, JAK ŻYĆ?!..]

    OdpowiedzUsuń
  61. Zamruczał przeciągle nie mogąc się powstrzymać gdy zauważył rumieńce na twarzyczce Naomi.Zaśmiał się-Według mnie promyczek bardziej do Ciebie pasuje.No wiesz,w końcu rozjaśniasz pochmurny dzień!~-uśmiechnął się ciepło przymykając oczy.Spojrzał na PS3-Dla Ciebie zapewne nie było drogie..Wolę do wszystkiego sam dochodzić,a po za tym..-stuknął blondynkę łokciem w ramię i puścił do niej oczko-Będę miał pretekst aby do Ciebie przychodzić!-zaśmiał się donośnie zarzucając głowę w tył.Gdy się uspokoił teatralnym gestem skłonił się-Do usług~-wyprostował się z ciepłym uśmiechem-Wiesz co?Nie jesteś pierwszą osobą która tak mówi-delikatnie zmierzwił sobie rubinowe włosy-Ale do niektórych tylko osób jak do Ciebie mam pewność iż już będą moimi przyjaciółmi~-powiedział melodyjnie.Przechylił delikatnie głowę w bok i powiedział-A wiec co?Opowiadamy o sobie?-usiadł po turecku u obrócił się przodem do Naomi.Przy tym zrobił minę pięcioletniego dziecka które czeka aż ktoś opowie mu najciekawszą bajkę w jego życiu.Machnął ręką-Pytaj o co tylko chcesz!Zawsze odpowiadam szczerze..czasami za bardzo,przez to o tu-popukał się delikatnie po głowie po czym zaśmiał zamykając oczy.Był naprawdę wdzięczny losowi za taki mały "promyczek" który tak bardzo rozjaśnił mu dzisiejszy dzień.

    (Wybacz za takie opóźnienia.Ale daję radę!A soki soki truskawkowe sobie nie równe.Wolę koktajl z własnych zrobić~Ja na szczęście swego OC zbytnio nie meczę.Ja też lekka depresja,też po części z piosenek>.<)

    OdpowiedzUsuń
  62. Podniósł ręce w obronnym geście-Czyli konsola należy do wszystkich~-powiedział melodyjnie po czym zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami-Jeśli już ma być moja to ją przekazuję na łamach akademika.Uwielbiam się dzielić-spojrzał na blond włosy.Wydał delikatnie policzki po czym westchnął i delikatnym uśmiechem powiedział-Może i miałaś idealne życie..ale zawsze komuś coś się rozwali.I nie mów że tak nie jest~-przechylił się lekko w prawo i z uśmiechem tak ciepłym iż grzał na odległość powiedział-Jak będziesz chciała to powiesz-skinął głową. podnosząc brwi do góry-Ale mogę powiedzieć skrótową wersję skąd się tutaj znalazłem,prawda?-zamknął oczy i nabrał ogromne pokłady powietrza w płuca,po czym powoli je wypuścił.Zaczął powoli nadal z zamkniętymi oczyma-No wiec moja rodzina miała mnie dość,tatko codziennie mówił mi że mu wstyd iż mnie mają,mama płakała że straciła syna.rodzeństwo się odwróciło..-uśmiechnął się delikatnie-Ale była ze mną moja ukochana siostra.Wspierała mnie i to dzięki niej starałem się rzucić ćpanie.Później zmarła na raka a ja wróciłem całą parą do ćpania.Rodzice wyrzucili mnie z domu.Znalazł mnie pewien chłopak z którym później mieszkałem i chodziłem.Walczyłem aby mieć kasę na ćpanie i ćpałem aby nie czuć bólu łamanych kości i narobionych siniaków.Takie trochę błędne koło co nie?-zaśmiał się cicho-Później on mnie zostawił bo twierdził że jestem śmieciem.Nic nie wartym gównem-wzruszył ramionami nadal delikatnie się uśmiechając-No i krzyżyk na drogę..-zwiesił ponownie ramiona-Przyszedłem tutaj..to taka mała umowa miedzy moimi rodzicami a mną.Jeśli zdam,już tylko tą ostatnią klasę to zostawią mnie w spokoju i zwrócą mi mój honor.Będę wolny jak ptak!-rozłożył ręce w teatralnym geście-Ale aby temu zapobiec mama codziennie dzwoni do mnie zapłakana albo ojciec na mnie krzyczy-wzruszył ramionami z delikatnym uśmiechem-Dlatego paliłem...staram się rzucić.Wydaje mi się że teraz mam nawet dobry powód aby to zrobić-uśmiechnął się nieco szerzej-No-klasnął w dłonie aby obudzić z transu Naomi-To wszystko!~-powiedział melodyjnie po czym zaśmiał się cicho.

    (Telenowela nie jest zła-jak masz potrzebę to pisaj >.< Nie popsujesz dnia-żeby można było popsuć najpierw musiał by być.Nie wiem jak u Ciebie ale u mnie jest już po 24 wiec jest jeszcze noc >D Kazu wszystko przetrwa-horrory,telenowele,komedie,[romansy z niektórymi >///<]sci-fi.Co tylko dusza zapragnie!~)

    OdpowiedzUsuń
  63. (Oj...nie wolno płakać!Aż mi się przykro zrobiło.Teraz będzie męczyć mnie sumienie>.<Mam nadzieję że tylko przez chwilkę tak miałaś)

    W pierwszym momencie zamrugał parę razy czerwonymi oczyma ze zdumienia.Uśmiechnął się ciepło zamykając oczy.Delikatnie przytulił Naomi i powiedział spokojnie-Po prostu moi rodzice niezbyt pozytywnie podchodzą do tego iż jestem biseksualny-pokiwał przez chwilę smętnie głową po czym otworzył oczy i zaśmiał się cicho-Nie przejmuj się tak mną..Ja daję radę to nie powinno Ciebie to obciążać..-zamilkł na chwilę po czym westchnął-Też mnie to boli.Ale to nie znaczy że muszę za każdym razem płakać gdy tylko o nich pomyślę-delikatnie ją od siebie odsunął i spojrzał jej prosto w oczy swymi roześmianymi oczyma-A więc też się uśmiechnij!-westchnął i uśmiechając się ciepło-Są czasami takie dni gdy mam ochotę wrócić do narkotyków,gdy wszystko już mnie przytłacza...to obiecuję Ci iż wtedy do Ciebie przyjdę i wyryczę Ci się ramieniu,zgoda?-zaśmiał się cicho.Spojrzał w kierunku łazienki-I będziesz musiała mi pożyczyć ten szampon truskawkowy~-roześmiał się donośnie delikatnie czochrając blond włosy-Świat jest niesprawiedliwy.Trzeba się po prostu z tym pogodzić i żyć dalej!-rozłożył ręce jakby chciał odlecieć z rozanielonym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  64. (Uff..no ja mam nadzieję >D Jak anime smutne to rzeczywiście,ja też płaczę na takich smutnych >.< Nie wróciliśmy do pokoju-wybacz rozpędziłem się.Przyjmijmy że pokazywał przez ściany >D Rentgen w oczach! ^^)

    Uśmiechnął się ciepło i sam również sięgnął po pocky.Gdy ugryzł kawałek kiwnął głową.Położył dłoń na klatce piersiowej-Obiecuję iż przyjdę!Gdzie podpisać umowę?-roześmiał się cicho.Zamrugał parę razu oczyma z pocky w ustach.Na słowa Naomi usadowił się wygodniej,o ile to możliwe,na kanapie.Zamknął oczy i wziął głęboki wdech po czym wypuścił powietrze o mało nie gubiąc pocky.Otworzył oczy i spokojnym wzrokiem spojrzał w niebieskie oczęta po czym skinął głową,dając do zrozumienia iż jest gotów wysłuchać bez przerywania historii Naomi.Był ciekawy historii tego małego promyczka.Cieszył się iż potrafi się ona otworzyć na innych;nie każdy to potrafił.Miał wrażenie iż przyjaźń z nią będzie naprawdę udana i długa.Przechylił delikatnie głowę w bok opierając ją o swoją dłoń,czekając aż Naomi opowie mu "bajkę" inną niż wszystkie które do tej pory słyszał.

    OdpowiedzUsuń
  65. Wsłuchiwał się w opowieść złocistowłosej.Niby była to bajka ale również kawałek życia Naomi więc słuchał,nie śmiał nawet drgnąć.Uśmiechnął się w pary momentach ciepło.Gdy błękitne oczy gdzieś uciekły podążył za nimi i spytał w miarę cicho z przyjacielskim uśmiechem-Co było dalej?Jak dziewczyna poradziła sobie pod pieczą strasznej "Olgi"?-skrzyżował ramiona-Nie wolno przerywać bajki w połowie!-udawał przez chwilę naburmuszonego lecz po chwili zaśmiał się cicho-Nie dam Ci spokoju dopóki nie opowiesz mi co było dalej!-uśmiechnął się ciepło-Pamiętaj że jesteś wśród przyjaciół-przymknął oczy.Chciałby obdarować Naomi swoim spokojem i ciepłem.Aby jej także było lżej.Widział jak jej ciężko,mimo to musiał przyznać iż nie zawsze jest mówić łatwo o przeszłości-Możesz kontynuować~-uśmiechnął się przyjacielsko,w sumie nawet ni mogąc się doczekać dalszej części bajki.

    (Bardzo przydatna >D Mordercze spojrzenie?Od Naomi?Hłe-dobre >D A tak serio,Kazu zaliczył już wiele razy mordercze spojrzenia więc nie masz co się martwić^^Ty też nie w szkole? >D)

    OdpowiedzUsuń
  66. (Ehu..ja już mam taki kaszel~Zapewne znowu zapalenie tchawicy milordzie~Ale spokojnie-mój lekarz rodzinny już się przyzwyczaił >D I tak po za tym..nie wiedziałem że istnieje Kazu z anime >D No inaczej się nazywa.. Trzeba będzie oglądnąć chociaż jeden odcinek abym na jakąś szumowinę nie wyszedł >.>)

    Słuchał Naomi wpatrzony w nią jak w obrazek.Chciał parę razy zaprotestować że tak nie powinno być ale twardo siedział cicho,dając jej skończyć.Z uwagą słuchał,od czasu do czasu potakiwał,śmiał się razem z nią czy robił wielkie oczy które mówiły "jak to możliwe?!".Pokiwał głową w zadumie i zaczął ostrożnie gdy blondynka skończyła opowiadać-Ale..przecież możesz być sobą.Wystarczy że powiesz "nie".Nikt Ci nie każe ich słuchać,a jeśli będziesz mieć takich przyjaciół jak ja,to na pewno Ci pomogę-uśmiechnął się ciepło wpatrując się w szafirowe oczy z troską-Nikt nie może Ci mówić jaka masz być-pokazał na siebie ze śmiechem-Chociaż lepiej nie brać ze mnie przykładu.Nie jestem dobrym przykładem-zamknął oczy uśmiechając się.Pacnął się w czoło i otwierając oczy spojrzał na Naomi-Ah,oczywiście.Pamiętaj o najważniejszej rzeczy-delikatnie tknął ją palcem w ramię z przyjacielskim uśmiechem-To ty decydujesz jak się skończy ta bajka-zaśmiał się ciepło starając się jak najwięcej tego ciepła przekazać dziewczynie.Naprawdę miała ciężko..sam nie chciał by być od nikogo zależny.Nie chciał by żyć w rodzinie gdzie istnieje podział na "plebs" i tych lepszych.Uśmiechnął się przepraszająco jednocześnie zamykając oczy-Wybacz...-delikatnie objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.Wyglądało to tak jakby chciał ją obronić,pocieszyć i wesprzeć;starał się to przekazać jednym prostym gestem.Powiedział szeptem-..każdy ma prawo żyć jak chce..to niesprawiedliwe że ty nie możesz..-ścisnął ją mocniej gdy głos został mu odebrany przez smutek.Gdy pierwsze łzy potoczyły się po jego policzku potrząsnął głową.Wyszeptał-Pomogę jak tylko mogę..abyś miała w końcu własne życie-uśmiechnął się ciepło delikatnie puszczając dziewczynę.Nawet trochę śmiesznie wyglądał z zamkniętymi oczyma spod których cały czas wylewały się łzy,mokrymi policzkami i może trochę krzywym uśmiechem ale ważne że ciepłym jak nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  67. Uśmiechnął się teatralnie, gdyby miał okulary, błyskawice na czole to Harry wypisz, wymaluj. Westchnął cicho, bo przypomniał sobie, że wszystko, co dotyczy akcji dzieje się w jego ojczyźnie, znowu pomyślał o tych biletach i chęci powrotu do Wielkiej Brytanii. Zastanowił się nad tym trochę głębiej, może jednak warto wrócić... skierował wzrok na ulicę, jakby to mu pomagało w podejmowaniu trudnych decyzji, "tam dokończę badania, znajdę sobie pracę, a może nawet wrócę do Reading" pomyślał sobie nadymając przy tym lekko policzki. I jeszcze ten zapach tradycyjnych potraw zbliżał jego myśli w kierunku powrotu do kraju. Wrócił jednak na ziemię. - No tak, czasami uczniowie są bardzo nieznośni. - powiedział jakby obojętnie, bo ciągle myśli skupiały się na jednym - wrócić do Londynu, do domu, do tego co tak bardzo kochał w angielskim krajobrazie. Jeszcze raz można było usłyszeć ciche westchnięcie dobiegające z jego ust, ponownie posmutniał w nostalgicznym geście. Nawet nie był już głodny, tylko bawił się groszkiem na talerzu, że kilka spadło na stół, a niektóre z nich potoczyły się gładko na podłogę. - Smacznego. - powiedział odrywając wzrok od talerza i przenosząc go na Naomi.

    OdpowiedzUsuń
  68. (D: Oh my cat!Why?Mogłem się spodziewać iż będzie to anime w tym stylu.Ma się ten dar >D Nieeeee!Znowu będziesz prze zemnie płakać?Dlaczego,dlaczego,dlaczego..serio pytam dlaczego? >.> Według mnie to normalny odruch jaki zrobił Kazu^^)

    Przetarł oczy i puścił ją nie odsuwając się jednak.Wziął głęboki wdech a gdy się ogarnął odpowiedział z lekkim uśmiechem-Bo masz straszne problemy a ja nie wiem jak CI pomóc.Uwielbiam pomagać,a teraz jestem bezsilny..-Pokiwał głową rozbawiony-Każdy z nas posiada w sobie ogromne pokładu odwagi i siły.Wystarczy tylko pozwolić się jej uwolnić no i często trzeba pomóc-skinął głową-Nie nazywaj ich nie prawdziwymi problemami.Dla Ciebie one są prawdziwe i to bardzo.I to się tylko powinno dla Ciebie liczyć.Nie mierz swoich problemów miarą innych-uśmiechnął się ciepło.Klasnął w dłonie i zaśmiał się tryumfująco-A wiec jutro pokażesz mi jak tańczysz!-przez chwilę pobujał się z samozadowolenia.

    OdpowiedzUsuń
  69. (My cat..zapomniałem.Lekarze to rzeczywiście zło konieczne~Ja też do nich nie chodzę tylko leczę się tym co mam..no i pewnie dlatego teraz szpital..hłe hłe..No ale mnie nie tak łatwo się pozbyć >D)

    OdpowiedzUsuń
  70. (Uwierz znam ten ból czasami >.> Wiszenie jak sęp >D Ja codziennie umykam śmierci-witaj w klubie cudownie ocalonych w takim razie ^^)

    Wyciągnął ręce do góry ze śmiechem-Kobiety!-zaśmiał się donośnie i opuścił ręce patrząc na Naomi-Ale pamiętaj że zawsze możesz prosić o pomoc czy się nawet wyżalić-wstał wyciągając się niczym kot-Często same wyżalenie się pomaga-uśmiechnął się ciepło.Słysząc o zajęciach tańca przeczesał rubinowe włosy i spojrzał w sufit-Taaaa..towarzyski i jazzowy..-spojrzał w błękitne oczy z przepraszającym uśmiechem-wybacz.Tatko uczył mnie tylko Jigu.Znaczy się-zaśmiał się-Jak to mamuś mówiła "podrygi Irlandzkie"-pokiwał głową rozbawiony-Stepowanie to moja brożka..towarzyskie-pokiwał głową zastanawiając się-Nie potrafię nic innego tańczyć.Tylko tego się uczyłem..-zamyślony przeczesał włosy-A!-wyciągnął jedną rękę do góry-Możesz mnie nauczyć!-stanął w pozycji zwycięzcy,lecz po chwili mina mu zrzedła-No problem tylko w tym że jestem dość opornym uczniem-uśmiechnął się przepraszająco.

    OdpowiedzUsuń